Reklama

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że mam wszystko. Dom, stabilną pracę, męża, z którym planowałam kolejne lata życia. Codzienność była spokojna, może nawet przewidywalna, ale ja zawsze wierzyłam, że na tym właśnie polega szczęście – na pewności, że jutro będzie wyglądało podobnie do dzisiaj. Że ktoś obok mnie będzie czekał wieczorem przy stole, że razem będziemy dzielić się drobiazgami dnia.

Reklama

A potem odkryłam prawdę. Prawdę, która w jednej chwili rozbiła to, co budowałam latami. Paweł miał romans. Niby banalne, niby historia jakich wiele – a jednak to była moja historia. Telefon, który zawibrował na kuchennym blacie, krótka wiadomość z czułymi słowami nie do mnie skierowanymi. Wystarczyło jedno spojrzenie, a cała układanka mojego życia runęła.

Od tamtej chwili każdy dzień był jak walka o oddech. Patrzyłam w lustro i nie poznawałam siebie. Kobieta po drugiej stronie była zmęczona, pusta, z oczami, które gasły. Nie potrafiłam dłużej udawać, że nic się nie stało. Musiałam uciec – od niego, od ludzi, którzy pytali, co u nas, od wspólnych zdjęć na półce.

Wyjechałam w góry. Sama. Z plecakiem, który wydawał się cięższy niż kiedykolwiek, bo niosłam w nim nie tylko ubrania, ale i własne serce w kawałkach. W schronisku panował gwar, śmiechy innych turystów, trzask drewna w kominku. Ja czułam się tam jak cień. Siedziałam przy stole, udając, że czytam przewodnik, choć tak naprawdę patrzyłam tępo na litery, nie rozumiejąc ani jednego zdania.

Nie wiedziałam jeszcze, że właśnie w tym miejscu spotkam kogoś, kto nosił w sobie ten sam rodzaj bólu.

Przy nim poczyłam spokój

Pierwszy raz zauważyłam go przy bufecie w schronisku. Stał w kolejce, wysoki, w kurtce przesiąkniętej zapachem dymu z kominka, z włosami potarganymi jakby dopiero co zdjął czapkę. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, a jednak miał w sobie coś, co przyciągało uwagę – może ten lekki cień zmęczenia na twarzy, może to, że nie śmiał się tak głośno jak reszta.

Usiadł kilka stolików dalej, sam, z kubkiem gorącej herbaty. Przez chwilę łapałam jego spojrzenie, a potem odwracałam wzrok, jakby przyłapana na czymś niewłaściwym.

– Trudno tu o wolne miejsce – powiedział po chwili, podchodząc do mojego stołu. – Mogę się dosiąść?

– Oczywiście – odparłam szybko, choć moje serce zaczęło bić jak szalone.

Rozmawialiśmy najpierw o pogodzie, o szlakach, które w tych dniach były śliskie, o tym, że góry są piękne, ale i zdradliwe. Brzmiało to banalnie, a jednak ta zwyczajna wymiana zdań sprawiła, że po raz pierwszy od dawna poczułam coś w rodzaju spokoju.

– A pani? – zapytał nagle. – Też samotna wyprawa?

– Tak, potrzebowałam zmiany otoczenia – odpowiedziałam wymijająco.

Pokiwał głową, jakby wcale nie oczekiwał szczegółów. A potem dodał cicho, niemal jakby mówił bardziej do siebie niż do mnie:

– Ja też uciekłem. Od kogoś, kto złamał mi serce.

Te słowa uderzyły mnie jak grom. Poczułam, że rozumiem ten cień w jego oczach. A jednocześnie zapanowała we mnie konsternacja – nie chciałam otwierać ran, które ledwie zaczęły się zabliźniać.

Wpatrywałam się w parującą herbatę, czując, że między nami powstała dziwna, niewidzialna nić.

Wspólna wyprawa

Następnego dnia spotkaliśmy się przypadkiem na szlaku. On szedł samotnie, ja też. Powietrze było rześkie, a widok gór tak piękny, że aż bolało, że nie potrafię się nim cieszyć.

– Możemy iść razem? – zapytał, podchodząc bliżej. – Cisza w górach bywa piękna, ale czasem lepiej dzielić ją z kimś.

Zgodziłam się. Szliśmy krok w krok, najpierw milcząc, potem wymieniając krótkie uwagi. W końcu rozmowa zeszła na nas samych.

– A pani… – zawahał się – przepraszam, jak ma pani na imię?

– Alicja.

– Grzegorz – podał mi dłoń. – No więc, Alicjo, nie chcę być wścibski, ale wczoraj… miałem wrażenie, że coś przykrego cię spotkało.

Zatrzymałam się na moment. Nie chciałam się zwierzać, a jednak coś we mnie pękło.

– Mój mąż… – zaczęłam drżącym głosem. – Ostatnio odkryłam, że miał romans. Nie wiem, czy bardziej bolała zdrada, czy to, że nie miał odwagi mi powiedzieć.

Grzegorz spojrzał przed siebie, jakby ważył każde słowo.

Mnie powiedziała wprost – odezwał się w końcu. – Tak, jakby wyrzucała śmieci. Po prostu: „Zakochałam się w kimś innym”.

Na chwilę zapadła cisza. Potem oboje wybuchnęliśmy krótkim, gorzkim śmiechem.

– Ironia losu – szepnęłam. – Spotkać w górach kogoś, kto niesie ten sam ciężar.

– Może to nie przypadek – odpowiedział cicho.

Szliśmy dalej, a w mojej głowie kołatała się myśl: czy dwoje rozbitków może być dla siebie ratunkiem, czy tylko przypomnieniem o tym, jak łatwo tonąć?

Boję się wszystkiego

Wieczorem spotkaliśmy się w schronisku. Sala pełna była rozmów, stukotu sztućców i trzasku drewna w kominku. Mimo gwaru wokół nas narastała dziwna cisza. Grzegorz siedział naprzeciwko, z kubkiem grzanego wina, i patrzył na mnie tak, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie miał odwagi.

– Wiesz – zaczęłam nieśmiało – czasami zastanawiam się, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie zaufać.

– Też o tym myślę – odparł. – Nie boisz się, że znowu ktoś cię zrani?

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam, że w gardle rośnie mi gula.

– Boję się wszystkiego – wyszeptałam. – Że już nigdy nie będę szczęśliwa. Że każda bliskość okaże się iluzją.

Grzegorz spuścił wzrok, a potem westchnął ciężko.

– Ja… boję się bardziej tego, że już nigdy nikogo nie dopuszczę do siebie – przyznał. – Że zamknę serce na zawsze.

Serce zabiło mi mocniej. Nim zdążyłam się powstrzymać, słowa same wyrwały mi się z ust:

– A jeśli ktoś właśnie stoi obok?

Grzegorz uniósł na mnie wzrok. W jego oczach zobaczyłam to, czego tak dawno nikt mi nie okazał – szczerość, ciepło, tę samą ranę, którą ja nosiłam w środku.

Zapadło milczenie. Siedzieliśmy tak chwilę, jakby świat dookoła przestał istnieć. A jednak żadne z nas nie zrobiło kroku dalej. Byłam rozdarta – pragnęłam tej bliskości, a jednocześnie bałam się jej bardziej niż czegokolwiek innego.

Otwarta rozmowa z Grzegorzem

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Obrazy sprzed kilku tygodni wracały z całą ostrością – telefon, wiadomości, twarz Pawła, gdy stanęłam w drzwiach z dowodem zdrady w dłoni.

Rano spotkałam Grzegorza przed schroniskiem. Siedział na ławce, zapatrzony w szczyty, które majaczyły w porannym słońcu.

– Nie wyglądasz najlepiej – odezwał się cicho. – Całą noc myślałaś?

Usiadłam obok niego. Drżały mi dłonie.

– Wiesz… wróciłam wtedy wcześniej do domu – zaczęłam, a głos mi się załamał. – Jego telefon leżał na stole. Nie szukałam niczego, naprawdę. A tam… wiadomości. Słowa, których nigdy nie usłyszałam od niego. „Tęsknię za tobą”, „Chcę cię znów zobaczyć”.

Zacisnęłam pięści, żeby powstrzymać łzy.

– Całe lata poświęciłam mu, wierzyłam, że jesteśmy szczęśliwi. A on… znalazł sobie kogoś, kto jest młodszy, ładniejszy.

