Reklama

Ostatnie miesiące były dla mnie wyjątkowo stresujące – praca w korporacji, codzienne obowiązki i brak czasu na relaks dawały mi się we znaki. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wynajęłam mieszkanie w malowniczym nadbałtyckim kurorcie.

Reklama

Marzyłam o urlopie

Znalazłam ofertę wynajmu uroczego apartamentu z widokiem na plażę. Na zdjęciach wyglądał idealnie – przestronny salon, duże okna z widokiem na morze i przytulna sypialnia. Bez wahania zarezerwowałam termin, marząc o spokojnych dniach spędzonych na leżaku, z książką w ręku, wsłuchując się w szum fal.

Po przyjeździe na miejsce byłam oczarowana. Kurort był piękny, pełen kolorowych domków, małych kawiarni i butików. Promenada prowadziła wzdłuż plaży, a powietrze było przesycone zapachem soli i świeżo parzonej kawy. Mieszkanie, które wynajęłam, znajdowało się w niewielkim budynku tuż przy promenadzie, z której roztaczał się widok na morze.

To nie był pierwszy raz, kiedy wynajmowałam mieszkanie na wakacje. Zawsze starałam się wybierać miejsca z dobrymi opiniami i sprawdzonymi właścicielami. Tym razem jednak działałam w pośpiechu. Po przyjeździe udałam się pod wskazany adres, gdzie poznałam Tadeusza, mężczyznę około czterdziestki, który wynajmował mi mieszkanie.

– Dzień dobry, jestem Tadeusz – powiedział, wyciągając rękę na powitanie. – Mam nadzieję, że podróż minęła bez problemów.

Zobacz także

– Tak, dziękuję. Trochę się denerwowałam, ale wszystko poszło gładko – odpowiedziałam, ściskając jego dłoń.

Oprowadził mnie po mieszkaniu, wyjaśniając zasady korzystania z urządzeń, gdzie są najbliższe sklepy i restauracje. Mieszkanie było przytulne, z dużymi oknami wychodzącymi na morze, co od razu mnie zauroczyło.

Podobało mi się

– Wszystko wygląda w porządku – powiedziałam. – Dziękuję za pomoc.

– Nie ma sprawy. Gdybyś miała jakiekolwiek pytania, śmiało dzwoń. – Życzę udanych wakacji.

Następnego dnia rano wstałam wcześnie, żeby pospacerować po plaży. Było jeszcze cicho, a słońce dopiero zaczynało wschodzić. Wszystko wydawało się takie spokojne i piękne. Spacerowałam po plaży, odwiedzałam lokalne kawiarnie i sklepy, ciesząc się każdym momentem.

Jednego popołudnia postanowiłam wybrać się na dłuższy spacer po okolicy. Przechadzając się wąskimi uliczkami, natknęłam się na starszą panią, która sprzedawała owoce na rogu jednej z ulic. Uśmiechnęła się do mnie serdecznie, więc postanowiłam podejść.

– Dzień dobry, co pani poleca? – zapytałam, przeglądając kolorowe owoce na jej straganie.

– Dzień dobry. Wszystko jest świeże i pyszne, ale te brzoskwinie są wyjątkowo słodkie – odpowiedziała z uśmiechem. – Jesteś nowa w okolicy?

– Tak, wynajmuję mieszkanie tej czerwonej kamienicy – odpowiedziałam, biorąc kilka brzoskwiń.

– Ach, wakacje. To piękne miejsce na odpoczynek. Właściciele kamienicy mają udane wakacje? – spytała, zaskakując mnie.

– Właściciele? – zapytałam, próbując ukryć narastający niepokój. – Wynajęłam je od pana Tadeusza.

– Tadeusz? – powtórzyła, kręcąc głową z dezaprobatą. – On tylko opiekuje się budynkiem pod nieobecność właścicieli, Kasi i Andrzeja.

Zamarłam na chwilę

Próbowałam przetrawić to, co usłyszałam. Podziękowałam starszej pani za owoce i ruszyłam w stronę mieszkania, z determinacją, by porozmawiać z Tadeuszem i dowiedzieć się, co naprawdę się dzieje.

Resztę dnia spędziłam w stanie podwyższonego niepokoju. Mimo pięknej pogody i cudownego otoczenia, nie mogłam się zrelaksować. Myśli krążyły wokół niejasności w umowie najmu. Wróciłam do mieszkania z postanowieniem, że muszę porozmawiać z Tadeuszem jak najszybciej. Nie odbierał jednak telefonu.

Wieczorem, kiedy zobaczyłam pana Tadeusza kręcącego się wokół budynku, postanowiłam działać.

– Musimy porozmawiać – zaczęłam, starając się zachować spokój, choć w środku gotowała się we mnie burza. – Spotkałam dziś sąsiadkę, która powiedziała mi, że właściciele mieszkania są na wakacjach.

– Wszystko jest pod kontrolą. Wynajmuję to mieszkanie z ich zgodą.

Nie byłam jednak spokojna. Mimo jego zapewnień czułam, że coś jest nie tak. Facet próbował zmienić temat, ale nie zamierzałam odpuścić.

– Chciałabym porozmawiać z właścicielami osobiście – powiedziałam stanowczo. – Czy możesz mi podać ich numer telefonu?

Zareagował gwałtownie, co jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.

– Naprawdę nie ma takiej potrzeby – powiedział, próbując mnie uspokoić.

Był oszustem

Z ciężkim sercem zgodziłam się na razie odpuścić. Mimo to, nie mogłam pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak. Postanowiłam, że jeśli nie uda mi się skontaktować z właścicielami, będę musiała podjąć bardziej zdecydowane kroki.

