Reklama

Moje serce biło szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, gdy spoglądałam na mojego męża. Tego dnia, w pięknej, białej sukni, czułam się jak księżniczka z bajki, której sen miał się właśnie spełnić.

Reklama

Od dziecka marzyłam o miłości, która przetrwa wszystkie burze, o rodzinie, która będzie dla mnie ostoją i o mężczyźnie, który stanie się moim najlepszym przyjacielem, a jednocześnie kochankiem. I tak było, a przynajmniej tak myślałam. Moje życie z Adamem wydawało się idealne. Planowaliśmy wspólne podróże, dzieci i budowę domu z ogródkiem. Wyobrażałam sobie, jak w niedziele spacerujemy, trzymając się za ręce, rozmawiając o codziennych sprawach i ciesząc się sobą nawzajem.

Wiedziałam, że życie nie zawsze będzie bajką, że będą momenty trudne, ale wierzyłam, że razem z Adamem pokonamy każdą przeszkodę. Na każdym kroku czułam jego wsparcie i miłość, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że wybrałam właściwą osobę na całe życie. Nie mogłam się doczekać naszej wspólnej przyszłości.

Myślałam, że jestem szczęściarą

Muzyka grała głośno, a parkiet pełen był tańczących gości. Światła odbijały się w kryształowym żyrandolu, tworząc magiczną atmosferę, której nie sposób było się oprzeć. Adam i ja krążyliśmy w rytm walca, patrząc sobie w oczy, jakby nic innego się nie liczyło. Czułam się szczęśliwa i bezpieczna w jego ramionach.

– Nie mogę uwierzyć, że to nasz dzień – szepnęłam.

– Jest dokładnie tak, jak sobie wyobrażałem – odpowiedział, przyciągając mnie bliżej. – Tylko że teraz jest jeszcze piękniej, bo jesteś tutaj, ze mną.

Po chwili dołączyła do nas moja najlepsza przyjaciółka, Marta, z kieliszkiem szampana w dłoni. Była ubrana w elegancką suknię i miała uśmiech od ucha do ucha.

Jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką widziałam! – zawołała, obejmując mnie. – Jak się czujesz jako mężatka?

– Cudownie! – odpowiedziałam, unosząc kieliszek do toastu. – Czuję, że teraz wszystko będzie już tylko lepsze.

Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, snując plany na przyszłość. Marta zawsze była moim wsparciem, zawsze potrafiła doradzić w trudnych momentach, a teraz była tu ze mną, dzieląc się moim szczęściem. Adam w tym czasie rozmawiał z naszymi wspólnymi znajomymi. Byłam dumna, że to właśnie on jest moim mężem.

– Chodźcie, zatańczymy! – zawołał nagle jeden z gości, przerywając nasze rozmowy i ponownie pociągając nas na parkiet.

Z radością wróciliśmy do tańca, a ja byłam przekonana, że wszystko idzie zgodnie z planem. To był dzień pełen miłości, szczęścia i śmiechu. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego początku naszego wspólnego życia.

W głowie pojawiły się dziesiątki pytań

W pewnym momencie do sali weszła kobieta ubrana w wyrazistą, czerwoną suknię, a w dłoniach trzymała bukiet czerwonych róż. Jej obecność natychmiast przyciągnęła wzrok wszystkich zgromadzonych. Adam zamarł. Jego twarz stała się blada jak kartka papieru.

– Kto to jest? – zapytała Marta, stojąc obok mnie, a w jej głosie pobrzmiewało zdziwienie.

Sama próbowałam to zrozumieć, gdy kobieta w czerwieni powoli zbliżała się w naszą stronę. Czułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej, a w głowie pojawiają się dziesiątki pytań. Kim była ta kobieta i dlaczego Adam wydawał się taki zaniepokojony?

– Wszystko w porządku? – zapytałam męża, próbując przywrócić jego uwagę do rzeczywistości.

To... to tylko ktoś znajomy – odpowiedział, ale w jego oczach pojawił się strach, którego nie mogłam zignorować.

Kobieta podniosła kieliszek w geście toastu. Jej usta wykrzywiły się w uśmiechu, ale w jej spojrzeniu kryła się zagadka.

Chciałam złożyć gratulacje młodej parze – powiedziała, a w jej głosie wyczułam nutę sarkazmu. – Życzę wam... Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia.

Otaczający nas goście milczeli. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie mogłam jeszcze połączyć wszystkich elementów układanki. Adam nadal milczał, a ja czułam niepokój.

– Dziękujemy – odpowiedziałam niepewnie, ale moje słowa były jak echo w pustej sali.

Kobieta w czerwonej sukni obróciła się na pięcie i zniknęła w tłumie, pozostawiając za sobą ciszę, która zdawała się krzyczeć. Wszystko wokół mnie zaczęło się kruszyć, a ja próbowałam zrozumieć, co właśnie się wydarzyło.

Z trudem chwytałam oddech

Wesele, które chwilę wcześniej było pełne śmiechu i radości, zamieniło się w ciszę pełną niedopowiedzeń. Wszyscy wstrzymali oddech, obserwując, co wydarzy się dalej. Adam stał w miejscu, a jego twarz zdradzała wszystkie emocje, które próbował ukryć. Próbowałam się opanować, ale moje serce krzyczało pytaniami. Po chwili kobieta w czerwonej sukni wróciła na środek sali i znów podniosła kieliszek. W jej oczach był chłód, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam.

