Reklama

Gdy poznałam Wiktora, byłam przekonana, że to miłość mojego życia. Był czuły, opiekuńczy, miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa. Nasze początki były jak z bajki – romantyczne spacery, niespodzianki i długie rozmowy do późna w nocy. Nie minęło wiele czasu, a Wiktor oświadczył się mi na klifie podczas naszego weekendowego wyjazdu nad morze. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Reklama

Wszystko kontrolowała

Nasze małżeństwo rozpoczęło się od pięknej ceremonii, na którą zaprosiliśmy najbliższych. Wspólne plany i marzenia wydawały się w zasięgu ręki. Wiktor był nie tylko moim mężem, ale i najlepszym przyjacielem. Wiedziałam, że razem przetrwamy wszystko. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.

Od samego początku jednak była jedna osoba, która wprowadzała pewien niepokój w nasze życie – Teresa, matka Wiktora. Kobieta, która od pierwszego spotkania dała mi do zrozumienia, że żadna kobieta nie jest wystarczająco dobra dla jej jedynego syna. Była zaborcza i kontrolująca, a Wiktor, jak się później okazało, miał z nią bardzo silną więź. Zbyt silną.

Na początku próbowałam zrozumieć jej troskę. W końcu Wiktor był jej jedynym dzieckiem, a ona straciła męża, kiedy on był jeszcze mały. Starałam się być wyrozumiała, ale z czasem jej wtrącanie się w nasze życie zaczęło przybierać na sile. Teresa chciała decydować o wszystkim – od wyboru naszych mebli po to, jak spędzamy święta.

Nie zapomnę jej słów, kiedy po raz pierwszy odwiedziła nas w naszym nowym mieszkaniu:

– Karolina, kochanie, te zasłony są naprawdę nie w moim guście. Wiktor zawsze lubił coś bardziej klasycznego.

Miałam jej dość

Z każdym dniem czułam, jak moje życie staje się polem bitwy. Każda decyzja, jaką podejmowaliśmy, musiała być konsultowana z Teresą. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Wiktor nie potrafił postawić granicy. W końcu zdecydowałam się porozmawiać o tym z moją najlepszą przyjaciółką. Ona zawsze potrafiła znaleźć słowa otuchy i mądre rady.

– Musisz zawalczyć o swoje małżeństwo – powiedziała mi pewnego dnia. – Nie możesz pozwolić, żeby twoja teściowa decydowała o waszym życiu. Wiktor musi zrozumieć, że teraz ty jesteś jego rodziną.

Słowa Dominiki dodawały mi odwagi, ale wewnętrznie czułam, że czeka mnie trudna walka. Teściowa była mistrzynią manipulacji, a Wiktor, choć kochający, wydawał się być ślepo lojalny wobec matki. Czułam, że muszę zrobić coś, by ocalić nasze małżeństwo, zanim zniszczy je zaborczość tej kobiety.

Któregoś dnia siedzieliśmy z mężem w kuchni. To miał być spokojny wieczór, ale w moim sercu kłębiły się emocje, które musiałam z siebie wyrzucić. Wzięłam głęboki oddech i zdecydowałam się mówić. To była nasza szansa, aby coś zmienić.

– Wiktor, twoja matka wtrąca się w nasze życie na każdym kroku. Czuję, że nie mogę podjąć żadnej decyzji bez jej zgody. To mnie wykańcza.

Uważał, że wszystko jest ok

Wiktor westchnął, odstawiając kubek na stół.

– Przecież wiesz, że mama chce tylko naszego dobra. Ona po prostu się troszczy.

Poczułam, jak moje serce przyspiesza. Troszczy się? To było eufemizm na jej zaborczość.

– Ona decyduje o naszych meblach, narzuca, jak mamy spędzać święta, a ostatnio nawet zasugerowała, jak powinniśmy wychować nasze przyszłe dzieci. To nie jest troska, to kontrola.

Mąż wstał i podszedł do mnie, próbując objąć mnie ramieniem, ale odsunęłam się.

– Nie dramatyzuj. Mama zawsze była taka. Po prostu nie umie inaczej.

Poczułam, że złość we mnie narasta. Jak mógł tego nie rozumieć? Jak mógł być tak ślepy na to, co się dzieje?

– Ja nie dramatyzuję. To jest nasza rzeczywistość. Nie chcę, żeby nasze małżeństwo wyglądało tak, jak jej się podoba. Chcę, żebyśmy mieli swoje życie.

– Ona jest moją matką. Nie mogę jej tak po prostu odsunąć. Poza tym dlaczego zawsze musisz widzieć wszystko w czarnych barwach?

To było jak cios w serce

Zawsze widzę wszystko w czarnych barwach? Czy on naprawdę nie rozumiał, jak bardzo mnie to wszystko boli?

