„W delegacji zrobiłem żonie romantycznego psikusa na prima aprilis. Zamiast śmiechu skończyło się łzami i rozwodem”
„Karolina stała się jakaś nieobecna, zamyślona, jakby nieobecna duchem. Postanowiłem zerwać z rutyną i zrobić jej romantyczną niespodziankę. Zamierzałem zrobić jej psikusa, w końcu zbliżał się prima aprilis. Napisałem, że moja delegacja została przedłużona, choć naprawdę wracałem dzień wcześniej. Chciałem zobaczyć, jak zareaguje”.

- Redakcja
Zawsze wierzyłem, że nasze małżeństwo z Karoliną jest bez skazy. Poznaliśmy się na studiach, przeszliśmy przez trudne początki, wspólne kredyty, pierwsze nieudane próby budowy kariery. Teraz oboje mieliśmy swoje ścieżki – ja w IT, ona w reklamie – ale ostatnio coś zaczęło się psuć.
Karolina stała się jakaś nieobecna, zamyślona, jakby nieobecna duchem. Postanowiłem zerwać z rutyną i zrobić jej romantyczną niespodziankę. Zamierzałem zrobić jej psikusa, w końcu zbliżał się prima aprilis. Napisałem, że moja delegacja została przedłużona, choć naprawdę wracałem dzień wcześniej. Chciałem zobaczyć, jak zareaguje. Teraz już nie wiem, czy bardziej kierowała mną ciekawość, czy niepokój.
Niezła niespodzianka
Otwierałem drzwi do mieszkania z uśmiechem. Miałem w głowie całą scenkę – Karolina zaskoczona, rzuca mi się na szyję, może trochę zła, że zrobiłem jej takiego psikusa, ale szczęśliwa, że wróciłem wcześniej. Pachniało obiadem. Może zrobiła coś, co lubię? Może nie mogła się mnie doczekać?
Zdjąłem buty, wślizgnąłem się na palcach do przedpokoju. I wtedy to usłyszałem. Męski śmiech. Głęboki, trochę nonszalancki. Zatrzymałem się. Może jej brat wpadł? Albo sąsiad? Ale... to było jakieś zbyt beztroskie. Zbyt swobodne.
Zrobiłem kilka kroków i zajrzałem do salonu.
Karolina siedziała w szlafroku na kanapie. A obok niej, oparty o poduszkę, siedział mężczyzna. W mojej bluzie. Mojej! Popijał kawę jak u siebie.
– Cześć kochanie... chyba wróciłem za wcześnie, co? – powiedziałem, próbując nie pokazać, że świat właśnie mi się zawalił.
Karolina zbladła. Milczała przez kilka długich sekund.
– Tomek... co ty tu robisz?
– Niezła niespodzianka – dorzucił tamten. Wstał, nie spuszczając ze mnie wzroku. Był wysoki, zbyt pewny siebie. Czuł się tu za dobrze.
W środku miałem pustkę. Szok. Niedowierzanie. Próbowałem się jakoś obudzić z tego koszmaru. Ale przecież to nie był sen. Patrzyłem na Karolinę, która nie wiedziała, gdzie schować wzrok. I na niego – jakiegoś obcego typa w mojej bluzie. Coś się we mnie zagotowało.
– Wyjdź – powiedziałem do niego cicho.
Wpuściła do łóżka innego
Drzwi się zamknęły. Maks – jak go później nazwała – wyszedł bez słowa. Tylko rzucił mi ostatnie, chłodne spojrzenie. Zostaliśmy sami. Ja i Karolina. W ciszy tak gęstej, że aż brzęczało w uszach.
Stałem na środku salonu, jak intruz we własnym domu. Karolina usiadła na kanapie i wbiła wzrok w podłogę. Wciąż była w szlafroku. Wciąż pachniała jego wodą kolońską.
– Od jak dawna to trwa? – spytałem, zaskakująco spokojnym głosem. Jakby to była zwykła rozmowa, nie rozpad mojego życia.
– Tomek... ja... – zaczęła, ale zaraz urwała. Zsunęła się trochę niżej, jakby chciała zniknąć.
– Od jak dawna?! – powtórzyłem, tym razem ostrzej. Głos mi zadrżał. Nie ze złości, z rozpaczy. Próbowałem powstrzymać łzy.
– To był impuls – powiedziała cicho. – To nie miało się zdarzyć. Nie planowałam tego. Ty też przecież od dawna jesteś myślami gdzieś indziej, Tomek...
Parsknąłem gorzko.
– Nie mów mi teraz, że to moja wina.
– Ja... nie wiem. Może oboje się pogubiliśmy. Ty zawsze jesteś w delegacjach, wiecznie zmęczony, pochłonięty pracą. Nie było cię tutaj od miesięcy. A nawet jak byłeś obok, to tak daleko ode mnie.
– A ty zamiast ze mną porozmawiać, wpuściłaś do łóżka innego faceta.
Wreszcie spojrzała mi w oczy.
– Nie chodzi tylko o łóżko. Byłam samotna, Tomek. A on... on mnie dostrzega. Słucha. Jest.
Zacisnąłem pięści. Wszystko się we mnie gotowało. Ale jeszcze bardziej bolało to, że chyba pierwszy raz od dawna rozmawiała ze mną naprawdę szczerze.
Ogarnęła mnie wściekłość
Nie spałem tamtej nocy. Leżałem w sypialni – sam – i gapiłem się w sufit. Karolina zamknęła się w pokoju gościnnym. Słyszałem, jak długo płakała, choć próbowała to tłumić. Nie miałem siły iść do niej. Nie miałem siły na nic.
Rano, kiedy wyszła do pracy, usiadłem przy jej prywatnym laptopie. Hasło odgadłem szybko, bo podobne miała kiedyś na wspólnym koncie bankowym. Nie wiem, po co to zrobiłem. Może chciałem się upewnić, że to był tylko jeden raz. Albo że się pomyliłem. Ale to nie była pomyłka.
Była tam cała historia. Ich prywatne rozmowy. O mnie. Śmiali się z tego, że „wciąż myślę, że wszystko gra”. W jednej z wiadomości napisała: „Gdybyś był pierwszy, nigdy by mnie nie miał”. A on odpisał: „Jeszcze się od niego uwolnisz”.
Czułem, jak ogarnia mnie wściekłość. Ale to nie był koniec. Znalazłem też zdjęcia. Pliki z nazwami typu „Weekend_Krakow”. Pamiętałem dokładnie weekend, o który chodziło. Miałem wtedy grypę. Leżałem w łóżku, a Karolina powiedziała, że jedzie do rodziców. Wróciła dwa dni później.
Wszystko składało się w całość. Byli razem od miesięcy. Kiedy ja kupowałem nam bilety na wspólne wakacje, ona wysyłała mu selfie w moim szlafroku.
Zamknąłem oczy. Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz czułem, że jesteśmy blisko. I nie potrafiłem. Wszystko we mnie pękało. Cicho, bez krzyku. Jak szkło pod stopami.
To było zbyt bolesne
Długo się wahałem, zanim do niego zadzwoniłem. Maks. Obcy facet, który rozwalił mój świat. Ale chciałem zrozumieć. Może po prostu musiałem usłyszeć to od niego, bez tłumaczeń Karoliny, bez jej półprawd.
– Cześć. Tomek z tej strony – powiedziałem, gdy odebrał. – Muszę z tobą porozmawiać. W cztery oczy.
Nie protestował. Umówiliśmy się w kawiarni w centrum. Przyszedł pierwszy, już siedział z kawą, gdy dotarłem. Nie wyglądał na spiętego. Raczej na człowieka, który wie, co robi.
– Nie wiem, co mam ci powiedzieć – zaczął, zanim usiadłem. – Nie planowałem tego. Ale zakochałem się w niej.
– To tylko romans? Czy planujecie coś więcej?
Wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Rozmawialiśmy o tym, ale... Karolina ma wątpliwości. Wiem jedno – była bardzo samotna.
Upiłem łyk kawy. Mimo cukru czułem tylko gorycz.
– I w końcu znalazła sobie towarzystwo.
Spojrzał na mnie uważnie.
– Wiem, jak to wszystko może wyglądać. Ale Karolina nie mówiła o tobie źle. Mówiła, że jesteś dobrym człowiekiem. Tylko że... zniknąłeś. Byłeś, ale jak duch. W pracy, w wyjazdach, w mailach.
Zamilkłem. Trudno się słucha słów kochanka swojej żony, a jeszcze trudniej tych, które są prawdą. Choćby częściowo.
– Słuchaj – dodał – ja nie jestem tu, żeby coś ci zabierać. Ani jej, ani waszego życia. Jeśli ona zdecyduje, że chce z tobą zostać... to się wycofam.
Nie odpowiedziałem. Bo nie wiedziałem, co bardziej mnie bolało – jego słowa, czy to, że wyglądał, jakby naprawdę ją kochał.
Wszystko było jasne
Wróciłem do mieszkania po trzech dniach. Nie zapowiadałem się. Chciałem, żeby to była szczera rozmowa, bez przygotowania. Karolina siedziała w kuchni, miała przed sobą pusty kubek i rozmazany tusz pod oczami.
– Myślałam, że nie wrócisz – powiedziała cicho.
– A ty? Chciałaś, żebym wrócił?
Wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Nic już nie wiem.
Usiadłem naprzeciwko niej.
– To powiedzmy sobie prawdę. Bez ściemy. Bez dramatów. Czy to jeszcze ma sens?
Zamknęła oczy. Milczała.
– Tomek, pogubiłam się. Naprawdę. To nie tak, że planowałam cię zdradzić, że szukałam czegoś nowego. To po prostu się stało. I... nie potrafiłam tego zatrzymać. Tak wyszło.
– Tak, już wystarczająco mnie zraniłaś – powiedziałem spokojnie. – Pytam, czy potrafimy się jeszcze poskładać.
Zerknęła na mnie z takim bólem, że prawie zrobiło mi się jej żal. Ale nie na tyle, żeby zapomnieć.
– Nie chcę cię oszukiwać. Gdybyś kazał mi dzisiaj wybierać, nie umiałabym. Nie wiem, co czuję. Nie wiem, kim jestem, Tomek. Z tobą – czułam się jak powietrze. Z nim – jak ktoś inny. Lepszy. Żywy.
Wstałem.
– To chyba wszystko jasne, Karolina.
– I co teraz? – zapytała.
– Teraz... musimy się rozejść.
Nie płakała. Ja też nie. I to chyba bolało najbardziej.
Żart, który pokazał prawdę
Spakowałem się bez pośpiechu. Kilka koszul, komputer, trochę książek. Zostawiłem obrączkę na szafce nocnej. Nie dramatycznie, nie ostentacyjnie. Karoliny nie było w domu, kiedy wychodziłem. Może to i lepiej. Nie chciałem kolejnych rozmów, które nic nie zmienią.
Wynająłem małe mieszkanie na drugim końcu miasta. Surowe, puste, ale... moje. Przez pierwsze tygodnie budziłem się i sięgałem ręką na drugą poduszkę, jakbym czegoś szukał. Kogoś. Potem przestałem. Rano piłem kawę bez rozmów, bez pośpiechu. Po pracy wracałem i po prostu byłem. Sam ze sobą.
Nie wiem, co będzie dalej. Nie wiem, czy Karolina i Maks będą razem. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze usiądziemy przy jednym stole i porozmawiamy jak dawniej. Raczej nie.
Nie chciałem jej przyłapać. Chciałem tylko, żeby się ucieszyła, że wracam. Żeby pokazała, że ciągle coś do mnie czuje. Że my to nadal my. A okazało się, że wróciłem nie do kobiety, tylko do pustki, której wcześniej nie chciałem widzieć.
Nie planowałem tego powrotu. Ale życie też nigdy nie pyta o nasze plany. Zmienia się znienacka. I pokazuje nam prawdę, której się baliśmy.
Tomasz, 37 lat