„W Boże Ciało moja kochana teściowa urządziła nam piekło. Nic dziwnego, że szwagier wyszedł, trzaskając drzwiami”
„Wróciliśmy do domu w milczeniu. W aucie mąż próbował coś mówić, ale rezygnował po drugim słowie. Nie miałam siły ano ochoty go ciągnąć za język”.

- Redakcja
Zawsze wiedziałam, że nie pasuję do tej rodziny. Wszyscy idealni, perfekcyjni, z uśmiechami przyklejonymi do twarzy jak z reklamy pasty do zębów. A ja? No cóż, nie czytam poradników rozwojowych i nie umiem się śmiać, gdy ktoś wbija mi szpilę prosto w serce. W tej układance pełnej pozorów i lukrowanych relacji byłam niechcianym puzzlem – takim z innego pudełka.
Moja droga teściowa od początku dawała mi do zrozumienia, że Paweł zasługiwał na kogoś lepszego. Czyli na kogoś, kto zna przepisy na wykwintny obiad i nie przeszkadza w niedzielnym obieraniu ziemniaków. A Boże Ciało? Idealna okazja, by pokazać, że królowa matka nadal rządzi, a ja w tej rodzinnej telenoweli gram najwyżej postać trzecioplanową. Zgodziłam się na ten obiad tylko dlatego, że Paweł prosił. Z nadzieją w głosie. Ale ja wiedziałam. Po prostu czułam, że to się źle skończy. Jak zwykle.
Miałam ochotę wyjść
– A ta surówka… no, oryginalna – teściowa spojrzała na marchewkę z jabłkiem, jakby patrzyła na dzieło profanacji.
– Sama tarłam, świeża marchew, antonówka, trochę cytryny – odpowiedziałam z dumą.
– Hm. U nas w rodzinie zwykle się to robiło inaczej. Może młode pokolenie wie lepiej... – westchnęła, poprawiając fartuszek.
– Pewnie – uśmiechnęłam się złośliwie. – My się przecież urodziliśmy już z tabletem w ręce.
– A ten żakiet to nowy? Taki trochę… zbyt odważny jak na świąteczny obiad. No cóż, ważne, że się dobrze czujesz – dodała, spoglądając na mnie od góry do dołu.
– Mamo, może zajmiemy się rosołem, zanim się zagotuję? – Łukasz próbował ratować sytuację.
– Nie denerwuj się. Po prostu martwię się o was. O Pawła. O przyszłość… dzieci nadal nie planujecie?
– To nasza sprawa – syknęłam.
– Niektórym nie jest dane być matką. Może to i lepiej – rzuciła spokojnie, ale jej słowa trafiły prosto w brzuch.
– Dość! – Łukasz wstał. – Nie będę w tym uczestniczył.
Trzasnęły drzwi. Cisza była głośniejsza niż jego wyjście.
Musiałam zawalczyć o swoje
Gdy tylko szwagier wyszedł, teściowa złapała się za serce, jakby miał ją dopaść zawał. Oczywiście teatralnie, w swoim stylu.
– To miało być spokojne, rodzinne święto. A przez ciebie zamieniło się w... w hańbę!
– Przeze mnie? – uniosłam brwi.
– Ja całe życie dla was! Gotowałam, prałam, pomagałam! A dziś? Zostałam upokorzona we własnym domu przez kobietę, która... nawet nie umie zrobić surówki bez robienia z tego manifestu!
– Nie przesadzaj, mamo – wymamrotał Paweł.
– Ach, więc teraz ja przesadzam? Może jeszcze powiesz, że Jowita ma rację?
Paweł spuścił wzrok. Standard.
– Mamo, może usiądźmy spokojnie...
– Spokojnie?! Przez nią nawet Łukasz wyszedł. Ciekawe, co ludzie powiedzą. Co sąsiedzi pomyślą?!
– Może, że w końcu ktoś powiedział, co myśli – mruknęłam. – A może, że czas dorosnąć i przestać rozgrywać rodzinę jak reklamy.
– Jowita, błagam – przerwał Paweł.
– Nie, ja też mam dość. Od lat siedzisz cicho i patrzysz, jak twoja matka wbija mi szpile. A teraz? Znów nic. Wiesz co? Łukasz miał rację. Przynajmniej on potrafił wyjść.
W tej ciszy nawet tykanie zegara brzmiało jak wyrok.
Poczułam się samotna
Wróciliśmy do domu w milczeniu. W aucie mąż próbował coś mówić, ale rezygnował po drugim słowie. Nie miałam siły ano ochoty go ciągnąć za język. Ledwo zamknęłam drzwi, nie wytrzymałam.
– Naprawdę? Znowu siedzisz cicho, jakby cię tam nie było?
– To nie jest takie proste…
– Nie, to jest bardzo proste. Albo stajesz po stronie żony, albo swojej mamusi.
– Ona po prostu… nie potrafi inaczej.
– A ty potrafisz? Bo wygląda na to, że idealnie się dogadujecie. Ona rzuca, ty łapiesz. Ona wbija, ty trzymasz igłę. Wszystko się zgadza.
– Nie chciałem, żeby to się tak skończyło.
– A myślałeś, że się jak skończy? Że usiądziemy, zjecie rosół, mama zniszczy mnie kilkoma aluzjami, a potem zrobimy sobie wspólne zdjęcie przy kompocie?
Zamilkł. Patrzył na podłogę, jakby szukał tam odpowiedzi. Wtedy zabrzęczał mój telefon. Wiadomość od Łukasza.
„Trzeba było to zrobić wcześniej. Przepraszam, że cię zostawiłem z tym wszystkim”.
Spojrzałam na ekran, potem na Pawła.
– Jutro spotkam się z Łukaszem – powiedziałam. – Przynajmniej on wie, że w tej rodzinie coś jest nie tak.
Nie odpowiedział. Położył się na kanapie, a ja poczułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
Znalazłam sojusznika
Spotkaliśmy się w małej kawiarni za miastem. Łukasz wyglądał, jakby nie spał całą noc. Ja pewnie nie lepiej. Usiedliśmy, milczeliśmy chwilę, aż w końcu on pierwszy się odezwał.
– Wybacz, że wtedy wyszedłem. Jak mama rzuciła ten tekst o dzieciach… no nie mogłem.
– Cieszę się, że wyszedłeś. Przynajmniej ktoś nie udawał, że wszystko jest okej.
– Wiesz, ja całe życie tak robiłem. Udawałem. Że jest w porządku. Że to normalne. Że mama wie lepiej. Od dziecka byłem tym gorszym. Paweł był złoty chłopiec, a ja zawsze „za głośny”, „zbyt zbuntowany”, „nie taki jak trzeba”.
– I nikt cię nie słuchał?
– Nikt. Tata milczał, Paweł się przystosował. A ja? Próbowałem się wyrywać, ale kończyło się zawsze tak samo – awanturą i obrażoną matką. Dlatego zazdroszczę ci, Jowita.
– Mi?
– Masz odwagę. Mówisz, co myślisz. Wyrzucasz to z siebie. Ja tylko milczałem latami, a ty... ty wywołałaś rewolucję – uśmiechnął się smutno.
– I tak czuję się obca w tym waszym rodzinnym teatrze – parsknęłam.
– To już nie jest tylko twój teatr. Masz we mnie sojusznika.
I pierwszy raz od dawna poczułam, że może nie stoję sama na tym froncie.
Nie zamierzałam się płaszczyć
Dwa dni później Paweł zaparzył herbatę i przyszedł do mnie do salonu. Usiadł naprzeciwko i przez chwilę nic nie mówił. Wiedziałam, że zbiera się na odwagę. W końcu przerwał ciszę.
– Chcę, żebyś wiedziała, że mi zależy. Na tobie. Na nas.
– Serio? Bo jak jestem z twoją matką w jednym pokoju, to mam wrażenie, że jestem niewidzialna.
– Wiem, zawaliłem. Nie stanąłem po twojej stronie. Ja... całe życie tak funkcjonuję. Przetrwać, przeczekać.
– Nie chcę być z kimś, kto tylko „przeczekuje”. Ja chcę partnera, nie cień.
– Nie chcę, żeby między nami stanęła mama. I nie chcę cię stracić.
Spojrzałam na niego. Był zmęczony, przygaszony, ale w oczach miał coś, czego dawno nie widziałam. Chęć walki.
– A mama? Zadzwoniła? Przeprosiła?
– Nie. Myślę, że czeka, aż my pierwsi coś zrobimy.
– No to niech czeka. Nigdzie nie dzwonię i nie zamierzam się płaszczyć. I jeśli myślisz, że to się skończy na jednej rozmowie, to nie. Jeśli chcesz, żebyśmy byli razem, musisz w końcu dorosnąć i postawić granice.
Skinął głową. Nie obiecywał cudów, ale pierwszy raz miałam wrażenie, że mnie słyszy.
Wiedziałam, że to nie będzie proste
Boże Ciało minęło, ale emocje zostały. Wciąż miałam w uszach echo słów teściowej i ciężar tej atmosfery, która przez lata wisiała nad całą rodziną. Siedziałam na balkonie z kubkiem zimnej już herbaty.
– Myślisz, że jeszcze to uratujemy? – zapytał Paweł cicho, siadając obok.
– To zależy. Od ciebie. Od tego, czy zrozumiesz, że mama nie może być ważniejsza ode mnie.
– Chcę, żeby było inaczej. Chcę, żebyś nie musiała walczyć o szacunek.
– To przestań tylko chcieć. Zacznij działać.
Westchnął. Wiedziałam, że to nie będzie proste. I nie miałam złudzeń – jedna rozmowa niczego nie naprawi. Jeśli miał jakąkolwiek szansę, to musiał zacząć od siebie. Wieczorem przyszła wiadomość od Łukasza.
„Dzięki, że się nie cofnęłaś. Ty powiedziałaś to, co ja powinienem był powiedzieć dziesięć lat temu”.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Może i byłam tą „niedopasowaną” synową. Może i byłam z zewnątrz, ale przynajmniej nie udawałam. I wreszcie – po raz pierwszy od dawna poczułam, że odzyskałam siebie. Może nie trzaskałam drzwiami, ale zamknęłam kilka rozdziałów. Na dobre.
Jowita, 36 lat
Czytaj także:
- „Teściowa nieprzypadkowo dała mi na ślub lawendę. Gdybym wiedziała, co symbolizuje ten kwiat, uciekłabym w popłochu”
- „Na weselu nieproszony gość wręczył mojemu mężowi kopertę. W noc poślubną liczyłam na rozkosz, a nie na awanturę”
- „Piękność z wesela ulotniła się jak Kopciuszek. Gdy ja plułem sobie w brodę, los podsunął mi pod nos niespodziankę”