„To były najgorsze walentynki w moim życiu. Obsługiwał nas kelner, który bez skrupułów zniszczył romantyczną kolację”
„– Proszę nie wierzyć w ani jedno jego słowo. Był tu wczoraj z inną dziewczyną. Mówił jej to samo – słowa kelnera zawisły w powietrzu jak złowrogi dźwięk dzwonu. Przez chwilę wydawało mi się, że się przesłyszałam”.

- Redakcja
Wieczór miał być idealny. Właściwie wszystko było dopracowane do perfekcji. Restauracja z nastrojowym światłem świec, delikatna muzyka w tle, wino o głębokim, rubinowym kolorze. Michał, siedzący naprzeciwko mnie... Byłam w nim zakochana po uszy. Każde jego słowo, każdy gest sprawiał, że czułam się jak bohaterka romantycznego filmu.
– Kochanie, jesteś najpiękniejsza – powiedział, muskając delikatnie moją dłoń.
Uśmiechnęłam się, czując ciepło rozlewające się po całym ciele. Byłam pewna, że to właśnie z nim spędzę resztę życia. Wydawał się taki troskliwy, czuły, zakochany. Wszystko wydawało się bajką, dopóki jego telefon nie zawibrował na stole. Michał zerknął na ekran i nagle spoważniał.
– Przepraszam, muszę na chwilę wyjść – rzucił i szybko zniknął w korytarzu prowadzącym do toalety.
Wtedy podszedł do mnie kelner.
– Proszę nie wierzyć w ani jedno jego słowo. Był tu wczoraj z inną dziewczyną. Mówił jej to samo.
Zaschło mi w gardle
Słowa kelnera zawisły w powietrzu jak złowrogi dźwięk dzwonu. Przez chwilę wydawało mi się, że się przesłyszałam.
– Słucham? – szepnęłam, czując, jak wino w moim kieliszku nagle traci smak.
Kelner spojrzał na mnie ze współczuciem. Pochylił się nieco bliżej, jakby bał się, że ktoś go usłyszy.
– Wczoraj. Dokładnie przy tym samym stoliku. Z blondynką – jego głos był cichy, ale każde słowo wbijało się we mnie jak sztylet. – Patrzył na nią tak samo, jak na panią. Mówił jej to samo.
Zaschło mi w gardle. To musiała być pomyłka, przecież Michał mnie kochał. To nie mogła być prawda.
– Chyba się pan myli – powiedziałam, choć moje własne słowa brzmiały niewiarygodnie. – Michał wczoraj pracował do późna.
Kelner nie wyglądał na kogoś, kto się pomylił. Pokiwał tylko głową i westchnął.
– Przepraszam, to nie moja sprawa. Ale pomyłki nie ma. Widziałem ich.
W tym momencie Michał wrócił. Uśmiechał się jakby nigdy nic, jakby nie zostawił mnie samej na pastwę zwątpienia.
– Przepraszam, kochanie. Mały problem w pracy. Ale już jestem. Gdzie byliśmy?
Patrzyłam na niego, starając się nie zdradzić. A jeśli kelner miał rację? Jeśli Michał mnie oszukiwał?
Kłamał prosto w oczy
Serce waliło mi jak oszalałe, ale na twarzy starałam się zachować spokój. Nie mogłam od razu rzucić mu oskarżenia. Musiałam sprawdzić, jak na to zareaguje.
– Często tu bywasz? – zapytałam, starając się brzmieć lekko, choć czułam, jak drżą mi dłonie.
Michał uniósł brwi, jakby pytanie go rozbawiło.
– W zasadzie nie. Chciałem, żeby to było wyjątkowe miejsce tylko dla nas – powiedział, splatając nasze palce.
Kłamał. Poczułam, jak robi mi się gorąco.
– A byłeś tu może... wczoraj? – zapytałam, wbijając w niego spojrzenie.
Zamrugał. Może przez ułamek sekundy zobaczyłam w jego oczach cień niepokoju, ale szybko odzyskał kontrolę.
– Nie – powiedział pewnym głosem. – Dlaczego pytasz?
W tym momencie wszystko się we mnie przewróciło. Nie wahał się ani przez chwilę. Nie zapytał, skąd to pytanie, nie próbował się tłumaczyć. Po prostu kłamał prosto w oczy. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, podszedł kelner i postawił przed nami rachunek.
– To był pan – powiedział cicho, ale stanowczo. – I to była blondynka.
Michał zesztywniał. Palce, którymi trzymał kieliszek, pobielały.
– Co to za bzdury? – warknął, odwracając się do kelnera. – Pomylił mnie pan z kimś innym!
Ale ja już wiedziałam. Jego reakcja powiedziała mi wszystko.
Aż prychnęłam
Michał spojrzał na mnie nerwowo, jakby sprawdzał, czy uwierzyłam w jego kłamstwo. Ale to było już niemożliwe. W głowie miałam tylko słowa kelnera, które odbijały się echem, coraz głośniej i głośniej.
