Reklama

Nie lubię wracać do przeszłości. Ale czasem wystarczy jedno zdjęcie, przypadkowe kliknięcie, by poczuć falę emocji, które miały być dawno pogrzebane. Właśnie tak było z Kacprem – moim byłym. To on przewijał się przez zdjęcia, których nie powinnam oglądać. Przez chwilę myślałam, że jestem ponad to, że rozstanie było dobrym krokiem. Ale gdy zobaczyłam jego uśmiech, poczułam coś dziwnego. Właśnie wtedy postanowiłam napisać. Nie z tęsknoty, nie z miłości… może z ciekawości? Sama nie wiem.

Reklama

Czułam się jak w filmie

Kacper czekał na mnie przed wejściem do naszej starej knajpy. Uśmiechnął się, gdy mnie zobaczył, a ja poczułam ukłucie w sercu. Przywitaliśmy się szybko, niezręcznie, a potem weszliśmy do środka. W powietrzu unosił się zapach przypalonej pizzy, a ja przypomniałam sobie, jak kiedyś kłóciliśmy się o to, kto zje ostatni kawałek. Usiadłam naprzeciwko niego, a on od razu zaczął opowiadać o pracy, o jakimś nowym projekcie, o podróżach służbowych.

– Wiesz, czasem się zastanawiam, czy nasze rozstanie było dobrą decyzją… – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam się zastanowić.

Kacper spojrzał na mnie, uniósł brwi i powiedział cicho:

– Nie wszystko jest takie proste, prawda?

Potem rozmawialiśmy o starych czasach. Wspominaliśmy wyjazdy nad jezioro, śmiech do rana, jego psa, którego zawsze goniłam po parku. Czułam się jak w filmie, w którym cofnięto czas. A jednak… coś było inaczej. Niby ten sam chłopak, ale jakby z innego świata. W pewnym momencie wstałam z zamiarem pójścia do toalety, a Kacper został sam przy stoliku. Zrobiłam kilka kroków i odruchowo się odwróciłam. Wtedy przez przypadek zobaczyłam coś, co sprawiło, że serce zabiło mi szybciej.

Coś we mnie pękło

Wracając z toalety, zwolniłam krok. Kacper nie widział, że na niego patrzę. Siedział przy naszym stoliku, pochylony nad telefonem, jego palce szybko przesuwały się po ekranie. Mówił coś cicho, ściszonym głosem. Uśmiechał się. Kiedy mnie dostrzegł, od razu odłożył telefon na blat, przyjął swoją zwyczajną minę, jakby nic się nie stało.

– Kto to był? – zapytałam od razu, bez owijania w bawełnę, zanim rozsądek zdążył mnie powstrzymać.

– A, to tylko coś firmowego. Sprawy służbowe, wiesz, jak to jest – odpowiedział, z tym swoim spokojnym tonem.

Próbował zmienić temat, zagadać o czymś błahym, jakby ten moment się nie wydarzył. Ale coś we mnie pękło. Czułam, jak pulsuje mi skroń, a w głowie kołatały myśli. Zastanawiałam się, z kim on tak rozmawia i dlaczego się uśmiecha w taki sposób. Nie dawało mi to spokoju. Nie chciałam być tą naiwną, co wierzy w każde słowo.

– Sprawy firmowe, mówisz… – powtórzyłam powoli, patrząc mu w oczy. – Dziwne. Wyglądasz, jakbyś ukrywał coś ciekawego.

Kacper roześmiał się sztucznie i pokręcił głową, ale ja już czułam, że coś jest nie tak. Coś ukrywał. Czułam to każdą komórką swojego ciała.

Zamarłam

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Właściwie odpowiedź przyszła sama, szybciej, niż się spodziewałam. Siedzieliśmy przy stoliku, rozmawialiśmy, a ja próbowałam udawać, że jestem w stanie zignorować jego dziwne zachowanie. Nagle telefon Kacpra znów rozświetlił ekran. Nie patrzył na mnie, a ja kątem oka zobaczyłam wiadomość – kilka słów, które jakby wypaliły się w moich oczach:

„Kochanie, kiedy wracasz?”.

Zamarłam. Wszystko we mnie się zatrzymało. Chciałam zadać pytanie, ale gardło miałam ściśnięte. Spojrzałam na niego, a on, jakby dopiero teraz zorientował się, że coś jest nie tak. Schował telefon, ale było za późno.

– Kim ona jest? – zapytałam cicho.

Kacper westchnął, a potem zaczął coś mruczeć, coś o tym, że nie chciał, żebym się dowiedziała w ten sposób, że to wszystko jest skomplikowane. W końcu powiedział to, co musiał:

To moja narzeczona. Właściwie… wkrótce mamy ślub.

Czułam, jakbym dostała w twarz. Serce waliło mi jak oszalałe, a w głowie kręciło się od pytań. Po co więc to spotkanie? Dlaczego pozwolił mi myśleć, że między nami coś może być?

– Spotkaliśmy się tylko dlatego, że… chciałem powspominać stare czasy. Nic więcej. Nie powinienem był…

Nie słuchałam już. Patrzyłam na niego jak na obcego człowieka. Czułam, jak coś we mnie pęka – nie tylko serce, ale i resztki wiary w ludzi.

