„Urlop w Chorwacji stał się tanim melodramatem. Było pięknie do czasu, gdy w kieszeni męża znalazłam dowód zdrady”
„Patrzyłam mu w oczy. Nie wytrzymał mojego spojrzenia, odwrócił wzrok. Wiedziałam. Kłamał. I robił to z wprawą. Wieczorem, kiedy zapytałam go jeszcze raz, zrobił się nerwowy. Zaczął kręcić”.

- Redakcja
Czasem ludzie mówią, że wakacje są lekarstwem na wszystko. Też tak myślałam. Dlatego postanowiliśmy pojechać do Chorwacji. Sądziłam, że jeśli gdzieś razem wyjedziemy, znów poczuję się przy Michałku bezpiecznie. Od dłuższego czasu coś między nami się psuło. Byliśmy razem osiem lat, a ostatni rok przypominał raczej życie obok siebie niż wspólne życie. Michał był inny niż kiedyś – bardziej zamyślony, często spoglądał w telefon. Nie chciałam robić scen, udawałam, że wszystko gra, ale w środku nosiłam niepokój, którego nie umiałam nazwać. Nie podejrzewałam jeszcze, że zaledwie kilka dni później ten niepokój stanie się moją rzeczywistością.
Serce zabiło mi mocniej
Zaczęło się niewinnie. Michał brał prysznic po plaży, a ja szukałam ładowarki w jego plecaku. Nie grzebałam, naprawdę nie. I wtedy ją zauważyłam – karteczkę złożoną na cztery części. Była miękka i pognieciona. Rozwinęłam ją bez namysłu. Było na niej napisane: Natalia i numer telefonu. Serce zabiło mi mocniej. Złożyłam ją i odłożyłam na miejsce, a przez resztę dnia chodziłam jak w transie. Gdy siedzieliśmy wieczorem przy kolacji na tarasie, a słońce leniwie chowało się za horyzontem, nie wytrzymałam.
– Kim jest Natalia?
Podniósł wzrok znad talerza.
– Co?
– Znalazłam w twoim plecaku karteczkę z jej imieniem i numerem telefonu.
Przez chwilę widziałam, jak zamiera. Naprawdę stracił rezon.
– Aaa, to? – zaśmiał się nerwowo. – To chyba masażystka z plaży. Jeden z Niemców polecał mi, powiedział, że jest świetna. Pewnie zapisałem i zapomniałem. Coś w tym stylu.
– Masażystka? – zapytałam sucho. – Naprawdę?
– No przecież nie wklepałem jej w telefon, prawda? Gdyby coś było na rzeczy, to nie zostawiłbym tego w plecaku.
Nie odpowiedziałam. Przez kolejne minuty jadłam w milczeniu, próbując przekonać samą siebie, że może rzeczywiście przesadzam. Ale ton jego głosu... Zimny dreszcz przeszedł mi po karku. To była intuicja.
Czułam, że udaje
Następnego dnia Michał był wyjątkowo... uprzejmy. Przygotował mi kawę, zabrał na spacer nad zatoczkę, nawet zaproponował wspólne gotowanie – coś, czego nie robił od lat. Czułam, że to teatr. Że chce mnie uciszyć czułością. Jego dotyk wydawał się mechaniczny. Pocałunki jakby z obowiązku. Wieczorem powiedział, że musi wyskoczyć do sklepu po wino. Wyszedł, zostawiając telefon na stole. Spojrzałam na niego. Cisza. Potem – jakby coś mnie prowadziło – wzięłam go do ręki. Zaczęłam wpisywać numer z kartki, który zdążyłam zapamiętać. Ostatnie cyfry... tak. Serce waliło mi jak szalone. Znalazłam ten numer i zadzwoniłam. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci.
– Cześć, kochanie! – usłyszałam kobiecy głos. – Spotkamy się tam, gdzie zawsze?
Zamarłam. Telefon wypadł mi z ręki i uderzył w kafelki. Zerknęłam, czy się nie zepsuł – działał. Zakończyłam połączenie drżącym palcem. Usiadłam na sofie, nie mogąc złapać tchu. „Kochanie”?, „Tam, gdzie zawsze”?. To nie była masażystka. To była jego kobieta. Michał miał kogoś poza mną. Czułam, jak coś się we mnie łamie. Jakby ktoś jednym słowem zrujnował całe moje zaufanie do męża. Zastanawiałam się, kim jestem dla męża, kim jest Natalia, od kiedy to trwa i czy to coś więcej. Łzy zaczęły płynąć bezgłośnie. Nie krzyczałam. Nie zrobiłam sceny. Jeszcze nie.
Obserwowałam go ukradkiem
Następnego dnia nie powiedziałam nic. Nie chciałam, żeby wiedział, że wiem. Chciałam zobaczyć, jak się zachowuje, gdy myśli, że nic nie podejrzewam. A Michał był... zadowolony. Spokojniejszy niż wcześniej. Jakby kamień spadł mu z serca. Może myślał, że jego bajka z kartką została przyjęta? Że dałam się oszukać? Obserwowałam go ukradkiem. Jak przeglądał wiadomości, jak odpisywał i uśmiechał się pod nosem. Nie widział, że patrzę. Nie podejrzewał, że analizuję każdy jego gest, każde słowo. Po południu, siedząc na plaży, rzuciłam mimochodem:
– Myślisz, że szczerość to najważniejsza rzecz w związku?
Zerknął na mnie zdziwiony.
– Skąd ten temat?
– Tak po prostu. Rozmawiamy o wszystkim, prawda?
– No jasne – powiedział, wzruszając ramionami.
– A gdybyś mnie okłamał, to byś się przyznał?
Zamilkł. Potarł kark.
– Serio? O co ci chodzi?
– Nic. Pytam teoretycznie.
– Okej, to teoretycznie – tak, przyznałbym się. W praktyce nie mam do czego.
Patrzyłam mu w oczy. Nie wytrzymał mojego spojrzenia, odwrócił wzrok. Wiedziałam. Kłamał. I robił to z wprawą. Wieczorem, kiedy zapytałam go jeszcze raz o karteczkę z numerem telefonu, zrobił się nerwowy. Zaczął kręcić. Że może to numer do przewodniczki, że może ktoś mu dał i on nawet nie pamięta.
– Robisz z igły widły – rzucił w końcu i wstał od stołu.
– Boję się, że to nie igła. Że to coś dużo większego – powiedziałam cicho.
Nie odpowiedział. Wyszedł. Zostawił mnie z sercem pełnym bólu.
Nie musiałam na niego czekać
Kolejnego dnia wiedziałam, że muszę się dowiedzieć prawdy. Nie mogłam dłużej żyć w domysłach. Michał znów wyszedł. Tym razem niby pobiegać. Miałam może pół godziny. Wyjęłam kartkę z plecaka. Wpisałam numer jeszcze raz. Serce waliło mi tak mocno, że prawie nie słyszałam sygnału.
– Hej, kotku – odezwał się głos tej samej kobiety. – Dlaczego się nie odzywasz? Spotkamy się dziś tam, gdzie zwykle?
Zamarłam. Trzymałam słuchawkę przy uchu, zaciskając zęby, by nie krzyknąć. Kobieta czekała jeszcze kilka sekund, po czym dodała:
– Michał? Halo?
Rozłączyłam się. Stałam przez chwilę z telefonem w dłoni. „Tam, gdzie zwykle”. Musiało być jakieś miejsce. I wtedy sobie przypomniałam – wieczór wcześniej, kiedy Michał wrócił po bieganiu, wyglądał się podejrzanie świeżo. Wyszłam z apartamentu, o nogi same mnie niosły. Po piętnastu minutach marszu stałam przed eleganckim hotelem z widokiem na port. Weszłam do środka. W hallu pachniało perfumami. Minęłam recepcję i ruszyłam w stronę baru. Nie musiałam na niego czekać. Michał siedział z obcą kobietą. Wysoką, szczupłą, opaloną. Śmiała się, coś mu pokazywała na telefonie. Patrzył na nią tak, jak kiedyś patrzył na mnie. Poczułam, jak robi mi się słabo. Zawróciłam, zanim zdążył mnie zauważyć. Wróciłam do naszego pokoju i zaczęłam pakować walizkę. Ręce mi się trzęsły.
Spojrzałam na niego uważnie
Gdy Michał wrócił, byłam już gotowa. Walizka stała przy drzwiach, a ja siedziałam na kanapie ze wzrokiem wbitym w podłogę. Zatrzymał się w progu, zaskoczony.
– Co się dzieje?
Nie odpowiedziałam od razu. Spojrzałam na niego długo, uważnie.
– Widziałam cię – powiedziałam cicho.
Zamarł. Widać było, że próbuje coś powiedzieć, ale usta mu się zacisnęły. Przez chwilę panowała cisza tak ciężka, że aż dzwoniła mi w uszach.
– Natalia? – spytałam. – To z nią się spotykasz? Tam, gdzie zawsze?
Opadł na fotel, jakby ktoś zdmuchnął z niego siłę. Westchnął głęboko, a potem pokiwał głową.
– To... nic poważnego. Przysięgam. To po prostu... przygoda. Wakacyjna głupota.
Zaśmiałam się. Gorzko, zimno.
– Przygoda? Mieliśmy ratować nasz związek. A ty w tym samym czasie spotykasz się z jakąś kobietą?
– Proszę, daj mi to wyjaśnić...
– Już wszystko wyjaśniłeś – przerwałam mu. – Siedzieliście razem. Śmialiście się. Patrzyłeś na nią tak, jak dawno nie patrzyłeś na mnie. Nie musisz nic mówić. Zdradziłeś mnie.
Zamilkł. Spuścił głowę.
– Nie chciałem cię ranić...
– A jednak to zrobiłeś – dokończyłam. – Bo było ci wygodnie.
Podeszłam do drzwi, walizka gotowa do drogi.
– Już nie ma czego ratować. Wybrałeś. Ja też wybieram. Wybieram siebie.
Złapał się za głowę, jakby chciał zatrzymać to, co nieodwracalne. Było już za późno.
Czułam się pusta
Wróciłam do Polski dwa dni później. W autobusie płakałam po cichu, skulona przy oknie, wpatrzona w bezkresne chmury. Nikt nie pytał, nikt nie pocieszał. I dobrze. Nie potrzebowałam słów. Potrzebowałam ciszy. W domu czekało na mnie wszystko, co zostawiłam – szafka z kubkami, zdjęcia na komodzie, niedokończony słoik dżemu. Już nic nie było takie samo. Michała nie było i nie miało być. Czułam się pusta, ale też... dziwnie spokojna. Jakby po burzy, która w końcu przeszła. Kilka dni później zadzwoniłam do siostry.
– Wika, nareszcie! Jak wakacje?
Zawahałam się.
– Krótsze niż planowałam. Przyjedź do mnie. Potrzebuję cię.
Nie pytała. Po prostu przyjechała. Siedziałyśmy razem na kanapie z kubkami herbaty, a cisza mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa. Nie wiedziałam jeszcze, jaką decyzję podjąć. Czy będzie rozwód, czy po prostu odejdę bez hałasu? Wiedziałam tylko, że nie chcę już żyć w kłamstwie. Nie chciałam udawać, że wszystko jest dobrze, kiedy nie jest. Zasługuję na coś więcej niż czekanie, aż ktoś znów mnie wybierze. Teraz ja wybieram.
Wiktoria, 32 lata
Czytaj także:
- „Nasz dom potrzebuje pilnego remontu, ale teściowa jest temu przeciwna. Prędzej naprawię przeciekający dach niż nasze relacje”
- „Gdy musiałam zrezygnować z biegania, mój świat się rozpadł. Posklejał mi go ktoś, kogo spotkałam na miejskim maratonie”
- „Nie sądziłem, że na emeryturze odkryję w sobie taki talent. Zamiast przerzucać kanały w TV, zostałem mistrzem robótek”