Reklama

Nigdy nie uważałam się za osobę, która robi coś bez powodu. Zawsze lubiłam planować, kontrolować sytuację i analizować ruchy innych. To dawało mi przewagę. Mogłam zachować zimną krew, gdy inni gubili się w emocjach. Ale odkąd pamiętam, miałam też w sobie coś z prowokatorki. Nie przesadnie, bez krzyku, subtelnie. Tak, by inni nie byli pewni, czy ich prowadzę, czy sami idą w tę stronę.

Reklama

Zawahał się

Sala gimnastyczna wyglądała inaczej niż zwykle. Była przystrojona balonami i przypominała te z filmów o studniówkach. Dziewczyny prezentowały się w eleganckich sukienkach, chłopaki w ciemnych garniturach, a w powietrzu unosiła się mieszanka ekscytacji i nerwowości. Ja też byłam przygotowana. Moja czerwona sukienka odsłaniała dokładnie tyle, ile chciałam, a wysokie szpilki sprawiały, że każdy krok był jak wyzwanie.

Przez pierwsze pół godziny bawiłam się dobrze – trochę tańców, kilka zdjęć z przyjaciółkami, kieliszek szampana przemycony przez kogoś z klasy. Ale szybko zaczęłam się rozglądać. Gdzieś pośród tej roztańczonej grupy był przystojny nauczyciel angielskiego. W końcu go zauważyłam – w białej koszuli i ciemnym krawacie, z lekkim uśmiechem obserwował parkiet. Podeszłam do niego powoli, starając się, by wyglądało to przypadkowo. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uniosłam brwi, jakby chciała go zaprosić do rozmowy. Zawahał się, ale uśmiechnął się szerzej i skinął głową.

– Pan nie tańczy? – zapytałam, opierając się o stół z napojami.

– A wy, maturzyści, chyba powinniście się bawić, a nie rozmawiać z nauczycielami – odparł z półuśmiechem pan Kuba, ale w jego głosie była lekka nerwowość.

Zabawa to nie tylko tańce – powiedziałam, zerkając na niego spod rzęs.

Na chwilę zapadła cisza. Widziałam, że jest spięty, ale nie umiał ukryć tego, że coś w moich słowach go zaciekawiło. To był początek mojej gry.

– Przejdziemy się? – spytałam.

Serce waliło mi w piersi

Chłodne powietrze wdarło się pod cienki materiał mojej sukienki, gdy drzwi sali gimnastycznej zamknęły się za nami. Pan Kuba szedł kilka kroków przede mną, wcisnąwszy dłonie głęboko w kieszenie płaszcza. Milczał, jakby walczył z myślami.

Świeże powietrze lepiej działa na rozmowy niż ten cały hałas – rzuciłam, starając się brzmieć lekko.

Odwrócił głowę, obdarzając mnie spojrzeniem pełnym niepewności.

– Pewnie masz rację.

Podeszłam bliżej, nasze kroki odbijały się cicho od asfaltu. Boisko było pogrążone w półmroku, oświetlane tylko słabymi latarniami na końcu alejki. Chciałam zatrzymać tę chwilę.

– Cieszę się, że pan zgodził się wyjść – powiedziałam, opierając się o ławkę.

– To była… pochopna decyzja – odparł, jakby żałował, że nie wrócił od razu na salę.

Uśmiechnęłam się, ignorując jego ostrożność.

Niech pan przestanie być taki formalny. To tylko rozmowa.

Zrobiłam krok w jego stronę, aż dzieliły nas zaledwie centymetry. Serce waliło mi w piersi, a krew dudniła w uszach. Patrzył na mnie, wyraźnie spięty, jakby próbował zrozumieć, co się dzieje.

– Kinga… – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.

Pochyliłam się i pocałowałam go. Ciepło jego warg zaskoczyło mnie, bo nie odsunął się od razu. Przez krótką chwilę czułam, jak jego ciało sztywnieje, a potem odsunął się gwałtownie, robiąc krok w tył.

