„To miały być nasze najlepsze walentynki, ale panna wystawiła mnie do wiatru. Na szczęście los był po mojej stronie”
„Nie miałem ochoty wracać do pustego mieszkania. Omiotłem wzrokiem salę i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała sama przy stoliku obok. Zawahałem się. Może to głupie, może mnie wyśmieje, ale co miałem do stracenia?”.

- Redakcja
Byłem gotowy na tę randkę. Naprawdę byłem gotowy. Od tygodnia wszystko miałem zaplanowane. Po tylu nieudanych próbach chciałem wierzyć, że tym razem będzie inaczej.
Usiadłem przy stoliku i zamówiłem wino, żeby nie wyglądać jak koleś, który siedzi samotnie w restauracji i desperacko czeka. Telefon leżał na stole, ale starałem się na niego nie patrzeć. Wystarczyło mi, że kelner spojrzał na mnie ze współczuciem, jakby mówił: „Oho, kolejny wystawiony gość”. W końcu nie wytrzymałem i zerknąłem na ekran. Przyszła wiadomość: „Przepraszam, ale jednak nie czuję tego. Nie przyjdę”. Serio? Nie sądziłem, że ktoś może tak po prostu odwołać spotkanie pięć minut przed jego rozpoczęciem. Bez żadnego wyjaśnienia, bez odrobiny klasy.
Zacisnąłem zęby. Mógłbym wstać i wyjść. Albo wysłać jej kąśliwą wiadomość. Ale zamiast tego napiłem się wina i rozejrzałem się po restauracji. Nie miałem ochoty wracać do pustego mieszkania. Omiotłem wzrokiem salę i wtedy ją zobaczyłem. Siedziała sama przy stoliku obok. Zawahałem się. Może to głupie, może mnie wyśmieje, ale co miałem do stracenia?
Kręciłem głową z niedowierzaniem
Podszedłem do jej stolika i zatrzymałem się na moment, żeby nie wyglądało to na zbyt desperacki ruch.
– Cześć – powiedziałem najnaturalniej, jak potrafiłem. – Wydaje mi się, że mamy podobny wieczór.
Dziewczyna uniosła wzrok znad szklanki. Miała przenikliwe spojrzenie i wyraz twarzy kogoś, kto nie daje się łatwo zaskoczyć.
– Podobny? – zapytała, przekrzywiając głowę.
– Też czekam na kogoś, kto się nie zjawi – wzruszyłem ramionami i wskazałem na pusty stolik obok. – Może zamiast pić w samotności, spędzimy ten wieczór razem?
Przez sekundę myślałem, że mnie spławi. Zmierzyła mnie spojrzeniem, jakby zastanawiała się, czy w ogóle warto wdawać się w rozmowę.
– Czyli chcesz być moim planem B? – uniosła brew.
– Raczej twoim ratunkiem – odpowiedziałem, siląc się na pewność siebie.
W końcu parsknęła śmiechem i wskazała krzesło naprzeciwko.
– No dobra, czemu nie. Przynajmniej nie będę pić sama.
Uścisnęliśmy sobie dłonie, a potem zapadła chwila niezręcznej ciszy.
– To jak? – zaczęła, obracając szklankę w dłoniach. – Czemu twoja znajoma cię wystawiła?
Westchnąłem, opierając się na krześle.
– Napisała, że „nie czuje tego”. Wysłała mi to pięć minut przed spotkaniem.
Natalia przewróciła oczami.
– Typowe.
– A twój chłopak?
– Facet, z którym miałam się spotkać, doszedł do wniosku, że „nie chce bawić się w randki” i woli skupić się na sobie. Oczywiście, odkrył to dokładnie kwadrans przed naszym spotkaniem.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem.
– Nie rozumiem ludzi. Jak komuś się nie podobam, to po co w ogóle planuje ze mną spotkanie?
– Bo wszyscy chcą mieć plan awaryjny – Natalia westchnęła i upiła łyk drinka. – A randkowanie to w dużej mierze zbiór porażek, na które musisz być gotowy.
Uśmiechnąłem się, czując, że ta rozmowa zaczyna płynąć swobodnie.
– Czyli trafiłem na kogoś, kto rozumie ból odwołanych randek.
– Trafiłeś na kogoś, kto ma tego serdecznie dość – mruknęła, ale w jej oczach błysnęło coś, co sugerowało, że ten wieczór może nie być jeszcze całkiem stracony.
Podniosłem kieliszek wina i spojrzałem na nią wyczekująco.
– Za losowe spotkania, które mogą okazać się lepsze niż planowane randki?
Przez chwilę wyglądała, jakby miała zamiar to zignorować. Ale potem uśmiechnęła się lekko i uniosła szklankę.
– Za eksperymenty.
Wzruszyłem ramionami
Wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze. Rozmowa płynęła swobodnie, a Natalia okazała się osobą, która nie tylko rozumie moje doświadczenia, ale też ma talent do ciętych ripost. Po kilku drinkach rozmowa zeszła na temat randek jako takich.
– Wiesz, myślę, że całe to randkowanie to jakiś chory eksperyment społeczny – powiedziałem, obracając kieliszek w dłoniach. – Ludzie przewijają w prawo i w lewo, jakby wybierali buty w sklepie. Tyle że buty przynajmniej można przymierzyć, zanim się kupi.
Natalia zaśmiała się.
– A ty byś chciał od razu wiedzieć, czy to ta jedyna? – spojrzała na mnie z rozbawieniem.
– Nie od razu – wzruszyłem ramionami – ale serio, nie lepiej po prostu mówić wprost, czego się chce?
Natalia pokręciła głową.
– I właśnie przez to randkowanie wygląda jak rozmowa kwalifikacyjna. Wszyscy chcą szybkich efektów. Nie ma miejsca na spontaniczność, na naturalność.
– Czyli uważasz, że ludzie powinni czekać, aż miłość sama zapuka do ich drzwi?
– Może najlepsi ludzie pojawiają się w naszym życiu wtedy, kiedy przestajemy ich szukać – odpowiedziała, opierając się na łokciu.
Parsknąłem śmiechem.
– Czyli mam po prostu siedzieć w domu i liczyć, że pewnego dnia idealna kobieta zapuka do mnie i powie: „Hej, jestem tą, której szukałeś, chociaż wcale mnie nie szukałeś”?
Natalia uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową.
– Nie w domu. Ale może, zamiast w kółko umawiać się z nieznajomymi, warto spojrzeć na tych, którzy są blisko?
Zmrużyłem oczy, analizując jej słowa. Przez chwilę milczeliśmy, wpatrując się w swoje szklanki.
– Chyba mamy zupełnie inne podejście do tego wszystkiego – zauważyłem.
– Na to wygląda – zgodziła się, podnosząc drinka.
– To może lepiej było nie zaczynać tej rozmowy?
Natalia wzruszyła ramionami.
– Może. Ale przynajmniej jest ciekawie.
Uśmiechnąłem się. Racja. Było ciekawie.
Zacisnąłem usta
Nie pamiętam, kto pierwszy wbił szpilę. Może ja, kiedy zażartowałem, że Natalia podchodzi do związków jak ktoś, kto czeka, aż wszechświat wszystko za niego załatwi. A może ona, kiedy powiedziała, że faceci tacy jak ja gonią za iluzją i nie potrafią usiedzieć w miejscu, bo boją się, że przegapią coś lepszego.
– Czyli twoim zdaniem powinienem po prostu usiąść na tyłku i czekać, aż los rzuci mi pod nogi kobietę idealną? – zapytałem, czując narastającą irytację.
– Nie, powinieneś przestać traktować każdą randkę jak transakcję – odpowiedziała spokojnie. – Jak coś, co MUSI ci się zwrócić.
– A ty co? Jesteś ponadto wszystko? – parsknąłem. – Skoro uważasz, że szukanie miłości jest bez sensu, to czemu w ogóle przyszłaś na tę randkę?
– Nie przyszłam – przypomniała mi z lodowatym uśmiechem. – To ty do mnie podszedłeś.
Zacisnąłem usta. Punkt dla niej. Zapadła cisza.
– Wiesz co? – odezwałem się w końcu. – Może to był błąd. Może nie powinniśmy się dziś spotkać.
Natalia wzruszyła ramionami.
– Może. Ale i tak cieszę się, że przynajmniej spróbowałam.
Spojrzałem na nią z zaskoczeniem. Nie wyglądała na kogoś, kto właśnie przegrał kłótnię. W jej oczach było coś innego – coś, czego nie potrafiłem rozgryźć.
Wypiłem ostatni łyk wina.
– Idziesz? – zapytałem po chwili. – Chyba oboje nie mamy ochoty na więcej siedzenia tutaj.
Natalia kiwnęła głową.
Spojrzałem na nią uważnie
Wyszliśmy na chłodne, nocne powietrze i od razu poczułem, jak napięcie powoli się rozładowuje. Natalia zapięła płaszcz pod samą szyję i schowała ręce do kieszeni. Ja zrobiłem to samo. Przeszliśmy kawałek w ciszy, mijając rozświetlone witryny sklepów. Żadne z nas nie powiedziało na głos, dlaczego wciąż idziemy obok siebie, skoro jeszcze chwilę temu mieliśmy się pożegnać.
– To było trochę bez sensu – mruknąłem w końcu.
– Co dokładnie? – spojrzała na mnie z ukosa.
– Cały ten wieczór. Spotkało się dwoje przypadkowych ludzi, którzy w sumie nawet się nie lubią.
– Nie lubią? – uniosła brew.
– No… może trochę.
Natalia zaśmiała się pod nosem.
– A może to było po prostu… inne? – powiedziała, patrząc przed siebie. – Ludzie na randkach zazwyczaj udają lepsze wersje siebie. A my? W sumie od razu pokazaliśmy sobie, jak bardzo się nie zgadzamy.
– Brzmi jak przepis na udany związek.
– To nie była randka – przypomniała mi.
Przystanąłem na chwilę i spojrzałem na nią uważnie.
– A może jednak była?
Natalia uśmiechnęła się lekko, ale nie odpowiedziała. Szliśmy dalej, a ja zacząłem się zastanawiać nad czymś, o czym nigdy wcześniej nie myślałem.
– A może wcale nie chodzi o to, że ludzie szukają miłości na siłę… – zacząłem powoli.
Natalia spojrzała na mnie, jakby czekała na dokończenie myśli.
– Może po prostu boją się być sami.
Przez chwilę szła w ciszy, jakby ważyła moje słowa.
– I dlatego, zamiast poczekać na coś prawdziwego, skaczemy od jednej osoby do drugiej?
– Coś w tym stylu.
Doszliśmy do jej kamienicy. Natalia zatrzymała się i spojrzała na mnie uważnie.
– Masz teraz dwie opcje – powiedziała nagle.
Zmarszczyłem brwi.
– Słucham?
– Możesz zapytać mnie, czy się jeszcze zobaczymy – zaczęła, mrużąc oczy. – Albo powiedzieć „dobranoc” i wrócić do swojego życia.
Zawahałem się. Zwykle w takich sytuacjach nie miałbym wątpliwości, ale teraz…
– A jeśli powiem „dobranoc”? – zapytałem cicho.
Natalia uśmiechnęła się zagadkowo.
– To znaczy, że może wcale nie musimy się szukać. Może po prostu kiedyś znowu się spotkamy.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. I wtedy podjąłem decyzję.
Poczułem spokój
Patrzyłem na Natalię i czułem, że jeśli powiem „zobaczymy się jeszcze?”, to znów wpadnę w tę samą pętlę. Znów spróbuję zbudować coś na siłę, jakbym próbował dopasować klocki, które po prostu do siebie nie pasują. A może… może po raz pierwszy powinienem pozwolić, by coś po prostu się wydarzyło Wsunąłem ręce do kieszeni i uśmiechnąłem się lekko.
– Dobranoc, Natalio.
W jej oczach pojawił się cień zaskoczenia, ale zaraz potem skinęła głową.
– Dobranoc.
Nie próbowaliśmy wymieniać numerów. Nie było niezręcznych obietnic, że się odezwiemy. Po prostu obróciłem się i odszedłem w swoją stronę. Gdy dotarłem do domu, czułem coś dziwnego. Nie smutek, nie zawód, ale… spokój. Może Natalia miała rację. Może niektórych rzeczy nie trzeba przyspieszać. Może kiedyś ją jeszcze spotkam. A jeśli nie? To znaczy, że tak miało być.
Bartosz, 30 lat