Reklama

Było lato. Pamiętam, jak słońce leniwie wlewało się przez okna naszego mieszkania, kiedy siedziałam na kanapie, popijając herbatę. Adam kręcił się po kuchni, jakby czegoś szukał. Nasze życie toczyło się spokojnym rytmem – praca, dom, czasem spotkania ze znajomymi. Może nawet zbyt spokojnym, bo coraz częściej łapałam się na tym, że wkradała się w naszą codzienność monotonia.

Reklama

Nigdy nie byłyśmy blisko

Adam był dobrym człowiekiem, pracowitym, może trochę zbyt poważnym, ale kochałam go. Chociaż z jego matką nigdy nie udało mi się nawiązać bliskiej relacji. Od samego początku dawała mi odczuć, że jestem kimś gorszym. Czasem miałam wrażenie, że patrzy na mnie jak na rywalkę, jakby bała się, że odbiorę jej jedynego syna.

Teresa była... trudna. Potrafiła być miła i uprzejma, ale zawsze miałam wrażenie, że za tym kryje się coś więcej. Właściwie nigdy nie zdobyłam jej zaufania, a nasze rozmowy, nawet te najzwyklejsze, wydawały się bardziej grą pozorów niż prawdziwym dialogiem. Adam nigdy nie widział problemu, dla niego mama była po prostu mamą – nieocenioną, silną, zawsze obecną w jego życiu. Kiedy zmarła, spodziewałam się, że to będzie dla niego cios, i rzeczywiście, zamknął się w sobie, jakby chciał odciąć się od świata.

– Adam… – zaczęłam niepewnie, starając się jakoś do niego dotrzeć, ale tylko machnął ręką, wskazując, że nie chce rozmawiać. Wiedziałam, że musi to sam przepracować. Postanowiłam więc dać mu przestrzeń, której tak potrzebował, choć moje serce ściskał niepokój.

Notariusz zadzwonił w piątkowy poranek. Byłam wtedy w pracy, próbując skupić się na nudnym raporcie, który musiałam skończyć. Głos po drugiej stronie linii brzmiał oficjalnie, ale było w nim coś niepokojącego.

Zobacz także

– Pani Marta? Chciałbym poinformować, że testament pani teściowej zostanie odczytany w przyszłym tygodniu. Została pani uwzględniona jako spadkobierczyni.

Myślałam, że to dowcip

Zamarłam. Spadek? Ja? Poczułam mieszaninę ekscytacji i niepokoju. Wiedziałam, że Adam zareaguje chłodno, ale jego obojętność po tym, jak przekazałam mu tę wiadomość, była wręcz lodowata.

– To chyba jakiś żart – powiedział z kamienną twarzą. – Nie spodziewaj się niczego dobrego. Moja matka nigdy nie robiła niczego bez powodu.

Jego słowa wzbudziły we mnie lęk. Czyżby Teresa chciała po śmierci dalej kontrolować nasze życie? Adam odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z pytaniami, na które bałam się szukać odpowiedzi.

Zadzwoniłam do Ewy. Przyjaciółka zawsze miała talent do rozkładania moich problemów na czynniki pierwsze. Gdy opowiedziałam jej o spadku, usłyszałam lekkie prychnięcie po drugiej stronie słuchawki.

– Martuś, powiedzmy sobie szczerze, Teresa nigdy cię nie lubiła. Myślisz, że nagle postanowiła być miła i zostawiła ci coś wartościowego? – zapytała z przekąsem. – Może to jakiś rodzaj zemsty zza grobu?

– Nie wiem. Mam złe przeczucia – przyznałam, nerwowo bawiąc się frędzlami na poduszce.

– Sprawdź to, ale uważaj. Tacy ludzie jak Teresa rzadko robią coś z dobrego serca – poradziła mi.

Po rozmowie z Ewą byłam jeszcze bardziej zagubiona. Co takiego mogła mi zostawić Teresa? Czułam, że ten spadek to nie jest dar, ale kolejna pułapka. Jednak postanowiłam otworzyć testament, by dowiedzieć się, co tak naprawdę kryje się za ostatnią wolą teściowej.

Chciała się zemścić

W dniu odczytania testamentu serce biło mi szybciej, gdy przekraczałam próg kancelarii notarialnej. Adam został w domu, tłumacząc się pracą. „To twoja sprawa, załatw to sama” – powiedział, jakby to była rzecz bez znaczenia. Ale dla mnie to coś znaczyło. Może nie chodziło o wartość materialną, ale o to, dlaczego Teresa postanowiła właśnie mnie uwzględnić.

Notariusz, starszy mężczyzna o zmęczonym wyrazie twarzy, podał mi plik dokumentów. Oczy błądziły po tekście, aż w końcu dotarłam do najważniejszego punktu: nieruchomość. Dom na wsi, o którym Adam nigdy nie wspominał.

– To wszystko? – spytałam zdezorientowana.

– Tak, ten dom należał do pani teściowej. Jest pani jego jedyną spadkobierczynią – potwierdził notariusz.

Wracając do domu, czułam mieszankę niepokoju i ciekawości. Kiedy powiedziałam Adamowi, jego reakcja była gwałtowna.

– Ten dom?! To przeklęte miejsce! – krzyknął, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam – strach.