– Co ty wyprawiasz?! – wybuchnął, oddychając ciężko. Jego oczy błyszczały od emocji – złości, strachu, może odrobiny żalu. – To nie powinno się wydarzyć.

Podniosłam wzrok, starając się wyglądać pewnie, choć w środku byłam cała roztrzęsiona.

– Przepraszam. Nie chciałam… to była chwila.

– Wróćmy do środka – powiedział sucho, nie patrząc na mnie.

Poszliśmy w ciszy, a napięcie między nami ciążyło jak ołów. Widziałam, że coś w nim pękło, ale jeszcze nie wiedziałam, że właśnie uruchomiłam lawinę, której nie będę w stanie zatrzymać.

Żołądek ścisnął mi się jak w imadle

W poniedziałek szkoła huczała od plotek. Ludzie szeptali na korytarzach, rzucali ukradkowe spojrzenia i chichotali w przerwach między lekcjami. Początkowo nie zwracałam na to uwagi – przecież nic się nie stało, prawda? Ale później zauważyłam, jak pani od polskiego rozmawia z dyrektorem na korytarzu. Ich poważne miny i dyskretne spojrzenia w moją stronę sprawiły, że żołądek ścisnął mi się jak w imadle. Czyżby ktoś coś powiedział?

W klasie pan Kuba był inny. Nie patrzył na mnie, jakby bał się, że każdy nasz kontakt wzrokowy wywoła lawinę pytań. Kiedy próbowałam z nim porozmawiać po lekcji, unikał mojego spojrzenia i odparł tylko:

– Kinga, zachowuj się odpowiedzialnie.

Te słowa były jak cios w twarz. W głowie kotłowało mi się tysiąc myśli, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, odszedł szybkim krokiem, zostawiając mnie samą na pustym korytarzu. Kiedy usiadłam w ławce podczas kolejnej lekcji, moja najlepsza przyjaciółka, nachyliła się w moją stronę.

– Co się stało w sobotę? Plotki krążą jak szalone. Mówisz, czy mamy wierzyć, że prawie go pocałowałaś?

Uśmiechnęłam się nerwowo, rzucając nonszalanckie:

– Nie przesadzaj. Ludzie zawsze coś wymyślą.

Ale w środku czułam, jak coś we mnie pęka. Plotki miały moc. A najgorsze było to, że tym razem nie były całkiem wyssane z palca.

Gwiazda naszej szkoły

Na początku były to tylko półsłówka i ukradkowe spojrzenia, ale z każdym dniem przybierały na sile. Wkrótce słyszałam szepty, nawet gdy szłam szkolnym korytarzem:

– Słyszałaś? Ona naprawdę coś próbowała z panem od anglika…

– A może to on? Mówią, że zawsze patrzył na nią inaczej.

Każda lekcja z nim była teraz napięta. Nie patrzył na mnie, a jego ton był zimny i rzeczowy. W innych okolicznościach pewnie bym się wycofała, ale zamiast tego coś mnie pchało, by sprawdzić, jak daleko to zajdzie. Jednak sprawy zaczęły wymykać się spod kontroli. Podczas przerwy usłyszałam, jak ktoś za mną mówi z przesadnym entuzjazmem:

– O, gwiazda naszej szkoły! Dziewczyna, która owinęła sobie nauczyciela wokół palca!

Odwróciłam się, rzucając lodowate spojrzenie. Wkrótce pan Kuba został wezwany na rozmowę do dyrektora. Dowiedziałam się o tym od Kasi, która przyszła do mnie podczas przerwy.

– Wiesz, że dyrektor go przesłuchuje? Ktoś podobno doniósł, że na studniówce… no wiesz.

Przez moment miałam wrażenie, że serce mi przestaje bić. Gdy wracałam do domu, pierwszy raz poczułam coś na kształt strachu. W co ja się wpakowałam? A może raczej: co sama sprowokowałam? Wiedziałam, że muszę coś zrobić, ale zupełnie nie wiedziałam co.

Szkody już zostały wyrządzone

Kilka dni później pana Kuby już nie było w szkole. Po prostu zniknął. Na korytarzach mówiło się, że wziął „urlop zdrowotny”. Nieoficjalnie wszyscy wiedzieli, że to przez plotki. Próbowałam udawać, że to mnie nie obchodzi, ale kiedy na lekcji angielskiego wszedł nowy nauczyciel, serce ścisnęło mi się z żalem.

Kasia była jedyną osobą, której mogłam się zwierzyć. Przyszła do mnie kilka dni później, zerkając na mnie z troską.

– Musisz mi powiedzieć, co się stało. Naprawdę. Coś jest na rzeczy?

Milczałam przez chwilę, bawiąc się bransoletką na nadgarstku.

– To nic takiego. Wyszliśmy na chwilę na powietrze, pogadaliśmy. Ludzie wszystko wyolbrzymili.

– Ale przecież musiało być coś więcej – naciskała. – On teraz ma problemy, wiesz o tym, prawda?

Wiedziałam. I to właśnie mnie przerastało. Bo choć pan Kuba nie zrobił nic złego, jego życie zostało wciągnięte w chaos, który sama wywołałam. Wystarczyło jedno wyjście na zewnątrz, jeden nieodpowiedni moment, jeden pocałunek.

– Ludzie gadają, ale ty wiesz, jak to zatrzymać – dodała Kasia. – Może czas powiedzieć prawdę?

Pokręciłam głową. Było za późno. Nawet gdybym wyznała wszystko, co się wydarzyło, plotki żyły własnym życiem. Tamtej nocy długo leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit. Czy pan Kuba wybaczyłby mi, gdybym powiedziała wszystko? A może to nie miało znaczenia, bo szkody zostały już wyrządzone?

Plotki mogły zniszczyć człowieka

Kiedy weszłam do szkoły, czułam, że coś jest nie tak. Korytarze były dziwnie ciche, a spojrzenia innych uczniów bardziej nachalne niż zwykle. Nie musiałam długo czekać, żeby dowiedzieć się dlaczego. Kasia podbiegła do mnie zaraz po pierwszym dzwonku, z miną pełną napięcia.

– Musisz coś z tym zrobić. Pan Kuba jest w gabinecie dyrektora. Sprawa została zgłoszona do kuratorium.

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. To nie miało tak wyglądać. Plotki miały być tylko słowami – przelotnymi, nieszkodliwymi. Tymczasem mogły zniszczyć niewinnego człowieka. Bez namysłu ruszyłam w stronę gabinetu. Nauczyciele zgromadzeni na korytarzu patrzyli na mnie zaskoczeni, ale nie zwracałam na nich uwagi. Gdy stanęłam przed drzwiami, słyszałam podniesione głosy.

– On jest młody, ale to nie powód, żeby podważać jego profesjonalizm – mówiła stanowczo nasza wychowawczyni.

Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Kiedy weszłam, pan Kuba odwrócił się gwałtownie, jego twarz wyrażała zmęczenie i zaskoczenie.

– Przepraszam, że przeszkadzam – zaczęłam, zanim ktoś zdążył mnie wyrzucić. – Ale muszę coś powiedzieć.

Zebrani spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Głos mi się łamał, ale mówiłam dalej.

To wszystko moja wina. To były tylko plotki, żarty, które wymknęły się spod kontroli. Pan Jakub nie zrobił nic złego. Jeśli ktoś ma ponieść konsekwencje, to ja.

Zapadła cisza. Dyrektor zmarszczył brwi, pan Kuba wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamilkł.

– Doceniam twoją odwagę – powiedział w końcu dyrektor, jego głos był chłodny. – To wszystko zmienia.

Poczułam ogromną ulgę i widziałam wdzięczne spojrzenie naszego nauczyciela od angielskiego.

Reklama

Kinga, 19 lat

Reklama
Reklama
Reklama