„W Chorwacji mój ukochany dał się ponieść gorącej atmosferze. Na moich oczach pokazał swój popisowy numer”
„Wyjazd do Chorwacji miał być naszym wymarzonym odpoczynkiem. Marzyłam o tym od dawna. Ale od jakiegoś czasu coś było nie tak. Czułam dystans, który między nami narastał. Magda patrzyła na Bartka zbyt często, zbyt długo. Próbowałam to zignorować, ale niepokój we mnie narastał. Nie wiedziałam, jak bardzo te wakacje zmienią wszystko”.

- Redakcja
Wyjazd do Chorwacji miał być naszym wymarzonym odpoczynkiem. Ja, Bartek i paczka przyjaciół – razem, wolni od pracy, obowiązków i codziennych problemów. Marzyłam o tym od dawna. Bartek powtarzał, że to będzie nasz czas. Obiecywał mi, że się zbliżymy, że wrócimy silniejsi. Ale od jakiegoś czasu coś zaczęło mi nie grać. Czułam dystans, który między nami narastał. Magda, znajoma z grupy, patrzyła na Bartka zbyt często, zbyt długo. Próbowałam to zignorować, ale niepokój we mnie narastał. Nie wiedziałam, jak bardzo te wakacje zmienią wszystko.
Chciałam się zapaść pod ziemię
Tamtego wieczoru siedzieliśmy wszyscy przy ognisku, z kubkami wina i wśród śmiechu rozchodzącego się po ciemniejącej plaży. Magda opowiadała jakieś głupie historie o swoich byłych, a Bartek śmiał się z jej żartów, jakby były najzabawniejsze na świecie. Czułam się coraz bardziej wykluczona z tej rozmowy, siedziałam z boku, z nogami podciągniętymi pod brodę, i obserwowałam, jak wszyscy się bawią. Kiedy Bartek podał Magdzie swoją bluzę, bo „przecież jej zimno”, poczułam ukłucie niepokoju.
– Bartek, serio? – syknęłam cicho, ale on zbył mnie machnięciem ręki.
Próbowałam się uśmiechnąć, udawać, że to nic takiego, ale potem stało się coś, czego się nie spodziewałam. W pewnym momencie, kiedy wszyscy trochę już wypili, Bartek nachylił się do Magdy, a ona... pocałowała go. Ich usta się zetknęły, jakby to było coś zupełnie normalnego.
– Bartek, co ty robisz?! – wykrztusiłam, czując, jak w gardle rośnie mi gula, a w oczach zbierają się łzy.
Bartek spojrzał na mnie przez mgłę, jakby dopiero teraz zorientował się, co zrobił.
– To... to był impuls... przepraszam – mamrotał, ale ja już nie słuchałam.
Magda patrzyła na mnie z dziwnym uśmiechem, jakby chciała powiedzieć: „To nic takiego”. Tylko że dla mnie to było wszystko. Tamtej nocy coś we mnie pękło. Upokorzenie, wstyd, złość – wszystko się we mnie mieszało. Chciałam uciec, zniknąć, zapaść się pod ziemię. Ale siedziałam tam, czując, że moje życie właśnie rozsypuje się na kawałki.
Czułam się upokorzona
Nie pamiętam, jak dokładnie przeszliśmy z tej nocy przy ognisku do rozmowy następnego dnia. Wiem tylko, że przez całą noc leżałam na łóżku wpatrzona w sufit, a Bartek gdzieś się kręcił, unikał mojego wzroku. Rano w końcu zebrałam się w sobie i podeszłam do niego. Stał przy kuchence, robiąc kawę, jakby nic się nie wydarzyło.
– Masz mi coś do powiedzenia? – zapytałam cicho, ale w moim głosie było więcej złości niż smutku.
Odwrócił się z westchnieniem, jakby go to męczyło.
– O co ci chodzi? – zapytał, jakby nie wiedział.
– Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego przy mnie? – głos mi zadrżał.
Bartek wzruszył ramionami, jakby to był jakiś błahy problem.
– Byłem pijany. To był impuls. Nic nie znaczyło.
– Nic nie znaczyło? – powtórzyłam głucho, czując, jak robi mi się gorąco. – Bartek, wszyscy to widzieli!
– Nie dramatyzuj, Natalia. To był głupi buziak, nic więcej. Przestań robić z tego tragedię.
Patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Jego słowa wbijały się we mnie jak szpilki, a z każdym kolejnym czułam się coraz mniejsza, coraz bardziej upokorzona. On naprawdę tak to widział – jakby całe to upokorzenie było moim wymysłem, jakbym wyolbrzymiała.
Wróciłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i płakałam, nie wiedząc już, czy bardziej z żalu, czy ze złości. Może to ja coś zrobiłam źle? Może nie byłam wystarczająco dobra?
Atmosfera była napięta
Następnego dnia na plaży panowała niezręczna cisza. Każdy zdawał się wiedzieć, co się wydarzyło, ale nikt nie miał odwagi powiedzieć o tym na głos. Słońce świeciło jak zawsze, fale łagodnie uderzały o brzeg, a ja siedziałam na ręczniku, patrząc w przestrzeń, jakby cała ta sytuacja mnie nie dotyczyła.
– Może pójdziemy na kajaki? – zaproponował Michał, próbując rozładować napięcie.
– Super pomysł – odpowiedziała Magda, uśmiechając się szeroko, jakby nic się nie stało. Bartek nie patrzył na mnie, bawił się piaskiem, udając, że go to nie dotyczy.
Magda podeszła do mnie z niepewnym uśmiechem.
– Przepraszam, Natalia… to naprawdę był błąd. Nie chciałam, żeby to tak wyszło.
Nie odpowiedziałam. Po prostu odwróciłam wzrok, bo gdybym spojrzała jej w oczy, chyba bym nie wytrzymała.
Bartek mruknął pod nosem:
– Może pogadamy wieczorem? Jak już ochłoniesz…
Ochłonę? Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, jak może tak lekceważyć moje uczucia. Dla niego to była tylko niezręczna sytuacja, coś, co powinno minąć, jakby nigdy się nie wydarzyło.
A ja? Czułam się jak cień samej siebie, jakby ktoś mnie wymazał z tej historii. Patrzyłam na znajomych, którzy śmiali się, rozmawiali, planowali kolejne aktywności, a ja… siedziałam, milczałam i zastanawiałam się, czy jest tu jeszcze dla mnie miejsce. Czy nie lepiej byłoby po prostu spakować się i samotnie wrócić do Polski?
Nie umiałam mu wybaczyć
Wieczorem zebrałam się w sobie. Nie mogłam już dłużej udawać, że nic się nie stało. Podeszłam do Bartka, który siedział na tarasie z piwem w ręce, patrząc w dal, jakby był na jakimś filmie o beztroskich wakacjach.
– Mam dość tego udawania – powiedziałam stanowczo.
Spojrzał na mnie z wyraźnym zniecierpliwieniem.
– No dobra, pogadajmy – rzucił, jakby odrabiał jakąś nudną pańszczyznę.
– Bartek, ja nie mogę tego tak zostawić. Nie potrafię ci wybaczyć. Ty mnie po prostu upokorzyłeś, rozumiesz to? Przy wszystkich. Jak ja mam teraz patrzeć ludziom w oczy?
Westchnął ciężko, wzruszył ramionami, odłożył kufel na stół.
– Przesadzasz, Natalia. Nie dramatyzuj. To naprawdę było nic. Kocham cię, rozumiesz? Kocham. Nie rób z tego końca świata.
– Nie, Bartek. Ty kochasz tylko siebie – powiedziałam cicho, ale każde słowo było jak cięcie nożem. – Nie chcę być z kimś, kto mnie tak traktuje.
Patrzył na mnie przez chwilę, a potem tylko prychnął.
– Twoja decyzja. Jak sobie chcesz.
Te słowa boli mnie chyba najbardziej. Jakby całe nasze trzy lata razem były niczym, czymś, co można zdmuchnąć jak kurz ze stołu. Poszłam do pokoju, spakowałam rzeczy do walizki, każda para spodni, każdy T-shirt, każdy kosmetyk – wkładałam to jakby na autopilocie. Przyjaciółki próbowały mnie zatrzymać, mówiły, żebym się przespała, że jutro będzie lepiej, ale ja wiedziałam – lepiej już nie będzie.
To był koniec
Gdy wychodziłam z mieszkania, Bartek siedział na kanapie, zapatrzony w ekran telefonu. Ani nie wstał, ani nie zapytał, dokąd idę. Właściwie nawet nie podniósł wzroku. Zatrzymałam się na chwilę w drzwiach, patrząc na niego, jakby próbując ostatni raz zrozumieć, co poszło nie tak. Ale on był tak daleko, jakbyśmy byli z dwóch zupełnie innych światów.
– Żegnaj, Bartek – powiedziałam cicho, choć wiem, że prawdopodobnie mnie nie usłyszał.
Kiedy wyszłam na zewnątrz, nocne powietrze uderzyło mnie w twarz jak kubeł zimnej wody. Czułam, jak drżą mi dłonie, jak ciężko oddycham. Plecak ciążący na ramieniu wydawał się niewyobrażalnie ciężki, a każdy krok był jak wyrwanie kawałka serca. Przyjaciółki stały w drzwiach, patrząc na mnie bez słowa, a w ich oczach widziałam coś pomiędzy litością a bezradnością.
– Na pewno chcesz wracać sama? – zapytała cicho Ola, ale tylko pokręciłam głową. Nie chciałam żadnej litości. Nie chciałam żadnych pytań. Nie chciałam niczego.
Szłam wzdłuż plaży, czułam piasek pod stopami, słyszałam szum fal. Zatrzymałam się na chwilę, patrząc na ciemne morze. „To koniec” – pomyślałam. Koniec mnie i Bartka, koniec tych wakacji, koniec tej iluzji, że jesteśmy szczęśliwi. Czułam się pusta i zmęczona, ale też... wolna. Może pierwszy raz od dawna. Może właśnie wtedy, patrząc na tę ciemność przede mną, zrozumiałam, że nie wszystko można naprawić.
Zasługuję na coś więcej
Kiedy wróciłam do Polski, czułam, jakbym przechodziła przez gęstą mgłę. Każdy dzień zlewał się z kolejnym, a noce były najgorsze – leżałam na łóżku, patrząc w sufit, a w głowie odtwarzałam tamte sceny z Chorwacji. Twarz Bartka, jego wzrok pełen obojętności, śmiech Magdy, moje własne milczenie, kiedy powinnam była krzyczeć. Z czasem wspomnienia blakły, ale to wcale nie oznaczało, że bolało mniej. Po prostu przyzwyczajałam się do tego bólu, jak do czegoś, co już na zawsze ze mną zostanie.
Próbowałam zapełniać pustkę – książkami, długimi spacerami, pracą. Znajomi pytali: „Jak było w Chorwacji?” Uśmiechałam się wtedy i mówiłam, że pięknie, ale już nie planuję takich wyjazdów. Czułam, że coś we mnie pękło i już nigdy nie wróci do poprzedniego kształtu.
Czy Bartek jeszcze się odezwał? Raz. Napisał wiadomość: „Może jednak przesadziliśmy z tą kłótnią”. Nie odpowiedziałam. Nie chciałam. Nie byłam już tą samą dziewczyną, która po cichu znosiła jego wybryki i udawała, że nic się nie dzieje. Zrozumiałam, że zasługuję na coś więcej niż resztki uwagi i puste słowa „kocham cię”, które nic nie znaczą.
Czasami wciąż czuję się samotna. Ale częściej mam w sobie dumę, że odważyłam się odejść. Może to właśnie jest początek – życia dla siebie, a nie dla innych?
Natalia, 25 lat
Czytaj także:
- „W ogrodowej altance urządzałem schadzki z sąsiadką. Zdradziłem jej złotą proporcję na nawóz do róż i tak się zaczęło”
- „Aplikacja randkowa miała być moim antidotum na samotność. Już po pierwszym razie sparzyłam się tak, że do dziś żałuję”
- „Luksusowe randki z mężem uśpiły moją czujność. W porę się obudziłam i zaczęłam go śledzić, aż odkryłam prawdę”