„Kochanek wyssał kasę z mojego portfela. Nażarł się frykasów i zwiał. Nie darowałam burakowi”
„Mężczyźni bywają cwani. Udają superciacha, a potem się okazuje, że to zwykłe zakalce. Albo bezczelni naciągacze, którym się wydaje, że każda babka straci głowę i gotówkę w zamian za piękne słówka i całowanie po rączkach”.
- Natalia, lat 26
Słuchajcie dziewczyny, ale faceta poznałam – Iza, nasza współlokatorka, wpadła jak wicher do mieszkania.
– Umówiliśmy się na jutro na spacer. No a potem chyba pójdziemy na kolację. Ale mówię wam, jakie ciacho i dżentelmen, po rękach mnie całuje.
– Dla ciebie każdy facet jest ciachem – mruknęła Ewka pod nosem. – Ale tylko w pierwszej chwili, bo potem okazuje się, że to niewydarzony zakalec.
– Mnie też kiedyś jeden po rękach całował – roześmiałam się, patrząc na Ewę porozumiewawczo. – A potem okazało się, że rachunek w knajpie muszę zapłacić.
– Pamiętam – zaśmiała się kumpelka.
– Żeby tylko Izka na niego nie trafiła, bo sobie biedulka nie poradzi.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, przypominając sobie tamtego pamiętnego przystojniaka. Był taki miły, nadskakujący, troskliwy... No nic, tylko zakochać się w nim od pierwszego wejrzenia!
Potrafił rozmawiać na każdy temat
Poznałam go na imprezie w firmie i od razu wpadł mi w oko. Ale nie sądziłam, że on zainteresuje się też mną. W końcu tyle fajnych dziewczyn tam było… Cieszyłam się jak głupia, gdy przez cały wieczór okazywał mi swoje zainteresowanie, tańczył prawie wyłącznie ze mną i mówił wyszukane komplementy. Z radością przyjęłam zaproszenie na randkę.
Poszliśmy na spacer po starym mieście.
– Zapraszam cię na wino – powiedział w pewnej chwili mój przystojniak. – I może coś zjemy, trochę głodny się zrobiłem.
– Dobrze – skinęłam głową. – Znam tu niedaleko taką miłą, przytulną knajpkę...
– Ale ja cię zapraszam do mojej ulubionej – przerwał mi. – Spodoba ci się. Dają tam wspaniałe jedzenie. I wino nalewa sam właściciel, Francuz z krwi i kości.
Rzeczywiście, nie żałowałam. Świece, nastrojowa muzyka i dobre wino tworzyły wyjątkowo romantyczną atmosferę. A Waldek był świetnym towarzyszem. Potrafił rozmawiać na każdy temat, a przy tym na każdym kroku mnie adorował. Przy nim czułam się, jakbym była co najmniej jakąś księżną. Nigdy bym się nie spodziewała, że mi się taki facet trafi…
Gdy kelnerka podeszła do nas przyjąć zamówienie, starałam się wybierać niezbyt drogie potrawy. Ceny były tu dość wysokie, a ja z góry zastrzegłam, że chociaż to Waldek mnie zaprosił, to ja jednak zapłacę sama za siebie. Mój towarzysz co prawda ostro protestował, lecz nalegałam. To głównie dlatego nie wybrałam drogiej ryby z rusztu i owoców morza, tak, jak to zrobił Waldek. Po prostu nie było mnie na to stać. Pozostałam przy sałatkach, tłumacząc się, że nie jadam nic ciężkiego o tak późnej godzinie z powodu diety.
Nie ma terminala? Jak to możliwe? Skandal!
Po kolacji Waldek zamówił kolejne wino. Było wyśmienite, więc z przyjemnością się napiłam. Potem wziął moją dłoń, ucałował jej wnętrze i popatrzył mi w oczy.
– Mam nadzieję, że powtórzymy wkrótce taki wieczór – powiedział niskim głosem, od którego serce mi mocniej zabiło.
– Bardzo chętnie, miło spędziłam czas – odparłam, uśmiechając się. – I twoje towarzystwo także jest bardzo miłe.
– Nawet nie wiesz, Gosiu, jak się cieszę – znowu pochylił się nad moją ręką.
– Ale chyba musimy się już zbierać, późno się trochę zrobiło – uśmiechnęłam się przepraszająco. – A rano do pracy…
Gestem dłoni przywołał kelnerkę. Ta podeszła po krótkiej chwili, przynosząc rachunek w skórzanych okładkach. Waldek wsunął w nie swoją kartę, nawet nie patrząc na kwotę. Ale ja szybko wyjęłam portfel, chcąc oddać mu swoją część pieniędzy. Okazał się prawdziwym dżentelmenem, bo nie pozwolił mi na to.
– Proszę cię, moja droga – powiedział znowu tym swoim niskim głosem. – Nie pozwól, żebym poczuł się niezręcznie.