Chciało mi się płakać

Wróciłam do domu, rzuciłam torebkę na podłogę i usiadłam na kanapie, wpatrując się w pusty pokój. Cisza aż dudniła w uszach. Z jednej strony chciało mi się płakać, a z drugiej… czułam jakąś dziwną ulgę. Jakby wreszcie coś zostało dopowiedziane, jakby w końcu ten rozdział, tak długo zostawiany otwarty, został zamknięty. Wyciągnęłam telefon, bezmyślnie przewijałam wiadomości, aż w końcu napisałam do Moniki – mojej przyjaciółki, tej, która zawsze potrafiła mnie postawić do pionu. Odpisała niemal od razu:

„Dobrze, że to odkryłaś. Teraz już wiesz, że to była dobra decyzja”.

Westchnęłam. Próbowałam zebrać myśli, ale czułam się rozbita. Coś mnie jednak tknęło. Przecież wiedziałam, że Kacper nigdy nie był dla mnie tym, kogo potrzebowałam. Zawsze był trochę nieosiągalny, zawsze coś przede mną ukrywał – może to jego styl życia, a może po prostu jego charakter. A ja? Może wcale nie tęskniłam za nim, tylko za tą wersją nas, która nigdy nie istniała naprawdę. Zerknęłam na nasze stare zdjęcie, które jeszcze wisiało w ramce na półce. Uśmiechaliśmy się na nim, młodsi, naiwniejsi, z tamtej chwili, kiedy wszystko wydawało się proste. Zdjęcie wylądowało w szufladzie. Nie chciałam go już więcej oglądać. Zrozumiałam, że to, co miałam z Kacprem, to tylko iluzja, a iluzje trzeba zostawić za sobą.

Żyłam marzeniami

Monika przyszła wieczorem z opakowaniem moich ulubionych czekoladek. Popatrzyła na mnie i nie musiała zadawać żadnych pytań. Wiedziała, że to, co miało być nostalgicznym spotkaniem, skończyło się katastrofą. Usiadłyśmy na kanapie, a ja zaczęłam mówić – o tym, jak zobaczyłam tę wiadomość, o tym, jak Kacper się tłumaczył, jak próbował wszystko zbagatelizować. Głos mi się łamał, ale mówiłam dalej, bo musiałam to z siebie wyrzucić.

– Wiesz, co jest najgorsze? – zapytałam, patrząc na Monikę. – Że przez chwilę naprawdę myślałam, że on się zmienił. Że to spotkanie może coś znaczyć. A on… on po prostu chciał sobie powspominać stare czasy.

Monika objęła mnie ramieniem i powiedziała spokojnie:

– To nie z tobą było coś nie tak. To on nie potrafił cię docenić. Dobrze, że to zobaczyłaś teraz, a nie później, gdybyś znowu się zaangażowała.

Siedziałyśmy długo w milczeniu. W końcu spojrzałam na nią i szepnęłam:

– Chyba muszę zacząć żyć dla siebie, a nie dla kogoś, kto mnie nie szanuje.

– Tak, właśnie tak. I wiesz co? Zasługujesz na kogoś, kto cię naprawdę pokocha. Nie pozwól, żeby przeszłość trzymała cię w miejscu.

Pokiwałam głową, czując, jak powoli wraca do mnie oddech. Wiedziałam, że jeszcze będzie boleć, ale miałam już świadomość, że to nie była miłość, tylko złudzenie.

Skupiłam się na sobie

Następnego dnia wyszłam na spacer. Słońce świeciło mocno, a miasto tętniło życiem – ludzie spieszyli się, śmiali, psiaki merdały ogonami, a dzieci biegały za piłką. Usiadłam na ławce w parku i patrzyłam na to wszystko z dziwnym spokojem. Wzięłam telefon i wpisałam krótką notatkę:

„Nie warto wracać do przeszłości. Ona już nie jest moja”.

To było moje małe pożegnanie z Kacprem. Nie zamierzałam więcej wchodzić na jego profil, sprawdzać, co u niego, z kim jest, co robi. Nie było sensu. Nasza historia się skończyła. I choć przez chwilę myślałam, że można by do niej wrócić, teraz wiedziałam, że to była iluzja, a ja pozwoliłam się na nią nabrać. Zadzwoniłam do Moniki.

– Wiesz, co? Masz rację. Dobrze, że to wszystko się wydarzyło. Teraz czuję, że mogę zacząć od nowa.

– I pamiętaj, że nie jesteś sama – odpowiedziała, a w jej głosie czułam ciepło.

Wróciłam do domu i otworzyłam okno. Czułam świeże powietrze na twarzy i myślałam o tym, czego naprawdę chcę. Nie chciałam związków, które mnie ranią. Nie chciałam relacji, w których muszę się domyślać, co ktoś czuje. Chcę być z kimś, kto będzie mnie kochał naprawdę – bez kłamstw, bez sekretów. Kacper? To tylko rozdział. Ja już zaczynam nowy.

Natalia, 29 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama