Reklama

W życiu zwykle byłam bardzo zajęta. Miałam wymagającą pracę, która zapychała mi kalendarz po brzegi wszelkiego rodzaju spotkaniami, burzami mózgów, konsultacjami i milionami telefonów. Zdecydowanie się nie nudziłam, ale też nie miałam czasu na coś poza tym. Nawet kiedy wracałam do domu, ciągle dopadało mnie życie zawodowe: kontakty z pracy, w tym zaaferowani klienci, a czasami też przewrażliwiona szefowa, która zawsze chciała mieć wszystko na wczoraj. Musiałam jednak przyznać, że awansów nie dostaje się za nic, a ja miałam za sobą już kilka.

Reklama

Nie miałam natomiast za sobą żadnych udanych związków. Właściwie od jakichś dwóch lat w ogóle nie byłam w żadnej relacji – nie było chwili, którą mogłabym poświęcić na zwykłe spotkanie prywatne, a co dopiero na randkę. Zresztą, w mojej głowie brakowało miejsca na myśli związane z facetami. Ledwie udawało mi się od czasu do czasu wyskoczyć gdzieś z koleżankami, i to wtedy, gdy to one mnie wyciągnęły.

Miałam się wyluzować

– Ty w ogóle nie masz życia! – rzuciła mi podczas jednego z takich babskich spotkań Karolina, jedna z bliższych koleżanek.

– Prywatnego – dodała Marika, nim zdążyłam zaoponować. – No, bo jeśli chodzi o pracę, to żyjesz pełnią życia. Pytanie tylko: jak długo tak można.

– Powinnaś wyluzować – dodała Anka.

Parsknęłam mimowolnym śmiechem.

– Niby jak? – spytałam. – Te wszystkie rzeczy same się nie zrobią.

– Ale każdy potrzebuje chwili przerwy – nie ustępowała.

– Nie wmówisz nam, że nie możesz wziąć urlopu – poparła ją natychmiast Marika.

– Pewnie masz go tyle zaległego, że głowa mała – rzuciła pół żartem, pół serio Karolina.

Nie bardzo wiedziałam, jak na to zareagować. Bo fakt, nie pamiętałam, kiedy ostatni raz brałam wolne. Mimo to nie wyobrażałam sobie, że miałabym się odciąć od tego, co robię cały czas i co wychodzi mi tak dobrze.

– Niee, to nie przejdzie – stwierdziłam po namyśle. – Szefowa mnie na pewno nie puści. Nie teraz. Mamy tyle projektów na tapecie…

– Powinnaś odpocząć – upierała się Karolina. – A potem mogłabyś wrócić ze świeżym umysłem.

Wzięłam urlop

Uważałam, że wszystkie przesadzają, jednak na wszelki wypadek i dla świętego spokoju postanowiłam porozmawiać o moim ewentualnym urlopie z szefową. Ona jednak też mnie porządnie zaskoczyła.

– Tak, przyda ci się odpoczynek – stwierdziła bez zawahania. – Weź sobie tydzień urlopu. Albo nawet dwa.

Ostatecznie więc, skoro wszyscy byli przeciwko mnie, postanowiłam odpuścić i rzeczywiście zdecydować się na krótkie wakacje. Za namową koleżanek wybrałam pobyt nad morzem. Było akurat całkiem ciepło, więc liczyłam na długie, przyjemne spacery brzegiem morza.

Na miejscu okazało się, że rzeczywistość przerasta moje wyobrażenia. Dawno nie byłam nad Bałtykiem – właściwie ostatni raz gdzieś w okolicach liceum. Chętnie odkrywałam tamtą okolicę na nowo, ciesząc się wyjątkowym, nadmorskim klimatem i dobrą pogodą, która zwyczajnie nie mogła być lepsza.

Trzeciego dnia mojego pobytu, gdy zbliżał się wieczór, wybrałam się do miejscowego klubu. To właśnie tam wpadłam na Adama.

Wystarczył jego uśmiech

To on do mnie zagadał – ja pewnie nie miałabym śmiałości. Prawdę mówiąc, nie wiedziałabym, jak to w ogóle zrobić i nie przyszłoby mi to nawet do głowy. Z początku chciałam się wykpić kilkoma głupimi słowami i uciec, ale kiedy się uśmiechnął, a ja spojrzałam w te jego bajeczne, niebieskie oczy, stwierdziłam: a co mi tam! Niezobowiązujący flirt to przecież nic takiego.

Adam nie tylko był przystojny, ale i miał gadanę. Rozmawiało mi się z nim tak dobrze, jakbyśmy się znali od wieków. Nie poruszaliśmy żadnych poważniejszych tematów – w końcu oboje doskonale rozumieliśmy, że to tylko ulotna chwila, takie o, przelotne spotkanie, które nie otwiera przed nami żadnej wspólnej przyszłości.

Wtedy wydawało mi się, że to najprzyjemniejszy, najbardziej niefrasobliwy moment w moim życiu – przynajmniej tak długo, aż nie urwał mi się film. To, że poszliśmy do hotelu, pamiętałam jak przez mgłę. Noc musiała być cudowna, a przynajmniej tak utrzymywałam dla dobrych wspomnień. Rano obudziłam się u jego boku i razem zjedliśmy śniadanie. Potem on musiał uciekać do swoich spraw, a ja postanowiłam dalej cieszyć się wolnymi dniami. Nigdy więcej się nie spotkaliśmy.

Myślałam, że to będzie miłe wspomnienie

Kiedy wróciłam do domu, natychmiast dopadły mnie koleżanki. Wszystkie chciały wiedzieć, jak spędziłam urlop.

– Wyluzowałaś trochę? – zapytała Marika.

– Oj tam, lepiej powiedz, czy kogoś wreszcie poznałaś – rzuciła Anka.

– Kogoś interesującego, oczywiście – doprecyzowała Karolina.

Opowiedziałam im o Adamie, choć były szczerze zawiedzione, że nie chciałam tego ciągnąć. Co prawda przyznały mi rację, że związek na odległość ma niewielkie szanse na przetrwanie, ale wciąż martwiły się, że jestem sama.

– Z drugiej strony – odezwała się w końcu Anka, wyrywając się z zamyślenia. – To i tak niezwykłe, że w końcu się zabawiłaś! To na pewno dobrze ci zrobi.

– Tak. – Uśmiechnęłam się lekko. – Chyba miałyście racje. Zostaną mi po tym cudowne wspomnienia.

I rzeczywiście – wyjazd na pewien czas poprawił mi humor. Z dużo większym entuzjazmem podchodziłam do pracy, nie dostrzegałam w niej już codziennej monotonii i na wiele rzeczy spoglądałam z większą dozą kreatywności. Problemy i pewnego rodzaju niepokój rozpoczęły się dopiero wtedy, gdy odkryłam, że spóźnia mi się okres.

Byłam w szoku

Z początku w ogóle się tym nie przejmowałam. Uznałam, że może to intensywny tryb życia, jakieś drobne wahania hormonalne – nic takiego. Z czasem jednak pojawił się we mnie pewien lęk. Ostatecznie zdecydowałam się zrobić test ciążowy. Wtedy uważałam, że tylko po to, by upewnić się w przekonaniu, że przesadzam.

Najgorsze było oczekiwanie. Czekałam i czekałam, licząc, że zobaczę dokładnie to, czego chcę. W końcu mogłam już patrzeć na wynik. Zamrugałam. Nie, to nie mogła być prawda… Jeszcze raz spojrzałam na test ciążowy, z coraz większym niedowierzaniem analizując dwie kreski, które się na nim pojawiły. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy aby nie jest jakiś zepsuty. Jak się okazało – nie był. Podobnie jak trzy kolejne, które zrobiłam w przeciągu najbliższych paru godzin. Tak właśnie wyglądała moja niewinna wakacyjna przygoda.

Oczywiście od razu pożaliłam się koleżankom. Karolina i Anka opowiadały, że bardzo mi współczują, ale jakoś chwilę później przestały odbierać moje telefony. Tylko Marika rzeczywiście przejęła się sprawą i pozostała przy mnie, jak na przyjaciółkę przystało.

Dopadła mnie ponura rzeczywistość

W moim życiu wszystko się zmieniło. Dwa lata temu urodził się mój synek, Julek. Wciąż nie mam czasu, ale już nie przez pracę. Teraz muszę ciągle zajmować się dzieckiem. Tak naprawdę nie jestem pewna, czy kiedykolwiek powrócę jeszcze do tego, co robiłam wcześniej. Obawiam się, że bycie matką jest zbyt wymagające. W dodatku zupełnie nie radzę sobie nawet teraz. Na szczęście wciąż jest przy mnie Marika – jedyna, która zdecydowała się zostać i uczestniczyć w moim życiu.

Mam wrażenie, że odkąd wróciłam z tego przeklętego wyjazdu, problemy mnożą się wokół mnie jak szalone i niestety nie jestem w stanie nic na to poradzić. Męczę się, ścieram z przeciwnościami losu i wciąż pamiętam, co to zapoczątkowało. Gdybym mogła cofnąć czas, na pewno nie pojechałabym nad morze. Choć może i wyjazd był całkiem romantyczny i wywołał we mnie dużo emocji, tak naprawdę wszystko pokomplikował. Nie pisałam się na to i zdecydowanie wolałam swoje wcześniejsze, może i męczące, ale chociaż uporządkowane i satysfakcjonujące życie. Czasem więc zadaję sobie pytanie: po co ja ich wszystkich słuchałam?

Alicja, 32 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama