„Urodziłam syna, gdy miałam 45 lat. Teraz się mnie wstydzi, bo w szkole wszyscy z niego drwią, że wychowuje go babcia”
„Miałam wrażenie, że wszyscy patrzą na mnie. Kątem oka widziałam, jak dwie młodsze mamy, siedzące w pierwszym rzędzie, wymieniają między sobą spojrzenia, jakby oceniały mnie wzrokiem. Moje serce biło tak głośno, że zagłuszało głos nauczycielki”.

- Redakcja
Całe moje życie kręci się wokół mojego synka Adasia. To już siedmiolatek, który od września dumnie chodzi do pierwszej klasy. A jednak dla mnie zawsze pozostanie małym chłopcem, którego usypiałam, śpiewając kołysanki, któremu czytałam „Kubusia Puchatka” na dobranoc i którego tuliłam, gdy budził się w nocy z płaczem, bo śniły mu się potwory pod łóżkiem.
Zawsze starałam się być tą mamą, która wie wszystko, zna każdą koleżankę i kolegę, piecze najlepsze ciasto, przychodzi na wszystkie występy, wywiadówki i dni otwarte. Umiałam zrobić z kartonu statek piracki, a z rolek po papierze toaletowym rakietę kosmiczną. Może dlatego tak bardzo boli mnie to, co ostatnio dzieje się między mną a Adasiem.
Zawsze był moim oczkiem w głowie, moim światem. Może trochę zbyt mocno go chroniłam, trochę zbyt często go wyręczałam, ale robiłam to z miłości. Teraz czuję, że coś się zmieniło. Nie potrafię za nim nadążyć. On zna jakieś dziwne słowa z gier komputerowych, ogląda filmiki na YouTube, śmieje się z memów, których kompletnie nie rozumiem. A ja staram się, ale momentami mam wrażenie, że jestem dla niego jak z innego świata.
Jeszcze rok temu Adaś tulił się do mnie na dobranoc, chciał, żebym czytała mu bajki, a teraz coraz częściej mówi:
– Nie musisz mnie odprowadzać, mamo.
Albo:
– Tata by to zrozumiał, a ty to nie wiesz nawet, co to jest Roblox!
Oddaliliśmy się
I ja wiem, że to normalne. Dzieci dorastają. Ale przecież nie tak nagle, nie tak boleśnie. A kiedy ostatnio na wywiadówce nauczycielka zapytała, czy jestem babcią Adasia, serce mi pękło.
Siedziałam w małej, dusznej klasie, patrząc na rzędy ławek ustawionych w równych rzędach, jakby ktoś linijką wyznaczył ich pozycje. Przede mną siedzieli inni rodzice – głównie mamy, młode, szczupłe, uśmiechnięte, z modnymi fryzurami i idealnymi paznokciami. Czułam się, jakbym była nie z tej bajki.
Usiadłam w ostatnim rzędzie, trochę skulona, z torebką na kolanach, ściskając ją kurczowo, jakby miała mi dać jakąś niewidzialną tarczę. Nauczycielka weszła do sali z szerokim uśmiechem. Sprawdzając listę obecności, uśmiechnęła się przy nazwisku mojego syna.
– A pani to babcia Adasia? – zapytała z wyraźnym entuzjazmem.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Zrobiło mi się gorąco, serce zaczęło walić jak oszalałe. Otworzyłam usta, ale głos uwiązł mi w gardle. Ktoś z przodu parsknął śmiechem, inna mama odwróciła głowę, jakby szukała mojego potwierdzenia.
– Nie… jestem mamą – wyszeptałam w końcu, próbując się uśmiechnąć.
Było mi głupio
Nauczycielka lekko się speszyła, chyba zdała sobie sprawę z niezręczności, ale już było za późno. Miałam wrażenie, że wszyscy patrzą tylko na mnie. Kątem oka widziałam, jak dwie młodsze mamy, siedzące w pierwszym rzędzie, wymieniają między sobą spojrzenia, jakby oceniały mnie wzrokiem. Moje serce biło tak głośno, że zagłuszało głos nauczycielki, która zaczęła mówić o programie zajęć, o planach na najbliższy miesiąc.
Siedziałam tam, cicho, czując, jak mój wstyd rozlewa się po całym ciele. Nie słyszałam już, o czym mówiła nauczycielka. Myślałam tylko o tym, jak to możliwe, że tak bardzo odstaję od innych. Przecież to mój syn, moje dziecko. Dlaczego czuję się, jakby ktoś właśnie postawił mnie pod ścianą i obnażył całą moją nieporadność, moją starość, moje niedopasowanie?
Kiedy w końcu wywiadówka dobiegła końca, zebrałam swoje rzeczy, chciałam jak najszybciej wyjść, nie patrzeć nikomu w oczy. Nauczycielka uśmiechnęła się do mnie lekko, jakby chcąc załagodzić sytuację.
– Przepraszam, czasem się tak zdarza… Niech się pani nie przejmuje.
Skinęłam głową, ale w środku czułam, jakbym chciała zniknąć. Dlaczego czuję się taka stara? Przecież to mój syn, nie wnuk. Co mam zrobić, żeby nie czuć się jak babcia na szkolnym korytarzu?
Wstydził się mnie
Następnego dnia po szkole Adaś wszedł do kuchni. Był blady, trochę markotny, a jego mała buzia wykrzywiała się w dziwnym grymasie, jakby walczył ze sobą. Czułam, że coś go gryzie, ale nie chciałam go naciskać. Znałam go – wiedziałam, że czasem potrzebował chwili, żeby się otworzyć.
– Chcesz kakao? – zapytałam, siląc się na spokojny ton.
Pokręcił głową.
– Nie trzeba, mamo.
Usiadł na krześle, machając nogami, i wtedy to powiedział. Cicho, niemal szeptem, ale każde słowo dźwięczało mi w uszach, jakby było wykrzyczane.
– Wolałbym, żeby tata chodził na zebrania.
Zamarłam. Serce mi stanęło. Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, o co mu chodzi. Zawsze to ja chodziłam na zebrania, ja byłam od wywiadówek, od występów, od wszystkiego.
– Dlaczego, kochanie? – zapytałam miękko, chociaż czułam, jak w gardle narasta mi gula, a głos drży.
Adaś westchnął ciężko, jakby to było coś, co musiał z siebie wyrzucić.
– Bo… dzieci się śmieją, że masz siwe włosy i wyglądasz jak babcia.
Nie wierzyłam własnym uszom
Przez chwilę patrzyłam na niego, nie mogąc złapać tchu. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale w głowie miałam tylko chaos. Jak to możliwe, że mój własny syn, ten sam, który kiedyś tulił się do mnie przed snem, teraz mówi mi coś takiego?
– Ktoś ci to powiedział w szkole?
Adaś wzruszył ramionami, jakby to było coś, co nie zasługiwało na większą uwagę.
– Dzieci tak gadają. Kuba mówił, że mam babcię zamiast mamy.
Patrzyłam na niego, a w głowie kotłowały mi się myśli. Czy powinnam coś zmienić? Czy mam zafarbować włosy, zacząć nosić inne ubrania? Przestać chodzić na zebrania? Czy to ja jestem problemem? Może naprawdę wyglądam jak babcia i nie pasuję do tego świata pełnego młodych mam, które mają perfekcyjne makijaże i fit figury?
Adaś wstał, jakby nic się nie stało, i poszedł do swojego pokoju. Ja zostałam przy stole, z oczami wbitymi w pusty kubek. Czułam się, jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Moje dziecko nie chciało mnie już przy swoim boku.
Chciałam coś zmienić
Wieczorem spróbowałam z nim porozmawiać. Usiadłam obok niego na kanapie, dotknęłam jego ramienia, ale odsunął się jak oparzony.
– Adaś, możesz mi opowiedzieć, co się dzieje w szkole? – zapytałam cicho, starając się, by głos nie drżał.
– Nie chcę, żebyś mnie odbierała. Tata może.
Poczułam, jak serce ściska mi się z bólu.
– Dlaczego? – zapytałam, chociaż odpowiedź już znałam.
Nie spojrzał na mnie, patrzył w podłogę.
– Bo dzieci mówią, że powinienem się wstydzić za takich rodziców. I że wyglądasz na babcię.
Nie potrafiłam powstrzymać łez. Szybko wstałam i poszłam do kuchni. Tam, w samotności, usiadłam przy stole i płakałam, dławiąc się cicho, żeby nie usłyszał. Czułam się, jakby moje dziecko przestawało mnie potrzebować, jakby stawało się obce. Nie wiedziałam, jak to zatrzymać.
Karolina, 53 lata
Czytaj także:
- „Mąż romansował z moją przyjaciółką. Zamiast się złościć, zaproponowałam układ. Po 5 latach żyjemy w sposób, który szokuje wszystkich”
- „Moja jędzowata teściowa pozjadała wszystkie rozumy i weszła mi na głowę. Podniosłam gardę i 1 zdaniem utarłam jej nosa”
- „Dałam córce piękną lalkę na urodziny i sprawiłam jej tym przykrość. Koleżanki z niej szydzą, że ma zabawki z bazaru”