„Teściowa zawsze mówiła, że emeryci nie powinni podróżować. A potem wysłała zdjęcia z Egiptu i to z nowym partnerem”
„Patrzyłam na nią i nie wierzyłam, że rozmawiam z tą samą kobietą, która kiedyś zrobiła mi awanturę, bo chciałam wysłać Kajtka na zieloną szkołę. Ona może sobie jeździć do Egiptu z nowym partnerem, a ja jestem lekkomyślna, bo jadę z dziećmi pod namiot? No to świetnie”.

- Redakcja
Teściowa miała zawsze gotową opinię na każdy temat. Zwłaszcza na tematy, o które nikt jej nie pytał. A już na pewno, kiedy szło o nasze wybory. Najbardziej kategoryczna była, gdy chodziło o podróże.
– Emeryci powinni siedzieć na tyłkach, a nie włóczyć się po świecie – rzucała z tą swoją mądrą miną, jakby właśnie cytowała jakąś świętą księgę. – Tylko człowiek nieodpowiedzialny w tym wieku bierze się za takie rzeczy!
Dlatego kiedy w pewien sobotni poranek otworzyłam komunikator i zobaczyłam zdjęcia... prawie zakrztusiłam się kawą. A podpis pod zdjęciem? „Raj na ziemi!”
Zakrztusiłam się kawą
Wiedziałam, że coś się święci, kiedy przez dwa dni nie napisała ani jednej wiadomości. Zero przytyków o tym, że „znowu gdzieś jeździmy” albo że „kto normalny łazi po lesie z dziećmi, zamiast siedzieć w domu i piec drożdżówkę”.
– Michał, twoja mama żyje? – zapytałam niewinnie, zerkając znad talerza z zupą.
– Żyje. Wysłała mi przed chwilą zdjęcia.
Spojrzał na telefon, a potem na mnie z takim wyrazem twarzy, jakby zobaczył UFO.
– I? – zamarłam.
– Jest w Egipcie.
– Co?! – prawie zakrztusiłam się kawą. – W Egipcie? Przecież ona mówiła, że…
– „że emeryci mają siedzieć w domu” – Michał zacytował idealnie jej ton. – No to właśnie się nie udało. Albo się odmieniło.
Podeszłam do niego i zerknęłam na ekran. I tam była. W wielkich okularach, na tle piramid. Z jakimś facetem. Wyższy od niej, opalony, w lnianej koszuli rozpiętej do połowy.
– Kim on jest?
– Podpisane: „Czas na nowe początki” – przeczytał Michał.
– Ja przepraszam bardzo… Czy ja śnię?
– Nie. Ale wygląda na to, że mama właśnie przechodzi drugą młodość.
Patrzyłam na zdjęcie i miałam ochotę zadzwonić do niej od razu. Albo wyciągnąć screen z naszej ostatniej rozmowy, kiedy zarzucała mi, że „urlop to fanaberia”. Ona może sobie jeździć do Egiptu z nowym partnerem, a ja jestem lekkomyślna, bo jadę z dziećmi pod namiot? No to świetnie.
Wcale nie było mi do śmiechu
Kolejnego dnia próbowałam się zachować normalnie. Zrobiłam śniadanie, ogarnęłam dzieci i nawet nie wspomniałam o teściowej. Jak tylko zajrzałam do mediów społecznościowych, dostałam kolejną porcję zdjęć. Tym razem – basen, koktajl, palmy, i ona w kapeluszu, który wyglądał, jakby kosztował połowę mojej pensji. I ten sam facet.
– No tego to już za wiele – mruknęłam i od razu zadzwoniłam do Eli.
– Halo? – odebrała z lekką chrypą.
– Przepraszam, że cię budzę o dziesiątej, ale muszę się wygadać.
– To znowu twoja ekscentryczna teściowa?
– Ona nie jest ekscentryczna, Ela. Ona jest... urodzoną skandalistką po sześćdziesiątce! Wczoraj piramidy, dziś leżak i facet, który wygląda jak... – zawahałam się – jak właściciel siłowni w Hurghadzie.
– No nie... A mówiła, że „związki po pięćdziesiątce są sztuczne” i że „kobieta w jej wieku nie będzie się wygłupiać z jakimiś romansami”.
– Dokładnie! A teraz wygląda, jakby miała piętnaście lat mniej.
– To może i dobrze? – Ela zachichotała. – Może jeszcze będzie reklamować sanatoria z miłością w pakiecie?
– Może. Ale najpierw niech mi wyjaśni, dlaczego przez pięć lat robiła mi wykłady o tym, że mam się nie wygłupiać, inwestować w edukację dzieci, a nie w wycieczki.
Ela się roześmiała, ale mnie wcale nie było do śmiechu. Po raz pierwszy czułam się... zrobiona w balona. I byłam trochę zazdrosna.
Zacisnęłam zęby
Postanowiłam zachować klasę i nie komentować jej zdjęć. W niedzielę po południu, jak gdyby nigdy nic, teściowa zadzwoniła. To było połączenie na kamerce.
– Marlenko, kochanie! – zawołała z szerokim uśmiechem, na tle jakiejś egipskiej knajpki. – Jak tam u was?
– W porządku – odparłam lodowato. – A u ciebie? Widzę, że... całkiem intensywnie.
– Oj, nie narzekam! – zaśmiała się. – Pogoda cudowna, jedzenie pyszne... Same cuda!
– A pan obok? – spytałam bezceremonialnie.
– Aaa, to Karol – machnęła ręką z błyskiem w oku. – Poznaliśmy się w klubie. Wiesz, jak człowiek przestaje się bać życia, wszystko staje się możliwe.
Zacisnęłam zęby.
– Przypomnę tylko, że dwa tygodnie temu powiedziałaś mi, że podróże są „niemoralnym luksusem”.
– Mówiłam? – spojrzała w bok, udając zaskoczenie. – No widzisz, człowiek się uczy całe życie. I zmienia perspektywę!
– Czyli już nie boisz się „zatruć żołądkowych i terrorystów”? – zapytałam z przekąsem.
– Oj, przestań! Życie jest jedno. A dzieci są już duże, nie musisz się tak wszystkiego bać.
Patrzyłam na nią i nie wierzyłam, że rozmawiam z tą samą kobietą, która kiedyś zrobiła mi awanturę, bo chciałam wysłać Kajtka na zieloną szkołę.
– A Michał wie, że jesteś z Karolem?
– Oczywiście! – wypięła dumnie pierś. – Michał to dorosły facet. Niech się cieszy, że matka jest szczęśliwa.
– Cieszy się – mruknęłam. – A przynajmniej jeszcze nie zemdlał.
Nie odpowiedziała. Tylko się uśmiechnęła i… przesunęła kamerę tak, by było widać, jak Karol całuje ją w policzek.
Byłam zła i zazdrosna
– A może ona naprawdę przeżywa jakąś drugą młodość? – Michał próbował bagatelizować sprawę, siedząc przy stole z laptopem.
– Drugą? Ona tam przeżywa miłosne uniesienia z mężczyzną, który wygląda, jakby miał dożywotni karnet na solarium.
– Proszę cię... To jej życie.
– Serio? Bo przez ostatnie pięć lat żyła też moim! Znasz ją. Jak nie krytykowała mnie, to przynajmniej wszystko komentowała. A teraz... ciach, Karol z Egiptu, drinki, przygody. Zero pokory, zero wstydu!
– No... ale widać, że szczęśliwa.
– Tylko szczęśliwa kobieta wysyła rodzinie zdjęcia z basenu w bikini, podpisane „czas na mnie”? – zapytałam, podnosząc brew.
– A może to taka zemsta? Za to, że nikt nie brał jej marzeń na poważnie?
– Przepraszam, czy my mówimy o tej samej kobiecie, która jeszcze w zeszłym roku nazwała hostessę na lotnisku „dziewuchą z plastiku”?
Michał wzruszył ramionami.
– Nie chodzi o to, że nie życzę jej szczęścia. Tylko… ona przez tyle lat udawała. Wciskała nam wszystkim ten swój kod wartości. A teraz co? Samowolka i Karol?
– Może w końcu przestała udawać?
Zamilkłam. Bo to było możliwe. Może właśnie o to chodziło – że całe życie była kimś, kim nie chciała być.
To mnie poruszyło
Minęły dwa tygodnie. My wróciliśmy z naszego skromnego urlopu nad morzem, a teściowa… wrzucała kolejne zdjęcia. Tym razem Wenecja. Potem Praga. Potem jakieś górskie spa. Karol cały czas obecny. A pod zdjęciami komentarze koleżanek w stylu: „Zazdroszczę odwagi!” albo „Brawo, czas na siebie!”. Nie mogłam już tego dłużej znieść. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do niej.
– Marlenko! – przywitała się wesoło. – Jak wakacje?
– Krótkie, ale udane. A ty? Przepraszam, gdzie teraz jesteś?
– Ooo, właśnie jesteśmy w Krynicy. Karol wykupił mi masaże błotne. Mówiłam ci już, jak bardzo błoto potrafi zdziałać cuda dla skóry?
– Nie, ale mówiłaś, że „w polskich uzdrowiskach leczy się tylko starość i zaniedbania”.
– Ojej, naprawdę tak powiedziałam? – zachichotała. – No widzisz, człowiek się zmienia, dojrzewa. Tak jak twoja mama, która kiedyś mówiła, że nigdy nie kupi nic przez internet, a teraz zamawia kapcie online.
– Tyle że moja mama nie głosiła moralnych kazań wszystkim wokół.
– Wiem, że jesteś zła. – Jej głos zrobił się miękki. – Uwierz, ja też byłam zła. Na siebie. Na życie. Na to, że ciągle robiłam to, czego się ode mnie oczekiwało. I nie pytaj, czemu dopiero teraz... bo też nie wiem.
– Ale czemu udawałaś? Że jesteś kimś innym?
– Może to był jedyny sposób, żeby przetrwać.
Zamilkłam. Pierwszy raz od lat usłyszałam w jej głosie coś ludzkiego. Coś… prawdziwego. Może właśnie dlatego mnie to tak ruszyło.
Zapytałam z przekąsem
Teściowa wróciła z podróży odmieniona. Nie chodziło nawet o fryzurę, opaleniznę czy błyszczące bransoletki na nadgarstku. Zmieniła się… w środku. Mniej krytykowała, więcej słuchała. A Karol? Trzymał ją za rękę i śmiał się z jej żartów.
– Długo żyłam według cudzych zasad. A potem uznałam, że jeśli nie teraz, to kiedy? – powiedziała któregoś dnia, kiedy siedziałyśmy razem przy herbacie
Patrzyłam na nią z mieszanką irytacji, podziwu i... ulgi. Bo wreszcie nie mówiła mi, co robić. Tylko opowiadała o sobie. Bez kazania, bez podtekstów.
– A pamiętasz, jak mówiłaś, że emeryci powinni siedzieć w domu? – zapytałam z przekąsem.
– Pamiętam. I jest teraz głupio. Ale czy to nie piękne, że można zmienić zdanie?
– Jeszcze jak się w międzyczasie zmieni też partnera – mruknęłam, a ona wybuchnęła śmiechem.
Nie, nie zapomnę jej wszystkich zgryźliwości. Ale może... czas dać sobie nawzajem trochę luzu. Bo każdy zasługuje na drugą szansę. Nawet moja teściowa.
Marlena, 29 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Do Ciechocinka przyjechałam z matką, a wróciłam z tajemnicą. Na dancingu poznałam kogoś, kto rozbudził moje zmysły”
- „Matka nawrzeszczała na mnie przy grobie dziadka, że nic mi się nie należy. Wtedy zrozumiałam, po co naprawdę przyszła”
- „Nasz ślub był magiczny, ale bajka szybko się skończyła. Przypadkiem znalazłam 4 zdjęcia i wszystko się posypało”