Reklama

Dokładnie dwa lata temu odeszła moja ukochana córeczka. Nie potrafię się z tym faktem oswoić. Jak miałabym to zrobić? Upływające dni wcale nie łagodzą cierpienia. One jedynie pokazują, w jaki sposób żyć z tą tragedią.

Reklama

Tęsknię za córką

Ale czas nieustannie na nowo otwiera krwawiące blizny i ogromny ból powraca ze zdwojoną siłą. Wiem, co mówię. W końcu na zawsze pożegnałam swoje jedyne dziecko. Pomimo to ciągle mam nadzieję, że lada moment przekroczy próg kuchni i zacznie zdawać relację, co się u niej działo przez cały dzień.

Spoglądam ponownie do albumu pełnego rodzinnych wspomnień. Na każdej fotografii widzę szeroki uśmiech Alicji. Od zawsze tryskała pozytywną energią. Pamiętam jak tuż po porodzie, jej donośny płacz wypełnił całą porodówkę, wprawiając lekarza w zdumienie. Była moim największym skarbem. Nieoczekiwanym darem od losu, który trafił się nam w jesieni życia. Wcześniej bowiem latami bezskutecznie marzyliśmy z ukochanym o potomstwie.

Teraz zamiast jej radosnego śmiechu, dobiega mnie jedynie przytłaczająca cisza...Trzykrotnie straciłam ciążę, a medycy nie widzieli nadziei na donoszenie kolejnej. Nagle przyszła wspaniała nowina! Mimo ukończenia czterdziestu lat, udało mi się urodzić dziecko! Moje życie z dnia na dzień zyskało głęboki sens.

– Kiedy urosnę, będę dyrektorką i zabiorę cię na wycieczkę ! – taką deklarację złożyła mi córka, mając zaledwie pięć wiosen na karku, a ja marzyłam tylko o tym, aby cieszyła się dobrym zdrowiem.

– Kim zostaniesz, zależy wyłącznie od ciebie. To będzie twoja decyzja.

Żyło nam się idealnie

Nasza mała rodzina wiodła wyjątkowo radosne życie. Dzień w dzień dziękowałam Bogu za błogosławieństwo w postaci pojawienia się na świecie Alicji. Pragnęłam, aby miała wszystko co najwspanialsze. Trafiła do elitarnego przedszkola w naszym mieście, a następnie do szkoły podstawowej. W zeszytach przynosiła wyłącznie najlepsze stopnie. Rozpierała mnie duma podczas uroczystości szkolnych, kiedy odbierała świadectwa z wyróżnieniem i nagrody za konkursy.

W szkole średniej była najlepszą uczennicą. Jej przyszłość rysowała się przede mną niezwykle wyraźnie. Renomowana uczelnia, fantastyczny małżonek, gromadka dzieci. Byłam spokojna, gdy realizowała kolejne etapy tego scenariusza. Dostała się na kierunek ekonomiczny. Już po pierwszym roku studiów otrzymała stypendium ministra. A potem szło jej coraz lepiej.

Nie podobał mi się jej chłopak

I nagle nadszedł ten moment. Po raz pierwszy, odkąd pamiętam, doszło między nami do ostrej sprzeczki. Wypowiedziałam pod jej adresem sporo przykrych słów. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak ją ranię, ale nie chciałam dopuścić, by przez głupie decyzje zaprzepaściła swoją przyszłość. Jako matka musiałam stanąć w jej obronie i być od niej mądrzejsza. O co była ta awantura? O faceta.

Chodzi dokładnie o jej partnera. Ala zaprosiła go do nas. Wyobrażałam sobie, że będzie to adwokat, lekarz albo analityk finansowy. Ale nie mechanik! W progu drzwi pojawił się on, ubrany w swoją przyciasną kurtkę, a jego oczy emanowały przerażeniem. Przygryzłam wargę, aby od razu nie palnąć czegoś nieodpowiedniego. Podczas kolacji nie był zbyt rozmowny.

Następnie udali się razem do pokoju naszej córki i nie wychodzili stamtąd przez godzinę. Dosłownie wariowałam, wyobrażając sobie, czego ten gbur mógł od niej chcieć! Zdecydowałam, że pora wziąć sprawy w swoje ręce. To był idealny moment na pogadankę! Gdy tylko opuścili pokój, zapytałam:

– Daniel, a jakie masz plany na przyszłość? Bo chyba nie zamierzasz zmarnować sobie życia, pracując w tym warsztacie? Czy te słowa były zbyt ostre? Moim zdaniem stanowiły one najskuteczniejszą metodę na pozbycie się tego natręta z życia mojego dziecka.

– Mamo, co ty wyprawiasz? – Ala kompletnie nie pojmowała mojego toku myślenia. Wpatrywała się w niego jak w święty obrazek. To było nie do pomyślenia!

– I co z tego? Moje dziecko zasługuje na porządnego faceta… – to zdanie było ostatnią kroplą, która przepełniła kielich.

Robiłam im na złość

Kiedy Daniel opuścił nasz dom, wyglądał na przygnębionego, a u nas rozpętało się istne piekło. W powietrzu latały ostre słowa niczym pociski. Stanowczo powiedziałam Alicji, że ma zakaz widywania się z Danielem, na co ona z furią wykrzyczała mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi i nie mam żadnego prawa ingerować w jej prywatne sprawy. Mocno zacisnęłam zęby, licząc na to, że ta pierwsza fascynacja chłopakiem szybko minie. Niestety, nic z tych rzeczy. Alicja postawiła na swoim.

A ja? Musiałam znosić to wszystko! Przyznaję bez ogródek, że wielokrotnie robiłam im różne rzeczy na złość. Ale to nic nie dawało. Wręcz przeciwnie, sytuacja tylko się pogarszała.Połączeni byli nierozerwalną więzią. Niekiedy ich obserwowałam. Rzeczywiście Daniel opiekował się Alicją troskliwie, a ona przy jego boku promieniała szczęściem. Lecz on nie pasował do niej! Nie chciałam takiego zięcia.

To był cios dla wszystkich

Tamten okres wspominam jakby przez zamgloną szybę. Od paru tygodni samopoczucie Alicji pogarszało się z dnia na dzień. Lekarz twierdził, że to efekt nieprzezwyciężonej infekcji. Ból gardła jednak nie ustępował. Mieliśmy nadzieję, że leki rozwiążą ten kłopot. Ale poprawa nie nadchodziła! Byłam zdenerwowana. Szukałam coraz lepszych specjalistów, ci jednak nie potrafili pomóc. W końcu nadeszła ta data… i rozpoznanie choroby. Nowotwór przełyku! Nogi się pode mną ugięły i byłam załamana.

A przecież to ja powinnam być dla niej podporą! Niestety, zabrakło mi sił… Wtedy nieoczekiwanie poczułam na moim barku czyjąś ciepłą rękę. Należała do Daniela.

Na sto procent sobie poradzimy. Alicja się z tego wyliże. Pomożemy jej w tym. Przy naszym wsparciu przezwycięży każdą przeszkodę, to jasne jak słońce.

– O rany... Wtuliłam się w jego ramiona. Tak, w ramiona tego samego Daniela, którego jeszcze przed momentem uważałam za kompletną ofermę!

– Ruszamy do boju o zdrówko naszej Ali. I nie odpuścimy – popatrzyłam mu prosto w oczy, emanował z nich taki spokój. – Dziękuję. Chodź, nie możemy zostawić Alicji samej. Jesteśmy jej potrzebni.

Miałam wyrzuty sumienia

Nieustannie przemieszczałam się pomiędzy mieszkaniem a szpitalem. Porzuciłam pracę, aby każdą wolną minutę poświęcać Alicji. Przy szpitalnym łóżku niezmiennie czuwał także Daniel, choć był wycieńczony harówką w warsztacie. Ciężko pracował, aby zdobyć fundusze na terapię Alicji, bo jej leki były piekielnie drogie! On jednak zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby zdobyć potrzebne finanse na leczenie.

Wtedy po raz pierwszy poczułam wyrzuty sumienia i było mi przykro, że tak ostro go oceniłam na początku znajomości. Wcześniej nie dostrzegałam, jak mocno kocha Alicję...Stan Alicji systematycznie się pogarszał. Lekarze robili wszystko co w ich mocy, aby jej pomóc. Zorganizowano przyjazd specjalisty ze stolicy Niemiec, który zdecydował się wypróbować nowatorską metodę leczenia. Szybko okazało się, że były to płonne nadzieje. Organizm córki fatalnie zareagował na zmodyfikowane leki. Zegar tykał nieubłaganie. Dniami i nocami zanosiłam gorące modły do Boga, błagając, aby zabrał mnie, a oszczędził moją Alicję. Powoli traciłam kontakt z rzeczywistością.

