„Teściowa wtrąca się we wszystko, nawet w moją żałobę po śmierci mamy. Przegięła, gdy postanowiła zająć jej miejsce”
„Bez pytania zaczęła otwierać szafki i przestawiać rzeczy. Słoiki z przyprawami wędrowały z półki na półkę, a ja stałam obok, jakby ktoś mnie wmurował w podłogę. Jej «pomogę ci» oznaczało tak naprawdę «zrobię to po swojemu»”.

- Redakcja
Wróciliśmy z podróży poślubnej w niedzielę wieczorem. W poniedziałek rano zadzwonił telefon. I już nic nie było tak samo. Mama umarła nagle. Nie zdążyłam się z nią pożegnać. Wtedy zrozumiałam, że nie będzie żadnego „nowego początku”, bo nie mam już nikogo, kto pomoże mi się odnaleźć w tym wszystkim.
To był cios
Mama zawsze mówiła: „Stwórz sobie swoją przestrzeń. Taką, w której będziesz sobą, nawet jeśli cały świat będzie od ciebie czegoś chciał”. Tę przestrzeń straciłam w ciągu jednej doby. Najpierw wyszłam za mąż, a potem straciłam jedyną osobę, przy której nie musiałam niczego udawać.
I właśnie wtedy pojawiła się teściowa. Najpierw próbowała mnie wspierać delikatnie. Gotowała mi rosół, smażyła pączki, a potem pojawiły się sugestie, że pomoże posprzątać mieszkanie, bo mam teraz dużo na głowie. Wszyscy mówili, że mam szczęście, bo nie każda teściowa jest taka zaangażowana.
Któregoś dnia kroiłam marchewkę do zupy, kiedy usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Teściowa miała zapasowy klucz od początku, na wszelki wypadek. Weszła bez pukania, jakby to był jej dom. W rękach trzymała reklamówkę z zakupami i torebkę.
– Zrobiłam zakupy, bo pewnie nie miałaś jeszcze czasu – powiedziała, rozpinając płaszcz. – Wzięłam lepszą wołowinę, nie to, co te chude ochłapy.
– Dziękuję – powiedziałam cicho. – Ale miałam już wszystko…
– Oj tam, zawsze się przyda. I popatrz, jak tu masz w szafkach. Nie lepiej byłoby mieć przyprawy przy płycie? – rzuciła tonem, który udawał troskę. – Ja to zawsze układałam tak, żeby było praktycznie. Pokażę ci.
Wtrącała się
Bez pytania zaczęła otwierać szafki i przestawiać rzeczy. Słoiki z przyprawami wędrowały z półki na półkę, a ja stałam obok, jakby ktoś mnie wmurował w podłogę. Jej „pomogę ci” oznaczało tak naprawdę „zrobię to po swojemu”.
– Zupa? – zapytała po chwili, zerkając do garnka. – Ja robię inaczej.
Wyjęła łyżkę i zamieszała, po czym dodała jakieś przyprawy.
– Od razu będzie miała lepszy smak.
Miałam ochotę odejść od tego wszystkiego, usiąść w łazience i zamknąć drzwi. Ale zostałam, bo nie chciałam być nieuprzejma.
– Dobrze, że ktoś się tobą zajął – powiedziała nagle, patrząc na mnie przez ramię. – Bez mamy to przecież nie masz wzoru.
Nie odpowiedziałam. Nie chciałam, żeby usłyszała, jak łamie mi się głos. Zrobiłam krok do tyłu. Chciałam po prostu zrobić obiad, włączyć jakiś serial i na chwilę zapomnieć o tym smutku, który nagle wkradła się do mojego życia.
Miarka się przebrała
Ale kiedy teściowa kolejnego dnia pojawiła się w drzwiach z siatką pełną jedzenia, bez pytania i bez zaproszenia, coś się we mnie ruszyło.
– Kupiłam karkówkę, taką ładną, jakiej tu koło ciebie na pewno nie ma. Zrobię wam dzisiaj pieczeń z sosem. Zjesz, to od razu poczujesz się lepiej – powiedziała, stawiając siatkę na blacie.
– Miałam już plan na kolację – odparłam. – Miałam ugotować zupę.
– Zupę? Przecież ty jesteś taka chuda. Ty powinnaś jeść porządne jedzenie, a nie takie cienkie zupki – zaśmiała się. – Dobrze, że masz mnie. Kto inny by cię teraz poprowadził?
Nie wiem, czy to był ton jej głosu, czy po prostu zmęczenie, ale wtedy spojrzałam na nią inaczej. Nie jak na pomocną teściową, tylko jak na kogoś, kto urządza mi życie kawałek po kawałku. W mojej kuchni, w moim mieszkaniu, przy moim stole.
– Nie jesteś moją matką – powiedziałam nagle. – I nigdy nie będziesz.
Miałam jej dość
Cisza była natychmiastowa. Teściowa spojrzała na mnie bez uśmiechu, jakby nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
– Rozumiem – powiedziała powoli. – Nie będę ci już więcej przeszkadzać.
Zabrała torebkę, ale zakupy zostały na blacie. Wyszła szybko, bez trzaskania drzwiami, bez słowa pożegnania. Wieczorem mój mąż Kuba wszedł do kuchni z miną, jakby wrócił z wojny. Cisnął klucze na blat, przetarł twarz dłonią i zanim jeszcze zdążyłam się odezwać, zapytał:
– Po co jej to powiedziałaś?
Myślałam, że może zapyta mnie, jak się czuję albo że powie coś w stylu: „Wiem, że to dla ciebie trudne”. Ale nie. Dla niego najważniejsze było to, co mogła poczuć jego matka.
– Bo to prawda – odpowiedziałam spokojnie, choć w gardle już zaczynało mnie dławić z żalu i złości.
– Ale to była niepotrzebna scena – westchnął. – Wiesz, że ona chciała dobrze.
– A mnie to już wolno nic czuć? Mam się godzić na jej rządy, żeby jej broń Boże nie urazić? – zapytałam, szukając w jego oczach czegoś, czego tam nie było.
Był po jej stronie
Nie odpowiedział. Patrzył gdzieś za moje plecy, jakby rozmawiał ze ścianą, jakby był tu tylko ciałem, ale myślami gdzie indziej – może w jej kuchni, może w jej świecie, gdzie wszystko jest zrobione lepiej, według widzimisię teściowej.
– Przesadziłaś – powiedział w końcu. – Mogłaś to załatwić inaczej.
Wróciłam do zmywania talerza. Nie chciałam się już odzywać, bo wiedziałam, że ta rozmowa nas donikąd nie doprowadzi.
Kuba wyszedł rano, nie mówiąc wiele, jakbyśmy byli tylko sąsiadami. Posprzątałam kuchnię, zrobiłam herbatę i usiadłam przy stole. Przeglądałam zdjęcia mojej mamy – te stare, jeszcze z wakacji nad jeziorem, gdy nosiła kapelusz, który zawsze krzywił się z jednej strony. Tęskniłam za nią, tęskniłam za kimś, kto mnie rozumie. Tęskniłam za przestrzenią, w której mogę być sobą, nawet jeśli to oznacza złość, smutek albo bezruch.
Wtedy przyszło poczucie, że nie ma już wyjścia. Że nawet jeśli krzyczę w środku, nikt tego nie słyszy. Została tylko cisza i samotność, której nie da się ugotować w garnku.
Justyna, 35 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na pogrzebie mojej matki wszyscy odgrywali żałobę na pokaz. Gdy zaczęło się wywlekanie brudów, maski opadły z hukiem”
- „Przez rozwód straciłam połowę majątku, ale odzyskałam siebie. Nie muszę już przepraszać za każdą wydaną złotówkę”
- „Przy trumnie mojego byłego doszło do kłótni. Żałosna konkubina nie rozumie, że miejsce żony jest przy mężu”