Reklama

Są synowe, które skakałyby z radości, gdyby teściowa oddała im klucze do mieszkania i jeszcze wzięła na siebie cały remont. Ale nie ja! Mam dość tego, że nie mogę wybierać, jaki kolor będzie na ścianach albo jakie dodatki postawię na półkach.

Reklama

Oddali nam poddasze

Razem z moim mężem Jackiem byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy jako prezent od jego rodziców otrzymaliśmy mieszkalny strych w ich domu. Moi rodzice natomiast zaoferowali, że zaciągną kredyt i pomogą nam sfinansować meble oraz sprzęty.

– Wydaje mi się, że mama bez problemu się tym zajmie – powiedział wtedy mój mąż.

To był pierwszy moment, kiedy coś mnie zaniepokoiło. „Jak to mama?” – zastanawiałam się. Nie chciałam, aby teściowa urządzała nasze lokum. Marzyłam, by nadać mu własny, niepowtarzalny charakter.

Okazało się, że skoro mama męża dała nam mieszkanie, to sama będzie podejmować decyzje odnośnie do wystroju. Teściowa na własną rękę, bez konsultacji ze mną, wybrała rodzaj podłóg. Z wymalowaniem ścian było podobnie – kolory farb również zostały przez nią narzucone.

– Słucham? Ściany mają być białe? – nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam przy obiedzie, gdy teściowa oznajmiła, że od następnego dnia zaczną pracę malarze, którzy pomalują nasze mieszkanie. – Nie podoba mi się ten pomysł.

– Skarbie – teściowa uniosła brwi w geście zdziwienia – białe ściany to klasa i elegancja. Zobaczysz, jak pięknie będą wyglądać.

– No ale…

– Gwarantuję ci, że każdemu przypadnie to do gustu – nie pozwoliła mi dokończyć zdania.

Wszystkim chciała rządzić

– Czemu nic nie powiedziałeś? – zapytałam Jacka, gdy wreszcie mieliśmy chwilę dla siebie.

– A co według ciebie powinienem był powiedzieć?

– Myślisz, że nie powinniśmy mieć nic do gadania w kwestii barwy naszych ścian?

– Ale w końcu ona za to wszystko płaci… Jaki masz z tym problem, wejdziemy do gotowego mieszkania.

– Słuchaj, Jacku, czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co mówisz? – spytałam z rozpaczą w głosie.

– Kompletnie nie rozumiem, o co ci chodzi! – wkurzył się, a ja załamana dałam sobie spokój z tą sprzeczką.

Wszystko wskazywało na to, że mój małżonek był wniebowzięty, że mamusia bierze na siebie urządzanie naszego lokum. Do tej pory jakoś umknęło mojej uwadze, że jest aż tak bardzo od niej zależny.

Nie zamierzałam odpuścić

Mimo to zdecydowałam, że nie dam za wygraną.

– Słuchaj, Jacek… – powiedziałam kolejnego dnia po południu – a może byśmy w weekend skoczyli do sklepu z meblami?

– Po co? – spytał.

– No wiesz, wypatrzylibyśmy coś fajnego do kuchni.

Matka już załatwiła sprawę – odparł, a ja osłupiałam.

– Że co?!

– No mówię przecież, zamówiła meble kuchenne – dalej już go nie słuchałam, w mgnieniu oka znalazłam się na parterze, w pokoju jego mamy.

– Serio? – zatrzymałam się tuż przed nią, kipiąc z wściekłości.

– Co się stało, skarbie?

– Chodzi o to, że mama kupiła wyposażenie do naszej kuchni… do mojego aneksu kuchennego!

– Ach, te meble. Owszem, kupiłam je. Oraz wieszak do przedsionka. Porządne, wytrzymałe, posłużą wam przez wiele lat. Przekonasz się, że przypadną ci do gustu. Daję ci słowo, twoja świekra ma nosa do takich spraw.