Głos mi się załamał. Wreszcie wykrzyczałam:

– Jak mogłam być taka ślepa?!

Grzegorz nie przerwał. Siedział obok, patrząc na horyzont, pozwalając mi wyrzucić z siebie wszystko. Kiedy umilkłam, dotknął delikatnie mojej dłoni.

– To nie ty jesteś winna – powiedział spokojnie. – To on nie dorósł do tego, co miał.

Poczułam, że on naprawdę rozumie, jak bardzo boli bycie zdradzoną. A jednak ta bliskość mnie przeraziła. Odsunęłam dłoń, jakbym bała się, że jeśli zostanę, już nigdy nie znajdę w sobie siły, by odejść.

Iść choć kawałek drogi razem

Kolejnego dnia poszliśmy na dłuższą wędrówkę. Grzegorz długo milczał, jakby w sobie coś ważył. Dopiero kiedy zatrzymaliśmy się na odpoczynek, spojrzał na mnie z powagą.

– Nie mówiłem ci – zaczął – że ja też walczyłem o to, żeby nasz związek przetrwał. Już dawno nie było między nami bliskości, ale wierzyłem, że da się to naprawić. Byłem gotów na kompromisy, na cierpliwość. A ona… wybrała kogoś innego.

Słuchałam go, czując w sercu znajomy ucisk.

– Czasem myślę – ciągnął – że zdrada to tylko konsekwencja czegoś, co psuło się latami. Że może sam też zawiniłem, nie zauważałem jej samotności.

Pokręciłam głową, a słowa same wyrwały mi się z ust:

– A jeśli nie? Jeśli ktoś zdradza nie dlatego, że mu czegoś brakowało, tylko dlatego, że chce mieć więcej? Że miał wszystko, a i tak sięgnął po cudze?

Grzegorz zamyślił się, a w jego oczach zobaczyłam zmęczenie i rezygnację.

– Może wtedy trzeba zbudować coś od nowa – powiedział w końcu. – Z kimś, kto wie, co to znaczy upaść.

Te słowa zawisły między nami, ciężkie, a jednocześnie pełne nadziei. Nie padło żadne wyznanie, żadne wielkie deklaracje. A jednak w ciszy, jaka zapadła, poczułam, że oboje podjęliśmy decyzję – iść choć kawałek tej drogi razem. Pomimo strachu.

Wciąż mam siłę, żeby spróbować

Kiedy kilka dni później wracałam z gór, miałam wrażenie, że jestem kimś innym niż ta kobieta, która przyjechała tu z plecakiem pełnym rozpaczy. Nie dlatego, że cudownie wyzdrowiałam z bólu, który zostawiła po sobie zdrada Pawła. Nie. Rany wciąż we mnie były, wciąż bolały, tylko nauczyłam się na nie patrzeć inaczej.

Grzegorz został jeszcze w schronisku, mówił, że potrzebuje więcej czasu. Pożegnaliśmy się bez wielkich słów – uściskiem dłoni, spojrzeniem, które mówiło więcej niż moglibyśmy wypowiedzieć. Nie wiedziałam, czy jeszcze się zobaczymy. A jednak w moim sercu była jakaś cicha pewność, że nasze ścieżki nie przecięły się przypadkiem.

Kiedy otworzyłam drzwi mieszkania, poczułam ciszę, która kiedyś mnie przygniatała. Tym razem było inaczej. Pomyślałam, że to nie koniec, tylko początek. Nie wiedziałam jeszcze, jaką drogą pójdę – czy Grzegorz stanie się częścią mojego życia, czy pozostanie tylko kimś, kto w trudnym momencie podał mi rękę. Ale wiedziałam jedno: mogę iść dalej.

Patrząc w lustro, po raz pierwszy od dawna nie zobaczyłam tylko pustki. Zobaczyłam kobietę, która przeżyła zdradę, ból i samotność, a mimo to wciąż miała siłę, by spróbować. Może to właśnie w tym tkwiła odpowiedź – w gotowości, by dać sobie szansę, nawet jeśli wszystko wciąż bolało.

I choć moje życie nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś, miałam nadzieję, że to, co się wydarzyło, nie jest końcem, a początkiem czegoś, co pozwoli mi odkryć siebie na nowo.

Alicja, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama