Reklama

Zawsze wierzyłem, że mam plan na życie. Gdy poznałem Martę, wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Była jak promień światła, który oświecił moje życie. Nasza historia zaczęła się jak bajka – spontaniczne spotkanie w kawiarni, rozmowy do białego rana, niekończące się spacery po parku. Od początku czułem, że Marta jest tą jedyną. Wszyscy wokół nas widzieli, jak bardzo jesteśmy szczęśliwi, a nasz związek stawiali za wzór do naśladowania.

Reklama

Planując wspólne życie, snuliśmy marzenia o domu na przedmieściach, gromadce dzieci i podróżach po świecie. Z każdą chwilą utwierdzałem się w przekonaniu, że znalazłem swoją drugą połówkę. Mieliśmy wszystko – miłość, zaufanie i marzenia. A teraz, stojąc na progu wielkiej zmiany, oczekiwałem naszego ślubu z niecierpliwością. Przyszłość wydawała się tak jasna i pełna możliwości.

Przygotowania do ślubu były w pełnym rozkwicie. Kwiaty, muzyka, goście – każdy szczegół dopracowany do perfekcji. Czułem ekscytację, kiedy myślałem o dniu, w którym powiem "tak" kobiecie mojego życia. Byliśmy przekonani, że jesteśmy idealną parą. Ale czy naprawdę wszystko było tak doskonałe, jak się wydawało? Jak mogłem przypuszczać, że jedno nagranie może zmienić wszystko?

Nie mogłem uwierzyć własnym oczom

– Wiesz, czasem wydaje mi się, że to wszystko dzieje się tak szybko – powiedziała Marta, bawiąc się krawędzią obrusu.

– Szybko? – zaśmiałem się, próbując złagodzić jej niepewność. – Przecież czekaliśmy na ten moment od dwóch lat!

Marta spojrzała na mnie z uśmiechem, ale w jej oczach dostrzegłem cień zamyślenia. Chciałem coś powiedzieć, gdy nagle jej telefon zawibrował. Odebrała wiadomość od swojej przyjaciółki, a jej twarz natychmiast posmutniała.

Co się stało? – zapytałem zaniepokojony.

Marta nic nie odpowiedziała, tylko podała mi telefon. Na ekranie widniało nagranie z klubu. Zobaczyłem siebie całującego inną kobietę. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Chciałem powiedzieć coś, cokolwiek, by zrozumiała.

– To nie jest... – zacząłem niepewnie, ale Marta przerwała mi chłodnym spojrzeniem.

– Naprawdę? – powiedziała z niedowierzaniem. – To, co niby widzę?

– To była pomyłka. Ja... byłem pijany. To nic nie znaczyło! – desperacko próbowałem się tłumaczyć, ale każde moje słowo wydawało się jeszcze bardziej pogarszać sytuację.

Marta odwróciła wzrok, a ja poczułem, jak nasze marzenia kruszą się niczym zamek z piasku.

Muszę to przemyśleć – powiedziała cicho, wstając od stołu.

Patrzyłem, jak odchodzi, a w mojej głowie kłębiły się myśli. Jak mogłem tak wszystko zepsuć?

W głowie miałem tylko chaos.

Siedziałem w pustym mieszkaniu, spoglądając w okno, za którym dzień powoli ustępował miejsca nocy. Próbowałem uporządkować myśli, ale w głowie miałem tylko chaos. Jak to się stało, że wszystko, co budowaliśmy razem z Martą, mogło tak nagle legnąć w gruzach? Tamtej nocy w klubie byłem przekonany, że po prostu się dobrze bawię. Ale teraz zrozumiałem, że to nie była zabawa. To był wyraz czegoś innego. Może to strach przed tym, co przyniesie przyszłość? A może obawa, że nie podołam odpowiedzialności bycia mężem?

W mojej głowie przewijały się obrazy tamtego wieczoru. Kobieta, którą całowałem, była dla mnie zupełnie obcą osobą. Dlaczego więc to zrobiłem? Czy naprawdę próbowałem uciec od czegoś, co mnie przerastało? Czy to możliwe, że podświadomie sabotowałem własne szczęście? Z każdą kolejną myślą zaczynałem dostrzegać, że był to nie tyle błąd jednorazowy, ile symptom czegoś większego. Mojej niepewności, lęków i niezdolności do pełnego zaangażowania.

Zrozumiałem, że muszę porozmawiać z Martą, spróbować wyjaśnić, co naprawdę się we mnie dzieje. Musiałem spróbować naprawić to, co zniszczyłem, zanim będzie za późno. Czułem ciężar odpowiedzialności za to, co się stało. Wiedziałem, że rozmowa z Martą będzie trudna, ale musiałem to zrobić, jeśli chciałem choćby cień szansy na odzyskanie tego, co tak lekkomyślnie straciłem.

Straciłem grunt pod nogami

Spotkaliśmy się w parku, gdzie często spacerowaliśmy i rozmawialiśmy o przyszłości. Tym razem atmosfera była zupełnie inna – ciężka, pełna napięcia i niepewności. Marta siedziała na ławce, a ja stanąłem przed nią, próbując zebrać się na odwagę, by wyjaśnić wszystko, co miałem na myśli.

– Wiem, że trudno ci teraz uwierzyć w cokolwiek, co powiem – zacząłem, spoglądając w jej oczy pełne bólu i zawodu. – Ale musisz wiedzieć, że to, co się stało, nie miało nic wspólnego z tym, jak bardzo cię kocham.

– To dlaczego? – przerwała mi Marta, jej głos był stanowczy, ale łamał się z emocji. – Dlaczego mnie zdradziłeś?

Zawahałem się na moment, czując, jak moje serce przyspiesza.

– Boję się. Przeraża mnie to, co się dzieje. Zawsze byłem pewien, że wiem, czego chcę od życia, ale teraz... teraz czuję się przytłoczony odpowiedzialnością. Wiem, że to nie jest żadne usprawiedliwienie, ale musisz zrozumieć, że to nie ty, to ja jestem zagubiony.

Marta milczała, a ja czułem, jak ciężar jej osądu przygniata mnie do ziemi.

– Zawsze myślałam, że możemy sobie ufać. Jak mam teraz wierzyć, że to się nie powtórzy?

Cisza, która zapadła, była niemal namacalna. Patrzyliśmy na siebie, nie wiedząc, co dalej. Widziałem, jak Marta walczy z własnymi emocjami.

Nie mogę ci tego obiecać – odpowiedziałem szczerze, choć każde słowo bolało mnie jak ostry cierń. – Ale mogę spróbować się zmienić. Jeśli mi pozwolisz.

Marta odwróciła wzrok, a ja zrozumiałem, że być może jej serce podjęło już decyzję. Poczułem, jak grunt pod nogami się osuwa. Mogłem ją stracić na zawsze.

Serce mi pękło

Pewnego dnia przechodziłem ono kawiarni. Zauważyłem, że przy stoliku siedzi Marta ze swoją najlepszą przyjaciółką. Bez zastanowienia stanąłem za rogiem i zacząłem przysłuchiwać się ich rozmowie. Czułem się jak intruz, ale nie mogłam się powstrzymać.

Co zamierzasz teraz zrobić? – zapytała przyjaciółka, nalewając jej herbaty.

Marta westchnęła, a jej oczy były pełne niepewności i żalu.

– Nie wiem. Z jednej strony go kocham, a z drugiej, nie mogę się pozbyć tego obrazu z klubu. To wszystko jest takie trudne.

Przyjaciółka ujęła jej rękę, patrząc prosto w jej oczy.

– Słuchaj, zasługujesz na kogoś, kto będzie cię kochał i szanował. Kogoś, kto nigdy nie sprawi, że poczujesz się zdradzona. Nie musisz podejmować decyzji teraz, ale pamiętaj, że masz prawo do szczęścia.

Marta przytaknęła, a łzy spłynęły po jej policzkach.

Chyba muszę odwołać ślub. Przynajmniej na razie. Muszę pomyśleć o sobie i o tym, czego naprawdę chcę.

Gdy te słowa padły z jej ust, poczułem, jak moje serce pęka. Marta miała rację. Zasługiwała na więcej, niż mogłem jej wtedy dać. Zdałem sobie sprawę, że to nie tylko zdrada, ale i moje własne lęki i niepewność przyczyniły się do tego, co się stało. Wiedziałem, że muszę pozwolić Marcie odejść, mimo że ją kocham. Nawet jeśli oznaczało to, że mój świat rozpadnie się na kawałki.

Czułem się samotny

Po tym, jak narzeczona odwołała ślub, świat wokół mnie stał się obcy i nieprzyjazny. Każdy kąt naszego mieszkania przypominał mi o niej, o nas. Choć moi przyjaciele próbowali mnie pocieszyć, czułem się coraz bardziej samotny.

– Musisz wyjść z domu. To nie jest koniec świata – powiedział Bartek, jeden z moich najbliższych kumpli, klepiąc mnie po plecach, gdy siedzieliśmy w barze.

– Wiem, że to wszystko jest trudne, ale nie możesz się tak zamartwiać – dodał Marek, przysuwając mi kufel piwa.

Spojrzałem na nich z wdzięcznością, choć ich słowa niewiele zmieniały. Byli dla mnie oparciem, ale wiedziałem, że muszę sam stawić czoła konsekwencjom moich czynów.

– Dzięki, chłopaki, ale to nie takie proste – westchnąłem. – Straciłem coś naprawdę ważnego i to wszystko przez moją głupotę.

Miałam ważną lekcję do odrobienia. Musiałem przemyśleć, kim chcę być i jak naprawić samego siebie, zanim znowu wejdę w jakikolwiek związek oraz nauczyć się stawiać czoła swoim lękom, zamiast przed nimi uciekać. Wiedziałem, że przede mną długa droga, ale miałem nadzieję, że z każdym dniem będę stawał się lepszym człowiekiem.

Reklama

Łukasz, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama