„W Black Friday kupiłam sobie markowe buty za grosze. Byłam przeszczęśliwa, ale teściowa zgasiła mnie 1 zdaniem”
„– Nie mam nic przeciwko odrobinie luksusu, ale... – teściowa podjęła z tonem świętej. – Jak się mieszka w trzypokojowym mieszkaniu na kredyt, to może lepiej zainwestować w coś praktyczniejszego. Chociażby patelnię. Albo firanki”.

- Redakcja
Zanim coś kupię, potrafię pięć razy obejść sklep dookoła, przeanalizować wszystkie opcje, sprawdzić opinie w internecie i jeszcze zapytać dwóch koleżanek, co sądzą. Jednak w tamten piątek, dokładnie w Black Friday, coś we mnie pękło. Zobaczyłam je w witrynie – zamszowe, wiśniowe botki na obcasie. Były nie tylko piękne, one wyglądały, jakby mówiły do mnie: przecież ty nas potrzebujesz. Weszłam do środka, przymierzyłam i… kupiłam. Wyszłam z torbą pod pachą, czując się jak modelka z reklamy perfum.
A potem wróciłam do domu. A tam, w salonie czekała na mnie teściowa. Z tą swoją miną, jakby czekała, aż zrobię coś źle. Spojrzała na moje buty i demonstracyjnie przewróciła oczami, że aż zabrakło mi powietrza.
Zadała mi cios poniżej pasa
– O, widzę, że ci pieniądze z nieba spadają – rzuciła teściowa, zerkając na torbę z logo sklepu, który znała aż za dobrze.
Czułam, że robi się gorąco.
– Była promocja – powiedziałam spokojnie, choć w środku już buzowałam. – Zniżka 60%. Botki przecenione z pięciuset na dwieście.
– No pewnie, promocja... – westchnęła teatralnie. – Najpierw promocja, potem windykacja.
Prychnęłam tylko.
– Naprawdę sądzisz, że kupiłabym coś, na co mnie nie stać?
Teściowa westchnęła z miną świętej męczennicy
– Tylko tak się zastanawiam, co by było, gdybyś tak rozsądnie gospodarowała w całym domu, jak przy zakupach dla siebie.
Zacięłam się. To było poniżej pasa.
– Czyli chcesz powiedzieć, że jestem rozrzutna?
– Nie. Chcę powiedzieć, że czasem bardziej dbasz o zawartość swojej szafy niż lodówki.
Teraz to już przesadziła.
– Zamówiłam zakupy przez internet, przyjdą jutro. I dziękuję, że zawsze, ale to zawsze, masz jakąś uwagę.
– Oj, nie bierz tego tak do siebie – dodała, siadając w fotelu z miną, jakby dopiero co skończyła ciężką pracę na roli. – Ja tylko głośno myślę.
– No właśnie – syknęłam. – I czasem aż za głośno.
Spojrzała na mnie znad gazety.
– Cóż, każdy pokazuje klasę w inny sposób. Jedni przez charakter, inni przez buty.
Zostawiła mnie z tym zdaniem. A ja stałam tam jak idiotka, z nowymi botkami, które nagle zaczęły ciążyć jak cegłówki.
Zignorowałam ją
Następnego dnia postanowiłam założyć botki. Wiedziałam, że będą się rzucały w oczy. I dokładnie o to mi chodziło.
– Ładne! – zauważyła Iwonka z recepcji, gdy wchodziłam do biura. – Nowe?
– Z promocji – rzuciłam niby mimochodem, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Z pracy wróciłam z podniesioną głową. Teściowa siedziała przy stole z filiżanką herbaty i gazetą. Postanowiłam, że nie dam się sprowokować.
– Dzień dobry – powiedziałam z przesadnie uprzejmym tonem.
– Dobry, dobry – mruknęła. – Wróciła księżniczka.
Zignorowałam to. Rozpięłam płaszcz, usiadłam. Zdjęłam botki ostentacyjnie ostrożnie i postawiłam je na środku dywanu.
– Tylko nie zostawiaj ich w przejściu – rzuciła. – Jeszcze ktoś się potknie i złamie biodro.
– O ile wcześniej nie złamie sobie języka, wtrącając się w nie swoje sprawy – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niej.
– Coś mówiłaś?
– Nie, nic.
Przez chwilę była cisza. Myślałam, że na dziś koniec. Ale nie.
– Naprawdę myślisz, że jak sobie kupisz ładne buty, to od razu jesteś ponad resztą?
– Nie sądzę, żeby buty miały taką moc.
– A jednak chodzisz w nich, jakbyś wygrała w totka. Tylko pamiętaj – pieniądze się kończą. A charakter zostaje.
Westchnęłam. To był dopiero początek.
Zamarłam
Tego dnia mąż wrócił późno. Zmęczony, z papierami pod pachą, ledwo zdążył ściągnąć buty, a już teściowa była obok.
– Przywieźli zakupy, które zamówiła twoja żona, a te buty z krokodyla... – zaczęła z przekąsem teściowa.
– To ja się może przywitam, co? – odparł Marek i rzucił mi spojrzenie, które błagało o spokój.
– Cześć – powiedziałam cicho.
Teściowa jednak się rozkręcała.
– Nie mam nic przeciwko odrobinie luksusu, ale... – teściowa podjęła z tonem świętej. – Jak się mieszka w trzypokojowym mieszkaniu na kredyt, to może lepiej zainwestować w coś praktyczniejszego. Chociażby patelnię. Albo firanki.
– Mamo, błagam cię – Marek jęknął. – Nie zaczynaj.
– Nie zaczynam. Ja tylko komentuję. To nie to samo.
– Mogłabyś kiedyś po prostu nic nie komentować? – zapytałam, siadając obok Marka.
Spojrzała na mnie, jakbym jej właśnie zabroniła oddychać.
– Kochanie, ja mówię tylko to, co wszyscy myślą. Nikt ci tego nie powie wprost, ale każdy się dziwi, jak ty sobie radzisz. Takie buty? Przy waszych zarobkach?
– A ty skąd tyle wiesz o naszych zarobkach?
– A skąd ty tyle wiesz o modzie?
Zamarłam. Marek chrząknął.
Uważała, że jestem płytka
Następnego dnia postanowiłam zrobić coś szalonego. Wyszłam w botkach... po bułki. Szłam po osiedlu pewnym krokiem, ignorując ciekawskie spojrzenia sąsiadek. Wracając, zobaczyłam teściową, która wygadała przez okno. Gdy weszłam do mieszkania, spojrzała na mnie z góry do dołu.
– Do piekarni jak na pokaz mody? – zapytała, ścierając ręce o fartuch.
– Tak, bo nigdy nie wiadomo, kogo się spotka przy regale z bułkami.
– Oj, ty się tak żartujesz, ale ja ci coś powiem... – Zawiesiła głos, jakby szykowała się do ostatecznego ciosu.
Usiadłam przy stole. Czekałam.
– Młodość przemija – powiedziała w końcu, powoli i z powagą. – A wtedy zostaje tylko charakter. A ty go nie masz.
– Czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że jestem płytka?
– Nie, ja tylko widzę, że próbujesz coś zasłonić tymi butami. Może jakieś poczucie, że ci czegoś brak?
– Mamo, nie możesz po prostu powiedzieć, że to fajne buty?– wtrącił Marek, który właśnie wchodził do kuchni.
– Przecież nie uważam, że są fajne.
– To może: „Nie moje gusta, ale jak tobie się podobają, to super”?
– Nie będę kłamać – odparła z dumą.
Parsknęłam śmiechem
W niedzielę zrobiliśmy obiad. Pieczony kurczak, ziemniaki z koperkiem, surówka z pora – klasyk. Marek zajął się mięsem, ja warzywami. Teściowa, oczywiście, siedziała przy stole i dyrygowała.
– Nie zapomnijcie o soli – rzuciła, chociaż widziała, że właśnie ją wsypuję.
– Już jest – powiedziałam.
– Ale nie za dużo? Bo ostatnio te ziemniaki przesolone.
Marek spojrzał na mnie błagalnie, jakby chciał mnie uprzedzić, żebym nie wybuchła. Przełknęłam to. Jeszcze jeden raz. Obiad był gotowy. Zasiedliśmy do stołu. Nawet nasz syn usiadł do stołu bez marudzenia.
– Ale dzisiaj elegancko – zauważył.
– Twoja mama ma nowe buty i potrzebuje odpowiedniej oprawy – odparła teściowa, nakładając sobie ziemniaki.
Syn spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Te nowe? Są super! – zawołał szczerze. – Mamo, w końcu coś ładnego! A nie te szare kapcie do wszystkiego.
Parsknęłam śmiechem. Marek też się zaśmiał. A teściowa tylko odsunęła talerz, poprawiła sweter i pod nosem rzuciła:
– Teraz przynajmniej masz do czego nosić tę czerwoną sukienkę.
To była pochwała. W wersji teściowej – ale jednak pochwała.
Zyskałam pewność siebie
Wieczorem siedzieliśmy z Markiem na kanapie.
– Bałem się, że te buty wywołają wojnę domową.
– I prawie wywołały, ale przynajmniej teraz wiesz, że mam charakter.
– Tak między nami... dobrze w nich wyglądasz.
– Dzięki, ale nie kupiłam ich, żeby się komuś podobać. Po prostu... miałam ochotę na coś dla siebie.
Chwilę milczeliśmy.
– Wiesz, co było najśmieszniejsze? – dodałam po chwili.
– Co?
– Twoja mama chyba mi zazdrości.
Marek pokiwał głową.
– Może. A może po prostu... lubi mieć ostatnie słowo.
Spojrzałam na niego z uśmiechem. Popatrzyłam na botki jeszcze raz. Może i nie zmieniły świata, ale zmieniły coś we mnie. A teściowa? Nadal przewracała oczami. Ale przynajmniej wiedziała, że ja też potrafię.
Mirella, 36 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po rozwodzie czułam się jak własny cień. Przypadkowe spotkanie sprawiło, że na nowo uwierzyłam w miłość”
- „Chciałam wygarnąć ojcu za to, co mi zrobił przed laty. Zamiast ostrej awantury na jego ślubie, odegrałam łzawy dramat”
- „Myślałam, że po śmierci teściowej dostaniemy kasę w spadku. Okazało się, że czekaliśmy na marne, bo wszystko już rozdała”