Reklama

Siedziałam w samochodzie zaparkowanym przed kancelarią notarialną i zaciskałam dłonie na kierownicy. Chciałam odwlec ten moment, jakby to miało cokolwiek zmienić.

Reklama

– Mamo, długo jeszcze? – zapytała z tylnego siedzenia Zosia, nasza dziesięcioletnia córka.

Odwróciłam się i wymusiłam uśmiech.

– Nie, już idziemy.

Wzięłam głęboki oddech, chwyciłam torebkę i wysiadłam. Paweł był już na miejscu, stał na schodach i przeglądał telefon. Obok niego stała z zaciśniętymi ustami Maria – jego matka – i brat, Kamil, który wyglądał na równie znudzonego co zirytowanego.

Nie było wątpliwości, że wszyscy są pewni, jak potoczy się ten dzień. Testament Tadeusza miał być jedynie formalnością. Ale nie znali całej prawdy. A ja w głębi duszy czułam, że to, co zaraz się wydarzy, może zmienić wszystko.

Nie wiedziałam, co powiedzieć

– Dziękuję, że państwo przybyli – powiedział notariusz, składając dłonie na blacie biurka. – Przejdźmy do rzeczy.

Poczułam, jak serce mi przyspiesza, a dłonie robią się wilgotne.

– Tadeusz, zgodnie ze swoim testamentem, postanowił przekazać większość swojego majątku swojej synowej, Anicie.

Zapanowała cisza. Trwała może trzy sekundy, ale dla mnie rozciągnęła się w wieczność.

Co?! Jak to? – Paweł zerwał się z miejsca.

– To chyba jakiś błąd – powiedziała lodowatym tonem Maria. – Mój mąż nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

– Przykro mi, proszę pani. – odparł notariusz. – Mam tutaj jego podpis i jasną deklarację.

To absurd – Kamil prychnął z pogardą. – Czemu, do cholery, miałby wszystko oddać Anicie?

Czułam ich spojrzenia na sobie. Były ciężkie, oskarżycielskie. Paweł odwrócił się do mnie gwałtownie.

Wytłumacz mi to – powiedział ostrym tonem. – Wytłumacz mi, dlaczego oddał ci WSZYSTKO.

Otworzyłam usta, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Prawda była taka, że gdybym ją wyznała – straciłabym wszystko. Na takie kalkulacje było już jednak za późno. Moje życie właśnie zaczęło się walić jak domek z kart.

Sekret ujrzy światło dzienne

Po powrocie do domu czułam się jak zwierzyna osaczona przez sforę myśliwych. Paweł zamknął drzwi mocniej, niż było to konieczne, i od razu zwrócił się do mnie z twarzą wykrzywioną gniewem.

– Powiesz mi w końcu, co tu się, do cholery, wydarzyło?!

– Paweł, ja... – zaczęłam, ale nie miałam gotowej odpowiedzi.

– Jak to możliwe, że mój ojciec, który przez całe życie trzymał rodzinę w garści, oddał wszystko tobie?! – Głos mu drżał. – Przecież to my mieliśmy odziedziczyć firmę, dom, pieniądze!

W tym momencie do salonu weszła Maria, jego matka, z lodowatym uśmiechem.

– No, kochana, może w końcu nam to wyjaśnisz – powiedziała spokojnym, niemal przesadnie uprzejmym tonem.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo dołączył do nas Kamil, który wparował do salonu z telefonem w ręku.

– Rozmawiałem z prawnikiem – oznajmił. – Możemy próbować podważyć ten testament.

Zamarłam.

– Co takiego?

– Wystarczy wykazać, że ojciec był niepoczytalny albo że ktoś na niego naciskał – dodała Maria, krzyżując ramiona na piersi. – A ja osobiście bardzo chętnie dowiem się, dlaczego zostawił to wszystko tobie.

– Nie wiem! – wybuchłam. – Naprawdę nie wiem!

Nie wierzę ci – warknął Paweł.

To bolało najbardziej. Od lat byliśmy razem, wspólnie budowaliśmy dom, rodzinę. A teraz patrzył na mnie jak na obcą.

– Tadeusz nie był głupi – kontynuowała Maria, zbliżając się do mnie powoli. – Musiał mieć powód. I ja zamierzam się dowiedzieć, jaki.

Tej nocy nie spałam za dobrze. Przewracałam się z boku na bok, a obok mnie leżał Paweł, odwrócony plecami. Czułam w powietrzu mur, który wyrósł między nami. Gdy w końcu zasnęłam, przyśnił mi się Tadeusz. Stał w swoim gabinecie, opierając się o biurko.

– Powiedziałaś im już? – zapytał.

– Nie mogę – wyszeptałam. – Jeśli się dowiedzą…

Tadeusz uśmiechnął się smutno.

– I tak się dowiedzą.

Obudziłam się z bijącym sercem. Wiedziałam, że chociaż to tylko sen, w tej wizji tkwiło ziarno prawdy. Sekret, który ukrywałam, nie mógł już długo pozostać tajemnicą.

To było niewybaczalne

O świcie, zanim Paweł się obudził, wzięłam telefon i wybrałam numer jedynej osoby, której mogłam się zwierzyć.

– Anita? – usłyszałam zaspany głos mojej przyjaciółki, Magdy.

– Muszę się z tobą spotkać – wyszeptałam.

– Co się stało?

– Po prostu... błagam, Magda, to ważne.

Godzinę później siedziałyśmy w jej kuchni. Pachniało kawą i świeżo upieczonym ciastem, ale ja nie mogłam nic przełknąć.

– Mów, co się dzieje – ponagliła mnie.

Wzięłam głęboki oddech.

– Tadeusz... on... – Urwałam, czując gulę w gardle. – My mieliśmy romans.

Magda spojrzała na mnie, jakbym właśnie oznajmiła, że jestem kosmitką.

– Że co?!

Poczułam, jak moje ciało sztywnieje.

– To nie miało tak wyglądać – szepnęłam. – To nie miało się wydarzyć.

– Boże, Anita... – Magda zakryła twarz dłońmi. – Ty i ojciec Pawła?

Zacisnęłam powieki, jakbym mogła w ten sposób uciec od rzeczywistości.

– Zaczęło się niewinnie – powiedziałam drżącym głosem. – Był dla mnie oparciem. Słuchał mnie, gdy Paweł mnie ignorował. Rozumiał mnie, kiedy czułam się samotna...

– Ale jego żona też pewnie czuła się samotna, gdy ty z nim dokazywałaś! – Magda nie kryła gniewu. – Myślałaś o tym?

Zrobiło mi się gorąco.

– Wiem – wyszeptałam. – Wiem, że to niewybaczalne.

Magda wstała gwałtownie, podchodząc do okna.

– Czy Paweł... wie?

Pokręciłam głową.

– Jeszcze nie. Ale podejrzewa. Wszyscy podejrzewają.

Zapadła długa cisza.

– Co zamierzasz zrobić? – zapytała w końcu.

– Nie wiem – przyznałam. – Jeśli mu powiem, stracę go. Jeśli nie powiem... prędzej czy później i tak się dowie.

Magda spojrzała na mnie z mieszaniną współczucia i rozczarowania.

– Anita, oni się nie cofną, żeby poznać prawdę. Lepiej, żeby usłyszeli ją od ciebie, niż mieli ją znaleźć na własną rękę.

Wiedziałam, że miała rację. Ale wciąż nie byłam gotowa na konsekwencje.

Prawda wisiała w powietrzu

Tego wieczoru, gdy wróciłam do domu, Paweł już tam był. Siedział w salonie, wpatrując się w kieliszek whisky, a obok niego stała jego matka.

– Siadaj – powiedział sucho.

Usiadłam.

Dowiedziałem się czegoś ciekawego – zaczął, podnosząc na mnie wzrok. – Ojciec przez ostatnie lata przelewał duże sumy na jakieś prywatne konto.

Serce podeszło mi do gardła. Maria skrzyżowała ramiona.

– Myślisz, że to przypadek? Że to nie miało nic wspólnego z tobą?

Czułam, jak powietrze w pokoju się zagęszcza. Wiedzieli. Prawda wisiała w powietrzu. A ja nie mogłam już dłużej milczeć. Paweł patrzył na mnie w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie znałam. Nie było w tym gniewu, raczej coś znacznie gorszego – chłodna, lodowata obojętność. Maria siedziała obok niego, wyprostowana, z dłonią opartą na podłokietniku, jakby była gotowa na to, co zaraz usłyszy. Kamil nie pofatygował się, by przyjść, ale czułam jego obecność w tym pokoju – przez cały dzień wysyłał Pawłowi wiadomości, przekonując go, że jestem zdrajczynią, oszustką, kimś, komu nigdy nie powinien ufać.

– I jak? – odezwał się Paweł, powoli przechylając kieliszek whisky w dłoni. – Zamierzasz się w końcu przyznać, czy wolisz, żebyśmy dowiedzieli się tego na własną rękę?

Nie mogłam oddychać. Czułam, jak całe powietrze ucieka z moich płuc, jak ściany salonu stają się coraz ciaśniejsze. Mogłam jeszcze skłamać. Mogłam udawać, że to wszystko jest wielkim nieporozumieniem, że Tadeusz traktował mnie jak córkę, że te pieniądze były tylko oznaką wdzięczności. Ale oni mi nie uwierzą. Już nie.

Pieniądze nie były tego warte

– To prawda – powiedziałam cicho, ale w ciszy pokoju moje słowa zabrzmiały jak wybuch granatu. – Miałam romans z Tadeuszem.

Maria gwałtownie wciągnęła powietrze, a potem wstała z kanapy, jakby nie mogła dłużej znieść mojego widoku. Chwyciła się za głowę i zaczęła krążyć po pokoju, mamrocząc coś pod nosem. Paweł wciąż siedział bez ruchu, jakby ktoś go zamroził.

– Jak długo? – zapytał w końcu.

Przełknęłam ślinę.

Pięć lat.

Zobaczyłam, jak jego dłoń zaciska się na szkle. Jego twarz pozostała nieruchoma, ale oczy… W oczach miał coś, co ścisnęło mnie za serce.

– Pięć lat – powtórzył. – Pięć lat zdradzałaś mnie z moim własnym ojcem.

Maria podeszła do mnie i zanim zdążyłam się cofnąć, poczułam jej dłoń na moim policzku. Głośny, ostry dźwięk uderzenia odbił się echem w pokoju.

– Ty… ty… ty parszywa… – nie mogła znaleźć słów. Jej twarz była czerwona, drżała cała z emocji. – Wpuściłam cię do mojej rodziny! Kochałam cię jak córkę! A ty… ty mi go zabrałaś!

Spojrzałam na Pawła, błagając go wzrokiem o cokolwiek. Może o słowo, może o cień zrozumienia, choć wiedziałam, że na nie nie zasłużyłam. Ale on tylko powoli podniósł się z kanapy i spojrzał na mnie z góry.

Wynoś się.

– Paweł, ja…

– Wynoś się, zanim sam cię wyrzucę.

Pakowałam się drżącymi rękami. Nie wiedziałam, dokąd pójdę, ale wiedziałam jedno – wszystko, co miałam, właśnie się skończyło. Byłam bogata, ale byłam też kompletnie sama.

Tadeusz zawsze o mnie dbał. Stąd te wszystkie kwoty, które lądowały na moim drugim koncie. Chciał, żeby niczego mi nie zabrakło nawet wtedy, gdy jego już nie będzie. Ale jedną swoją decyzją odebrał mi wszystko. Może myślał, że Paweł i Kamil roztrwonią majątek, a mi zostaną marne grosze. Wolał zabezpieczyć moją przyszłość kosztem dobra całej rodziny. Ale żadne pieniądze nie były tego warte.

Za drzwiami słyszałam harmider. Maria płakała, telefon dzwonił, tylko Paweł… Paweł milczał. To bolało najbardziej. Wiedziałam, że już nigdy mi nie wybaczy.

Reklama

Anita, 39 lat

Reklama
Reklama
Reklama