Reklama

Nigdy nie byłem człowiekiem skorym do konfliktów ani dramatów – raczej typem cichego obserwatora, który spokojnie szedł przez życie. W naszej rodzinie nie działo się nic szczególnego: ciepła więź z matką, Anną, drobne napięcia, które szybko wygaszały się przy wieczornym stole, i ojciec, Marek, którego zawsze uważałem za osobę dość tajemniczą i zamkniętą w sobie. Nasze rozmowy ograniczały się głównie do krótkich wymian zdań przy kolacji i obowiązkowego pytania: „Jak było w pracy?”. Szanując go, nigdy jednak nie czułem, że naprawdę go znam, że mogę się do niego zbliżyć. Ta nieprzekraczalna bariera zawsze mnie trochę niepokoiła, choć z czasem przyjąłem to jako naturalny element naszej relacji.

Reklama

Niedawno zmarł mój wujek Jerzy, starszy brat ojca, który nigdy nie założył własnej rodziny. Wujek Jerzy był raczej odludkiem, skupionym na swoich pasjach – fotografii i historii lokalnej. To właśnie po nim odziedziczyłem dom na przedmieściach naszego miasta. Początkowo nie wiedziałem, co z nim zrobić, ale postanowiłem zacząć od gruntownych porządków. Nawet nie przeczuwałem, jak bardzo zmieni to moje życie. Dopiero teraz, po wszystkim, zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej zostawić przeszłość w spokoju, ukrytą pod warstwą kurzu, gdzie być może powinna pozostać na zawsze. Bo czasem prawda, którą się odkrywa, jest zbyt bolesna, żeby ją udźwignąć. A ja, na własne życzenie, sięgnąłem w ciemność i odkryłem coś, co rozbiło mój dotychczasowy świat na kawałki.

Prowadził podwójne życie?

Zabrałem się do sprzątania domu po wujku Jerzym bez entuzjazmu. Czułem, że muszę to zrobić szybko, inaczej ciągle będę odwlekał ten obowiązek w nieskończoność. W piwnicy było ciemno, czuć było wilgoć i specyficzny zapach starego papieru. Była tam masa pudeł z różnymi rzeczami: książkami, dokumentami, pamiątkami rodzinnymi. Większość przeglądałem bez większego zainteresowania, aż nagle natknąłem się na niewielkie pudełko, starannie przewiązane sznurkiem. W środku znalazłem stos starych negatywów fotograficznych. Zaciekawiony postanowiłem je wywołać, licząc na coś ciekawego – może na zdjęcia miasta sprzed lat, może fotografie dawno zmarłych krewnych, które stanowiłyby cenną rodzinną pamiątkę. W studiu fotograficznym, do którego oddałem negatywy, technik spojrzał na mnie nieco dziwnie, przyglądając się uważnie kliszy.

– Czy na pewno chce pan to wywołać? – spytał ostrożnie.

Spojrzałem na niego zdziwiony.

– A dlaczego nie? Coś z nimi nie tak?

– Nie, ale… wyglądają na bardzo osobiste – odparł z wyczuwalnym zakłopotaniem.

Poczułem niepokój, ale ciekawość wzięła górę.

– Proszę je wywołać. Dam radę – powiedziałem, starając się brzmieć pewnie.

Następnego dnia, gdy odebrałem zdjęcia, byłem sam. Usiadłem przy kuchennym stole w mieszkaniu, rozkładając fotografie przed sobą. Na początku widziałem jedynie fragmenty, ale stopniowo zacząłem rozpoznawać ludzi na zdjęciach. Z każdą kolejną fotografią serce zaczęło bić mi coraz szybciej. To był mój ojciec – młodszy, ale bez wątpienia on. A obok niego kobieta, której nie znałem. Zdjęcia przedstawiały ich w sytuacjach jednoznacznych – śmiejących się do siebie, całujących, przytulonych na kanapie, siedzących razem przy stole podczas wspólnych posiłków. Fotografie układały się w historię, której nie znałem, a której odkrycie zabolało mnie mocno.

