„W antykwariacie między książkami odnalazłam miłość sprzed lat. Dziś piszemy nowy rozdział naszego romansu”
„Skręciłam w boczną uliczkę, gdzie kiedyś mieścił się sklep papierniczy. Teraz w jego miejscu był antykwariat – z zewnątrz skromny, ale wnętrze przyciągało ciepłem drewna i zapachem starych książek. Weszłam, odruchowo dotykając grzbietów tomów. I wtedy go zobaczyłam. Stał za ladą, lekko pochylony nad otwartym albumem. Zmienił się – siwiejące włosy, zmarszczki wokół oczu. Ale to był on”.

- Redakcja
Po wielu latach wróciłam do miasteczka, które kiedyś nazywałam domem. Droga z Warszawy była długa, nie tylko przez kilometry, ale i przez wspomnienia. Zofia, moja babcia, zmarła tydzień temu, zostawiając mi dom pełen ciszy i zapachu starych książek. Nie planowałam tu zostać dłużej, niż będzie trzeba. Sprzedam wszystko i wrócę do życia, które tak skrupulatnie sobie poukładałam. A jednak, kiedy przekroczyłam próg domu, coś we mnie drgnęło. Wspomnienia zaczęły pukać do drzwi serca. Powietrze miało ten sam zapach, co wtedy, gdy byłam dziewczynką. I znów poczułam się zagubiona.
Spotkanie z przeszłością
Wczesnym popołudniem zeszłam w stronę rynku. Miasteczko się nie zmieniło – te same kamienice z wyblakłymi szyldami, zapach piekarni na rogu, skrzypiące drzwi kiosku. Skręciłam w boczną uliczkę, gdzie kiedyś mieścił się sklep papierniczy. Teraz w jego miejscu był antykwariat – z zewnątrz skromny, ale wnętrze przyciągało ciepłem drewna i zapachem starych książek. Weszłam, odruchowo dotykając grzbietów tomów. I wtedy go zobaczyłam. Stał za ladą, lekko pochylony nad otwartym albumem. Zmienił się – siwiejące włosy, zmarszczki wokół oczu. Ale to był on.
– Michał? – zapytałam, niepewna, czy dobrze widzę.
Podniósł głowę, spojrzał uważnie i uśmiechnął się.
– Natalia. Minęło... sporo lat.
– Tak. Zdecydowanie więcej niż się spodziewałam – odpowiedziałam, próbując nie okazać, jak bardzo mnie zaskoczył.
– Wróciłaś na długo?
– Nie. Tylko sprawy po babci. Sprzedaję dom – odparłam chłodno, choć serce zabiło mi szybciej.
Michał oparł się o ladę.
– Zofia była wyjątkową kobietą. Często tu wpadała. Zawsze miała jakąś opowieść.
– Tak, potrafiła mówić godzinami – uśmiechnęłam się z lekką nostalgią.
Zapanowała chwila ciszy. Michał spojrzał na mnie uważnie.
– Wiesz, pamiętam cię z kolonii lepiej, niż sądzisz. Miałaś wtedy aparat na zębach i wiecznie przesiadywałaś z książką w dłoniach.
Zaskoczył mnie. Chciałam coś odpowiedzieć, ale w głowie miałam tylko jedno pytanie: czemu teraz mówi to wszystko?
Zdjęcie w ramce
Wróciłam do antykwariatu następnego dnia. Powiedziałam sobie, że chcę tylko kupić książkę do pociągu. Tak naprawdę... nie wiedziałam, co mnie tam ciągnie. Michał siedział przy zapleczu, z kubkiem kawy w ręku, jakby wiedział, że przyjdę.
– Cześć. Przypadek czy pretekst? – zapytał, unosząc brew.
– Po prostu książka. Ale skoro pytasz... chyba jedno i drugie – odparłam, zbyt zmęczona, by bawić się w pozory.
Wskazał dłonią, żebym usiadła.
– Chodź, coś ci pokażę.
Zaprowadził mnie za ladę, gdzie półki uginały się od niesprzedanych tomów. Na jednej z nich, na samej górze, stała ramka ze zdjęciem. Ujęcie z kolonii – ja, on i trójka innych dzieciaków. Siedzieliśmy na piasku, ja śmiałam się do aparatu, a Michał patrzył gdzieś obok.
– Skąd to masz?
– Dostałem od twojej babci. Parę lat temu, wpadła pewnego dnia i wręczyła mi je bez słowa. Powiedziała tylko: „Może to coś dla pana, panie Michale”.
Zaniemówiłam. Patrzyłam na swoje młodsze „ja”, jak na obcą dziewczynę.
– Dlaczego je trzymasz?
– Bo to było dla mnie jak dowód, że coś kiedyś mogło być inaczej – odparł cicho. – Że mogłem zagadać. Ale nie zagadałem.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Michał, to było wieki temu.
– A mimo to pamiętam. Dziwne, co?
Zamilkłam. Chciałam powiedzieć coś złośliwego, ochronić się sarkazmem, ale nie potrafiłam.
– Może... – zaczął niepewnie – może spróbujemy się poznać od nowa? Nie jako „ta z kolonii” i „ten z antykwariatu”. Tylko... zwyczajnie. Na próbę?
Kiwnęłam głową, zanim zdążyłam się zastanowić.
Wspomnienia wróciły
Wróciłam do domu babci w lekkim zamyśleniu. Przez całą drogę miałam przed oczami zdjęcie z ramki. Zadziwiające, jak łatwo wraca coś, o czym myślałam, że dawno zgasło. Wieczorem zadzwoniła Alicja.
– Natalia, kiedy planujesz sprzedać dom? – zapytała od razu, bez powitania.
– Nie wiem jeszcze. Nie jestem gotowa.
– Nie bądź sentymentalna. Pieniądze się przydadzą, ty przecież tam nie wrócisz.
Zacisnęłam zęby.
– Może nie wrócę, ale to nie znaczy, że mam sprzedać wszystko w dwa dni.
– Jak chcesz. Ale nie przeciągaj tego w nieskończoność.
Rozłączyła się pierwsza. Zostałam z telefonem w ręku i uczuciem wściekłości. Alicja zawsze traktowała sprawy jak transakcje. Dla niej Zofia była babcią, która zostawiła nieruchomość. Dla mnie – kimś więcej.
Wyznanie i wahanie
Nie spałam tej nocy. Leżałam w łóżku babci, wpatrzona w sufit, a w głowie kłębiły się zdania, które powinnam była powiedzieć... i te, których żałowałam. Pamiętałam doskonale tamtą kolonię. Jak przez tydzień obserwowałam Michała z daleka, zafascynowana jego cichą obecnością. Jak raz podał mi ręcznik, gdy upadłam, i jak nie powiedział nic, kiedy koleżanki się śmiały. Wtedy to wystarczyło, by zakochać się po uszy.
Wstałam przed świtem. Zaparzyłam kawę i patrzyłam na ogród babci, który zarósł od jej śmierci. Wszystko było jak dawniej, tylko mnie już dawno tu nie było. Po południu zebrałam się i wróciłam do antykwariatu. Michał był sam. Na mój widok wstał powoli, jakby nie był pewien, czy ma się odezwać. Usiedliśmy naprzeciwko siebie. Michał mówił cicho, ale pewnie:
– Wiesz, wtedy... na kolonii... bardzo chciałem do ciebie podejść. Ale bałem się, że mnie wyśmiejesz. Byłem nieśmiały, głupi. A to zdjęcie – trzymam je, bo przypomina mi, że coś przegapiłem. I nie chciałem zapomnieć.
– A ja myślałam, że mnie nawet nie zauważyłeś – uśmiechnęłam się smutno. – I wiesz co? Zawsze bolało mnie to bardziej, niż chciałam się przyznać.
– Natalia... może teraz nie przegapimy? – zapytał cicho.
Spojrzałam na niego. Chciałam odpowiedzieć „tak”. Ale coś we mnie wciąż się wahało.
– Nie wiem, Michał. Nie wiem, czy potrafię znowu zaufać.
Między dawniej a teraz
Następnego dnia nie wyjechałam, choć mogłam. Stałam z walizką przy drzwiach i po prostu nie byłam w stanie ich otworzyć. Coś mnie trzymało – może ogród babci, może zapach starych desek w kuchni, a może… Michał. Zadzwonił po południu.
– Chcesz iść na spacer? Jest targ staroci na rynku. Może znajdziesz coś, co będziesz chciała zabrać do Warszawy.
Poszliśmy. Pogoda była piękna, ludzie krzątali się między straganami. Michał opowiadał o starych książkach, ja śmiałam się, kiedy znów mylił moje gusta – „Ty lubisz poezję, prawda?” – „Nigdy nie lubiłam. Ale lubiłam, jak ty ją recytowałeś.” Po południu usiedliśmy na ławce przy stawie. Michał wyjął z kieszeni dwa lizaki w kształcie serca.
– Znalazłem u sprzedawcy z PRL-owskimi pamiątkami. Pamiętasz? Kiedyś je rozdawali na festynach.
– Michał, ja nie wiem, czy potrafię znów kochać. Po wszystkim, po tylu latach...
Spojrzał na mnie, poważnie.
– Nie chcę cię zatrzymywać. Naprawdę. Ale chciałbym, żebyś została – nie dla mnie. Dla siebie. Bo tu byłaś kiedyś sobą. Może nadal jesteś.
Wtedy mnie pocałował. Cicho, delikatnie. Tak, jakby bał się, że się rozpadnę. Odwzajemniłam pocałunek. Ale zaraz potem wstałam gwałtownie.
– Przepraszam. To było... za dużo. Muszę iść.
Nie powiedział nic. I dobrze, bo mogłabym się cofnąć.
Dom z widokiem na przyszłość
Siedziałam na schodach przed domem babci. Promienie słońca padały na twarz, ogrzewały dłonie. Obok stał kubek z niedopitą kawą. Wokół było cicho, jak zawsze o tej porze – tylko śpiew ptaków i szelest liści na starych drzewach. Dom był wciąż mój. Nie zadzwoniłam jeszcze do agencji nieruchomości. Kartka z numerem telefonu leżała gdzieś na parapecie. Mogłam zadzwonić dziś. Albo jutro. Albo nigdy.
Nie wiedziałam, czy zostanę. W Warszawie czekało na mnie uporządkowane życie, mieszkanie z balkonem, praca, która nie dawała ani radości, ani smutku. Czekała znajoma pustka, do której zdążyłam się przyzwyczaić. Tutaj nic nie było jasne. Ale po raz pierwszy od dawna czułam, że mogę wybierać.
Z daleka mignęła znajoma sylwetka. Michał przechodził obok furtki, nie podszedł. Tylko spojrzał na mnie i uniósł dłoń w powitaniu. Uśmiechnęłam się lekko, ale nie ruszyłam się z miejsca. Jeszcze nie. Myśli krążyły – o babci, która zostawiła mi coś więcej niż tylko dom. O małej Natalii z kolonii, która chciała być zauważona. I o tej obecnej, która już nie szukała potwierdzenia w oczach innych. Potrzebowała tylko trochę ciszy, żeby usłyszeć samą siebie. Może zostanę. Może odejdę. Może dam Michałowi szansę, a może nie. Ale to ja zdecyduję. I to wystarczyło.
Natalia, 36 lat
Czytaj także:
- „Spotkałam miłość z dawnych lat. Chemia, która kiedyś nas połączyła, przetrwała próbę czasu. Znów jesteśmy kochankami”
- „Stara miłość nie rdzewieje, śniłem o młodzieńczej miłości. Przez dawną kochankę o mały włos nie zniszczyłem małżeństwa”
- „Po 15 latach odnalazłem pierwszą miłość. Okazało się, że nadal czujemy do siebie miętę”