„Ukrywam przed córką, że się zakochałam. Wiem, że zrobi wszystko, żeby zniszczyć ten związek”
„– Nie chcę ingerować w twoją sytuację rodzinną, Dorotko – oznajmił Piotr, kiedy po raz kolejny usiłowałam wykręcić się od tego, żeby mnie odwiedził. – Ale z was dwóch to ty jesteś tą dorosłą. To ty sprawujesz kontrolę. Nie możesz pozwalać na to, by Marta rządziła twoim życiem i miała wpływ na twoje decyzje”.
- Listy do redakcji
Miałam świadomość, że w końcu muszę odbyć tę rozmowę z Martą. Nie da się jednak ukryć, że ilekroć widziałam, z jaką agresją na mnie spogląda, odpuszczałam. Co takiego stało się z tą nastolatką?
Nie wiem, co się z nią stało
W trudnym okresie poprzedzającym rozstanie z mężem, kiedy faktycznie miałam sporo zmartwień na głowie, córka bez przerwy mnie wspierała. Teraz mam wrażenie, jakby diabeł w nią wstąpił.
– Nie przejmuj się tym tak bardzo, Dorota – pocieszał mnie Piotr za każdym razem, gdy napomknęłam o problemach rodzinnych. – Ma dopiero 18 lat, więc szaleją w niej hormony. Ty pewnie też nie byłaś ideałem w jej wieku.
Szczerze mówiąc, trudno mi powiedzieć. W wieku mojej córki byłam już w ciąży od trzech miesięcy i głowiłam się nad tym, czy podjęłam słuszną decyzję, poślubiając Maćka, który zdążył już ujawnić swoje prawdziwe oblicze. Oszczędzałam każdy grosz, uczyłam się radzić sobie samodzielnie, chociażby rozpalać w piecu. Pamiętam, że składałam już wszystkie niemowlęce ciuszki, które odziedziczyłam po starszych koleżankach. Chyba nie miałam czasu na jakieś humory czy dąsy. Raczej nie jestem najlepszym przykładem w tej kwestii.
Marta jest krnąbrna
Jestem w stanie zaakceptować, że Marta nie angażuje się zbytnio w prace domowe i praktycznie ignoruje moją obecność, ale czy nie powinna chociaż zatroszczyć się o własną przyszłość? A tu co widzę? Poprawkę! I to z przedmiotu, z którym nigdy wcześniej nie miała trudności, czyli z matematyki. Zaraz czeka ją matura. Liczyłam na to, że zdecyduje się na dalszą edukację, pokieruje swoim życiem rozsądniej niż ja i osiągnie w życiu coś wartościowego...
Zobacz także
– Wielka mi filozofia żyć lepiej od ciebie – rzuciła z tupetem podczas naszej ostatniej pogawędki. – Serio, napracowałaś się solidnie, by to wszystko zepsuć!
– Czemu tak mówisz? – bąknęłam z rezygnacją. – Masz satysfakcję z tego, że mi dokuczasz?
– Sądziłam, że ci to pasuje! – parsknęła śmiechem prosto w moją twarz. – Jesteś taką męczennicą, że tylko cię w ramki wsadzić i nad ołtarzem zawiesić.
Zaczęłam się bać jej wybuchów
Moja córka z każdym dniem coraz bardziej upodabnia się do swojego ojca. Niestety często sięga po przemoc słowną jako argument w dyskusji. Zwłaszcza, kiedy ma świadomość, że ofiara nie zdoła jej oddać, bo jest słabsza. Muszę powiedzieć wprost, że zwyczajnie mnie przeraża i się jej boję. Kiedy tylko wspomnę jej o Piotrze, jestem pewna, że zrujnuje mi wszystko. Wykpi mnie i zrówna z błotem.
Gdyby nie obecność Piotra w moim życiu, dzięki któremu mam jakąś odskocznię od codzienności, czułabym się przez zachowanie mojej córki totalnie wykończona psychicznie i pozbawiona radości życia.
No dobra, mimo że Marta będzie na mnie zła, to i tak zamierzam wyskoczyć dziś wieczór z Piotrkiem na miasto. Przejdziemy się sobie spokojnie wzdłuż bulwaru nad rzeką, posiedzimy trochę w jakiejś fajnej kafejce, popijając kawkę. Dzięki temu nagle cały świat zaczyna wyglądać zupełnie inaczej, nabiera nowych barw.
Uwielbiam moją córkę i pragnę dla niej wszystkiego, co najlepsze, ale zdaję sobie sprawę, że mój wpływ na nią maleje. Nie napiszę w jej imieniu matury, ani tym bardziej nie zdam za nią poprawki. Nie sprawię też, że nagle zacznie odnosić się do wszystkich z sympatią i szacunkiem. Nie ma opcji, żebym mogła przeżyć za nią swoje życie. Poza tym chciałabym wreszcie zacząć cieszyć się własnym bez obaw i ograniczeń, że moja córka zrobi coś strasznego. I właśnie tu zaczynają się schody.
Ukrywam swój związek
Kocham Piotr, u jego boku czuję się szczęśliwa i chciałabym jak najczęściej z nim przebywać. Jednak wizja ślubu nie chodzi mi po głowie. Mam już za sobą małżeństwo i ciężko mi mieć wiarę w powodzenie kolejnego. Te potajemne schadzki, zmyślanie, że idę do przyjaciółki obejrzeć film lub na zakupy do centrum...
Jestem już zdecydowanie za stara na takie sztuczki! Dlaczego w takim razie nie zakomunikuję Marcie, że spotykam się z facetem? Czyżbym bała się reakcji własnego dziecka?! Zdaję sobie sprawę, że to żenujące, ale taka jest prawda. Mam nieustanne przeświadczenie, że ona wszystko mi zrujnuje. Będzie ze mnie szydzić i zrobi wszystko, bym nie była szczęśliwa.
– Nie chcę ingerować w twoją sytuację rodzinną, Dorotko – oznajmił Piotr, kiedy po raz kolejny usiłowałam wykręcić się od tego, żeby mnie odwiedził. – Ale z was dwóch to ty jesteś tą dorosłą. To ty sprawujesz kontrolę. Nie możesz pozwalać na to, by Marta rządziła twoim życiem i miała wpływ na twoje decyzje.
Próbowałam z nią porozmawiać
Niedługo ważny dla mnie dzień. Rozmyślając nad upominkiem, stwierdziłam, że moim największym marzeniem byłoby zaproszenie do domu Piotra. Nie chodzi mi o nocne igraszki, nic z tych rzeczy! Chodziłoby tylko o to, żeby wspólnie przygotować pyszny posiłek, napić się wina, a następnie zrelaksować się przy jakimś interesującym filmie.
Pragnę chociaż chwili zwyczajności u boku drugiej osoby – to właśnie moje marzenie. Wzięłam się w garść i oznajmiłam Marcie, że piętnastego przekroczę czterdziestkę
– Eee, takich urodzin to raczej nie wypada świętować! – prychnęła moja pociecha zgodnie z moimi przewidywaniami. – Toż to niemal jak pogrzeb!
– Szkoda, że myślisz w ten sposób, skarbie – z trudem przełknęłam tę obelgę. – Może kiedyś dojrzejesz do zmiany poglądów.
– Słuchaj, planujesz jakieś przyjęcie urodzinowe? Przecież nie masz żadnych koleżanek.
– Parę mam, chociażby w pracy – odparłam. – Dorastając, potrzebujemy coraz mniej ludzi wokół siebie. Liczy się, żeby byli to ci najbliżsi – starałam się jej wytłumaczyć, wierząc, że przebijam się przez barierę, którą między nami postawiła. A ona znowu ziewnęła…
– Możesz przejść do sedna sprawy? – weszła mi w słowo. – Jeśli chodzi ci po głowie impreza w naszym mieszkaniu, to się na to nie piszę. Mam egzamin poprawkowy i zakuwam do niego, nie zauważyłaś tego?
Prawdę powiedziawszy, to nie do końca tak wygląda. Fakt, moja córka rzadko kiedy opuszcza swoje cztery ściany i głównie siedzi w swoim pokoju, ale o ile mnie uszy nie mylą, to przeważnie gapi się w telewizor. I to niby ma być ta wytężona edukacja?! .
Wściekła się na mnie
Wspomniałam Marcie o moim koledze i o tym, że planuję go zaprosić do nas. Obiecałam, że będziemy grzeczni i w żadnym razie nie będziemy jej zawracać głowy.
– Akurat teraz jest najlepszy czas na romanse! Ledwo co wzięłaś rozwód z tatą! – zdenerwowała się.
– Kochanie, od naszego rozwodu minęły już dwa lata – odparłam.
– Rok i sześć miesięcy! – krzyknęła. – Tylko spróbuj przyprowadzić tutaj tego swojego kochasia, to więcej mnie nie zobaczysz na oczy! Wyniosę się do taty! – zagroziła mi.
Zarzuciła mi, że mam ją w nosie i totalnie olewam to, co ją gryzie i że w ogóle nie obchodzi mnie jej osoba! Niby tylko rozglądam się za kolejnymi facetami, chociaż sama wiele razy powtarzałam, że jedyne, o czym marzę, to święty spokój!
Jestem załamana
Zrobiła mi niezłą jazdę, zwalając na mnie winę za wszystko. Po czym wypadła z mieszkania jak oparzona. Gdy trzasnęła drzwiami, te omal nie wyskoczyły z futryn. Ja tylko klapnęłam na kuchenne krzesło. Co mam zrobić? Czy mam czekać na swoje szczęście, aż moja pociecha pójdzie na uczelnię? A co jeśli to się nie wydarzy? Wygląda na to, że przestały ją obchodzić oceny. Interesują ją na tyle, na ile da radę mnie nimi zaszantażować! Nie mam żadnej pewności, że po maturze się usamodzielni.
Czy czeka mnie rok ukrywania się i to bez żadnej pewności odnośnie przyszłości? Tylko czy mój partner to wytrzyma? Albo czy ja dam radę? Zdaję sobie sprawę, że nic mnie nie zwolni z pełnienia funkcji mamy i to nią przede wszystkim jestem, ale czy naprawdę nie mogę być przy tym szczęśliwa u boku mężczyzny?
Dorota, 40 lat