W mojej głowie pojawił się chaos. Pytania tłoczyły się w moich myślach, powodując, że zaczynało brakować mi tchu. Czy moja matka wie o tym? Czy ta kobieta nadal istnieje gdzieś w życiu ojca? Dlaczego wujek Jerzy to u siebie ukrywał? Najbardziej bolało mnie jednak poczucie, że całe moje życie mogło być oparte na kłamstwie, że ojciec, którego uważałem za tajemniczego, lecz uczciwego człowieka, przez lata prowadził podwójne życie. Siedziałem tak przez długie godziny, wpatrując się w fotografie, które brutalnie pokazały mi rzeczywistość inną niż ta, którą znałem. Miałem wrażenie, że ziemia usuwa mi się spod nóg, a mój świat został wywrócony do góry nogami.

Nie mogłem uwierzyć

Przez kilka dni próbowałem żyć normalnie, ale myśli o zdjęciach wciąż nie dawały mi spokoju. W końcu podjąłem decyzję – musiałem skonfrontować się z ojcem. Wybrałem popołudnie, kiedy wiedziałem, że matki nie będzie w domu. Ojciec siedział w fotelu przed telewizorem, spokojnie oglądając wiadomości, gdy wszedłem do salonu.

– Tato, możemy pogadać? – zacząłem, czując jakies wewnętrzne drżenie.

– Jasne, o co chodzi? – spytał, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Porządkowałem dom po wujku Jurku i znalazłem kilka rzeczy. Chyba powinieneś rzucić na nie okiem – powiedziałem ostrożnie, starając się opanować emocje.

Wzrok ojca nadal pozostawał obojętny, choć zauważyłem, że jego ciało się lekko spięło.

– O co konkretnie chodzi? – dopytał nieco bardziej nerwowo, wciąż udając zainteresowanie telewizją.

Nie powiedziałem nic, tylko wyciągnąłem zdjęcia i położyłem je na stoliku przed nim. Dopiero wtedy spojrzał na nie, a na jego twarzy pojawił się wyraz niedowierzania, który szybko zmienił się chyba w głęboką rezygnację. Cisza, która zapadła, była ciężka i trudna do zniesienia.

Powiesz mi, kim ona jest? – zapytałem cicho, ledwo rozpoznając własny głos.

Ojciec przez chwilę milczał, jakby szukał odpowiednich słów, po czym wzruszył ramionami, unikając mojego wzroku.

– To było dawno temu. To nic nie znaczyło – powiedział w końcu chłodno.

Nie mogłem uwierzyć w jego bezczelność.

– Nic nie znaczyło? A te zdjęcia? Te uśmiechy, przytulanie, wspólne śniadania… to też nic? – zacząłem podnosić głos, czując, że tracę panowanie nad sobą.

Ojciec spojrzał na mnie, ale nie było w nim skruchy, tylko obojętność i coś jeszcze, czego nie potrafiłem do końca zinterpretować. Może to był wstyd, a może żal, że prawda wyszła na jaw.

– Po co ci to? Co chcesz osiągnąć, wyciągając stare sprawy? – spytał z niechęcią.

Nie odpowiedziałem od razu, starając się powstrzymać wściekłość.

– Chcę wiedzieć, kim naprawdę jesteś. Chcę wiedzieć, czy przez całe życie mnie i mamę oszukiwałeś. – Spojrzałem mu prosto w oczy. – Zdradzałeś ją, prawda?

Ojciec przez moment wyglądał na przybitego, jakby dopiero teraz zrozumiał, co zrobił.

– Nie byłem zły. Byłem słaby – powiedział w końcu, niemal szeptem, spuszczając głowę.

Te słowa mnie dobiły. Złość, którą czułem jeszcze chwilę wcześniej, zmieniła się w coś innego – w głęboki smutek, rozczarowanie, współczucie, którego nie chciałem czuć. Wiedziałem, że rozmowa nie przyniesie już nic więcej. Odwróciłem się i wyszedłem z salonu, zostawiając ojca samego z przeszłością, od której najwyraźniej nigdy nie uciekł. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, dotarło do mnie, że straciłem coś ważnego – szacunek, jaki miałem do ojca. Nie wiedziałem, czy będę potrafił go odzyskać.

Poczułem żal także do matki

Kilka dni po rozmowie z ojcem przypadkiem usłyszałem ich z matką w kuchni. Szedłem korytarzem, kiedy zatrzymał mnie fragment ich rozmowy.

– Wiedziałaś, prawda? – spytał ojciec cicho, niemal szeptem.

Zapadła długa cisza, aż w końcu matka odezwała się, a w jej głosie było słychać łzy.

– Czułam. Ale wybrałam milczenie. Dla Piotra. Dla nas – wyszeptała.

Poczułem się tak, jakbym został uderzony w twarz. Moja matka, której ufałem bezgranicznie, od lat wiedziała o zdradzie ojca, a jednak milczała, udając, że wszystko jest w porządku. Poczułem żal do nich obojga – do ojca za zdradę, do matki za to, że pozwalała na kłamstwo.

Nie wytrzymałem. Wszedłem do kuchni, przerywając im rozmowę.

– Słyszałem wszystko – powiedziałem chłodno. – Nie musicie już niczego udawać.

Rodzice spojrzeli na mnie przerażeni. Matka zasłoniła twarz dłońmi, zaczęła płakać, ojciec stał nieruchomo, jakby stracił mowę. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nie mogłem znaleźć słów. Zacząłem się cofać, aż w końcu wyszedłem, zostawiając ich samych w ciszy, która teraz mówiła wszystko.

Mój ojciec nie był potworem

Nie mogłem wyrzucić z głowy myśli o kobiecie ze zdjęć. Potrzebowałem ją odnaleźć, dowiedzieć się, kim była, jaka była jej historia. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć jej adres. Mieszkała w sąsiednim mieście, w zwyczajnym bloku. Gdy otworzyła mi drzwi, byłem zdenerwowany, ale starałem się zachować spokój.

– Jestem Piotr, syn Marka – zacząłem ostrożnie. – Chyba powinniśmy porozmawiać.

Kobieta, miała na imię Zofia, zaskoczona, zaprosiła mnie do środka. W jej mieszkaniu czuć było ciepło, rodzinny spokój, coś, czego się chyba nie spodziewałem.

– Czy pani go kochała? – spytałem wprost, nie chcąc tracić czasu.

– Tak – odpowiedziała szczerze. – Ale Marek nigdy nie odważył się odejść od rodziny. Byłam dla niego miłością, ale nie na tyle silną, by zrezygnował z odpowiedzialności za was.

Poczułem dziwną mieszankę uczuć – współczucia, złości i ulgi. Zdałem sobie sprawę, że mój ojciec nie był potworem, a jedynie człowiekiem, który nie umiał, czy nie chciał dokonać wyboru. Nie wszystko było takie czarno-białe... Wracając myślałem o tym, jak bardzo nasze życie mogłoby się zmienić, gdyby ojciec wybrał inaczej. Czy wtedy byłby szczęśliwy? A co stałoby się ze mną i matką? Nie wiedziałem, ale czułem, że historia mojej rodziny była bardziej skomplikowana niż myślałem.

Byłem rozczarowany i zwiedziony

Po rozmowie z Zofią jednak zacząłem unikać ojca. To było silniejsze ode mnie. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy, usiąść z nim przy wspólnym stole. Wiedziałem, że nie powinienem go karać, ale żal był silniejszy. Matka próbowała delikatnie wpłynąć na mnie, sugerując pojednanie.

– Twój ojciec bardzo cierpi. Nie chciał cię skrzywdzić – powiedziała któregoś dnia, gdy zostałem z nią sam na sam w kuchni.

– Ale skrzywdził – odparłem krótko. – Nie jestem na niego zły, mamo, po prostu bardziej... zawiedziony.

Matka westchnęła, a jej oczy napełniły się łzami. Chciałem ją pocieszyć, ale nie wiedziałem, jak to zrobić. Było już za późno na udawanie, że nic się nie stało. W moim sercu rosło rozczarowanie wobec człowieka, którego przez całe życie podziwiałem, choć nigdy do końca nie rozumiałem. Czułem, że choć kiedyś być może mu wybaczę, już nigdy nie spojrzę na niego tak samo jak wcześniej. Jedyne, czego teraz chciałem, to spokoju, którego już od dawna nie potrafiłem odnaleźć.

Piotr, 28 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama