Reklama

Na co dzień pracuję w dynamicznej agencji reklamowej, gdzie czas płynie w szaleńczym tempie. Uwielbiam swoją pracę, mimo że bywa stresująca i wymagająca. Nie jest jednak tajemnicą, że największą trudność sprawia mi współpraca z Szymonem. Jest moim współpracownikiem i – jak to się często zdarza – całkowitym przeciwieństwem. Jego chaotyczny styl pracy kontrastuje z moją dbałością o szczegóły i dyscyplinę. Nasze sprzeczki stały się niemal legendarne.

Reklama

Ciągle się kłóciliśmy

Ostatnia firmowa impreza integracyjna miała być okazją do oderwania się od codzienności, ale wszystko się skomplikowało, gdy razem z Szymonem utknęliśmy w windzie. Złość i frustracja szybko zaczęły narastać w ciasnym pomieszczeniu, a unikanie się nawzajem okazało się niemożliwe.

– Naprawdę, Szymon? Zawsze musisz robić wszystko na ostatnią chwilę? – zaczęłam, gdy dotarło do nas, że winda utknęła. Moje nerwy były na skraju wytrzymałości, a ciasna przestrzeń tylko potęgowała irytację.

– A ty zawsze musisz planować wszystko z tygodniowym wyprzedzeniem? – odpowiedział, uśmiechając się z ironią. – Może gdybyś czasem dała się ponieść chwili, życie byłoby ciekawsze.

– To nie jest kwestia spontaniczności, tylko odpowiedzialności – odparłam stanowczo. – Chaos nie pomaga w pracy, a już na pewno nie w takich sytuacjach jak ta.

Zobacz także

– Może po prostu mamy inne podejścia – wzruszył ramionami, patrząc mi prosto w oczy. – Ty potrzebujesz mieć wszystko pod kontrolą, a ja wolę działać bardziej elastycznie.

– Czasem twoja elastyczność to po prostu brak organizacji – skomentowałam z przekąsem, chociaż wiedziałam, że oboje jesteśmy teraz skazani na siebie i nie ma sensu dalej się kłócić.

Byliśmy na siebie skazani

Usiedliśmy na podłodze windy, czując ciężar niewypowiedzianych pretensji. Atmosfera była gęsta, a ja zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nasze relacje są tak napięte. Może to nie tylko różnice w podejściu do pracy, ale coś głębszego, co nie dawało nam spokoju.

– Może zamiast się kłócić, spróbujemy coś z tego wyciągnąć? – zaproponowałam, próbując nadać rozmowie inny kierunek. – I tak jesteśmy tu uwięzieni razem, lepiej się nie dobijać.

Szymon spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, jakby nie spodziewał się po mnie takiej propozycji. Wiedziałam, że musimy znaleźć sposób na porozumienie, choćby dla własnego komfortu psychicznego. To był czas, by spróbować zrozumieć, co nas do siebie zraża i czy jest szansa, by zmienić dynamikę naszych relacji. Siedząc na zimnej podłodze windy, postanowiłam spróbować spokojniejszej rozmowy.

– Co cię tak naprawdę kręci w pracy? – zapytałam, starając się brzmieć bardziej ciekawie niż oskarżycielsko.

Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby nie spodziewał się takiego pytania.

– Lubię, kiedy coś się dzieje. Kiedy mogę coś stworzyć, improwizować, reagować na bieżąco. To mnie napędza.

– Zawsze myślałam, że to chaos – przyznałam, nieco miękko. – Ale może to kwestia innej perspektywy.

– A ty? Co cię napędza? – zapytał, nachylając się lekko w moją stronę.

Zastanowiłam się chwilę.

– Satysfakcja z dobrze wykonanej pracy, kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. Lubię mieć kontrolę, wiedzieć, że wszystko jest na swoim miejscu.

Byliśmy jak ogień i woda

– Więc to, co mnie napędza, to dla ciebie koszmar – powiedział z lekkim uśmiechem.

Roześmiałam się, choć wcale nie było to takie śmieszne.

– Może trochę. Ciekawe, że mamy podobne cele zawodowe, tylko różne drogi do ich osiągnięcia.

Rozmowa zaczęła płynąć bardziej swobodnie. Szymon opowiedział mi o swoim zamiłowaniu do spontaniczności, które zawsze uważałam za irytujące, ale teraz zaczynałam rozumieć, że miało to dla niego sens.

– Może rzeczywiście moglibyśmy nauczyć się czegoś od siebie nawzajem – zasugerował Szymon.

– Może – zgodziłam się, zauważając, że po raz pierwszy od dłuższego czasu naprawdę staraliśmy się zrozumieć siebie nawzajem. I choć różniliśmy się pod wieloma względami, zaczynałam dostrzegać, że to właśnie te różnice mogą być kluczem do lepszej współpracy.

Rozmowa zaczęła się toczyć w coraz bardziej otwarty i szczery sposób. W ciasnej przestrzeni windy odkrywaliśmy, że wiele z naszych nieporozumień wynikało z niewłaściwej interpretacji intencji drugiej osoby.

– Pamiętasz ten projekt, nad którym pracowaliśmy w zeszłym miesiącu? – zapytałam, mając na myśli sytuację, która wywołała jedną z naszych największych sprzeczek.

– Tak, myślałem, że go nienawidzisz – odpowiedział Szymon, zerkając na mnie z ukosa.

– Wcale go nie nienawidziłam, po prostu nie rozumiałam twojego podejścia – przyznałam. – Teraz widzę, że to, co uważałam za brak przygotowania, było twoim sposobem na wprowadzenie świeżości.

Doszliśmy do porozumienia

– A ja myślałem, że chcesz mnie zdominować – wyznał Szymon, uśmiechając się z lekkim zakłopotaniem. – Teraz widzę, że po prostu chciałaś, żeby wszystko poszło zgodnie z planem.

Śmialiśmy się z tej ironii. Zdałam sobie sprawę, że w wielu sytuacjach nasza antypatia wynikała z niedopowiedzeń i braku chęci, by zrozumieć motywacje drugiej strony.

– Może powinniśmy częściej rozmawiać – zasugerowałam, czując, jak emocje zaczynają się łagodzić.

– Myślę, że masz rację – przyznał Szymon. – Chociaż czasem trzeba było nas zamknąć w windzie, żeby to odkryć.

W tej chwili poczułam, że nasza relacja ma szansę na zmianę. Zaczynałam dostrzegać, że Szymon ma wiele cech, które mogłyby być mi bliskie, gdybym tylko pozwoliła sobie na zrozumienie go. Czułam, że nasze wcześniejsze spięcia mogłyby stać się podstawą do budowania czegoś lepszego. Śmialiśmy się z naszych wcześniejszych sprzeczek, a ja wiedziałam, że to dopiero początek nowej drogi.

Gdy drzwi windy wreszcie się otworzyły, powitaliśmy pracowników serwisu z ulgą, ale również z pewnym poczuciem, że coś się zmieniło. Nie musieliśmy wiele mówić – w naszych spojrzeniach kryła się wzajemna obietnica dalszej rozmowy.

– Może spotkamy się na kawę? – zaproponował Szymon, gdy opuszczaliśmy budynek. – Tak po prostu, żeby kontynuować naszą rozmowę.

– To dobry pomysł – zgodziłam się, czując dziwną lekkość. Chciałam dowiedzieć się więcej o Szymonie, a nasza rozmowa w windzie zaintrygowała mnie.

Chciałam go poznać

W kawiarni, przy ciepłych napojach, kontynuowaliśmy rozmowę, tym razem skupiając się na naszych marzeniach i planach na przyszłość.

– Zawsze chciałem założyć własną firmę – powiedział Szymon, bawiąc się łyżeczką. – Lubię tę wolność i możliwość kreowania czegoś od podstaw.

– Ja z kolei zawsze marzyłam o tym, by prowadzić duże projekty – podzieliłam się. – Lubię, gdy wszystko idzie zgodnie z planem i mogę zobaczyć efekty ciężkiej pracy.

Szymon uśmiechnął się, a ja dostrzegłam w jego oczach coś, co wcześniej mi umykało – był bardziej refleksyjny i wrażliwy, niż sobie wyobrażałam.

– Myślisz, że te marzenia są do pogodzenia? – zapytał, patrząc na mnie z ciekawością.

– Myślę, że tak – odpowiedziałam z przekonaniem. – Może nasza różnorodność jest właśnie kluczem do sukcesu.

Ta rozmowa była dla mnie odkryciem. Zobaczyłam w Szymonie kogoś, kogo wcześniej nie dostrzegałam, a nasza dynamika wydawała się o wiele bardziej zrównoważona. Rozważając to wszystko, zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam otworzyć się na nowe możliwości w naszej relacji. Było coś pociągającego w tej niepewności i potencjale, który teraz widziałam.

Zaintrygował mnie

Nasze relacje zaczęły się pogłębiać, a ja czułam, że coś się między nami zmienia. Spotykaliśmy się częściej, rozmawialiśmy o życiu, pracy, marzeniach i obawach. Z czasem zaskakująca bliskość zaczęła się rodzić między nami. Nasze dialogi były pełne szczerości, a ja odkrywałam w Szymonie cechy, które mnie fascynowały.

– Czasem boję się, co będzie dalej – wyznałam podczas jednego z naszych spotkań. – Nie chcę, żeby to, co teraz mamy, wpłynęło negatywnie na naszą pracę.

Szymon spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem.

– Cokolwiek się stanie, będziemy pracować nad tym razem. Nie zamierzam pozwolić, by coś zepsuło to, co teraz budujemy.

Te słowa były dla mnie jak zapewnienie, że nie muszę się bać. Że mogę otworzyć się na nowe uczucia, nie martwiąc się o to, co przyniesie przyszłość.

– Wiesz, nigdy bym nie pomyślała, że tak się to potoczy – powiedziałam z uśmiechem. – Gdyby ktoś mi powiedział, że polubię ten twój chaos…

Szymon roześmiał się, a jego śmiech był zaraźliwy.

– A ja nigdy nie przypuszczałem, że będę podziwiał twoją potrzebę kontroli – odparł żartobliwie.

Te rozmowy stawały się coraz bardziej intymne, a ja czułam, że nasze relacje ewoluują w coś, czego wcześniej się nie spodziewałam. Nasza fascynacja sobą nawzajem rosła, a ja byłam gotowa przyjąć to, co niesie przyszłość. Mimo obaw, które czasem mnie dopadały, chciałam spróbować i zobaczyć, dokąd nas to zaprowadzi. Było to zaskakujące, ale także niezwykle ekscytujące, otwierać się na te nowe emocje i doświadczenia.

Wiele się zmieniło

Relacja z Szymonem nabrała nowego wymiaru, a ja zaczęłam rozważać, jak wpłynie to na moje życie zawodowe i osobiste. Z jednej strony czułam się zaskoczona i zaintrygowana możliwością nowego związku, z drugiej jednak obawiałam się zmian, które to przyniesie.

Każdego dnia odkrywałam nowe aspekty naszej relacji, co dodawało mi pewności, że to, co nas łączy, jest czymś więcej niż tylko chwilową fascynacją. Szymon pokazał mi świat pełen spontaniczności, a ja zaczęłam doceniać te momenty, które wcześniej uznawałam za chaotyczne. Z kolei on przyznał, że dzięki mnie nauczył się dostrzegać wartość planowania i uporządkowania.

Mimo że czasem dopadały mnie wątpliwości, wiedziałam, że ryzyko, jakie podejmuję, jest tego warte. Czułam, że relacja z Szymonem może przynieść mi wiele radości i satysfakcji, jeśli tylko pozwolę sobie na otwartość. Z każdym dniem coraz bardziej przekonywałam się, że życie nie musi być tak sztywno uporządkowane, a odrobina chaosu potrafi wnieść do niego nieoczekiwane piękno.

Nie byłam pewna, co przyniesie przyszłość, ale byłam gotowa ją przyjąć. Zdałam sobie sprawę, że prawdziwe życie polega na akceptacji zmian i odwadze, by zaryzykować coś nowego. W tej chwili byłam przekonana, że warto było dać sobie i Szymonowi szansę na odkrycie, dokąd nas zaprowadzi wspólna droga. Było to ekscytujące i przerażające jednocześnie, ale przede wszystkim wydawało się właściwe.

Przyszłość, choć niepewna, obiecywała wiele niespodzianek, a ja byłam gotowa, by je odkrywać.

Reklama

Ada, 28 lat

Reklama
Reklama
Reklama