Reklama

Nikt jej nie zapraszał

Od zawsze lubiłam mieć swoją przestrzeń. Kiedy z Piotrem wprowadziliśmy się do naszego mieszkania, to miejsce miało być naszym schronieniem – oazą, gdzie mogliśmy być sobą, bez niczyjej ingerencji. Przez pierwsze miesiące było idealnie. Urządzaliśmy wnętrze według własnych upodobań, planowaliśmy przyszłość, a w naszym domu panował spokój. Niestety, Krystyna, moja teściowa, zaczęła pojawiać się coraz częściej – nie zawsze zapowiedziana, i choć z początku nie miałam nic przeciwko, szybko zaczęło mnie to przytłaczać.

Reklama

Niestety, pewnego dnia Krystyna pojawiła się w drzwiach naszego mieszkania z walizką w ręku. Z uśmiechem na twarzy oznajmiła, że postanowiła wpaść na parę dni, by „trochę nam pomóc”. Próbowałam ukryć swoje zdziwienie i niechęć, bo wiedziałam, że Piotr ceni sobie bliskość z matką, a ja nie chciałam stwarzać niepotrzebnych napięć. Uśmiechnęłam się więc i zaprosiłam ją do środka, choć w środku poczułam ukłucie niepokoju.

Już pierwszego dnia Krystyna zaczęła przeglądać nasze rzeczy w kuchni.

– Nie chcę, żebyście mieli tutaj taki bałagan, kochanie – powiedziała z uśmiechem, przerzucając nasze naczynia z półki na półkę.

Patrzyłam na to z mieszanką zaskoczenia i frustracji. „Przecież to nasza kuchnia” – pomyślałam, ale nie chciałam wywoływać kłótni. W milczeniu obserwowałam, jak reorganizuje naszą przestrzeń, mówiąc, że „tak będzie lepiej”. Wieczorem, kiedy Piotr wrócił z pracy, próbowałam poruszyć temat, ale jak zwykle, zbył mnie lekko.

– Przecież to tylko kilka dni, skarbie – powiedział z uśmiechem. – Mama tylko chce pomóc, nie ma w tym nic złego.

Poczułam, jak moja frustracja zaczyna narastać.

To mój dom czy jej?

Z dnia na dzień czułam się coraz bardziej bezsilna. Krystyna, zamiast skupić się na swoich sprawach, zaczęła przejmować nasze mieszkanie. Najpierw były szafki w kuchni, potem meble w salonie. Przestawiała nasze rzeczy bez pytania, jakby chciała przeorganizować całe nasze życie. „To jest moje miejsce, nasza przestrzeń” – powtarzałam w głowie, ale czułam, że powoli tracę nad tym kontrolę.

– Kochanie, a może lepiej będzie, jak te talerze postawisz tutaj? – powiedziała pewnego ranka, kiedy szykowałam śniadanie.

– Ale my z Piotrem lubimy, kiedy wszystko jest tam, gdzie było – odpowiedziałam spokojnie, próbując zachować uprzejmość.

– No tak, ale ja zawsze uważałam, że w kuchni musi być wszystko pod ręką – powiedziała, ignorując moje słowa i kontynuując przestawianie rzeczy.

Byłam bliska wybuchu, ale nie chciałam wywoływać kolejnego konfliktu. Wiedziałam, że Piotr nie lubi, kiedy stawiam sprawy na ostrzu noża, a ja nie chciałam, żeby między nami dochodziło do kłótni. Jednak granice były przekraczane coraz bardziej. Każdego dnia czułam, że Krystyna coraz mocniej ingeruje w nasze życie, a Piotr wciąż nie rozumiał, jak bardzo mnie to boli.

Wtedy już nie wytrzymałam

Pewnego dnia, wracając wcześniej z pracy, zastałam Krystynę przeglądającą nasze dokumenty w sypialni. Przeszukiwała szafkę nocną, jakby szukała czegoś ważnego. Moje serce zamarło.

– Co ty robisz?! – wykrztusiłam, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

Krystyna spojrzała na mnie z niewinnym wyrazem twarzy.

– Spokojnie, Agatko. Chciałam tylko upewnić się, że wszystko jest w porządku. Może powinniście to lepiej uporządkować?

W tej chwili czułam, że moje granice zostały całkowicie zignorowane. To już nie była tylko kwestia przestawiania mebli czy porządkowania kuchni. To była jawna ingerencja w nasze życie, w naszą prywatność. Wieczorem, kiedy Piotr wrócił, powiedziałam mu o wszystkim. O przeszukiwaniu naszych rzeczy, o tym, jak Krystyna traktuje nasze mieszkanie jak swoje.

– Przesadzasz – odpowiedział bez zastanowienia. – Mama chciała tylko pomóc. Może zrobiła to w nieodpowiedni sposób, ale naprawdę nie ma w tym złych intencji.

Patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć, że znowu to słyszę. Jak mógł tego nie rozumieć?

– Ona przeszukuje nasze rzeczy! To nie jest normalne! – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie gniew. – To jest nasz dom, a ona wchodzi tutaj i robi, co chce, bez pytania. Gdzie jest nasza przestrzeń?

Dłużej tak nie będzie

Nadszedł moment, kiedy musiałam podjąć trudną decyzję. Nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Krystyną, wiedząc, że może to wywołać konflikt, ale jednocześnie czując, że nie mam wyboru.

– Bardzo doceniam, że chcesz nam pomóc, ale proszę, żebyś szanowała naszą prywatność. To nasz dom i chcemy sami decydować o tym, jak wygląda.

Krystyna spojrzała na mnie zaskoczona, a potem jej twarz stężała.

– A więc tak to widzisz – odpowiedziała chłodno. – Myślałam, że doceniasz, że się angażuję, ale skoro tak bardzo przeszkadza ci moja pomoc, to może nie powinnam się w ogóle starać.

– Chodzi tylko o to, że potrzebujemy przestrzeni – powiedziałam, czując, że sytuacja wymyka się spod kontroli. – To nasz dom, a ty przestawiasz rzeczy, zmieniasz układ, jakby to było twoje mieszkanie. Nie możemy tak żyć.

– Jeśli tak się czujesz, to już mnie tutaj nie zobaczysz – odpowiedziała Krystyna z obrażonym tonem, po czym wyszła, trzaskając drzwiami.

Jeszcze miał do mnie pretensje

Po wyjściu Krystyny myślałam, że poczuję ulgę, ale zamiast tego czułam napięcie. Wiedziałam, że ta rozmowa nie zakończyła się dobrze i że sytuacja będzie miała dalsze konsekwencje. Kiedy Piotr wrócił do domu, natychmiast dowiedział się o tym, co się stało.

Naprawdę musiałaś to zrobić? – zapytał z irytacją. – Mama jest teraz zraniona, a cała rodzina o tym mówi. Nie można było tego rozwiązać spokojniej?

– Piotr, nie rozumiesz? To była nasza przestrzeń, a ona ją ciągle naruszała. Przestawia nasze meble, zagląda w nasze rzeczy, jakbym nie miała prawa do własnego domu! – powiedziałam z bólem w głosie.

– Może rzeczywiście przesadziła, ale to nie powód, żeby robić z tego aferę – odpowiedział, wzruszając ramionami.

– Dla ciebie może to nie problem, ale dla mnie to był koszmar. Chcę mieć dom, w którym czuję się bezpieczna, a nie muszę ciągle walczyć o swoją przestrzeń – odpowiedziałam, czując, że łzy napływają mi do oczu.

Wiedziałam, że musimy ustalić zasady, inaczej nasza relacja z Krystyną będzie ciągle pełna konfliktów. Piotr, choć początkowo bronił matki, zaczął powoli rozumieć, że musimy wyznaczyć granice. Ustaliliśmy, że Krystyna nie będzie mogła przychodzić bez zapowiedzi, a wszelkie zmiany w naszym domu będą konsultowane z nami. Choć relacje z teściową pozostają chłodne, czułam, że w końcu odzyskałam kontrolę nad swoim życiem domowym.

Reklama

Agata, 29 lat

Reklama
Reklama
Reklama