Następnego dnia rano znowu spotkałam panią od owoców. Widząc mnie, uśmiechnęła się ciepło i zapytała, czy wszystko jest w porządku.

– Nie jestem pewna – odpowiedziałam szczerze. – Pan Tadeusz twierdzi, że wszystko jest w porządku, ale mam wątpliwości.

– Może powinna pani spróbować skontaktować się z właścicielami – zasugerowała. – Jeśli pani chcesz, mogę pani pomóc znaleźć ich numer.

Przyjęłam jej propozycję z ulgą. W ciągu kilku godzin udało nam się znaleźć ich numer. Gdy wróciłam do mieszkania, usiadłam na kanapie z telefonem w ręku, czując narastający niepokój. W końcu zebrałam się na odwagę i wykręciłam numer.

– Halo? – odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie.

– Dzień dobry, nazywam się Patrycja i wynajmuję państwa mieszkanie – zaczęłam, starając się mówić spokojnie.

– O co chodzi? – zapytała, a w jej głosie słychać było zaskoczenie.

– Chciałabym zapytać o wynajem mieszkania. Pan Tadeusz wynajął mi je na wakacje, ale usłyszałam, że państwo są właścicielami.

W słuchawce zapadła cisza

Po chwili pani Katarzyna odpowiedziała, a jej głos zdradzał rosnący niepokój.

– Wynajem mieszkania? Nie, nie mieliśmy pojęcia. Tadeusz miał tylko doglądać budynku. Musimy wrócić i wyjaśnić tę sprawę.

Rozłączyłam się. Właściciele nie byli świadomi, że ich mieszkanie zostało wynajęte. Wiedziałam, że sytuacja jest poważna i że muszę być gotowa na to, co przyniesie konfrontacja z panem Tadeuszem.

Po południu zobaczyłam go siedzącego w małej kawiarence przy promenadzie. Wyglądał, jakby czekał na kogoś, ale gdy tylko mnie zobaczył, uśmiech zniknął z jego twarzy. Podeszłam do niego stanowczym krokiem, z zamiarem wyjaśnienia całej sytuacji.

– Rozmawiałam z panią Katarzyną. Powiedziała mi, że nie mieli pojęcia o wynajmie mieszkania. Co się tutaj dzieje?

Tadeusz starał się zachować spokój.

– Katarzyna i Andrzej są na wakacjach i naprawdę nie ma potrzeby ich niepokoić.

– Nie obchodzi mnie to – przerwałam mu ostro. – Powiedzieli mi, że miał pan jedynie doglądać mieszkania, a nie wynajmować je na lewo. Ma pan na to jakieś wytłumaczenie?

Spuścił wzrok, wyraźnie zły.

– Sprawa jest skomplikowana. Potrzebowałem pieniędzy i postanowiłem wynająć mieszkanie bez ich wiedzy. Wszystko miało być w porządku, ale teraz…

Nie dałam mu dokończyć

– To oszustwo! – powiedziałam z gniewem. – Muszę zgłosić to na policję.

Złapał mnie za rękę, jego oczy błagały o litość.

– Proszę nie robić tego – powiedział cicho. – Potrzebuję tych pieniędzy. Miałem długi i to była jedyna możliwość, by się z nich wyplątać. Jeśli to pani zgłosi, będę skończony.

Spojrzałam na niego z mieszanką złości i współczucia. Był w trudnej sytuacji, ale nie usprawiedliwiało to jego działań.

– To nie zmienia faktu, że postąpił pan źle – powiedziałam w końcu. – Właściciele wracają, żeby wyjaśnić sytuację. Lepiej, żeby pan sam im to wytłumaczył, zanim zrobi się z tego większy problem.

Zgodziłam się dać mu czas, ale byłam zdeterminowana, by sprawiedliwość została wymierzona. Wróciłam do mieszkania, pełna obaw o to, co przyniesie najbliższe dni.

Popołudnie spędziłam w mieszkaniu, próbując zająć myśli czytaniem, ale nie mogłam się skupić. Każdy hałas za oknem sprawiał, że serce podchodziło mi do gardła. W końcu usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i kroki na korytarzu. Wiedziałam, że to właściciele.

Gdy weszli do mieszkania, od razu wyczułam napięcie. Katarzyna wyglądała na zaniepokojoną, a Andrzej był wyraźnie zły. Usiadłam z nimi przy stole, gotowa na konfrontację z Tadeuszem.

Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale bez rezultatu. Jego telefon pozostał wyłączony. Ruszyliśmy zatem do miasteczka, próbując go znaleźć. Bez skutku. Mieszkanie, które zajmował, było zamknięte i najwyraźniej opuszczone.

Tadeusz zniknął

Sytuacja była beznadziejna. Zapłaciłam mu nie tylko zaliczkę, ale też całość za dwutygodniowy pobyt. Moje pieniądze przepadły.

– Możesz pomieszkać u nas jeszcze kilka dni, dopóki nie wyjaśni się całą sprawa – zaproponowała Katarzyna, z którą zdążyłyśmy się polubić.

– Dziękuję. Musimy to zgłosić na policję.

Policjant poinformował nas, że sprawa wygląda beznadziejnie. Nawet jeśli uda im się odnaleźć złodzieja, odzyskanie moich pieniędzy będzie w zasadzie niemożliwe, a szkodliwość czynu jest tak naprawdę mała.

Moje wakacje nad morzem były inne, niż się spodziewałam. Zamiast spokoju i relaksu, przeżyłam stresujące i pełne niepokoju dni. Nauczyłam się jednak, że warto ufać swojemu instynktowi i że zawsze należy być czujnym, nawet w najpiękniejszych okolicznościach.

Reklama

Patrycja, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama