„W delegacji młoda praktykantka zaprosiła mnie do swojego ogródka. Jednorazowa przygoda zaowocowała nasionkiem”
„Próbowałem nie myśleć o tym, że obok leży piękna dziewczyna z mojego zespołu, która właśnie powiedziała, że jestem przystojny. Ciepło jej ciała, zapach kosmetyków, cichy śmiech, jej głos… wszystko to mieszało mi w głowie. A to był dopiero początek”.

- Redakcja
Nazywam się Piotr. Mam 38 lat, żonę, mieszkanie z kredytem i pracę w dziale finansowym, która nie daje mi ani satysfakcji, ani tematów do rozmowy. Zresztą – od lat w ogóle niewiele mówię. Magda, moja żona, jest kobietą konkretną, poukładaną. Kiedyś była pełna ciepła, a teraz… Nie wiem. Może to ze mną coś jest nie tak. Codziennie rano wstajemy, jemy śniadanie w ciszy. Każde przy swoim telefonie. Potem praca, kolacja, zmywanie, spanie. Czasami jakieś kino, urodziny kogoś z rodziny. Wszystko zaplanowane. Bez emocji, bez ekscesów. Bez sensu?
Czasem myślę, że jestem jak cień. Niewidzialny. W pracy – od lat ten sam biurko, ten sam komputer, te same tabelki. W domu – Magda z każdym dniem coraz bardziej pochłonięta sobą. Dobrze zarabia, est elegancka, dba o siebie. A ja… ja przestałem próbować. Nie mówię, że mnie nie kocha. Po prostu między nami... to już chyba tylko przyzwyczajenie. I może właśnie dlatego ten firmowy wyjazd integracyjny wydał mi się... potrzebny. Nie ekscytujący, nie oczekiwany. Po prostu jakieś oderwanie od schematu.
– Spakowałam ci koszulę, tę błękitną. Chyba lepsza niż ta w kratę, wyglądałeś w niej jak księgowy z dowcipów – rzuciła Magda, podając mi walizkę.
– Dzięki – powiedziałem tylko. Nie chciałem mówić, że sam ją wybrałem, bo była najwygodniejsza.
– Zostawiłam ci też krem pod oczy. Po imprezie może się przydać. – Uśmiechnęła się chłodno.
– Jasne. – Próbowałem się uśmiechnąć, ale wyszło sztucznie.
– Baw się dobrze. Tylko nie zapomnij, że w poniedziałek mamy kolację u moich rodziców. Mama zrobi kaczkę.
– Pamiętam.
– No to... jedź. I nie daj się sprowokować tym cwaniakom z logistyki.
Pocałowała mnie w policzek, jakby odhaczała kolejną rzecz z listy rzeczy do zrobienia. Zamknąłem za sobą drzwi. I wtedy pierwszy raz od dawna poczułem... coś. Coś jak niepokój. Albo przeczucie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że za kilka dni będę patrzył na swoje odbicie w lustrze i nienawidził człowieka, którego w nim zobaczę.
Nie odmówiłem jej
Wieczór integracyjny zaczął się jak zawsze. Przemówienie kierownika, suchy żart o wynikach sprzedaży, brawa, a potem zabawa i nieśmiałe próby tańca. Siedziałem z boku, popijałem sok i udawałem, że sprawdzam coś w telefonie. Większość kolegów śmiała się zbyt głośno. Marek oczywiście od razu zabrał się do flirtowania z kadrową. Ja nie potrafię się tak integrować z ludźmi. Nigdy nie umiałem.
– Co taki ponury? – zapytała Justyna i usiadła obok.
Była jedną z młodszych praktykantek w zespole. Miała może dwadzieścia cztery lata. Zawsze rozgadana, z tym swoim nieposkromionym śmiechem. Dziwiłem się, że chce usiąść właśnie przy mnie.
– Zmęczony – odparłem. – Po prostu chciałem chwilę posiedzieć w ciszy.
– W ciszy? W takim tłumie, na imprezie? – roześmiała się. – To może lepiej iść do spa. Podobno mają tam jakieś fajne pakiety. Może warto spróbować.
Pokiwałem głową i nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem, czy to propozycja, czy luźna uwaga. Przez chwilę patrzyłem, jak poprawia rękaw bluzki. Miała delikatną, bladą skórę. Przypomniałem sobie, że kiedyś też miałem takie rozmowy z kobietami. Dawno temu. Kilka godzin później, kiedy sala opustoszała, Marek rzucił mi żartem:
– Ty to zawsze jak cień. Tylko nie mów, że wracasz do pokoju. Idź na masaż, może w końcu trochę wyluzujesz.
Nie odpowiedziałem. W recepcji stała Justyna. Rozmawiała z kimś, a potem obróciła się i spojrzała w moją stronę.
– Cześć! – zawołała. – Pani powiedziała, że zostało tylko jedno wolne miejsce na masaż, ale dla dwóch osób. Bierzemy?
Nie umiałem się wycofać. Skinąłem głową, choć powiniem odmówić. Ale coś mnie przed tym powstrzymało.
To był impuls
W strefie SPA było ciepło, pachniało jakimś ziołowym olejkiem. Dwoje masażystów poprosiło nas, byśmy się rozbrali i położyli na stołach. Zostawili nas, dając chwilę prywatności.
– No nie wierzę, że to robimy – powiedziała Justyna, śmiejąc się cicho. – To najdziwniejszy moment w moim życiu zawodowym.
– To tylko masaż – odparłem.
– Tylko? Nie wiem, czy wiesz, ale w dziale finansowym krąży plotka, że jesteś strasznie tajemniczy. Cichy, ale przystojny. Nawet pani Ela z księgowości powiedziała, że masz ładne dłonie.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Poczułem, jak krew napływa mi do twarzy. Potem masażysta wrócił. Zaczął zabieg, a ja próbowałem nie myśleć o tym, że obok leży półnaga dziewczyna z mojego zespołu, która właśnie powiedziała, że jestem przystojny. Ciepło jej ciała, zapach kosmetyków, cichy śmiech, jej głos… wszystko to mieszało mi się w głowie. Po masażu wyszliśmy razem. Noc była chłodna, ale nie chciałem wracać do pokoju.
– Chodźmy na chwilę nad staw – zaproponowała. – Podobno dobrze widać gwiazdy.
Szliśmy obok siebie. Nie było już żadnych rozmów. Tylko ciche kroki i oddechy. W pewnym momencie zatrzymała się i spojrzała na mnie.
– Nie powinnam, wiem. Ale ty też nie powinieneś – powiedziała cicho.
Potem wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Jej usta, jej dłonie, mój oddech, który zgubił rytm. To nie było planowane. Nie było rozsądne. I nie miało nic wspólnego z miłością. To był impuls. Chwilowe złudzenie, że jeszcze coś znaczę, że ktoś mnie dostrzegł. Kiedy wracałem do pokoju, czułem, jakby całe moje życie zmieniło się w kilka minut. A jednocześnie... jakby nic się nie zmieniło.
Starałem się udawać
Wróciłem w niedzielę wieczorem. Magda otworzyła drzwi, odstąpiła na bok i wróciła do kuchni. Pachniało pieczonym mięsem. Powiedziała tylko:
– Zostawiłam ci porcję. Podgrzejesz sobie?
Skinąłem głową. Wszystko było na swoim miejscu – stół nakryty, kubek z herbatą, wiadomości w tle. Ale ja byłem inny. Nie potrafiłem usiąść, zjeść, powiedzieć czegoś zwyczajnego. Podczas kolacji wymieniliśmy kilka zdań o niczym.
– Smakowało? – zapytała.
– Tak. Dzięki – odpowiedziałem. Tylko tyle.
Od poniedziałku unikałem jej wzroku. W pracy wpatrywałem się w ekran, ale liczby nie miały sensu. Marek podszedł, rzucił tonem niby żartem:
– No i jak tam spa? Podobno masaż klasyczny może przejść w bardziej… niestandardowy.
Nie odpowiedziałem. Uśmiechnąłem się krzywo. Ale jego spojrzenie mówiło wszystko.
Wieczorami Magda przeglądała katalogi z nowymi projektami do pracy. Ja udawałem, że coś czytam. Kiedyś potrafiliśmy milczeć w spokoju. Teraz cisza brzmiała jak oskarżenie. Zacząłem się zastanawiać, jak długo da się tak żyć – udając, że nic się nie wydarzyło.
Wszystko się posypało
Justyna zadzwoniła we wtorek. Odebrałem niechętnie, ręką spoconą bardziej niż powinienem.
– Piotr… Muszę ci coś powiedzieć – powiedziała cicho.
Zamarłem. W głowie miałem już dziesiątki możliwych scenariuszy, ale nie ten, który właśnie usłyszałem.
– Jestem w ciąży.
Zamilkłem.
– Nie żartujesz? – zapytałem, choć wiedziałem, że nie.
– Nie. Robiłam dwa testy. I byłam już u lekarza.
Przez kilka sekund nie umiałem oddychać.
– I co chcesz zrobić?
– Nie wiem. Nie oczekuję od ciebie... niczego. Ale nie udawaj, że to się nie stało.
Jej głos drżał. Mój też. Obiecałem, że porozmawiamy, ale wiedziałem, że nie ma rozmowy, która naprawi to, co zrobiłem. Wieczorem powiedziałem Magdzie. Stała przy zlewie, myła ręce. Słowa utknęły mi w gardle.
– Zdradziłem cię – wykrztusiłem. – Ona jest w ciąży.
Nie odwróciła się. Starannie wycierała dłonie w ręcznik. Potem spojrzała na mnie, spokojnie, bez cienia emocji.
– Chciałeś dziecka czy tylko rozrywki?
Nie potrafiłem odpowiedzieć. A ona tylko kiwnęła głową i wyszła z kuchni.
Jedna noc to zniszczyła
Magda nie podniosła głosu. Nie rzuciła we mnie talerzem. Nie zapytała o szczegóły. Wyszła do sypialni, spakowała jedną torbę. Wróciła do salonu i zostawiła obrączkę na stole. Wzięła płaszcz, klucze i wyszła bez słowa. Dzwoniłem do niej przez godzinę, ale nie odebrała ani razu. Pisałem wiadomości – wszystkie pozostały bez odpowiedzi.
Usiadłem w łazience, na zimnych kafelkach. Trzymałem jej obrączkę. Ściskałem ją tak mocno, że zostawiła ślad w dłoni. Zamknąłem oczy. Widziałem nas przy choince, z na pierwszej randce, z jej głową na moim ramieniu podczas lotu do Barcelony. Wszystkie wspomnienia zgasły w jednej chwili. Przez jedną noc.
Nie potrafiłem wrócić do normalności. W pracy unikałem spojrzeń, mówiłem tylko wtedy, gdy musiałem. Marek nie zadawał pytań. Widocznie domyślił się wszystkiego. Justyna poprosiła, żebym przyjechał. Spotkaliśmy się w małej kawiarni poza centrum. Miała podkrążone oczy i spięte włosy, jakby chciała dodać sobie powagi.
– Nie wiem, co dalej – powiedziała. – Nie planowałam tego. I nie chcę, żebyś czuł, że do czegokolwiek cię zmuszam.
Siedzieliśmy w milczeniu. W lokalu pachniało kawą i ciastem z jabłkami. Nie czułem nic.
– Nie wiem, co mogę ci zaoferować – powiedziałem. – Nie kocham cię. Nie jestem gotowy na bycie ojcem... nie w ten sposób.
– Myślałam, że to coś znaczyło – szepnęła. – Chociaż odrobinę.
Nie odpowiedziałem, nie umiałem. Chciałem być odpowiedzialny, ale nie potrafiłem jej nawet spojrzeć w oczy. Nie czułem nic prócz ciężaru. Zostawiła pieniądze za herbatę na stole, wstała i wyszła.
Nie umiem się z tym pogodzić
Zostałem sam. Magda nie wróciła. Nie zadzwoniła, nie zostawiła żadnej wiadomości. Milczenie stało się moją nową rutyną. Justyna też się nie odzywała, jakby zrozumiała, że nie będzie we mnie oparcia. Czasem wysyła krótkie informacje o badaniach, ale są suche, rzeczowe. Bez żadnego „co u ciebie”.
Dziecko się urodzi, to pewne. Ale nie wiem, kim będę dla niego. Ojcem? Obcym mężczyzną? Kimś, kto raz w miesiącu płaci przelew i unika spojrzenia w lustro? Nie potrafię tego poukładać.
Zamieniłem weekendowy pokój hotelowy na jednoosobowe życie w mieszkaniu, które nagle stało się za duże. Obrączkę trzymam w szufladzie, choć wiem, że nie wróci na palec.
Czasem siadam wieczorem przy kuchennym stole, otwieram notes. Przez lata sisywałem w nim plany na wakacje, zakupy, listy rzeczy do zrobienia. Teraz każda strona jest pusta. Patrzę na te puste kartki i mówię do siebie cicho:
– A miałem tyle planów.
Piotr, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są przypadkowe.
Czytaj także:
- „Każdy liczy, że obłowi się na moim testamencie. Nie mam zamiaru być pośmiertnym bankomatem, więc obmyśliłem plan”
- „Dowiedziałam się o ciąży, gdy mąż pracował w Norwegii. Tylko ja znałam prawdę, którą potwierdził test na ojcostwo”
- „Byłam pewna, że 50 tys. kredytu na wesele zwróci się z nawiązką. Kiedy zobaczyłam, co jest w kopertach, oniemiałam”