Reklama

Pogrzeb ojca był bardziej spektaklem niż intymnym pożegnaniem. Ludzie tłoczyli się wokół trumny i składali kondolencje. Ojciec zawsze przyciągał tłumy – jako prawnik miał niejednego wdzięcznego klienta, a w naszej małej społeczności uchodził za człowieka o krystalicznej reputacji.

Reklama

Stałam między matką a kuzynką, przyjmując uściski dłoni. W pewnym momencie mignęła mi postać na uboczu – kobieta, może pięćdziesięcioletnia, w eleganckiej, choć skromnej czerni, z lekko rozmazanym makijażem. Miała wzrok wbity w trumnę, a na twarzy ból, który przypominał mi bardziej osobistą stratę niż współczucie dla naszej rodziny.

– Kim ona jest? – zapytałam szeptem przyjaciółkę stojącą obok.

– Może ktoś z pracy? – odpowiedziała Maja, ale jej słowa zniknęły wśród moich myśli.

Szłam tam niepewnie

Po ceremonii ludzie zaczęli rozchodzić się do samochodów. Matka stanęła z boku, otoczona grupką znajomych, którzy najwyraźniej uznali, że pożegnanie trzeba przeciągnąć w nieskończoność. Pomyślałam, że muszę zrobić krok w kierunku kobiety, która patrzyła na trumnę tak, jakby ojciec był jej całym światem.

Szłam niepewnie, czując, jak wilgotne liście szeleszczą pod moimi stopami. Kobieta spojrzała na mnie, jakby przeczuwała, że idę właśnie do niej.

– Przepraszam – zaczęłam ostrożnie – czy my się znamy?

Uśmiechnęła się blado, jak ktoś, kto nie wie, czy powinien się przedstawić.

– Wątpię, żebyśmy się wcześniej spotkały – odpowiedziała. Głos miała miękki, ale w tym brzmieniu coś drgało, jak napięta struna. – Jestem Ewa.

Zawahała się, jakby ważyła każde kolejne słowo.

Znałam twojego ojca.

To jedno zdanie spowodowało, że przystanęłam, czując narastającą falę niepokoju.

– Znaczy... znała pani go z pracy? – zapytałam z ostrożnym sceptycyzmem.

Ewa wzięła głęboki oddech i popatrzyła gdzieś w bok, jakby to pytanie było wyzwaniem.

– Można tak powiedzieć... – zaczęła, ale przerwała, odwracając wzrok. – Ale nie o pracy chciałam mówić.

Serce zaczęło mi szybciej bić. Coś w postawie Ewy zdradzało, że to, co zamierza powiedzieć, wywróci porządek mojego świata.

– Chodzi o... o wasze relacje? – spytałam niemal bezgłośnie, wstydząc się własnej ciekawości.

Kobieta kiwnęła głową, a łzy pojawiły się w jej oczach.

– Przez wiele lat kochałam twojego ojca. I on... – głos jej się załamał – on kochał mnie.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam oddychać, jakbym nagle całkiem zapomniała, jak to się robi.

– Co?! – wykrztusiłam w końcu, cofając się pół kroku.

– Wiem, że to nie jest moment, ani miejsce – mówiła szybko, jakby chciała powiedzieć wszystko na raz. – Ale musiałam tu być. Musiałam go pożegnać.

– Pożegnać? – powtórzyłam, a w moim głosie pojawił się ton, który sama ledwo rozpoznałam. – Myślę, że powinna pani wyjaśnić, o co tu chodzi.

Ewa spojrzała na mnie z bólem, a jednocześnie z jakimś dziwnym rodzajem determinacji.

– Mam syna – powiedziała w końcu. – On... Kamil... jest twoim bratem.

Stałam jak sparaliżowana, patrząc na Ewę

– Bratem? – wycedziłam.

Ewa kiwnęła głową.

– Wiem, jak to brzmi – zaczęła cicho. – Ale to prawda. Twój ojciec i ja byliśmy razem przez wiele lat. Kamil jest jego synem.

Przez chwilę milczałam, walcząc z naporem emocji. Gniew, niedowierzanie, żal – wszystko naraz.