– Jesteś pewien, że to pomyłka? – Zapytałam powoli.
Michał wzruszył ramionami, sięgając po kieliszek wina.
– Oczywiście. To absurd – powiedział, ale jego głos nie brzmiał już tak pewnie, jak chwilę wcześniej.
Kelner się nie mylił. Widział ich razem. Blondynkę i mojego Michała. A teraz on siedział tu ze mną i nawet nie zająknął się, że cokolwiek jest na rzeczy.
– Michał – zaczęłam, próbując uspokoić własny oddech. – Jeśli to zrobiłeś, lepiej mi powiedz teraz. Nie chcę się tego dowiedzieć w gorszy sposób.
Michał zmrużył oczy.
– Nie rozumiem, skąd w ogóle ten temat – rzucił chłodno.
– Naprawdę? – prychnęłam. – Bo ten kelner właśnie powiedział, że widział cię wczoraj z inną.
Michał obrzucił go spojrzeniem pełnym wściekłości.
– To jakiś żart? – warknął. – Może to on ma na ciebie ochotę i próbuje mnie oczernić?
Kelner nawet nie drgnął. Wciąż czekał na uregulowanie rachunku.
– Widzę wielu klientów – powiedział spokojnie. – Ale pana zapamiętałem. I tę blondynkę też.
Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod stóp. Michał zacisnął szczękę.
– Chodźmy stąd – powiedział sucho.
Nie mamy o czym rozmawiać
Patrzyłam na Michała, czując narastającą złość, ale i coś jeszcze – rozczarowanie, którego nie potrafiłam znieść. Jak długo mnie oszukiwał? Jak wiele było tych „blondynek”?
– Powiedz prawdę – powiedziałam cicho, ale stanowczo. – Chcę to usłyszeć od ciebie.
Michał odchylił się na krześle, zacisnął usta, jakby ważył słowa.
– Nie mam pojęcia, co ten kelner sobie ubzdurał – powiedział, unosząc ręce w geście obrony. – Może ktoś wyglądał jak ja, może to jakaś głupia pomyłka. Przecież wiesz, że cię kocham.
Ale już mu nie wierzyłam.
– Nie umiesz nawet dobrze kłamać – szepnęłam.
Michał wstał, poprawiając mankiety koszuli.
– Wiesz co? Jeśli tak łatwo wierzysz komuś obcemu, zamiast swojemu chłopakowi, to może rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać.
Zaśmiałam się gorzko, choć wcale nie było mi do śmiechu.
– Nie mamy – powiedziałam, również wstając. – I chyba nigdy nie mieliśmy.
Michał spojrzał na mnie jeszcze przez chwilę, jakby czekał, aż zmienię zdanie. A potem po prostu wstał i poszedł w swoją stronę. Zostałam sama. To miał być idealny walentynkowy wieczór. A stał się końcem wszystkiego.
Straciłam grunt pod nogami
Siedziałam przy stoliku, wpatrując się w tańczące na winie refleksy świec. W głowie miałam pustkę, jakby ktoś nagle wymazał wszystkie nasze wspólne wspomnienia, zostawiając tylko to jedno – Michała wychodzącego bez słowa, jakby to ja zrobiła coś złego. Kelner podszedł ostrożnie, jakby bał się, że pęknę na milion kawałków.
– Przepraszam, że się wtrąciłem – powiedział cicho. – Ale widziałem to już tyle razy… Facet przychodzi z jedną, potem z drugą. Każdej mówi to samo.
Pokręciłam głową, uśmiechając się smutno.
– Ile ich było? – zapytałam, choć nie wiem, po co. Może potrzebowałam jeszcze jednego ciosu, by do końca pojąć, kim naprawdę był Michał.
Kelner wzruszył ramionami.
– Trzy? Cztery? – spojrzał na mnie ze współczuciem. – A może więcej.
Przełknęłam ślinę, czując, jak żołądek ściska się boleśnie. Może zawsze byłam tylko jedną z wielu? Może nigdy nie byłam tą wyjątkową, na którą patrzył „jak na jedyną”? Wstałam, zostawiając na stole banknot, choć nie miałam ochoty płacić za kolację, która smakowała zdradą. Czułam, jakbym w jednej chwili straciła grunt pod nogami. Nie wiedziałam, dokąd iść. Wiedziałam tylko, że nigdy nie wrócę do Michała.
Stałam na chodniku, otulona chłodnym, lutowym powietrzem. Miasto tętniło miłością, a ja stałam w samym środku tego kłamstwa, zdrady i złudzeń. Zerknęłam na ekran telefonu. Zero wiadomości od Michała. Oczywiście, że nie napisał. Nie miał nawet odwagi się wytłumaczyć. Westchnęłam i spojrzałam w niebo, gdzie wśród miejskich świateł ginęły pojedyncze gwiazdy.
– Najgorsze walentynki w moim życiu – mruknęłam do siebie.
A potem ruszyłam przed siebie. Sama.
Emilia, 28 lat