Tam była tajemnica

Kolejnego dnia Adam od rana chodził nerwowo po mieszkaniu, jakby czekał na moment, kiedy w końcu wypytam go o dom. Wreszcie nie wytrzymałam:

– Co takiego się tam wydarzyło? Dlaczego ten dom budzi w tobie taki lęk?

Spojrzał na mnie z desperacją w oczach.

– Ten dom to miejsce, gdzie moja matka ukrywała swoje tajemnice. Wiedziałem o nim, ale nigdy nie chciałem tam wracać. To tam poznałem prawdę o jej romansie, który zniszczył nasze życie.

Zamilkłam, próbując pojąć, co właśnie usłyszałam. Teresa miała romans? A dom, który mi zostawiła, był świadkiem tego wszystkiego? Adam kontynuował:

– Myślisz, że dlaczego zostawiła to miejsce właśnie tobie? Ona wiedziała, że odkrycie tej prawdy cię zniszczy. To jej ostatnia zemsta.

Te słowa były jak zimny prysznic. Co takiego skrywał ten dom, że Adam nie mógł się z tym pogodzić? Postanowiłam, że muszę to odkryć, nawet jeśli będzie to oznaczało konfrontację z przeszłością, którą Adam chciał wymazać z pamięci.

Po burzliwej rozmowie z mężem postanowiłam pojechać do tego domu. Adam, mimo wyraźnego oporu, zdecydował się pojechać ze mną. Milczeliśmy przez całą drogę, a napięcie rosło z każdym kilometrem. W końcu dotarliśmy na miejsce – stary, zaniedbany dom, który wydawał się martwy, jakby opuszczony od lat. Otaczał go gęsty las, a cisza była wręcz przerażająca.

– To tutaj – powiedział, parkując samochód.

Nie chciał jej znać

Kiedy przekroczyliśmy próg, powitał nas zapach stęchlizny. Dom wyglądał jakby czas zatrzymał się w miejscu – meble pokryte kurzem, zdjęcia na ścianach przedstawiające uśmiechniętą Teresę, ale też mężczyznę, którego nie znałam.

– To on? – zapytałam, wskazując na zdjęcie.

Adam tylko skinął głową.

– To był jej kochanek. Tutaj się spotykali.

Przeszłam przez kolejne pokoje, aż trafiłam na coś, co mnie zaskoczyło. Na biurku leżały stosy listów, wszystkie zaadresowane do Adama, ale nigdy nie otwarte. Wzięłam jeden do ręki i zaczęłam czytać.

– Adam, ona pisała do ciebie przez lata. Próbowała ci wyjaśnić…

Adam wyrwał mi list z rąk i rzucił na podłogę.

– Nie obchodzi mnie to! Zostawmy to miejsce i nigdy tu nie wracajmy!

Ale ja wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić. Teresa chciała, byśmy odkryli prawdę, a teraz wiedziałam, że muszę dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło. Nawet jeśli to oznaczało, że będę musiała stawić czoła największym demonom Adama.

Odkryłam sekret teściowej

Następnego dnia wróciłam do domu na wsi, ale tym razem sama. Adam nie chciał mieć już nic wspólnego z tym miejscem. Kiedy weszłam do środka, miałam dziwne przeczucie, że to, co odkryję, może zmienić wszystko.

Zaczęłam przeglądać listy, które wcześniej mój mąż odrzucił. Im więcej czytałam, tym bardziej odkrywałam skomplikowaną i mroczną historię jego matki. Teresa pisała o swoim romansie, ale też o ogromnym poczuciu winy, jakie ją dręczyło. W ostatnim liście, który nigdy nie został wysłany, wyznała, że Adam nie jest synem jej męża, ale właśnie kochanka, z którym wiązał ją ten dom.

Oszołomiona tą wiadomością, usiadłam na podłodze. Teresa chciała, by Adam wiedział, ale nigdy nie miała odwagi, by mu to powiedzieć. Dlatego zostawiła mi ten dom, bym to ja odkryła prawdę. Może liczyła, że to mnie uda się przekazać te informacje Adamowi w sposób, który on by zrozumiał?

Wracając do miasta, wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Adam był teraz dla mnie kimś innym, z inną historią, ale wciąż był moim mężem. Gdy weszłam do naszego mieszkania, Adam siedział na kanapie, z twarzą w dłoniach.

Musiałam mu powiedzieć

– Marta, co tam znalazłaś? – zapytał cicho.

Spojrzałam na niego, wiedząc, że to, co mu powiem, może nas rozdzielić na zawsze. Ale zasługiwał na prawdę.

– Adam… jesteś synem swojego ojca, ale nie tego, którego znałeś. Teresa chciała, byś wiedział, ale bała się, co to zrobi z twoim życiem.

W jego oczach zobaczyłam mieszankę bólu i niedowierzania. Wiedziałam, że to dopiero początek naszej nowej drogi – trudnej, pełnej wyzwań, ale może wreszcie wolnej od kłamstw. Teściowa nie próbowała nas zniszczyć, ona dała nam szansę na coś nowego. Teraz to od nas zależało, co z tym zrobimy.

Adam długo milczał, a potem wstał i objął mnie mocno, jakby szukał w tym geście pocieszenia. W tej chwili zrozumiałam, że mimo wszystko chcemy spróbować. Razem, bez względu na to, co przyniesie przyszłość.

Reklama

Marta, 43 lata

Reklama
Reklama
Reklama