Pomyślałam, że cena za moje jedzenie nie jest znowu taka wysoka, w stosunku do tego, co on zamówił, więc przestałam się upierać. Zwłaszcza że do stolika podeszła kelnerka i zabrała rachunek. Po chwili wróciła z przepraszającym uśmiechem.
– Niestety, nie możemy przyjąć karty, terminal mamy dopiero w montażu – popatrzała na nas z miłym uśmiechem. – Przyjmujemy tylko gotówkę.
– Jak to?! – wykrzyknął Waldek oburzonym głosem. – Taka szanująca się firma nie przyjmuje kart płatniczych? Przecież to skandal! – aż poczerwieniał z gniewu. – Ja nie mam gotówki, niech pani robi, co chce.
– Ale myślałam, że pan wie... – zaczęła dziewczyna, wyraźnie speszona, jednak Waldek nie pozwolił jej dokończyć.
– Nic mnie nie obchodzi, co pani myślała – wykrzyknął. – Proszę wezwać szefa.
– Daj spokój, przecież ja mogę zapłacić – położyłam mu dłoń na ramieniu.
Prawdę powiedziawszy, zupełnie nie spodziewałam się po nim, że może być taki wybuchowy. Dziwnie się zachowywał.
– Mam przy sobie gotówkę – uśmiechnęłam się słabo, choć serce mi się ścisnęło na myśl o tym, ile będę musiała zapłacić.
Temu burakowi należy się porządna nauczka
Waldek przestał się awanturować, kelnerka przyjęła ode mnie pieniądze. Dałam jej wszystko, co miałam przy sobie. Tak naprawdę to był prawdziwy cud, że dysponowałam akurat tak dużą kwotą.
– Przepraszam cię za tę sytuację, ale nie spodziewałem się, że w takim lokalu będzie jak w średniowiecznej gospodzie – powiedział Waldek z sarkazmem, gdy zbieraliśmy się do wyjścia. – Oczywiście, zwrócę ci wszystko przy najbliższej okazji.
– Ależ nie ma o czym mówić. To się zdarza – potrząsnęłam głową i zatrzymałam się przy wyjściu. – Zaczekaj na mnie na zewnątrz, jeszcze skorzystam z toalety.
Dzięki temu, że wróciłam, usłyszałam słowa kelnerki, która nas obsługiwała.
– Ale cham z tego faceta – powiedziała do innej pracownicy. – Przecież on dobrze wiedział, że nie mamy jeszcze terminalu. Był tu przedwczoraj z inną babką, zapamiętałam ich. I ona też za niego zapłaciła. Cwaniak z niego. Ty widziałaś, co on zamówił? Najdroższe dania! Naciągnął tę biedną dziewczynę po prostu.
No nie! A ja się dałam nabrać! Kto by pomyślał, że temu romantycznemu pięknisiowi słoma z butów wyłazi! Nażarł się najlepszych francuskich przysmaków za moje pieniądze i jeszcze zrobił ze mnie idiotkę, wyciągając tę swoją kartę. W pierwszej chwili chciałam mu zdrowo nagadać. Ale gdy trochę ochłonęłam, pomyślałam, że należałaby mu się nauczka i to niezła. I wiedziałam już, co zrobię.
Ewa pokazała, co potrafi
Gdy po chwili wyszłam, cała w uśmiechach, czekał na mnie z otwartymi ramionami. Pozwoliłam się przytulić, a potem spojrzałam mu prosto w oczy.
– Masz rację, musimy powtórzyć tak wspaniały wieczór – szepnęłam zmysłowo. – Zadzwonię do ciebie, dobrze?
– Byle szybko, skarbie – nachylił się i pocałował mnie w policzek.
Oczywiście, nie zadzwoniłam. Za to napuściłam na niego swoją przyjaciółkę, Ewkę. A ona wiedziała już, co robić. Najpierw poszłam do francuskiej knajpki i dokładnie wywiedziałam się, kiedy terminal będzie czynny. Okazało się, że już nazajutrz. Więc poprosiłam tamtą kelnerkę, żeby nie uprzedzała o tym pana, który był ze mną ostatnio, gdy tu przyjdzie. Dziewczyna uśmiechnęła się, a potem skinęła głową ze zrozumieniem.
Ewa pokazała, co potrafi. Zamówiła same najdroższe potrawy, po prostu zaszalała, byle tylko wydać najwięcej.
– I żebyś ty widziała jego minę, jak kelnerka wzięła od niego kartę – zaśmiała się. – Oczy mu się zupełnie okrągłe zrobiły z niedowierzania. Jeszcze jej wmawiał, że terminalu przecież nie mają.
A teraz śmiałyśmy się wszystkie trzy, kiedy opowiedziałam tę historię.
– Pamiętaj – zwróciłam się do Izy. – Zanim zamówisz coś w restauracji, upewnij się, że można tam płacić kartą i że ten twój dżentelmen takową posiada.