I chciałabym, żebyście wszyscy wiedzieli – zaczęła, a jej głos przebił ciszę niczym nóż – że ja i Adam... mieliśmy do niedawna romans.

W tym momencie, jakby w zwolnionym tempie, rzuciła bukiet czerwonych róż w stronę Adama. Kwiaty upadły z głuchym łoskotem na parkiet, rozsypując się jak moje marzenia o wspólnej przyszłości. Czułam, jak uginają się pode mną nogi. Goście zaczęli szeptać, a ja z trudem chwytałam oddech. Próbowałam zrozumieć, co się właśnie stało. Czy to mogła być prawda? Adam zdradził mnie z tą kobietą? Wszystko, co do tej pory wiedziałam, wydawało się rozpływać w powietrzu. Jak mogłam tego nie zauważyć? Dlaczego teraz?

Adam stał bez słowa. Nie mogłam na niego patrzeć. Czułam się zdradzona, oszukana i kompletnie zagubiona. Wiedziałam, że muszę się jakoś pozbierać, ale w tym momencie jedyne, czego pragnęłam, to zniknąć z tego miejsca i schować się przed światem.

Próbowałam powstrzymać szloch

Nagle tuż obok mnie pojawiła się teściowa. Jej spojrzenie było zimne, ale starała się zachować pozory.

Nie przejmuj się tym, skarbie – zaczęła, próbując ukryć drżenie głosu. – Ludzie czasem mówią różne rzeczy.

Ale ja już wiedziałam, że to nie były tylko „różne rzeczy”. Spojrzałam na Adama, który zbliżał się do mnie z niepewnością wypisaną na twarzy.

– Pozwól mi wytłumaczyć, proszę... – zaczął, jego głos był ledwie szeptem.

Nie wiem, czy chcę to usłyszeć – odpowiedziałam, czując, jak łzy zaczynają zbierać się w moich oczach. – Jak mogłeś? Myślałam, że jesteśmy szczęśliwi.

To była chwila słabości, która nic nie znaczyła – mówił, próbując znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie.

Czułam, jak jego słowa trafiają mnie jak ciosy. Jak można nazwać zdradę „chwilą słabości”? Moje serce krzyczało, a umysł starał się zrozumieć, jak mogliśmy dojść do tego punktu.

– Czy ty w ogóle wiesz, co ja teraz czuję? – spytałam, próbując powstrzymać szloch. – Mój cały świat właśnie się zawalił, a ty mówisz o „chwili słabości”?

Teściowa stała obok, bezradnie patrząc na rozwój sytuacji.

– Może powinniście porozmawiać na spokojnie – zasugerowała, próbując uspokoić atmosferę.

Ale nie mogłam. Nie w tym momencie. Czułam się jak w potrzasku, bez wyjścia. Odwróciłam się i odeszłam, zostawiając ich obu w tyle, szukając jedynej osoby, której mogłam teraz zaufać.

– Czy mogę zostać u ciebie na noc? – zapytałam Marty, a mój głos był cichy i pełen bólu.

– Chodź, zabiorę cię stąd – odpowiedziała, obejmując mnie i prowadząc w stronę wyjścia.

Opuszczałam salę weselną z uczuciem, że zostawiam za sobą nie tylko Adama, ale całe życie, które planowałam.

Żyłam w kłamstwie

Siedziałyśmy z Martą w jej przytulnym mieszkaniu, na kanapie w salonie. Przyjaciółka podała mi kubek gorącej herbaty i otuliła mnie ciepłym kocem. Jej obecność napawała mnie spokojem.

– Jak to się stało? – zapytała delikatnie.

Nie wiem. Nie wiem, jak mogłam tego nie zauważyć. Myślałam, że znam Adama, a okazuje się, że cały czas żyłam w kłamstwie – powiedziałam, czując, jak łzy znów zaczynają spływać po moich policzkach.

Czasem miłość sprawia, że jesteśmy ślepi na to, co dzieje się wokół nas – odpowiedziała, gładząc mnie po plecach. – Ale to nie twoja wina, że zaufałaś komuś, kto tego nie docenił.

Patrzyłam na nią, próbując znaleźć w sobie siłę, by podnieść się po tym upadku. Chciałam zrozumieć, dlaczego Adam zrobił to, co zrobił. Czy nie byłam wystarczająco dobra? Czy nie dawałam mu wszystkiego, czego potrzebował?

– Czy jestem naiwna, myśląc, że można komuś ufać bezgranicznie? – spytałam, próbując uchwycić sens tego wszystkiego.

– Zaufanie to podstawa każdej relacji. Nie jesteś naiwna, jesteś po prostu... ludzka. – Marta odpowiedziała z przekonaniem w głosie.

Słuchałam jej, próbując zrozumieć, jak mogłam być tak ślepa. Wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Adamem przewijały się w mojej głowie, teraz już przesłonięte cieniem zdrady. Nie mogłam uwierzyć, że osoba, którą kochałam, była zdolna do takiego kłamstwa.

– Nie wiem, co teraz zrobię – wyznałam, czując, jak ciężar przyszłości opada na moje ramiona.

– Na razie musisz się skupić na sobie. Na tym, co czujesz, co jest dla ciebie ważne. A potem... potem zobaczymy, co dalej – Marta odpowiedziała, przytulając mnie mocno.

Choć moje serce było złamane, wiedziałam, że nie jestem sama. Marta była moją skałą, a jej wsparcie dawało mi nadzieję, że może najlepsze jeszcze przede mną.

Reklama

Milena, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama