„W Boże Narodzenie zdradziłam narzeczonego z jego bratem. Takiej świątecznej niespodzianki się nie spodziewał”
„Z każdym miesiącem coraz mniej się dotykaliśmy. Całowaliśmy się już tylko w policzek. I tylko wtedy, gdy ktoś patrzył. Na kolejne święta pojechaliśmy do Agnieszki znowu. Te same potrawy, ten sam obrus, ta sama atmosfera. Tylko ja nie byłam już tą samą Klarą”.

Nie należę do tych kobiet, które robią awantury, płaczą w łazience i wypisują dramatyczne wiadomości w środku nocy. Raczej milczę. Uśmiecham się, gdy trzeba. Odpowiadam: „wszystko w porządku”, nawet kiedy wali się we mnie wszystko. Tak właśnie było przez ostatni rok mojego życia.
Od pięciu lat jestem z Adamem — moim narzeczonym. Dobrym człowiekiem. Cichym, spokojnym, może nawet zbyt cichym. Od dawna czuję się przy nim jak mebel. Potrzebna, ale niewidzialna. Żyjemy razem, planujemy ślub, a ja od miesięcy mam wrażenie, że się duszę.
W Boże Narodzenie pojechaliśmy jak co roku do jego mamy. I wtedy pojawił się Tomek — brat Adama. Czarna owca, błysk w oku, uśmiech, który rozbraja. Kiedy nalał mi wina i powiedział półgłosem: „Ty naprawdę nie pasujesz do mojego brata”, coś we mnie pękło. A potem… zrobiłam coś, czego do dziś nie potrafię sobie wybaczyć. Od tamtej nocy każde kolejne święta mają w sobie posmak wstydu. I nigdy już nie są takie same.
Adam dziwnie się zachowywał
Wigilia u Agnieszki, mamy Adama, zawsze wyglądała jak z reklamy. Obrus w śnieżynki, sianko pod talerzami, barszcz z uszkami, siedemnaście potraw i dużo za dużo wszystkiego. Było ciepło, pachniało przyprawami, w tle cicho grało “Last Christmas” i wszyscy się śmiali. Wszyscy… oprócz mnie i Adama.
Adam był jakiś nieobecny. Znowu. Odkąd weszliśmy, praktycznie się nie odzywał. Gdy pod stołem dotknęłam jego dłoni, cofnął ją po sekundzie. A potem usiadł w kącie z telefonem. Nie pierwszy raz. Znasz to uczucie? Siedzisz między ludźmi, a czujesz się niewidzialna.
– Co się z tobą dzieje? – szepnęłam mu przy dzieleniu opłatkiem.
– Nic. Jestem zmęczony, Klaro – rzucił i spojrzał na mnie jak na petenta w urzędzie. Wtedy przestałam pytać.
Tomek pojawił się spóźniony, jak zawsze. Głośny, z rozwianym włosem i butelką dobrego wina. Objął matkę, uśmiechnął się do wszystkich, a potem spojrzał na mnie. I coś w tym spojrzeniu mnie sparaliżowało.
– Klaro – powiedział, podchodząc z kieliszkami – zasługujesz na coś więcej niż to.
Spojrzałam na niego zbyt długo. Nie powiedziałam ani tak, ani nie. Nie musiałam. Wiedział. Później, kiedy wszyscy byli rozanieleni świąteczną atmosferą, zaszłam do kuchni. Stał przy zlewie, z rękawami podwiniętymi do łokci.
– Pomagasz?
– Rzadko, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek – rzucił i się uśmiechnął.
Przeszło mi przez głowę: wyjdź. Ale nie wyszłam. Staliśmy tam chwilę. On podał mi talerz, a nasze dłonie się zetknęły. Zbyt długo. Nie zabrałam ręki. Ani on.
– Nie jesteś szczęśliwa – powiedział cicho. – I to widać.
Nie odpowiedziałam. Bo to była prawda.
To się po prostu stało
Była już prawie pierwsza w nocy, kiedy wszyscy się rozeszli. Adam zniknął pierwszy – rzucił, że boli go głowa i poszedł do pokoju. Nie zaproponował, żebym poszła z nim. Nie pocałował. Nie przytulił. Jakby mnie nie było. Nie mogłam zasnąć. Wyszłam do ogrodu, zapalić papierosa, chociaż nie paliłam od lat. Potrzebowałam czegokolwiek, co da mi pretekst, by uciec z tej dusznej ciszy.
