Reklama

Dzień Matki budził we mnie emocje, które trudno opisać słowami. Serce biło mi szybciej, a myśli biegły do tych wszystkich chwil, kiedy mój dom wypełniał się śmiechem i radością moich dzieci i wnuków. Już od wczesnego rana krzątałam się po kuchni, pilnując, żeby rosół wyszedł idealny. W powietrzu unosił się jego aromat, przypominając mi, że czasami to właśnie takie drobne tradycje nadają życiu sens.

Reklama

Na stole czekał sernik, mój popisowy wypiek, który zawsze znikał jako pierwszy. Wyobrażam sobie, że ten dzień będzie pełen ciepła, wspólnych rozmów i beztroskiego śmiechu. Od kiedy przeszłam na emeryturę, spotkania z rodziną stały się dla mnie jeszcze ważniejsze. To jakby oddech, chwila, kiedy mogłam się cieszyć obecnością bliskich. Zawsze zaczynałam przygotowania z wyprzedzeniem, dbając o każdy szczegół. Od zawsze lubię, kiedy wszystko jest perfekcyjne przygotowane. Czekając, zerkałam na zegar, czując, że czas płynie zbyt wolno. Zastanawiałam się, czy wszystko się uda. Wiedziałam, że najważniejsze, to być razem. To dawało mi siłę i wiarę, że i tym razem będzie pięknie.

Naszły mnie wątpliwości

Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w przygotowane nakrycia. Cisza w domu była niemal namacalna. Spojrzałam na telefon, ale ten milczał jak zaklęty. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz było tak cicho w Dniu Matki. Ale w głowie miałam tylko obrazy z minionych lat, kiedy dom tętnił życiem.

Może coś się stało? – mruknęłam do siebie, próbując zagłuszyć niepokój. – Może mieli jakiś problem po drodze?

Ale żadna z tych myśli nie była wystarczająca, by uspokoić moje serce. W mojej głowie zaczęły pojawiać się wątpliwości, których nie potrafiłam odpędzić.

A co jeśli... zapomnieli? – ta myśl przerażała mnie bardziej niż cisza. Przecież zawsze przyjeżdżali, zawsze pamiętali. Czy mogłoby być inaczej?

Zupa stygła na kuchence, a ja czułam, jak narasta we mnie poczucie samotności. Próbowałam odtworzyć w pamięci dźwięki dziecięcego śmiechu, ale to nie było to samo. Czas zdawał się rozciągać, a każda minuta bez dzwonka do drzwi stawała się coraz trudniejsza do zniesienia.

– Może to ja się mylę? Może pomyliłam daty? – sama już nie wiedziałam, jak odpowiedzieć sobie na te pytania.

Zegar tyka nieubłaganie, a ja nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że coś się zmieniło.

Byłam rozczarowana

Telefon zabrzęczał, przerywając ciszę, a serce zabiło mi mocniej. Na ekranie wyświetlił się SMS od dzieci:

„Mamo, przepraszamy, zrobimy to w weekend”.

Czytając te słowa, poczułam, jak coś we mnie pęka. Na usta cisnęło się tysiące pytań. Dlaczego nie pamiętali? Dlaczego ten dzień przestał mieć dla nich znaczenie? Próbowałam zrozumieć, ale czułam jedynie rozczarowanie.

– Przecież wiedzieli... zawsze przyjeżdżali... – powiedziałam do siebie, próbując znaleźć jakiś racjonalny powód tej zmiany.

Zalała mnie fala goryczy. Przecież to nie tak miało być. Przecież zawsze ten dzień spędzaliśmy razem. Próbowałam jednak usprawiedliwić dzieci. Może rzeczywiście wypadło im coś ważnego? Może praca, może coś nieoczekiwanego? Ale czy to mogło usprawiedliwić brak pamięci?

– Czyżby ten dzień stał się dla nich mniej ważny? – pytałam siebie z narastającą frustracją. – Może dla mnie to coś więcej niż dla nich?

Wewnętrzne rozterki nie dawały mi spokoju. Wiedziałam, że w moim sercu jest miejsce na zrozumienie ich decyzji, ale czułam też bolesny żal, którego nie potrafiłam w sobie stłumić. Ten jeden SMS zburzył mój spokój, zostawiając mnie z pytaniem, które powracało niczym echo. Co poszło nie tak?

W głowie miałam mętlik

Siedząc przy stole, z komórką w dłoni, starałam się zebrać myśli. Przez głowę przebiegały wspomnienia z minionych lat. Wszystko było proste, kiedy dzieci były jeszcze małe.

Co się zmieniło? – zastanawiałam się, wpatrując się w ekran telefonu, na którym widniał wciąż ten sam SMS. – Czy to ja się zmieniłam, czy może to świat wokół mnie?

Przez chwilę zastanawiałam się, czy odpisać, ale poczucie zawodu było zbyt silne. Nie wiedziałam, co miałabym napisać. „Dziękuję”? „W porządku”? W głębi duszy czułam, że odpowiedź na ten SMS byłaby dla mnie jak przyznanie, że wszystko jest dobrze, choć tak nie było.

Może to ja zbyt wiele oczekuję? – pytałam samą siebie, czując, jak w mojej piersi rośnie ciężar. Ale z drugiej strony, czy oczekiwanie, że ktoś pamięta o Dniu Matki, to naprawdę zbyt wiele?

Decyzja zapadła. Nie odpiszę. W tej ciszy i w tej chwili poczułam, że nie chodzi o datę, ale o to, by czuć się ważną, by czuć, że dla kogoś się liczę. Nie wiedziałam, jak będzie wyglądała przyszłość, ale postanowiłam, że nie będę walczyć o coś, co powinno przyjść naturalnie.

– Pamięć i obecność – mruknęłam cicho, wciąż patrząc na telefon. – To one są najważniejsze.

Ten dzień, który do tej pory był pełen oczekiwania i radości, stał się nagle momentem refleksji nad tym, co tak naprawdę jest w życiu ważne.

Chciałam przełamać złą passę

Wstałam od stołu i spojrzałam na sernik. Nie chciałam, by ten dzień przyniósł mi tylko poczucie żalu. Postanowiłam, że zrobię coś, co przyniesie mi odrobinę radości. Zapakowałam ciasto w pudełko i postanowiłam zanieść go sąsiadce z dołu.

– Może i ona się ucieszy... – powiedziałam do siebie, próbując się uśmiechnąć do samej siebie.

Zadzwoniłam do drzwi Zosi. Po chwili sąsiadka otworzyła je z szerokim uśmiechem na twarzy.

Jak miło cię widzieć! – zawołała z entuzjazmem.

– Dzień dobry – odpowiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. – Pomyślałam, że może miałabyś ochotę na kawałek sernika. Upiekłam za dużo jak na siebie.

– Z przyjemnością! – odparła, przyglądając się mi uważnie. – Ale z jakiej to okazji?

Zamrugałam, próbując ukryć prawdziwe powody mojego gestu. Nie chciałam, by czuła, że robię to z powodu jakiegoś żalu czy rozczarowania.

– Ach, wiesz, czasami piekę zbyt dużo – odpowiedziałam, nieco zakłopotana. – Dzisiaj jakoś tak wyszło.

Zosia spojrzała na mnie z troską, jakby wiedziała, że jest coś więcej pod tą niewinną wymówką.

– Dziękuję. Jesteś cudowna – powiedziała, gdy już się żegnałyśmy.

Gdy wracałam do mieszkania, zastanawiałam się, ile z moich emocji Zosia dostrzegła i zrozumiała. Wiedziałam jednak, że przynajmniej udało mi się zrobić coś, co przyniosło radość komuś innemu.

Czułam się samotna

Wróciłam do domu, w którym panowała cisza. Zupa na kuchence już wystygła, podobnie jak moje serce, które wcześniej tętniło nadzieją. Usiadłam przy stole, myśląc o tym, jak może wyglądać przyszłość i jak zmienić swoje podejście do Dnia Matki.

Czy to już zawsze tak będzie? – zastanawiałam się, zerkając na zastawiony stół, który teraz wydawał się taki pusty. – Czy w kolejnych latach powinnam po prostu przyjąć, że to tylko zwykły dzień?

Próbowałam oswoić się z rzeczywistością, która zdawała się coraz bardziej odległa od tego, czego pragnęłam. Pojawiły się refleksje na temat samotności, jakiej doświadczyłam. Było mi trudno pogodzić się z myślą, że coś, co było stałe, może się tak łatwo zmienić.

– Może muszę zacząć patrzeć na ten dzień inaczej – myślałam. – Może nie chodzi o to, by wszystko było idealne, ale o to, by znaleźć w nim spokój i cieszyć się z tego, co mam.

Wiedziałam, że choć wciąż kocham swoje dzieci, muszę znaleźć sposób, by nie czuć takiej pustki. Zrozumiałam, że muszę znaleźć inne formy bliskości, które wypełnią ten brak. Usiadłam przy stole z głową pełną myśli, próbując zrozumieć, jak mogłabym uczynić ten dzień mniej bolesnym, a bardziej znaczącym, nawet bez obecności bliskich. Ale odpowiedź jeszcze się nie pojawiła.

Krystyna, 68 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama