Reklama

Ślub to coś, na co czekałam od zawsze. Kiedy powiedzieliśmy sobie sakramentalne „tak”, poczułam niesamowitą radość i spokój. Na weselu goście bawili się doskonale, toasty rozbrzmiewały nieustannie, a my cieszyliśmy się każdą chwilą. Otrzymaliśmy mnóstwo kopert od naszych bliskich, a ja pilnowałam, by każda z nich trafiła do specjalnej skrzynki zamykanej na kluczyk. Stała bezpiecznie w małym pokoju, do którego dostęp mieliśmy tylko my. Gdy impreza zaczęła się kończyć, zauważyłam, że mąż jest jakiś nieobecny.

Reklama

–Co się dzieje? – zapytałam, ale tylko uśmiechnął się blado.

Wszystkie koperty z pieniędzmi zniknęły, a wraz z nimi nasz spokój.

Pamiętam dokładnie moment, kiedy po raz ostatni zaglądałam do skrzynki. Wszystko było w porządku. A teraz staliśmy przed drzwiami pokoju, nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Zaczęliśmy analizować, kto mógł mieć dostęp do tego miejsca.

– To niemożliwe, przecież zamknęłam ten pokój! – powiedziałam z niedowierzaniem, próbując zebrać myśli.

– Ale ktoś musiał tam wejść – odparł Marek, pocierając czoło w zamyśleniu. – Klucz był na stole przy DJ-u…

Nagle, jak znikąd, pojawiła się ciotka Halina, nasza rodzinna specjalistka od wszelkiego rodzaju śledztw i plotek, i wtrąciła swoje trzy grosze.

– Ja wam powiem jedno. Widziałam, jak ktoś się tam kręcił. Nie chcę nic mówić, ale… – zaczęła, a ja od razu poczułam dreszcz emocji.

Może miała jakiś trop. Wszystko wskazywało na to, że ta noc będzie znacznie dłuższa, niż przypuszczaliśmy.

Ogarnęła mnie frustracja

W mojej głowie kłębiły się pytania. Kto mógł mieć dostęp do klucza? Nasze podejrzenia szybko padły na kelnera, który często przechodził obok pokoju. Ale musiałam mieć dowody.

Widziałaś coś podejrzanego? – zapytałam moją świadkową, starając się wyłapać choćby najmniejszy cień prawdy.

Basia, zazwyczaj spokojna i opanowana, wyglądała na zdenerwowaną.

– Nie… To znaczy… Nie wiem! Może faktycznie kelner? Często tam chodził… – powiedziała, unikając mojego wzroku.

W międzyczasie mąż rzucił inną sugestię.

– A Tomek? – zapytał, marszcząc brwi. – Jakoś dziwnie zniknął, zaraz po tym, jak skończyliśmy liczyć koperty…

Marek wyglądał na zmartwionego i sfrustrowanego, a ja sama nie mogłam uwierzyć, że wszystko się tak poplątało. Tomek zawsze był duszą towarzystwa, ale tej nocy zachowywał się nerwowo. Postanowiłam, że muszę przeprowadzić ciche śledztwo, by dojść do prawdy.

Krążyliśmy po całym domu weselnym, szukając dowodów i jakichkolwiek śladów kradzieży. W pewnym momencie przypadkiem usłyszeliśmy, jak Tomek kłóci się z kimś przez telefon na tarasie. Jego głos był zdenerwowany i podniesiony.

– Mówiłem ci, że nie mogę teraz gadać! – krzyknął kuzyn męża, wyraźnie zirytowany. – Nie, to nie moja wina! Tak, wiem, ale… Nie rozumiesz, to się jakoś rozwiąże samo…

Wymieniliśmy z Markiem znaczące spojrzenie. Czyżby Tomek rzeczywiście miał coś na sumieniu? Choć nie chciałam podejrzewać nikogo z bliskich, to co usłyszeliśmy, nie dawało mi spokoju. Jednocześnie zauważyłam, że kelner robi się coraz bardziej nerwowy. Kręcił się niespokojnie i ciągle sięgał do kieszeni, jakby coś tam ukrywał.

– On ewidentnie coś ukrywa… – szepnęłam do Marka, wskazując subtelnie głową na kelnera.

Wszystko zaczynało się układać w niezbyt przyjemną całość, ale wciąż brakowało nam dowodów i odpowiedzi na kluczowe pytania.

Byłam zszokowana

W pewnym momencie decydowaliśmy się na konfrontację z kuzynem. Wiedzieliśmy, że musimy postawić sprawę jasno. Tomek, choć z początku próbował udawać obojętność, był wyraźnie spięty, kiedy zaczęliśmy rozmowę.

– To ty zabrałeś koperty? – Marek zapytał bezpośrednio, starając się zachować spokój.

Tomek spojrzał na nas z niedowierzaniem, ale wyraźnie unikał naszego wzroku.

– Ja? Oszalałeś? Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! – wykrzyknął, choć jego głos zdradzał nerwowość.

W tym momencie świadkowa, która do tej pory milczała, nagle wtrąciła się do rozmowy. Jej słowa były szokujące.

– Wiem, że Tomek ma długi… – wyznała, patrząc na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy. – Wiem, bo mi o nich mówił…

Tajemnica, którą skrywała, rzuciła nowe światło na całą sytuację. Chociaż nadal brakowało nam twardych dowodów, to, co usłyszeliśmy, nie mogło pozostać niezauważone. Każda chwila przynosiła nowe rewelacje, a moje zaufanie do rodziny i przyjaciół zaczynało się kruszyć.

Nie wiedziałam, komu mogę ufać

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Kiedy myśleliśmy, że znaleźliśmy winnego, ciotka Halina z typowym dla siebie entuzjazmem, odkryła coś niespodziewanego. Podczas przeszukiwania zakamarków sali weselnej natrafiła na porzuconą torbę na zapleczu.

– No i proszę, znalazłam! – oświadczyła triumfalnie. – Wiedziałam, że to jakaś grubsza sprawa!

Otworzyliśmy torbę i zobaczyliśmy w niej koperty, ale niestety, część pieniędzy zniknęła. Napięcie rosło z każdą chwilą. Kelner, który wcześniej wzbudzał nasze podejrzenia, nagle przyznał się do kradzieży, ale jego wyjaśnienie było równie zaskakujące, jak wszystko, co się działo tej nocy.

– Ja… Ja nie miałem wyboru. Ktoś mi kazał to zrobić… – wyznał, patrząc na nas z rozpaczą w oczach.

Jego wyznanie wniosło chaos. Choć część pieniędzy udało się odzyskać, wciąż nie znaliśmy całej prawdy. Nie wiedziałam, czy mogę jeszcze komuś ufać.

Byłam rozgoryczona, a strata pieniędzy była bolesna. Nie mogłam uwierzyć, że na naszym weselu doszło do kradzieży. Tomek pozostawał w centrum podejrzeń. Czy rzeczywiście maczał w tym palce? Czy kelner rzeczywiście był tylko ofiarą szantażu? To pytanie wciąż nie dawało mi spokoju. Ciotka Halina, choć znalazła torbę, nie mogła rozwikłać całej zagadki. A nasze wesele marzeń zostało zrujnowane.

Po zakończonym weselu usiadłam z mężem na trasie. Długo rozmawialiśmy o wydarzeniach minionego dnia i o zaufaniu. Choć zaczęliśmy nasze wspólne życie od gorzkiej pigułki, wiedzieliśmy, że musimy się trzymać razem, nawet w obliczu takich wyzwań. Życie rzadko bywa przewidywalne, a to była bolesna lekcja, której nigdy nie zapomnimy.

Nasze wesele nie zakończyło się tak, jak planowaliśmy. Ale zrozumieliśmy, że prawdziwa miłość musi przejść próbę, zanim stanie się naprawdę niezłomna. Choć tajemnica kopert pozostała niewyjaśniona, wiedzieliśmy jedno: czekała nas wspólna droga, na której musieliśmy sobie ufać bardziej niż kiedykolwiek.

Reklama

Alicja, 33 lata

Reklama
Reklama
Reklama