– Wiedziałem, że tu będziesz – odezwał się głos za mną.
Tomek. Stał w drzwiach w bluzie, z butelką w dłoni.
– Połowa rodziny chrapie, druga udaje, że wszystko jest okej.
– Ja też udaję – odpowiedziałam.
I dopiero wtedy poczułam, że coś mi cieknie po policzku. Łzy.
– Przestań. Masz prawo być zła, Klaro – powiedział i przytulił mnie, ot tak, po prostu.
Nie protestowałam. Zaparłam się o jego klatkę piersiową, a on gładził moje plecy.
– Nie wiem, co się ze mną dzieje – wyszeptałam. – To był chyba błąd, że przyjęłam oświadczyny.
Tomek spojrzał mi w oczy. Trzymał mnie za ramiona. W jego spojrzeniu nie było współczucia. Była pewność.
– Zrobisz coś, co chcesz. Wreszcie.
Pocałował mnie pierwszy. Powinnam go odepchnąć. Ale nie zrobiłam tego. Nie pamiętam, jak trafiliśmy do jego pokoju. Wszystko działo się jak we śnie. Po wszystkim leżeliśmy na plecach, nie dotykając się.
– To był błąd – powiedziałam cicho, nie patrząc na niego.
– Ale prawdziwy – odpowiedział. – Nie mów, że nic nie czułaś.
Nie odpowiedziałam. Bo czułam.
Minął rok
A ja każdego dnia pamiętałam o tym, co zrobiłam. Adam nigdy się nie dowiedział. Nasze relacje… były coraz bardziej obojętne. Ślub się odwlekał. Najpierw z powodu finansów, potem babcia Adama trafiła do szpitala, potem po prostu... przestaliśmy o nim mówić. Z każdym miesiącem coraz mniej się dotykaliśmy. Całowaliśmy się już tylko w policzek. I tylko wtedy, gdy ktoś patrzył.
Na kolejne święta pojechaliśmy do Agnieszki znowu. Te same potrawy, ten sam obrus, ta sama atmosfera. Tylko ja nie byłam już tą samą Klarą.
Tomek przyjechał spóźniony, jak zawsze. Przez chwilę miałam nadzieję, że go nie będzie. Gdy wszedł, nasze spojrzenia spotkały się od razu. Trwało to sekundę, ale poczułam niepokój.
– Hej, Klaro – powiedział z lekkim uśmiechem, jakbyśmy się wcale nie... jakby to się nie wydarzyło.
– Cześć – odparłam, odwracając wzrok.
Podczas kolacji Michał, kuzyn rodziny, usiadł obok mnie. W pewnym momencie nachylił się i szepnął:
– Co jest grane między tobą a Tomkiem?
Prawie upuściłam widelec.
– Co? – udałam zaskoczenie.
– Klaro… ja nie jestem ślepy. On patrzy na ciebie, jakbyście mieli jakąś tajemnicę. I ty nie wyglądasz na spokojną.
Odsunęłam się. Wieczorem usłyszałam rozmowę Tomka z Adamem. Nie widzieli mnie.
– Uważaj z nią – mówił Tomek. – Klara to nie jest kobieta dla ciebie.
– Co ty znowu wymyślasz? – Adam był zirytowany.
– Nic. Po prostu... ona zasługuje na więcej.
Adam nic nie odpowiedział. A ja wiedziałam, że to nie koniec.
Tomek nie chciał zapomnieć
Nie spałam tej nocy. Siedziałam na podłodze w łazience z kolanami pod brodą, słuchając, jak wszyscy po kolei zasypiają. Potem założyłam płaszcz, wsunęłam buty i wyszłam przed dom. Potrzebowałam powietrza. Tomek stał przy garażu. Palił papierosa, oświetlony żółtym światłem lampy. Wiedział, że przyjdę. Może nawet na mnie czekał.
– Chcesz jednego? – zapytał bez emocji, jakbyśmy byli na przerwie w pracy.
– Po co to robisz? – zapytałam cicho, ignorując papierosa. – Czemu próbujesz rozwalić mój związek?
– Twój związek rozwala się sam, Klaro. Ja tylko stoję z boku.
– Nie masz prawa się wtrącać – syknęłam. – To był błąd, Tomek. Wiesz o tym. Wszyscy byśmy byli szczęśliwsi, gdyby to się nigdy nie wydarzyło.
– Naprawdę w to wierzysz? – wyprostował się i rzucił niedopałek na ziemię. – Że byłabyś szczęśliwsza z Adamem, żyjąc w tym cichym kłamstwie?
– Przynajmniej bez winy.
– Bez emocji. Bez dotyku. Bez czegokolwiek, co przypomina życie.
– Dlaczego mi to zrobiłeś? – głos mi zadrżał. – Dlaczego?
– Zrobiłem coś, o czym marzyłaś od dawna. Nie udawaj, Klara – powiedział twardo. – Chciałaś tego tak samo jak ja.
Zamknęłam oczy. Bo miał rację. Ale to nie zmieniało faktu, że po tej nocy czułam się fatalnie.
– Chcę, żebyś zniknął – powiedziałam. – I przestał mieszać mi w głowie.
– Za późno – szepnął. – Ty już wiesz, że on cię nie kocha. A ty jego też nie.
Odeszłam bez słowa. Ale nie przestałam drżeć jeszcze przez długi czas.
Wszystko wyznałam
Kiedy wróciłam do domu, Adam spał. Leżał na boku, z ręką pod głową, oddychał spokojnie, jak dziecko. Patrzyłam na niego długo, aż poczułam narastającą gulę w gardle. Wiedziałam, że jeśli teraz znowu to przemilczę – pogrzebię siebie całkowicie. Wstał około dziewiątej. Zaparzył kawę, usiadł przy stole i jak co rano zaczął przeglądać wiadomości. Nawet nie zauważył, że drżą mi ręce.
– Musimy porozmawiać – powiedziałam, siadając naprzeciwko.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
– Jasne. Coś się stało?
– Tak – powiedziałam i już nie mogłam się zatrzymać. – Adam, zdradziłam cię. Rok temu. W Boże Narodzenie. Z Tomkiem.
Cisza po tych słowach była absolutna. Nawet kawa przestała parować. Adam wpatrywał się we mnie, jakby nie rozumiał języka, w którym mówię.
– Co ty powiedziałaś? – wyszeptał w końcu.
– To było tylko raz. To był impuls, głupota, słabość… wszystko naraz. Żałuję tego. Ale już dłużej nie mogę z tym żyć.
Wstał nagle, jakby coś go ugryzło. Przeszedł się po kuchni, potem znów usiadł. W jego oczach nie było gniewu. Było coś gorszego – smutek.
– Z moim bratem? W domu mojej matki?
Skinęłam głową.
– Dlaczego?
– Bo czułam się samotna. A on… zobaczył mnie wtedy. Tak po prostu.
Adam patrzył na mnie jeszcze chwilę. Potem wstał, założył kurtkę i wyszedł bez słowa.
Minął miesiąc. Adam się wyprowadził i nie odezwał się ani razu. Tomek zniknął z mojego życia równie nagle, jak się w nim pojawił. Agnieszka przestała się do mnie odzywać. Wszystko, co znałam, rozpadło się na kawałki.
Codziennie wracałam do pustego mieszkania i próbowałam nie płakać. Zaczęłam chodzić na terapię, bo wiedziałam, że sama nie dam rady. Żałowałam tej nocy, ale nie dlatego, że wyszła na jaw. Żałowałam, bo pokazała mi prawdę, której nie chciałam widzieć. Ta zdrada zabrała mi wszystko. I zostawiła mnie z niczym – oprócz prawdy o mnie samej.
Klara, 30 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Docinki teściowej przed świętami były ostre niczym igły choinki. Na siłę chce mi udowodnić, że żadna za mnie pani domu”
- „Bogacze z klatki zaprosili mnie na wieczerzę wigilijną. Takiego pokazu pogardy do prostych ludzi się nie spodziewałem”
- „Miały być rodzinne święta, ale mama zamieniła choinkę na palmy. Boże Narodzenie całkowicie straciło swój urok”