– Chcę tylko, żebyśmy byli szczęśliwi. A nie będziemy, jeśli twoja matka nadal będzie się wtrącać. Proszę, zrozum to.

Mój mąż odwrócił wzrok, jakby nie mógł spojrzeć mi w oczy.

– Dobrze, porozmawiam z nią. Ale proszę cię, nie rób z tego większego problemu, niż jest.

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. On naprawdę tego nie rozumiał. Wiedziałam, że ta rozmowa niczego nie zmieniła. Wiktor zawsze będzie po stronie swojej matki. Zrozpaczona, poszłam do sypialni, zostawiając go samego w kuchni.

Leżałam w łóżku, zastanawiając się, co jeszcze mogę zrobić. Wewnętrzny głos wciąż powtarzał mi, że muszę walczyć. Muszę walczyć o nasze małżeństwo, zanim Teresa zniszczy wszystko, co dla mnie ważne.

Następnego dnia mąż oznajmił, że jego matka zaprasza nas w weekend na obiad. Poczułam, jak oblewa mnie zimny pot. Znowu będę musiała wysłuchać tyrady odnośnie do każdego aspektu naszego życia: począwszy od stopnia wyprasowania koszuli Wiktora, a skończywszy na tym, jakiego płynu do mycia naczyń używam.

Wzięłam się w garść

Zacisnęłam zęby i podjęłam decyzję, że zrobię wszystko, żeby nie dać się sprowokować tej okropnej babie.

– Wiktorku, znów masz niedoprasowany kołnierzyk – usłyszałam od teściowej zamiast powitania. Potem było już tylko gorzej.

– Sąsiadka pokazywała mi ostatnio takie urządzenie do prasowania na parę. W ogóle nie trzeba używać deski. Tez mogłabyś sobie takie sprawić, mój syn wreszcie miałby porządnie odprasowane ubrania.

– Jasne, przemyślę to – odparłam z zaciśniętymi zębami. Momentalnie odeszła mi ochota na jakikolwiek obiad. Marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do domu i zaszyć się w ulubionym fotelu z książką.

– To ciasto owsiane to najnowszy przepis. Samo zdrowie. Mój syn powinien dbać o siebie, a nie jeść jakieś egzotyczne dziwactwa – tym razem piła do ramenu, który ostatnio zrobiłam. Wyszedł mi naprawdę niezły, aż mój luby postanowił pochwalić się swojej mamusi, jaką ma uzdolnioną kulinarnie żonę. Tylko że nie spotkało się to z jej aprobatą, a jak zwykle z krytyką.

Zdecydowanie przesadziła

Kiedy na stół wjechał obiad, miałam ochotę wybiec z krzykiem. Oczywiście ukochana mamusia jak zwykle zrobiła schabowe, zapominając, że nie jadam mięsa. Robi to złośliwie, żeby mieć kolejny powód do przyczepienia się do mnie.

Wiktor zaczął pałaszować, a ja grzebałąm widelcem w talerzu, na którym były tylko ziemniaki i sałatka.

– Powinnaś jeść mięso. Człowiek nie wyżywi się samymi roślinami. Jak chcesz zajść w ciążę, jak nie będziesz miała siły? Na pewno wpadniesz w jakąś amenię.

– A może ja wcale nie chcę zajść w ciążę? I wcale nie mam ochoty dostosowywać się do mamusi wymogów? Chcę żyć tak, jak sama uważam za słuszne, a nie ciągle podporządkowywać się komuś? – wrzasnęłam, czując, jak długo tłumione emocje uwalniają się ze mnie.

Teściowa i mój mąż siedzieli z nietęgimi minami. Widelce zastygły im w dłoniach, nie byli w stanie wydusić z siebie słowa.

– A w ogóle dość mam już tego krytykowania mnie na każdym kroku i wtykania nosa w nasze życie. Niech się mamusia zajmie swoim domem i koleżankami, a nie ustawia synowi jak ma żyć!

Błyskawicznie wstałam i wybiegłam z domu. Poleciałam na najbliższy przystanek, wróciłam do domu i spakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy.

– Dominika? Mogę u ciebie przenocować parę dni? – Zadzwoniłam do kumpeli, która była moją jedyną deską ratunku.

– Jasne. A co się stało?

– Chyba właśnie skończyło się moje małżeństwo – wyrzuciłam z siebie i poczułam natychmiastową ulgę.

Wiktor próbował się do mnie dodzwonić przez cały dzień, ale nie odbierałam. Wysłałam mu tylko SMS-a z tekstem, że jeśli nie odetnie pępowiny od swojej mamusi, to koniec z nami. Nic nie odpisał. Widocznie z jego perspektywy to normalne, że matka wtrynia się w małżeństwo syna z butami.

Reklama

Karolina, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama