„W domu po babci widziałam przyszłość, a mój facet stęchłą ruderę. On wolał tkwić w mieście, a ja w ramionach sąsiada”
„Jacek coraz rzadziej przyjeżdżał na wieś. Czułam, że oddalamy się od siebie. Wiedziałam jednak, że niezależnie od tego, co się stanie z moim związkiem, muszę dokończyć to, co zaczęłam. Ten dom był moim dziedzictwem”.

- redakcja
Spadek po babci był zaskoczeniem, choć w głębi duszy kiedyś spodziewałam się tego. Stary, zabytkowy dom na podgórzu, pełen wspomnień z dzieciństwa. Babcia była dla mnie opiekunką i przewodniczką, a ten dom symbolem spokoju i miłości. Spędzałam tam każde wakacje, aż do czasu, kiedy zaczęłam wyjeżdżać z przyjaciółmi. Gdy odeszła, poczułam pustkę. Miałam jednak dom.
Kochałam to miejsce
– Olga, na co czekasz? – spytała mnie koleżanka z redakcji, gdy opowiedziałam jej o spadku.
– Sama nie wiem. Jacek nie jest zachwycony. On nigdy nie lubił wsi – odpowiedziałam, patrząc za okno.
Jacek, mój partner, miał zupełnie inne plany. Wolał miejski zgiełk i szybkie tempo życia. Od początku naszego związku byłam rozdarta między jego ambicjami a moimi marzeniami. Pracowałam w redakcji lokalnej gazety, on był prawnikiem w dużej korporacji. Nasze światy rzadko się przecinały, a teraz, gdy mieliśmy podjąć decyzję o przyszłości, różnice stawały się coraz bardziej widoczne.
Wieczorami, kiedy Jacek wracał z pracy, często dochodziło między nami do kłótni. On chciał sprzedać dom, wykorzystać pieniądze na podróże, może na nowe mieszkanie w mieście. Ja natomiast pragnęłam odnowić to miejsce, zachować je jako pamiątkę po babci, może nawet zamieszkać tam na stałe.
Jacek mnie nie rozumiał
Pewnego dnia, po szczególnie burzliwej rozmowie, postanowiłam, że spróbuję. Na szczęście oprócz domu babcia zapisała mi też pokaźną sumę, która powinna wystarczyć na remont.
Zaczęłam od przeszukania internetu w poszukiwaniu firm budowlanych, które zajmują się drewnianymi chałupami. Trafiłam na Filipa, który w miasteczku obok wioski mojej babci miał siedzibę swojej firmy, zajmującej się właśnie odnawianiem takich zabytkowych chat.
Filip od razu zdobył moją sympatię. Pełen entuzjazmu i zapału do pracy. Opowiedział mi o swoich marzeniach, o tym, jak chciałby rozkręcić działalność swojej firmy, zatrudnić więcej ludzi i wejść na rynek. W starych chatach widział coś, czego inni nie dostrzegali – duszę, historię, potencjał.
Kiedy zaczęliśmy prace remontowe, Jacek był coraz bardziej sfrustrowany. Nie rozumiał, dlaczego to robię. Dla niego to miejsce było tylko starą, rozpadającą się ruderą, która pochłaniała nasze oszczędności i czas. Dla mnie jednak było czymś więcej – symbolem nowego początku, odskocznią od problemów, a przede wszystkim miejscem, które kojarzyło mi się ze szczęśliwym dzieciństwem.
Czułam, że nasz związek wisi na włosku. Każdy dzień spędzony z Filipem na remontach utwierdzał mnie w przekonaniu, że podjęłam właściwą decyzję. To był mój dom, moje marzenie, moja przyszłość. A Jacek? On musiał zdecydować, czy chce być jego częścią.
Chciał wyjechać
– Olga, możemy pogadać? – Jacek wszedł do kuchni, gdzie siedziałam z planami remontowymi rozłożonymi na stole.
– Jasne, co się stało?
– Słuchaj, ja naprawdę nie widzę sensu w tym wszystkim. Ten dom… – machnął ręką w stronę okna, za którym widać było zaniedbany ogród – …to ruina.
– To nie ruina, to nasza przyszłość – przerwałam mu, czując, jak narasta we mnie irytacja. – Możemy go odnowić, sprawić, że będzie piękny. To nie tylko dom, to moje wspomnienia, moja babcia…
– Olga, ale my nie jesteśmy na wsi. Nie mamy czasu na to wszystko. Po co się męczyć? Możemy sprzedać ten dom i kupić coś w mieście, coś nowoczesnego, blisko naszej pracy.
– Dla ciebie to tylko dom. Dla mnie to coś więcej. To część mnie – próbowałam powstrzymać łzy. – Nie mogę go tak po prostu sprzedać.
– Więc co, chcesz, żebyśmy tu zamieszkali? Z dala od wszystkiego? Od naszych przyjaciół, od pracy?
– Może tak. Może to by nam pomogło. Nowe miejsce, nowe życie – patrzyłam na niego, szukając w jego oczach zrozumienia.
– Olga, ja się do tego nie nadaję. Nie chcę żyć na wsi. Nienawidzę tego miejsca – Jacek wstał i podszedł do okna. – Powinnaś zrozumieć, że to miejsce jest dla mnie bezwartościowe.
– Dla ciebie. Ale nie dla mnie – powiedziałam cicho.
Milczeliśmy przez chwilę
W kuchni było słychać tylko tykanie zegara.
– Może powinnaś się zastanowić, co jest dla ciebie ważniejsze – powiedział w końcu Jacek. – Ten dom, czy my?
Spojrzałam na niego, czując, jak coś pęka w środku. Nie miałam odpowiedzi na to pytanie.
Wtedy wszedł Filip. Jego energia i entuzjazm sprawiły, że momentalnie przeszedł mi zły humor.
– Dzień dobry, pani Olgo! – Filip przywitał mnie uśmiechem. – Mamy dziś sporo do zrobienia. Myślę, że najpierw powinniśmy zająć się dachem.
– Dzień dobry. Proszę, mów mi po imieniu – odpowiedziałam z uśmiechem. – I tak, dach to priorytet.
– Myślałem, żeby wykorzystać tradycyjne materiały, ale w nowoczesnym stylu. Dachówki z gliny, ale z nowoczesnym zabezpieczeniem przeciw wilgoci. Co o tym myślisz?
– Brzmi świetnie. Ten dom potrzebuje trochę nowego życia, ale chcę zachować jego charakter.
Filip kiwnął głową, a ja poczułam, że nadajemy na tych samych falach. Jacek stał naburmuszony i nie odzywał się. Chwilę później usłyszałam trzask drzwiczek samochodowych i odgłos silnika. Wrócił do miasta.
Miałam go dość
Pomagałam Filipowi przy pracy, bo z zatrudnieniem robotników był wielki problem. Nagle Filip uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
– Wiesz, ten dom to coś więcej niż tylko remont. To twoja szansa na nowy początek.
Jego słowa zapadły mi w pamięć. Praca z Filipem była dla mnie nie tylko fizycznym wyzwaniem, ale i inspiracją. Miałam wrażenie, że wreszcie robię coś, co ma sens.
Jacek jednak nie podzielał mojego entuzjazmu. Coraz rzadziej przyjeżdżał na wieś, unikał rozmów na temat remontu. Czułam, że oddalamy się od siebie z każdym dniem. Wiedziałam jednak, że niezależnie od tego, co się stanie z moim związkiem, muszę dokończyć to, co zaczęłam. Ten dom był moim dziedzictwem, moim marzeniem i teraz także moim projektem.
Eskalacja konfliktu między mną a Jackiem była nieunikniona. Codzienne napięcia przeradzały się w coraz ostrzejsze kłótnie. Pewnego wieczoru usiedliśmy razem do kolacji.
– Olga, ile jeszcze zamierzasz to ciągnąć? – zapytał Jacek, przerywając ciszę.
– Co masz na myśli?
– Ten cały remont. Ten dom. Wszystko to nie ma sensu. Powinniśmy to sprzedać, póki jeszcze możemy coś za to dostać – jego ton był zimny i pozbawiony emocji.
– Jacek, mówiłam ci już, że ten dom jest dla mnie ważny. To nasze wspomnienia, nasza przyszłość…
– Nasza? – przerwał mi. – To twoje wspomnienia. Ja nigdy nie czułem się tam dobrze. Nienawidzę tej wsi, tego miejsca. Nie mogę znieść tego, że marnujemy tu czas i pieniądze.
Spojrzałam na niego zaskoczona
– Więc co chcesz zrobić? Sprzedać to wszystko i mieszkać w mieście w ciasnym mieszkaniu, w wiecznym pośpiechu?
– Tak, dokładnie to chcę zrobić – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Próbowałam opanować emocje, ale było to trudne.
– Jacek, ten dom to część mnie. Jeśli nie możesz tego zaakceptować, to może… – głos mi się załamał. – Może powinniśmy się zastanowić nad naszą przyszłością.
Jacek milczał przez chwilę, a potem wstał od stołu.
– Może masz rację. Może to miejsce jest dla ciebie ważniejsze niż nasz związek. – Jego słowa były jak cios.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam, jak odchodzi do swojego pokoju, a potem usłyszałam trzask drzwi. Chwilę później wsiadłam w swój samochód i pojechałam do domu babci, który, choć wciąż odrapany, wydawał mi się bez porównania przytulniejszy niż to bezduszne miasto.
Usiadłam na werandzie i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Nagle usłyszałam, że podjeżdża auto. To był Filip, przywiózł jakieś materiały.
– Co tu robisz? Co się stało? – zapytał z troską w głosie.
– To Jacek… Nie rozumie, dlaczego ten dom jest dla mnie tak ważny. Myśli, że marnujemy czas i pieniądze.
Filip usiadł obok i objął mnie ramieniem.
– To ty musisz zdecydować, co jest dla ciebie ważne. Ten dom jest częścią ciebie, twojej historii. Nie możesz tego zaprzepaścić.
Jego słowa były jak balsam
Wiedziałam, że muszę podjąć trudną decyzję, ale jedno było pewne – nie mogłam zrezygnować z domu. Był dla mnie zbyt ważny.
Następnego dnia zadzwoniłam do redakcji, że biorę kilka dni wolnego. Musiałam odreagować stres.
– Olga, zobacz, jak pięknie to wygląda! – Filip zawołał, pokazując mi odnowioną kuchnię. – To miejsce naprawdę zaczyna nabierać charakteru.
– Tak, to niesamowite, jak wiele już zrobiliśmy – odpowiedziałam, patrząc na nasze dzieło. – Dzięki tobie ten dom znowu żyje.
Filip uśmiechnął się do mnie.
– To ty nadajesz mu duszę. Ja tylko pomagam – powiedział z uśmiechem.
Pracowaliśmy ramię w ramię, coraz bardziej zbliżając się do siebie. Filip był nie tylko wspaniałym pracownikiem, ale i przyjacielem. Jego obecność dawała mi siłę i motywację.
Kiedy Jacek w końcu się odezwał, poczułam, że mogę wreszcie zacząć nowy etap życia. Powiedziałam mu, że pora skończyć tę męczarnię. Zostaję na wsi. Byłam zaskakująco spokojna, czując, że decyzja o rozstaniu była słuszna.
Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu
Czasem po całym dniu pracy siadaliśmy z Filipem na werandzie, wsłuchując się w ciszę.
– Myślałaś o tym, co będziesz robić, gdy dom będzie gotowy? – zapytał pewnego wieczoru, patrząc na mnie.
– Szczerze mówiąc, nie wiem. Na razie skupiam się na remoncie. To jest teraz moje życie – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego.
– Wiesz, że masz wielki talent do urządzania wnętrz? Może mogłabyś zacząć robić to zawodowo? – zaproponował Filip.
Zamyśliłam się. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
– Może masz rację.
– No to masz już pierwszy projekt – Filip zaśmiał się, a ja dołączyłam do niego.
Nasza relacja stawała się coraz bardziej zażyła. Pewnego dnia, podczas przerwy na kawę, Filip złożył mi propozycję.
– A może moglibyśmy pracować wspólnie? Ja się znam na pracach remontowych, a ty masz świetne wyczucie jak taką chatę urządzić w środku – powiedział z błyskiem w oku.
– Nie wiem… To duża zmiana. Do tej pory pisałam tylko artykuły. A urządzanie domów to poważna sprawa.
– Przemyśl to. Moja propozycja nie traci na aktualności.
Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam, że coś mięknie mi w środku.
To był nowy początek
Pewnego wieczoru, po zakończeniu pracy, znów siedzieliśmy na werandzie, ale tym razem Filip przyniósł butelkę dobrego wina.
– Olga, chciałem ci podziękować za wszystko. Praca z tobą to była prawdziwa przyjemność. Ale też coś więcej – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
– To ja ci dziękuję. Bez ciebie nie udałoby mi się to wszystko. – Odpowiedziałam, czując ciepło w sercu.
Filip uśmiechnął się i chwycił moją dłoń.
– Nie tylko ten dom zyskał nowe życie. Ty też. I ja… – zająknął się. – Ja też. Dzięki tobie odkryłem, co jest naprawdę ważne.
Czułam, że zaczynam nowy etap życia. Miałam piękny dom pełen wspomnień i nowego faceta, który kochał to samo, co ja.
– Ja też tego chcę. Chcę, żebyśmy byli razem – odpowiedziałam, czując, że łzy napływają mi do oczu. Filip przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Dom, który był dla mnie symbolem przeszłości, stał się teraz symbolem nowego początku. Razem z Filipem mieliśmy przed sobą całe życie, pełne marzeń i planów. I wiedziałam, że cokolwiek by się działo, będziemy razem.
Olga, 35 lat