Znów mnie zaskoczył

Tymczasem Alicja zachowywała spokój. Często poruszała temat śmierci, który wcale jej nie przerażał. Dodawała nam wszystkim otuchy. Na widok Daniela jej oczy rozbłyskały radością. W tych trudnych chwilach to on był dla niej źródłem szczęścia. Ale pewnego dnia Daniel się nie pojawił. Alicja posmutniała, a ja pomyślałam, że po prostu wystraszył się choroby mojej córki i po cichu się wycofał. Co za tchórzostwo! Jednak szybko przekonałam się, jak bardzo się myliłam i jak okrutna potrafiłam być w swych osądach.

Kiedy już za oknem zapadł zmrok, w drzwiach stanął Daniel. Miał na sobie szykowny czarny garnitur, a w dłoniach trzymał ogromną wiązankę krwistoczerwonych róż. Przyklęknął przed Alicją, sięgając do kieszeni marynarki, skąd wyciągnął niewielkie pudełeczko w intensywnym odcieniu czerwieni. Krył się w nim wyjątkowy pierścionek. Na twarzy Alicji pojawił się delikatny uśmiech, gdy opadła na poduszki. Była tak osłabiona, że musiałam podtrzymywać ją, by mogła siedzieć.

– Alicjo, czy sprawisz, że będę najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem i poślubisz mnie? – Daniel zwrócił się do ukochanej.

– Oczywiście, od dawna o tym marzę. Dziękuję za to, że mnie kochasz – cicho odparła.

– Przyniosę ci gwiazdy z nieba, jesteś moim największym skarbem – wyznał Daniel.

Uświadomiłam sobie, jaką ogromną niesprawiedliwość planowałam wyrządzić mojej córce i jej narzeczonemu. Zrozumiałam też, jak silne musi być uczucie łączące tę dwójkę, skoro nawet ciężka choroba nie jest im straszna.

Wzięli szybki ślub

Ceremonia ślubna została zorganizowana w ekspresowym tempie, w ciągu zaledwie trzech tygodni. Alicja prezentowała się niczym istota nie z tego świata w swojej zjawiskowej kreacji, uszytej specjalnie na tę okazję. Pomimo tego, że ważyła wtedy zaledwie nieco ponad trzydzieści kilo, wyglądała wprost nieziemsko. Do ołtarza młoda para udała się na wózku inwalidzkim.

W urokliwej, drewnianej świątyni, przy niewielkim gronie zgromadzonych, wypowiedziano słowa przysięgi o uczuciu, lojalności i tym, że nawet śmierć ich nie rozłączy. Nigdy przedtem nie widziałam na twarzy Alicji tak ogromnego szczęścia. Ich małżeństwo trwało zaledwie kilka miesięcy. Ten czas należał tylko do nich. Każda chwila była na wagę złota.

Alicja straciła już zdolność mowy, ale jej spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Moja córka zaznała prawdziwej miłości i sama obdarzyła ukochanego tym samym uczuciem. Nic innego nie miało znaczenia. Alicja i Daniel. Jedno dla drugiego znaczyli wszystko. Wykorzystali każdą dostępną im sekundę.

Alicja zmarła we śnie

U nas w mieszkaniu. Daniel ściskał jej dłoń. Podczas pochówku nie był w stanie nic powiedzieć. Kompletnie się rozsypał. Później przez wiele miesięcy walczył z depresją. I tęsknił… Za ukochaną kobietą swojego życia. Teraz zaczyna się nowy rozdział naszej historii.

Przedwczoraj wpadł do nas mój syn Daniel. Tak go po prostu nazywam. Wpada do mnie i męża co tydzień. Mówi o pracy, o tym co u niego, o tym co chce robić. Dopiero co rozkręcił zakład… On jest dla mnie wzorem. To właśnie on uświadomił mi, jak wygląda miłość do drugiej osoby bez żadnych ograniczeń.

Nie mam wpływu na czas, pozostaje mi tylko dbać o wspomnienia związane z Alicją i być wdzięczną Bogu za to, że w jej życiu pojawił się Daniel. Zaznała uczucia, które było autentyczne i szczere. Umarła otoczona miłością, ponieważ spotkała na swojej życiowej ścieżce prawdziwego anioła stróża.

Reklama

Ewa, 66 lat

Reklama
Reklama
Reklama