„Ukradłam przyjaciółce faceta, a potem uknułam podłą intrygę, by ją całkowicie pogrążyć. Niczego nie żałuję”
„To dziwne uczucie, kiedy człowiek czuje radość z zamieszania, które sam sprowokował. Wiedziałam, że nie powinnam, ale trudno było się powstrzymać. Manipulacja bliskimi daje mi wiele radości”.

- Redakcja
Moja znajomość z Alą przypominała subtelną walkę o dominację. To trochę jak gra w szachy, w której każdy ruch musi być przemyślany. Nasze spotkania były zawsze obciążone pewną dozą nieufności i zazdrości, którą starałyśmy się ukrywać za fałszywymi uśmiechami.
Nie czułam się winna
Kiedy wspomniałam przyjaciółce o moim nowym mieszkaniu, poczułam satysfakcję. Na dodatek mój związek z Pawłem, którego Ala kiedyś darzyła uczuciem, jest dla mnie wciąż źródłem skrywanej dumy. W ogóle nie czuję się winna, że ukradłam jej faceta.
– Jak się wam mieszka? – zapytała Ala z uśmiechem.
– Wspaniale, naprawdę. Paweł jest taki troskliwy – odpowiedziałam, starając się brzmieć beztrosko, chociaż w środku czułam, jak emocje wrzą jak gorąca lawa.
Zanim zdążyłam się zastanowić, czy powinnam, dodałam:
– Może kiedyś nas odwiedzisz. Na pewno będziesz zaskoczona, jak dobrze wszystko się układa.
Czułam, jak jej spojrzenie prześlizguje się po mojej twarzy, jakby próbowała ocenić szczerość moich słów. Moje serce przyspieszyło, ale wciąż się uśmiechałam.
– Na pewno znajdę czas, by zobaczyć to na własne oczy – odpowiedziała.
To spotkanie przypomniało mi, że nasze relacje, choć pełne uśmiechów, były tak naprawdę cichą rywalizacją.
Udawałam zaskoczenie
Właśnie pożegnaliśmy się z Alą, która wpadła z wizytą. Paweł krążył po salonie, przeszukując mieszkanie z niespokojnym wyrazem twarzy.
– Gdzie są te stare monety, które trzymałem w gablocie? – zapytał, przerywając ciszę zaskakującym pytaniem.
– Nie wiem, może je gdzieś przełożyłeś? – próbowałam brzmieć spokojnie, chociaż czułam, jak emocje wewnątrz mnie wzbierają niczym burza.
Paweł nie przestawał szukać, a ja obserwowałam jego ruchy z mieszanką niepokoju i... satysfakcji. To dziwne uczucie, kiedy człowiek czuje radość z zamieszania, które sam sprowokował. Wiedziałam, że nie powinnam, ale trudno było się powstrzymać.
– Myślisz, że Ala mogła...? – Paweł spojrzał na mnie z mieszaniną niedowierzania i podejrzliwości.
– Alicja? – udawałam zaskoczenie, chociaż w środku kipiałam z radości. – Nie, nie sądzę, to przecież nasza przyjaciółka...
Udawałam zatroskaną, chociaż tak naprawdę cieszyłam się z kłopotów ukochanego.
– Może warto jednak to sprawdzić... – Paweł nie dawał za wygraną, a ja przytaknęłam. No cóż, manipulacja bliskimi daje mi wiele radości.
Chociaż czułam tę dziwną satysfakcję, wiedziałam, że płacę za to wysoką cenę. Ale mimo to, nie mogłam przestać grać w tę grę.
Cień niepewności
Spotkałam się z Alicją na kawie w naszej ulubionej kawiarni, tak jak robiłyśmy to od lat. Zawsze wybierałyśmy ten sam stolik przy oknie, z widokiem na ruchliwą ulicę. Tym razem jednak, w powietrzu wisiało coś niewypowiedzianego.
– Jak tam praca? – zapytałam, mieszając delikatnie łyżeczką w swojej filiżance, starając się utrzymać rozmowę na neutralnym gruncie.
– Ach, wiesz, jak to jest. Czasem lepiej, czasem gorzej. A jak u was? – Ala odpowiedziała z uśmiechem, ale w jej oczach dostrzegłam cień niepewności.
– Och, wszystko w porządku – rzuciłam od niechcenia.
Po chwili dodałam
– Wiesz, Paweł ostatnio trochę zaniepokojony. Kilka rzeczy zginęło z mieszkania.
Spojrzenie Alicji stało się bardziej skupione, jakby próbowała odgadnąć, co tak naprawdę kryje się za moimi słowami.
– Naprawdę? – zapytała, starając się brzmieć swobodnie. – Może po prostu gdzieś się zawieruszyły?
Pokiwałam głową, ale w duchu cieszyłam się, widząc, jak czuje się niepewnie.
– Pewnie tak... choć to dziwne, że zniknęły właśnie teraz – mruknęłam.
Ala spuściła wzrok na swoją filiżankę. Cieszyłam się, widząc, że moje plany zaczynają działać.
Odczuwałam dziwną satysfakcję
Po powrocie do domu usiadłam z Pawłem w kuchni. Od kilku dni atmosfera była napięta.
– Kto mógłby to zrobić? – zapytał, przerywając ciszę.
– Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale przecież tylko Ala była ostatnio u nas... – odpowiedziałam.
Paweł przez chwilę milczał, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Wiedziałam, że rozważał różne możliwości, próbując znaleźć sens w tej całej sytuacji.
– Znasz ją od lat. Myślisz, że byłaby do tego zdolna? – zapytał, próbując rozgryźć, co tak naprawdę myślę.
– Ala? No nie wiem. To przecież moja przyjaciółka... – odpowiedziałam, robiąc jednocześnie zranioną minę, jakbym nie mogła znieść myśli, że ktoś mógłby oskarżać ją o coś takiego.
Wewnątrz jednak odczuwałam dziwną satysfakcję. Chciałam, żeby Paweł podjął decyzję o zerwaniu kontaktów ze swoją byłą, ale nie mogłam mu tego bezpośrednio zasugerować. Musiał sam dojść do tego wniosku.
– Wiem, że jesteście przyjaciółkami, ale coś tu nie gra. Może powinniśmy przemyśleć, jak nasza relacja z nią wygląda – powiedział, a jego słowa były jak melodia dla moich uszu.
– Może masz rację. Ale nie chciałabym podejmować pochopnych decyzji... – dodałam z wahaniem, nie chcąc okazywać, jak bardzo byłam zadowolona z obrotu sprawy.
Ta rozmowa, choć krótka, była dla mnie jak małe zwycięstwo.
Mój plan zaczął działać
Następnego dnia Ala przyszła do mnie jakby wiedziona instynktem. Drzwi zamknęły się za nią z lekkim trzaskiem, a ja od razu wyczułam napięcie, które przyniosła ze sobą. Jej twarz zdradzała zmęczenie.
– Musimy porozmawiać – powiedziała, a jej głos zdradzał.
– Oczywiście. Co się dzieje? – zapytałam z udawanym zainteresowaniem, chociaż doskonale wiedziałam, co sprowadziło ją do mojego mieszkania.
Usiadłyśmy przy stole, na którym parowała świeżo zaparzona kawa.
– Wspominałaś, że coś zginęło z waszego mieszkania. Czy jestem podejrzana? – zapytała bezpośrednio, patrząc mi prosto w oczy.
Udałam zdziwienie, chociaż serce biło mi mocniej. Mój plan zaczął działać.
– Skąd takie myśli? Nikt cię nie podejrzewa... Po prostu szukamy odpowiedzi – odpowiedziałam z uśmiechem, który miał ją uspokoić, choć tak naprawdę cieszyłam się z zamieszania, jakie wywołałam.
– Wydaje mi się, że coś przede mną ukrywasz. To tylko przeczucie, ale... – urwała, jakby nie chciała kończyć zdania.
– Naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Może to po prostu stres – odpowiedziałam.
Jej wzrok był pełen niedowierzania, ale ostatecznie nic nie powiedziała. Wstała z krzesła.
– Daj mi znać, jeśli coś się zmieni – rzuciła na odchodne, a ja odprowadziłam ją wzrokiem.
Zamykając za nią drzwi, poczułam triumf, ale i niepokój. Czy naprawdę tego chciałam?
Urszula, 34 lata