Skąd mam wiedzieć, że to prawda? – wyrzuciłam w końcu, niemal oskarżycielsko. – Może przyszłaś tu, by wywołać skandal albo zemścić się na ojcu.

Ewa sięgnęła do torebki i wyjęła zdjęcie. Na fotografii był dwudziestoletni chłopak. Przypominała ojca. Te same ciemne oczy, ten sam rodzaj uśmiechu.

– To Kamil – powiedziała Ewa, a ja poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

Chciałam coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przychodziły mi do głowy. Patrzyłam na zdjęcie, próbując znaleźć w nim coś, co temu zaprzeczy. Nie znalazłam.

– Dlaczego teraz? – wyszeptałam w końcu. – Dlaczego tu, na jego pogrzebie?

Ewa spojrzała na mnie z bólem, ale i z determinacją.

– Bo nigdy nie miałam odwagi powiedzieć prawdy za jego życia.

Zacisnęłam usta, czując, że świat, który znałam, pęka na kawałeczki.

Jej twarz na moment się zmieniła

W domu panowała cisza, która drażniła mnie bardziej niż jakiekolwiek słowa. Matka siedziała w salonie z filiżanką herbaty w dłoni, jakby sama przed sobą chciała udawać, że nic się nie zmieniło.

– Musimy porozmawiać – rzuciłam, ledwo powstrzymując drżenie głosu.

Spojrzała na mnie zaskoczona, ale jej twarz natychmiast przybrała chłodny wyraz. Ten, który rezerwowała na trudne sytuacje.

– Coś się stało? – zapytała spokojnie, choć musiała wyczuć moje napięcie.

– Wiedziałaś? – wyrzuciłam z siebie, stając naprzeciw niej. – Wiedziałaś o Ewie? O Kamilu?

Jej twarz na moment się zmieniła, jakby ktoś uderzył ją w policzek. Ale szybko odzyskała spokój.

– O czym ty mówisz?

Nie udawaj, mamo! Spotkałam ją. Była na pogrzebie. Powiedziała mi wszystko.

Matka przez chwilę milczała, a w jej oczach tlił się żal i złość.

– Domyślałam się – przyznała w końcu cicho.

Poczułam, jak ogarnia mnie furia.

– Domyślałaś się?! I nic nie zrobiłaś? Pozwalałaś ojcu żyć podwójnym życiem?

Mama odłożyła filiżankę na stolik, a jej dłonie drżały.

– Co miałam zrobić? Rozbić rodzinę? Wyciągnąć brudy na światło dzienne, żeby wszyscy mogli nas oceniać?

– Więc po prostu pozwoliłaś na to, żeby nas okłamywał! – krzyknęłam. – Udawałaś, że wszystko jest w porządku, kiedy wiedziałaś, że nie było!

Spojrzała na mnie z surowością, której nie znałam.

– Myślisz, że to było łatwe? Że mogłam po prostu odejść? Nie zrobiłam tego dla siebie, zrobiłam to dla ciebie.

Te słowa mnie zraniły.

– Nie rób z tego poświęcenia – powiedziałam zimno i odwróciłam się, nie czekając na jej odpowiedź.

Był wysoki i przypominał ojca

Kilka dni później siedziałam w kawiarni, bawiąc się łyżeczką. Byłam spięta. Ewa przekazała mi numer Kamila. Choć zwlekałam, ciekawość w końcu wygrała. Umówiliśmy się tutaj, w neutralnym miejscu, z dala od wspomnień.

W drzwiach zobaczyłam młodego mężczyznę. Był wysoki i przypominał ojca. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, wiedziałam, że to on. Podszedł i usiadł naprzeciwko mnie.

– Wiktoria? – zapytał, a jego głos był spokojny.

Kamil? – odpowiedziałam, chociaż pytanie było zbędne.

Przez chwilę oboje milczeliśmy, nie wiedząc, od czego zacząć.

– Dzięki, że się chciałaś się ze mną spotkać – powiedział w końcu.

– Szczerze? Sama nie wiem, dlaczego to zrobiłam... – przyznałam.

Kamil uśmiechnął się lekko, ale w tym uśmiechu było coś smutnego.

– Rozumiem. Nie chcę cię do niczego zmuszać. Zawsze chciałem... Chciałem zobaczyć, kim jesteś. I może dowiedzieć się czegoś więcej o ojcu.

Serce ścisnęło mi się z żalu, a jednocześnie zalała mnie fala negatywnych emocji.

– O jakim ojcu mówisz? – zapytałam, nawet nie starając się ukryć goryczy. – Tym, którego znałam ja, czy tym, którego znałeś ty?

Kamil spojrzał na mnie uważnie.

– Może ani ty, ani ja nie znamy pełnej prawdy – powiedział spokojnie. – Ale wiem, że cię kochał. Zawsze mówił, że jesteś jego dumą.

Te słowa kompletnie mnie rozbroiły. W jego głosie było coś, co sprawiło, że przestałam patrzeć na niego jak na intruza.

– Nie wiem, co z tym wszystkim zrobić – przyznałam cicho. – Ale może... może spróbujmy zacząć od rozmowy.

Jego słowa wydały mi się dziwnie pocieszające

Kamil zaproponował spacer po parku. Szliśmy w milczeniu.

– Zawsze wiedziałem, że mam ojca, który nigdy nie będzie dla mnie naprawdę dostępny – powiedział. – Nie mam do ciebie żalu. Ani do twojej matki. Ale wiesz... czasem zastanawiałem się, jakby to było, gdybyśmy znali się od początku.

Spojrzałam na niego. W tych słowach było coś tak prostego, a zarazem bolesnego, że nie mogłam ich zignorować.

– Ja też się zastanawiam – przyznałam. – Ale prawda jest taka, że nie wiem, co z tym zrobić. To wszystko jest takie... trudne.

Młody mężczyzna uśmiechnął się szczerze.

– Może nie musimy tego rozwiązywać od razu. Może wystarczy, że po prostu jesteśmy.

Jego słowa wydały mi się dziwnie pocieszające. Przez chwilę patrzyłam na park, na ludzi, którzy przechodzili obok nas, zajęci swoimi sprawami.

– Wiesz – powiedziałam po chwili – tata zawsze mówił, że muszę być najlepsza. Najlepsza w szkole, w pracy, w życiu. Ale teraz myślę, że on sam chyba nie wiedział, co to znaczy.

Kamil spojrzał na mnie uważnie.

– Może nie musisz być najlepsza. Może wystarczy, że będziesz sobą.

Te słowa uderzyły we mnie jak grom. Po raz pierwszy od dawna poczułam coś na kształt ulgi.

Sekret ojca zmienił moje życie

Minęło kilka tygodni od naszego pierwszego spotkania. Nie staliśmy się od razu rodzeństwem z krwi i kości, ale coś zaczęło się zmieniać. Pisaliśmy do siebie coraz częściej, czasem spotykaliśmy się na kawie. Nie pytał mnie o ojca, a ja nie dopytywałam o jego życie z Ewą. Oboje wiedzieliśmy, że zbudowanie czegokolwiek wymaga czasu.

Któregoś wieczoru, porządkując szafę ojca, znalazłam pudełko z listami. Nie były adresowane do matki. Wszystkie zaczynały się od „Moja droga Ewo”.

Usiadłam na podłodze, trzymając je w rękach. Przeczytałam jeden, potem drugi i trzeci. Nie były to listy pełne wielkich deklaracji. Były ciche, pełne codziennych myśli, jakby ojciec z każdym słowem chciał zatrzymać czas.

„Wiem, że nigdy nie będę w stanie dać ci wszystkiego, co powinienem. Ale w tych chwilach, gdy jesteśmy razem, czuję, że mam wszystko, czego potrzebuję”.

Przeczytałam ten fragment kilka razy, aż w końcu odłożyłam list. Nie płakałam. Czułam coś innego – rodzaj zrozumienia, może nawet przebaczenia.

Reklama

Wiktoria, 34 lat

Reklama
Reklama
Reklama