Nie obchodziło ją co myślę

Zachowywała się tak, jakby w ogóle nie zauważała, że jestem zła jak osa! Gapiła się na mnie, licząc na wyrazy wdzięczności. A przecież to ja chciałam zająć się urządzaniem kuchni, całe mieszkanko wykończyć po swojemu. Wcale nie śniłam o meblach, które posłużą mi przez długie lata, po prostu zależało mi na takich, które przypadną mi do gustu.

Kolejnego dnia po pracy postanowiłam skoczyć do mojej siostry. Byłam totalnie wykończona ciągłym rozmawianiem zarówno z moim mężem, jak i jego matką.

– Myślisz, że faktycznie jestem taka niewdzięczna? – dopytywałam. – Jacek ciągle powtarza, że powinnam jej dziękować za to, że nam pomaga, że za wszystko płaci, a ja zamiast być wdzięczna, to się czepiam.

– Ja to bym się jeszcze bardziej czepiała niż ty.

– No i co teraz? – westchnęłam.

– A może byś z nią porozmawiała wprost?

– Niby w jaki sposób? Ona w ogóle nie zwraca uwagi na to, co się do niej mówi.

– Wyjaśnij jej, że nie chcesz, aby ingerowała w wystrój waszego mieszkania. Podziel się z nią swoimi preferencjami, powiedz, że marzysz o kolorowych ścianach, minimalistycznych meblach i tego typu rzeczach. W końcu to wy z Jackiem będziecie tam żyć, a nie ona

Westchnęłam tylko

– Jeśli nadal będziesz jej na to pozwalać, to w końcu sama wybierze wam nawet pościel do sypialni – siostra parsknęła śmiechem.

– Wcale by mnie to nie zdziwiło – burknęłam pod nosem. – A mój ukochany jeszcze ją pochwali, mówiąc, że jest przepiękna. Zresztą moja teściowa i tak wystarczająco zachwyca się własnymi pomysłami.

– Masz dwa wyjścia – dostałam odpowiedź. – Pokazać, na co cię stać i zawalczyć o swoje. Albo zaakceptować sytuację taką, jaka jest i odpuścić sobie te fochy.

Wróciłam z pustą głową jeśli chodzi o jakiekolwiek koncepcje. Zresztą czy oczekiwałam czegoś innego? Że Małgosia załatwi za mnie sprawę? W jaki niby sposób miałaby tego dokonać? Przecież to była moja teściowa i sama musiałam dać sobie z nią radę. Nie miałam jednak zielonego pojęcia, od czego zacząć.

Mama Jacka wpadła w istny szał roboty, naturalnie skupionej wokół naszego lokum. Pogadanie z nią nie wchodziło w grę.

– Rozumiem, że jesteście zajęci i zapracowani, ale spokojnie, nie przejmujcie się, zajmę się tym od A do Z – mówiła nam co wieczór, choć nikt się jej o nic nie dopytywał ani z niczym się do niej nie zwracał.

– Mamo, wiesz… – podjęłam kolejną próbę – zależy nam, żeby samodzielnie się tym zająć.

– Dajcie spokój, doskonale zdaję sobie sprawę, że nie znajdziecie na to czasu. Dam sobie radę ze wszystkim, nie musicie sobie tym zawracać głowy.

Kompletnie się pogubiłam

Z jednej strony czułam się jak ofiara losu, która nie umie dogadać się z własnym mężem. Z drugiej jak bezradna ciamajda, która nie potrafi postawić się teściowej. A przecież do tej pory świetnie się rozumieliśmy z Jackiem. Tymczasem teraz z przerażeniem obserwowałam, jak zachwycony, pokazuje mi w katalogu meble, które jego mama wybrała do salonu.

Moja siostra trafnie to ujęła. Nawet komplet pościeli został przez teściową wybrany.

– Myślę, że sami powinniśmy dokonać tego wyboru – zauważyłam.

– Ależ po co pozbawiać mamę radości? Spójrz tylko, jak dużą sprawia jej to satysfakcję.

– Czy nie uważasz, że mnie również sprawiłoby przyjemność samodzielne zaaranżowanie naszego gniazdka? – poczułam narastającą irytację.

Mąż zamyślił się na moment.

– Myślisz, że zdecydowalibyśmy się na takie wyposażenie, gdyby mama dała nam wolną rękę? – drążyłam temat.

– Być może… – zaczął się zacinać Jacek.

– Kochanie, powoli tracę do ciebie cierpliwość – odparłam z rezygnacją.

– Oj skarbie – usłyszałam od męża – daj mamusi tę radość.

Nie odezwałam się już ani słowem

W głowie zaczęły mi się kłębić myśl: „czy tak naprawdę wiem, kim jest mój mąż? Jak mógł sądzić, że sprawia mi radość to, co robi teściowa?”. Przecież nieustannie wyrażałam swój sprzeciw wobec jej poczynań. Dałam jednak za wygraną, chyba zabrakło mi już energii. Zaprzestałam wszelkich protestów, czekając na to, jak potoczą się sprawy.

Po miesiącu razem z moim partnerem zamieszkaliśmy w naszym nowym gniazdku. Niestety, nic w tym mieszkaniu nie przypadło mi do gustu. Dosłownie każdy element wystroju został starannie wybrany przez matkę Jacka. Nawet komplet pościeli w naszej sypialni był prezentem od niej!

Mama Jacka żyła w przekonaniu, że powinniśmy skakać z radości i wyrażać bezgraniczną wdzięczność za jej starania. Ja jednak nie byłam w stanie tego zrobić. Czułam się nieswojo w tych wnętrzach. Pewnego dnia zdjęłam wszystkie zasłony i firanki, a w ich miejsce zdecydowałam się na montaż nowoczesnych rolet.

– No co ty, jak tak można? – zdziwiła się mama męża. – Ten pokój wygląda koszmarnie bez zasłon!

– One tylko przyciągają kurz – wyjaśniłam.

– Jakby co, to ja bym wam je przeprała! – zaproponowała teściowa.

Siedziałam cicho jak mysz pod miotłą. Ale po paru miesiącach, gdy moja teściowa z jeszcze większym entuzjazmem zabrała się za aranżację pokoju dla dziecka, nie wytrzymałam i eksplodowałam jak Wezuwiusz.

Tym razem przesadziła

Nawrzeszczałam na mamę Jacka, a przy okazji oberwało się też jemu samemu. Powiedziałam, że nie życzę sobie, aby ktoś poza mną podejmował decyzje odnośnie do rzeczy dla mojego dziecka.

– Kupię to na własną rękę! Rzeczy, które trafią w mój gust.

– No co ty, Marysiu – teściowa aż się zdziwiła – przecież wiesz, że ja wybiorę tylko te najpiękniejsze. Porządne i solidne.

– No tak – przytaknęłam. – Takie, co posłużą wieki, zgadza się?

Teściowa tylko skinęła głową na potwierdzenie.

– Ale mnie takie się nie podobają, czy mama to rozumie?

Miałam pewność, że teściowa nie pojmuje, o co mi chodzi, jednak raz jeszcze skinęła głową, tym razem z wyrazem twarzy obrażonej księżniczki. Nie dałam za wygraną i nie zgodziłam się, aby samodzielnie zaaranżowała pokój mojego dziecka.

Osobiście dokonałam wszystkich wyborów. Co więcej, wymogłam na Jacku, abyśmy wymienili całe wyposażenie w salonie, a w głębi duszy postanowiłam, że za około dwa lata zmodernizujemy także kuchnię. I to pomimo zapewnień teściowej, że ma ona służyć „przez całe lata”. A jeśli ona zamierza się boczyć, to jej sprawa, mnie to zupełnie nie obchodzi.

Reklama

Maria, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama