Reklama

Moje życie toczy się spokojnie, nieco zbyt spokojnie, co ostatnio zaczęło mnie niepokoić. Od wielu lat jestem w związku małżeńskim z Markiem – człowiekiem statecznym, przewidywalnym. Codzienność z nim jest jak filiżanka ciepłej herbaty w zimowy wieczór: przyjemna, lecz czasem brakuje w niej szczypty ekscytacji. Mamy wspólne plany, stabilność, ale czasem tęsknię za czymś więcej, za tym uczuciem, które kiedyś przyprawiało mnie o dreszcze. W związku z tym postanowiłam zrobić coś dla siebie.

Reklama

Kupiłam działkę, którą pragnęłam zapełnić kolorowymi kwiatami. Zawsze uwielbiałam uprawiać rośliny, a teraz wreszcie miałam okazję wziąć się za to na poważnie. Szybko jednak okazało się, że zajmowanie się kilkoma doniczkami w domu to nie to samo, co dbanie o cały ogród. Postanowiłam więc poszukać pomocy.

Zdecydowałam się zatrudnić ogrodnika. Padło na Michała - to młody mężczyzna, który wcześniej pomagał na posesji sąsiadki. Chciałam, aby mój ogród znów rozkwitł, a może i ja przy okazji poczuję się jak nowo narodzona. Działka szybko stała się moim azylem, miejscem, w którym mogłam marzyć o tym, czego brakowało mi na co dzień. I chociaż sama nie do końca wiedziałam, czego tak naprawdę pragnę, jedno było pewne – czas na zmiany.

Czułam się przy nim swobodnie

Od kiedy Michał zaczął pracować na mojej działce, nasze wspólne chwile stały się dla mnie czymś więcej niż tylko obserwacją, jak ogród odzyskuje dawną świetność. Każdy dzień zaczynał się od powitania, które wywoływało u mnie uśmiech.

– Dzień dobry! – Michał zawsze mówił to z takim entuzjazmem, że nawet ja, mimo porannej niechęci do wstawania, nie mogłam się nie uśmiechnąć.

– Cześć. Jakie masz plany na dzisiaj? – spytałam, przystając obok niego, by przyjrzeć się pracy jego rąk.

– Myślałem, że może przydałoby się trochę miejsca na nowe nasadzenia, co pani myśli? – odpowiedział, a jego oczy błysnęły jak u dziecka, które właśnie odkryło nową zabawkę.

Rozmowy z nim zawsze były swobodne. Michał opowiadał mi o swoich marzeniach, o tym, jak chciałby kiedyś mieć własny ogród pełen kwiatów, które rozkwitałyby w harmonii, jak orkiestra grająca ulubioną melodię. Słuchałam go z fascynacją, coraz bardziej zauważając, jak strasznie różni się od mojego Marka.

W Michale było coś niezwykle autentycznego, świeżego, coś, co przyciąga i pozwala czuć się zrozumianą. Każda rozmowa była jak kolejny kawałek układanki, która zaczyna tworzyć nowy obraz mojego życia.

Michał opowiadał o swoich planach na przyszłość, o podróżach, które chciałby odbyć, o miejscach, które chciałby zobaczyć. A ja? Ja zaczęłam sobie przypominać o swoich własnych marzeniach, które gdzieś po drodze utknęły w codziennej rutynie.

Byliśmy tylko my

Dzień jak co dzień, ale tego ranka powietrze zdawało się być naładowane czymś elektryzującym. Pracowaliśmy z Michałem nad rabatami kwiatowymi. Słońce prześwitywało przez liście, tworząc na ziemi migotliwe wzory, a ja czułam, że coś wisi w powietrzu.

– Czy pani zastanawiała się kiedyś nad tym, co by się stało, gdyby rzuciła wszystko i zaczęła od nowa? – Michał rzucił pytanie, które mnie zaskoczyło.

Zastygłam na chwilę, zanim odpowiedziałam. To pytanie, które od dawna krążyło w mojej głowie, lecz nigdy nie miało odwagi wyjść na światło dzienne. Spojrzałam na niego i poczułam, że zaczynamy mówić o czymś więcej niż tylko ogrodzie.

– Czasem myślę, że zmiany mogą być dobre, ale strach przed nieznanym mnie powstrzymuje. Wiesz, jak to jest? – odpowiedziałam, starając się ukryć drżenie w głosie.

Michał uśmiechnął się lekko, a ja poczułam, że między nami coś kiełkuje. Nasze spojrzenia się spotkały i przez chwilę świat wokół przestał istnieć. To uczucie było jak cichy dzwonek alarmowy rozlegający się w mojej świadomości.

W mojej głowie pojawiły się jednak wątpliwości i obawy. Byłam z Markiem już tak długo, a jednak w tej chwili czułam, że jestem na rozdrożu. Michał, swoją prostotą i szczerością, sprawił, że zaczęłam kwestionować wszystko, co do tej pory uważałam za stałe i niezmienne.

– Wie pani, każdy zasługuje na to, by być szczęśliwy – dodał Michał, a jego słowa brzmiały jak echo myśli, które tłumiłam od dawna.

Spojrzałam na niego, czując mieszaninę zaskoczenia i fascynacji, które przeszyły mnie na wskroś. Przez chwilę zapomniałam o Marku, o moim dotychczasowym życiu. Byłam tylko ja i Michał, i to uczucie, które choć nowe, zdawało się być jedyną rzeczą, która ma znaczenie.

To zmieniło wszystko

Tego popołudnia wszystko w ogrodzie wyglądało jak z bajki – kwiaty zakwitły intensywnie, a ich zapach unosił się w powietrzu, tworząc aurę, której nie można się oprzeć. Michał pracował, a ja obserwowałam go, czując, że moje serce bije szybciej.

– Michał... – zaczęłam, nie będąc pewną, co chcę powiedzieć.

Przerwał, wyprostował się i podszedł bliżej. Jego spojrzenie było pełne zrozumienia i ciepła.

– Coś się stało? – spytał, a jego głos brzmiał jak delikatny szelest liści na wietrze.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam, jakby wszystkie słowa nagle straciły sens. To było zbyt intensywne, by zamknąć to w kilku zdaniach. Zamiast odpowiedzi, zrobiłam krok w jego stronę. Michał podszedł jeszcze bliżej, a jego wilgotne od ziemi ręce niepewnie dotknęły moich dłoni. Przez chwilę wszystko wydawało się trwać w zawieszeniu, jakby czas przestał istnieć.

Nie wiem, jak to się stało, ale nagle znalazłam się w jego ramionach, a jego usta spotkały się z moimi. To uczucie było elektryzujące, jakby całe moje ciało przeszył prąd. Zatraciliśmy się w tej chwili, w tej nieoczekiwanej bliskości, którą ogród zdawał się błogosławić. Altanka, otoczona pachnącymi kwiatami, stała się świadkiem czegoś, co zdawało się niemożliwe. Zrzuciliśmy z siebie ubrania i oddaliśmy się namiętności.

Gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy, spojrzałam na Michała z mieszaniną zaskoczenia i satysfakcji. Czułam, że coś się zmieniło, coś, co już nigdy nie pozwoli mi wrócić do tego, co było wcześniej.

– Nie wiem, co powiedzieć – szepnęłam, wpatrując się w jego oczy.

– Czasem nie trzeba nic mówić – odpowiedział Michał z uśmiechem, który sprawił, że moje serce zmiękło.

Czułam się rozdarta między winą a szczęściem. Pragnienie i nowo odkryta namiętność zderzyły się z rzeczywistością mojego dotychczasowego życia, a ja wiedziałam, że to, co wydarzyło się dzisiaj, zmieni wszystko.

Wszystko zaczęło się rozpadać

Następnego dnia ogród wydawał się inny, jakby w powietrzu unosiło się napięcie, które każdy mógłby wyczuć. Pracowałam w altance, próbując nie myśleć o wczorajszych wydarzeniach, gdy nagle zauważam Marka, który niespodziewanie pojawił się na działce. Zaskoczenie i obawa przeszyły mnie niczym zimny prąd.

– Aldona, gdzie jesteś? – jego głos jest nieco zdenerwowany, a spojrzenie ostre.

– Marek... nie spodziewałam się ciebie tutaj – odpowiedziałam, próbując opanować drżenie w głosie, choć zabrzmiało to sztucznie.

W tej samej chwili zza krzewów wyszedł Michał, uśmiechając się do mnie. Spocony, bez koszulki. Jego obecność zdawała się jeszcze bardziej podgrzewać atmosferę. Marek zmarszczył brwi, przyglądając się nam z rosnącą podejrzliwością.

A to kto? – spytał, choć doskonale znał odpowiedź. W jego głosie słychać było wyraźny ton podejrzliwości.

– To Michał, nasz ogrodnik. Już ci o nim wspominałam – próbowałam wyjaśnić, ale czułam, że sytuacja wymyka się spod kontroli.

Co tu się dzieje, Aldona? – Marek zadał pytanie, które sprawiło, że całe moje ciało napięło się w oczekiwaniu.

– Nic, a co ma się dziać? – odpowiedziałam, chociaż czułam, że to nie wystarczy.

Marek podszedł bliżej, jego postawa stała się bardziej defensywna. Jego oczy przepełniły się gniewem i urazą.

– Nic, tak? – jego głos jest przepełniony sarkazmem. – Wygląda, jakbyście dobrze się znali. Za dobrze.

Michał milczał, ale jego obecność mówiła więcej niż słowa. Stałam między dwoma mężczyznami, czując, że właśnie dotarłam do punktu, z którego nie ma odwrotu.

– Marek, przecież... – próbowałam coś powiedzieć, ale nie dokończyłam zdania.

Marek nic już nie powiedział, tylko patrzył uważnie to na mnie, to na Michała. Skąd miałby wiedzieć?

Czułam, jak moje serce ściska się z bólu. Musiałam podjąć decyzję, wybrać między tym, co było moją rzeczywistością, a tym, co odkryłam w sobie dzięki Michałowi. Wszystko, co do tej pory uważałam za pewne, zaczyna się rozpadać.

Miałam mętlik w głowie

Noc była chłodna, a ja siedziałam w altance, której ciepło wspomnień nie zdołało rozwiać mroku moich myśli. Wczorajszego wieczoru Marek wyszedł bez słowa, pozostawiając mnie z poczuciem winy i niepewności. Próbowałam zebrać myśli, ale każda z nich prowadziła mnie z powrotem do Michała.

Nie mogłam zasnąć. W głowie miałam kłębek emocji, z którymi nie potrafiłam się uporać. Czym właściwie było to, co wydarzyło się między mną a Michałem? Czy to tylko chwilowe zauroczenie, które rzuciło cień na całe moje życie? Czy to może coś więcej, coś, czego nie mogę zignorować?

Nagle usłyszałam kroki na żwirowej ścieżce. Michał pojawił się w drzwiach altanki, jego obecność jak zwykle dodała mi otuchy, choć tym razem przyniosła ze sobą również ciężar niewypowiedzianych słów.

– Aldona... – zaczął mówić cicho, jego głos był łagodny, lecz stanowczy.

– Wiem – przerwałam mu, wpatrując się w ciemność za oknem. – Wszystko się posypało. Nie wiem, co teraz zrobić. Czuję się jak w potrzasku.

Michał usiadł obok mnie. W ciszy otulającej nas oboje czuć było ciężar decyzji, którą musiałam podjąć.

– Nie chcę, żebyś robiła coś, czego będziesz żałować – powiedział, a jego oczy były pełne szczerości. – Ale nie mogę zaprzeczyć, że to, co czuję, jest prawdziwe.

Westchnęłam, czując, że każde z jego słów roztapia lód w moim sercu.

– Michał, ja... – zaczęłam, lecz głos mi się załamał. – Boję się. Boję się, że to tylko chwilowe. Że rozbijam coś, co było budowane latami, dla czegoś, co może nie przetrwać.

Michał przytaknął, jakby rozumiał moje obawy. Jego ręka delikatnie dotknęła mojej, a ja poczułam, jak ciepło znów przepływa pomiędzy nami.

– Aldona, chcę tylko, żebyś była szczęśliwa. Bez względu na to, co wybierzesz – jego słowa brzmiały jak obietnica.

Zmagałam się z myślami, próbując pogodzić serce z rozumem. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, ale jakiekolwiek by ona nie była, ktoś zostanie zraniony. A może nawet ja sama zostanę z pustką.

Musiałam pomyśleć o sobie

Usiadłam naprzeciwko Marka w naszej kuchni, w miejscu, które zawsze było dla nas azylem. Tym razem jednak zdawało się być inne, przesycone napięciem i niewypowiedzianymi słowami. Widziałam, jak jego twarz wyraża ból i zawód, emocje, których nie chciałam nigdy wywołać.

– Powiedz mi, co tak naprawdę dzieje się na działce – w końcu wydusił z siebie Marek, a jego głos był cichy, prawie niepewny.

– Słuchaj... Przykro mi, że dowiedziałeś się w taki sposób – odpowiedziałam, czując, jak ciężar słów spoczywa na moich barkach.

Dlaczego mi to zrobiłaś? – spytał, a w jego głosie wybrzmiewał głęboki żal. – Czy coś ci zrobiłem? Czy czegoś nie zauważyłem?

Pokręciłam głową, próbując zebrać myśli. Nie chciałam go ranić bardziej, ale wiedziałam, że prawda jest jedynym wyjściem.

– Nie chodzi o ciebie. Chodzi o mnie... o to, że przestałam czuć się spełniona. Michał... On po prostu przypomniał mi o tym, czego mi brakowało – mówiłam, a każde słowo cięło ciszę między nami jak ostry nóż.

Marek milczał, jego oczy szukały odpowiedzi, której nie potrafiłam mu dać. Wiedziałam, że to, co mówię, zadaje mu ból, ale nie było innej drogi.

– I co teraz? – jego pytanie zawisło w powietrzu, jak cień niepewności.

– Nie wiem – przyznałam szczerze, czując, że łzy napływają mi do oczu. – Wiem tylko, że nie mogę dalej tak żyć, udając, że wszystko jest w porządku.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, choć nasze słowa zdawały się krążyć wokół sedna problemu. Wiedziałam, że nasz związek nie będzie już taki sam, ale czy to znaczy, że musi się skończyć? Tego akurat nie byłam pewna.

Kiedy Marek wyszedł, zostałam sama, z uczuciem pustki, które wypełniało całe pomieszczenie. Wiedziałam, że muszę zastanowić się nad tym, czego naprawdę chcę, ale na razie czułam się, jakbym stała na skraju przepaści.

Spojrzałam w okno, skąd dochodził odgłos wiatru kołyszącego gałęzie. Michał też czekał na moją decyzję, a ja zrozumiałam, że niezależnie od tego, co wybiorę, moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Refleksja, która przyszła z tą świadomością, dała mi jednak nową siłę – do odnalezienia własnej drogi, nawet jeśli na razie nie wiedziałam, dokąd ona zaprowadzi.

Reklama

Aldona, 46 lat

Reklama
Reklama
Reklama