„To miał być ognisty romans, skończyło się wstydem i upokorzeniem. Dorosła baba, a dała się tak omamić”
„Chciałam się przekonać, czy na pewno jestem jedyna w jego życiu, bo niechcący usłyszałam, jak w ogródku rozmawia z kimś przyciszonym głosem. Brzmiało to jak kłótnia z kochanką. Nie byłam jednak pewna, więc skorzystałam z okazji, że zostawił telefon na wierzchu”.
- Michalina, 45 lat
Minęłam go na korytarzu i nie wiedziałam wtedy, czy to zupełny przypadek, czy też policjanci zaaranżowali tę sytuację. Spojrzał na mnie oczami zbitego psa i coś się we mnie poruszyło. Jakże doskonale znałam ten wzrok! Ile razy wybaczałam mu i pozwalałam się oszukiwać, bo umiał tak właśnie spojrzeć. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale eskortujący go mundurowy zauważył to i szturchnął go ostrzegawczo.
– Ani słowa – warknął. – Nie pogarszaj swojej sytuacji.
Odsunęłam się na bok, żeby ich przepuścić, a Jurek cały czas na mnie patrzył. Tego mu nie mogli zabronić. A potem usłyszałam jego mruknięcie:
– A co niby miałbym jeszcze pogorszyć?
Nie odważył się jednak rzucić za mną choćby jednego słowa. Pewnie uznał wreszcie, że mogłoby mnie to tylko dodatkowo rozdrażnić. I nie mylił się. Za to spotkanie sprawiło, że pamięć wyrzuciła na wierzch wspomnienia. Te najlepsze i te najgorsze. Był przeuroczy, prawdziwy blondyn z moich snów. Bo zawsze preferowałam jasnowłosych mężczyzn. Na plaży było gorąco, schroniłam się przed słońcem do najbliższego baru sezonowego, usiadłam przy stoliku. Pojawił się po dosłownie kilku sekundach z pięknym uśmiechem i zapytał, co chcę zamówić.
Zobacz także
– Coś zimnego, ale bez alkoholu – odparłam. – Co może mi pan polecić?
– Zaraz coś przyniosę, specjalność zakładu. Będzie pani na pewno zadowolona.
Pokiwałam głową i odpowiedziałam uśmiechem na uśmiech. Trudno było się oprzeć urokowi tego młodego mężczyzny. Czekałam i patrzyłam na kolejkę przy wysokiej ladzie. Zaraz… Coś mi się nie zgadzało.
– Tutaj jest obsługa kelnerska? – spytałam, kiedy wrócił z musującym, zielonkawym napojem. – Bo widzę, że ludzie stoją…
– Dla pani wszystko, co najlepsze – odparł szarmancko. – W lokalu samoobsługowym nawet kelner się znajdzie.
– Pan tu jest chyba nieźle zadomowiony? – zauważyłam. – Tak szybko pan to załatwił.
– Znam właściciela – odparł krótko. – A pani jeszcze tu chyba nigdy nie była? Na pewno bym zauważył.
– Przyjechałam przedwczoraj – wyjaśniłam. – Jeszcze nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć.
– Mogę się przysiąść? – spytał, a kiedy skinęłam głową, usiadł i spojrzał mi prosto w oczy. – To dobrze, że nikt mi nie zdążył jeszcze pani zabrać sprzed nosa.
– A skąd pan wie, że nie jestem z mężem? – zaśmiałam się.
– Bo, po pierwsze, nie nosi pani obrączki, a po drugie, żaden facet nie zostawiłby takiej kobiety samej na dłużej niż dwie minuty, a i wtedy by ryzykował falę konkurentów.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Prawdziwy książę czaruś. Ale patrzył na mnie tak, jakbym była egipską królową, a nie zwykłą babeczką w średnim wieku.
Nie byłam jedyna
Policjant siedzący przy biurku spojrzał na mnie badawczo i zapytał:
– Pani wie, że to jest straszny drań?
Nie musiał mi tego mówić, ale taki początek przesłuchania mnie zaskoczył. Wyglądało na to, jakby chciał mnie za wszelką cenę utwierdzić w konieczności złożenia zeznań.
– Gdyby nie był draniem, nie siedziałabym teraz tutaj – odparłam. – Ale kiedy go poznałam, nie miałam pojęcia, czym to się skończy.
– Podobnie jak co najmniej dwadzieścia innych kobiet – powiedział komisarz. –Podejrzewamy, że ofiar tego oszusta było znacznie więcej.
Zagryzłam wargi. Dałam się podejść jak jakaś szczeniara, dałam się omotać, omamić, a na koniec wykorzystać. I pewnie bym się do tego nie przyznała przed światem, bo było mi naprawdę wstyd, ale śledczy sami mnie znaleźli. A poza tym nawet po rozstaniu wydawało mi się, że wciąż kocham tego drania. Tak naprawdę łuski opadły mi z oczu, kiedy komisarz przeczytał parę fragmentów zeznań Jurka.
– Powinnam podejrzewać coś złego od początku – mruknęłam ponuro. – Przecież on jest młodszy ode mnie z dziesięć lat…
– Trzynaście – poprawił mnie policjant.
– Tym bardziej. Ale był taki wiarygodny, taki szczery…
– Na tym polegają właśnie tego typu oszustwa. Gdyby przestępca nie umiał przekonać ofiary o swoich czystych intencjach, nie mógłby uprawiać takiego procederu.
Chciałam tylko zaszaleć
Na początku myślałam, że przeżyję po prostu wakacyjny romans i na tym się skończy, ale gdy zbierałam się do wyjazdu, Jurek oświadczył, że jedzie ze mną.
– Niczego nie chcę – oświadczył. – Wynajmę jakiś pokój albo będę spał pod mostem, trudno. Ale nie wyobrażam sobie, żebym nie mógł cię zobaczyć. Choćby z daleka…
Zakręciło mi się w głowie i przez dłuższy czas nie wiedziałam, jak zareagować.
– Nie mogę ci przecież zabronić jechać, dokąd chcesz – powiedziałam w końcu. – Ale na pewno nie będziesz spał pod mostem.
I tak to się zaczęło. Okazywał mi gorące uczucie i przywiązanie, a ja udawałam sama przed sobą, że nie dostrzegam symptomów świadczących o tym, że coś jest nie tak.
– Znikał na kilka dni, czasem na tydzień i dłużej – zeznawałam. – Twierdził, że taką ma pracę. Musi od czasu do czasu wyjeżdżać, zawierać kontrakty. W sumie wierzyłam w to, bo wracał zawsze z jakimiś pieniędzmi.
Policjant pokiwał głową, odsunął klawiaturę komputera.
– Mogę panią zapewnić, że w tym czasie oszukiwał inne kobiety. U pani urządził sobie na jakiś czas wygodną bazę wypadową. Naprawdę niczego się pani nie domyślała?
– Oszukiwałam się, że Jerzy ma dobre zamiary.
– Janusz – poprawił mnie. – Naprawdę ma na imię Janusz.
– Wciąż zapominam. Dopiero kiedy mnie uderzył, zaczęłam myśleć. Ale i tak nie było łatwo z tym skończyć.
Siedziałam na łóżku z twarzą w dłoniach. Piekły mnie policzki, z rozciętej wargi sączyła się krew. A on stał nade mną i wrzeszczał, że nie mam prawa go szpiegować.
– Jak jeszcze raz będziesz grzebać w mojej komórce, łapy ci połamię! – ryknął i wypadł z domu.
Tak, próbowałam sprawdzić jego komórkę i nie wstydzę się tego. Chciałam się przekonać, czy na pewno jestem jedyna w jego życiu, bo niechcący usłyszałam, jak w ogródku rozmawia z kimś przyciszonym głosem. Brzmiało to jak kłótnia z kochanką. Nie byłam jednak pewna, więc skorzystałam z okazji, że zostawił telefon na wierzchu. Tyle tylko, że nie wiedziałam dokładnie, jakim szyfrem graficznym go odblokować. Widziałam nieraz, jak on to robi, i próbowałam naśladować jego ruchy, jednak zanim zdążyłam cokolwiek wskórać, wyskoczył z łazienki i wyszarpnął mi smartfona. A potem mocno spoliczkował.
Ale jeszcze tego samego dnia wrócił z wielkim bukietem.
– Przepraszam, kochanie, poniosło mnie… Sam nie wiem czemu. Może dlatego, że mam w tym telefonie informacje dotyczące interesów. Jestem przeczulony…
Zabrał mi wszystko
Nie chciałam z nim rozmawiać, ale nie zamierzał rezygnować. Wyciągnął wreszcie smartfona, odblokował i położył na stole.
– Możesz go przejrzeć – powiedział.
Nie zamierzałam skorzystać z propozycji. Przez te parę godzin nieobecności zdążył na pewno wyczyścić urządzenie z wszelkich kompromitujących treści.
– Pozwoliłam mu jeszcze ze mną mieszkać. Ale na pewno czuł, że to długo nie potrwa – opuściłam głowę, wytarłam nos w chustkę. – Co ja sobie myślałam, stara, brzydka baba? – spojrzałam policjantowi prosto w oczy. – Że młody, przystojny facet jest ze mną z miłości?
– Droga pani – rzekł powoli policjant – nie jest pani ani stara, ani brzydka. Znajduje się pani… w pełnym rozkwicie i jest bardzo atrakcyjna. Bardzo przepraszam za tę uwagę.
– Nie ma za co – mruknęłam, nieco zawstydzona.
– Musi pani zrozumieć, że on tak po prostu działał. Nie miało dla niego znaczenia, jak kobieta wygląda, w jakim jest wieku, byle tylko dało się ją wykorzystać. A kiedy orientował się, że nadchodzi rozstanie, każdą ze znanych nam pań traktował dokładnie tak jak panią. Czyli okradał, z czego tylko mógł, i uciekał.
Przełknęłam ślinę, przypominając sobie, jak obudziłam się pewnego ranka w pustym domu. Jurek zabrał wszystkie swoje rzeczy. Dopiero po kilku godzinach przyszło mi do głowy sprawdzić portfel. Karty znikły, podobnie jak pieniądze z konta. Obrzydliwiec musiał podpatrzyć PIN i dokonał kilkunastu transakcji w różnych bankomatach. Straciłam prawie trzydzieści tysięcy.
– Najgorsze jest to, że wiele z poszkodowanych nadal nie chce przeciwko niemu zeznawać albo wycofują oskarżenia. Nie wiem, jak będzie z panią… – powiedział policjant.
– Zamierzam zeznawać – odpowiedziałam zdecydowanie. – Powinna go spotkać kara.
Widziałam, że odetchnął z ulgą. A ja miałam nadzieję, że wytrwam w postanowieniu. To wcale nie takie łatwe…