Reklama

Wciąż pamiętam naszą pogawędkę sprzed kilku lat. Razem z Jackiem siedzieliśmy w knajpce, popijając browarka, gdy ni stąd ni zowąd mój kumpel stwierdził, że chce się zaręczyć z Tereską.

Reklama

– Z moją Teresą? – wyrwało mi się dość głupio.

– No, tak naprawdę bardziej z moją… – kumpel skrzywił się lekko. – Jesteśmy parą od pół roku.

– Ale ja chodziłem z nią przez trzy lata – bąknąłem, czując gorzki posmak w ustach i chyba nie miało to związku z ciemnym porterem, którego piłem. – Nie sądzisz, że to trochę za szybko na takie decyzje?

Poczułem się niezręcznie

– Stary, daj już spokój z tym tematem, co? Minęły dwa lata od waszego zerwania, teraz się przyjaźnicie, a ty ciągle gadasz, że nasz związek ci nie przeszkadza. Nie rozumiem, o co ci tak naprawdę chodzi. Zależy ci na tym, żeby Teresa była nieszczęśliwa? Albo żebym ja był smutny?

Zobacz także

Oczywiście, że chciałem dla kumpli wszystkiego, co najlepsze. Ale ich relacja, która nagle stała się taka na serio, trochę mnie zaskoczyła. Ja i Teresa kręciliśmy się wokół siebie prawie trzy lata, ale dalej niż luźne randki i imprezy nigdy nie zaszliśmy. A gdy tylko zaczęła być z Jackiem, już po czterech miesiącach razem zamieszkali. On po prostu do niej bardziej pasował – tworzyli razem taki świetny duet, zupełnie jak dwie uzupełniające się połówki w tym chińskim znaku… Mimo wszystko ta nowa informacja mnie zszokowała.

– Słuchaj stary, dla każdego w końcu wybije właściwa godzina, zobaczysz – Tereska próbowała podnieść mnie na duchu jakiś czas później, gdy nie miałem już siły udawać, że nie dostrzegam błysku brylantu na jej serdecznym palcu. – Jesteś niesamowitym kolesiem i prędzej czy później trafisz na laskę, która okaże się tą jedyną. To się czuje od pierwszej chwili!

Byłem lekkoduchem

– No ekstra – wymamrotałem, bo ewidentnie ona przy naszym pierwszym spotkaniu nie poczuła tego „czegoś”. – Skoro jestem taki wspaniały, to dlaczego nam nie wyszło?

Ciężko wypuściła powietrze z płuc, a ja momentalnie zacząłem ją przepraszać. Nie było wątpliwości, że to ja zawiniłem. Jedyne, o czym wtedy myślałem, to imprezy, wypady za miasto i wariowanie na koncertach. Tymczasem ona pragnęła ustatkowania się, kupna mieszkania, sformalizowania naszego związku i snucia planów o powiększeniu rodziny.

Nasze drogi się rozeszły, ale bez gniewu czy pretensji, raczej z nutką melancholii. Ona darzyła mnie szczerą sympatią i decyzja o rozstaniu nie przyszła jej łatwo, ja z kolei czułem się winny, że ją zawiodłem i musiałem patrzeć na jej łzy. Na całe szczęście obyło się bez nieprzyjemnych sytuacji, dzięki czemu mogliśmy nadal spotykać się w naszej paczce. Gdy zaczęła chodzić z Jackiem, nie miałem nic przeciwko, a wręcz ucieszyłem się, że taka wartościowa, inteligentna i atrakcyjna dziewczyna znalazła w końcu faceta, który może dać jej to, o czym marzy.

Ciągle byłem singlem

Imprezowałem ostro na ślubie Jacka i Teresy. Podjąłem się nawet roli świadka. To było już tyle lat temu… Nie liczyłem na to, że znajdę miłość życia przed trzydziestką, ale w ogóle nie zakładałem, że stuknie mi czterdzieści, a ja wciąż będę singlem.

– Masz ochotę wyskoczyć na browara? – Wybrałem numer do Jacka z opustoszałego mieszkania, z którego właśnie wyniosła się kolejna partnerka.

– Nie ma szans. Teresa jest dziś na wywiadówce Łucji, opiekuję się małą.

U Teresy i Jacka na świecie pojawiła się dziewczynka. Miałem okazję uczestniczyć w jej chrzcinach, a wielokrotnie spędzaliśmy razem czas, bawiąc się na pobliskim placu zabaw. Niestety, potem moje wizyty u nich znacznie się przerzedziły.

Teresa ponownie zaszła w ciążę, tym razem spodziewała się bliźniaków, więc nie była specjalnie chętna do goszczenia w swoim domu starego kawalera, który nie za bardzo wiedział, co robić z nadmiarem czasu wolnego. Od czasu do czasu udawało mi się jeszcze namówić Jacka na wspólne wyjście do pubu, ale w końcu i to dobiegło końca.

Wyrzuciła to z siebie

– Jacka nie ma w domu. Zabrał dzieciaki do tego parku jurajskiego – tym razem słuchawkę podniosła jego żona. – Po lekcjach musi przysiąść z Łucją do matmy. Liceum to nie bułka z masłem, wiesz? Ogarnij w końcu, że Jacek to żonaty facet i zwyczajnie brakuje mu czasu, żeby bez przerwy chodzić na browary z kumplem singlem. Może byś to zrozumiał, jakbyś wreszcie przestał zrywać z laskami po paru miesiącach i w końcu na poważnie się z którąś związał – wyczułem, że powoli kończy jej się cierpliwość i zaczyna się irytować. – Załóż w końcu własną familię i nie wyciągaj mi co chwilę męża z chaty!

Zrozumiałem, że przez cały ten czas Teresa tylko udawała, że nie ma nic przeciwko przyjaźni Jacka ze mną, a w rzeczywistości wcale jej się to nie podobało.

I tak oto zostałem sam jak palec, mimo że – słowo daję – bardzo chciałem się zakochać i wejść w stały związek. Ale co mogłem poradzić na to, że żadna z dziewczyn, z którymi próbowałem coś zbudować, nie okazywała się tą jedyną?

Minęło cztery lata od mojej pogawędki z Teresą i przez cały ten czas nie widziałem się z Jackiem ani razu. Zamiast tego wplątałem się w długotrwałą relację z pewną Karoliną. Miałem wobec niej poważne zamiary – chciałem się żenić i zostać tatą. Kłopot polegał na tym, że Karolina była młodsza ode mnie o osiemnaście lat i uważała, że ma jeszcze sporo czasu. Była ciekawa świata i otwarta na nowe przeżycia, nie istniały dla niej żadne tematy, o których nie można rozmawiać.

Marzyła o imprezach

Zupełnie jakbym rozmawiał z moim dawnym ja z czasów, gdy Jacuś opowiadał mi o plusach bycia żonatym i tatusiem. Ostatecznie i ta relacja nie wyszła, a ja nie potrafiłem się ogarnąć po tym, jak się rozstaliśmy… I nagle niespodziewanie Jacuś i Tereska wpadli na pomysł, żeby mnie zaprosić na rocznicę ślubu.

– Dwadzieścia lat razem! – Jacuś zadzwonił do mnie w niedzielę, gdy wertowałem fotki z wyjazdu z Karoliną. Wciąż za nią tęskniłem, naprawdę znaczyła dla mnie dużo. – Byłeś naszym świadkiem, więc po prostu musisz wpaść!

Przez chwilę miałem ochotę rzucić mu kilka cierpkich słów na temat zakończenia naszej znajomości, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu. Moi kumple świętowali rocznicę ślubu! Zależało mi na tym, żeby celebrować z nimi tę wyjątkową okazję.

Uroczystość w knajpie była bardzo udana. Pojawiło się sporo dawno niewidzianych gości, kilka nieznajomych osób i najbliżsi krewni pary. Nagle…

– O rany… – wyszeptałem, ponieważ w progu pojawiła się dziewczyna, która sprawiła, że moje serce najpierw stanęło, a potem zaczęło bić jak oszalałe.

Jeżeli to „coś”, o czym wspominała Teresa, faktycznie istniało, to właśnie tego doświadczyłem.

Olśniła mnie

Miałem ochotę jak najszybciej wstać od stołu, podejść do tej panienki, pomóc jej ściągnąć okrycie wierzchnie i zapytać o jej imię, ale zdawałem sobie sprawę, że nie ma takiej potrzeby. Dziewczyna była zbyt podobna. W drzwiach stała przecież młodsza wersja Teresy.

– Patrzcie, Łucja przyszła! – krzyknął mój kolega. – Słoneczko, usiądź obok wujcia Antka. Kojarzysz go? Huśtał cię kiedyś na huśtawce.

Łucja zgrabnie się uśmiechnęła, usiadła tuż przy mnie i sięgnęła po przekąski. Osoba siedząca naprzeciw coś mówiła, ktoś zadawał jakieś pytania, a później wszyscy odśpiewali „Sto lat”, lecz ja byłem w stanie skoncentrować się wyłącznie na jednej rzeczy. Na tym, żeby nikt nie spostrzegł mojej fascynacji córeczką moich kumpli… A tak szczerze musiałem się ostro pilnować, żeby się na nią nie gapić. Miała ledwie dziewiętnaście lat, ja czterdzieści pięć. Oj tam, jaka to w sumie różnica!

Siedząc w mieszkaniu, nie potrafiłem się skupić na niczym konkretnym, a w biurze przestałem wywiązywać się ze swoich zadań. Moje myśli bez przerwy krążyły wokół Łucji. Była niesamowicie podobna do swojej mamy z czasów, gdy byliśmy parą – nosiła prawie taką samą fryzurę i miała identyczny kolor oczu. W jednej chwili powróciły wszystkie wspomnienia… Teresa odeszła, zostawiając mnie samego, podczas gdy Łucja nie była z nikim związana!

Moja eks mnie rozumiała

– W tej chwili czuję, że jestem przygotowany! – wyznałem Karolinie, bo wiedziałem, że jako jedyna nie będzie mnie oceniać po tych słowach. – Dobijam do czterdziestki piątki i marzę o tym, żeby w końcu móc wracać do domu, gdzie zjem wieczorny posiłek z kobietą mojego życia. Pragnę zostać ojcem, mówiłem ci o tym. Gdybym chciał tego dwadzieścia lat temu, wziąłbym ślub z Teresą! Ale zmarnowałem szansę przez własny brak dojrzałości i głupie zachowanie… Jednak teraz na horyzoncie pojawiła się Łucja…

– Posłuchaj! – Karolina zirytowała się nie na żarty. – To wszystko, co przed chwilą powiedziałeś, można podsumować tak: w Łucji dostrzegłeś utraconą możliwość, a teraz masz pretensje do samego siebie, ponieważ w przeszłości zachowywałeś się jak kretyn. Żałujesz tego, bo w końcu chciałbyś się ustabilizować i założyć rodzinę, ale nie masz z kim.

Zerknąłem na nią z oburzeniem. Taka po prostu była – otwarta, nie rozczulająca się nad własną osobą ani nad kimkolwiek innym. To była jedna z jej cech, która tak bardzo mnie w niej pociągała.

– Faktycznie, możesz mieć rację – bąknąłem pod nosem, dumając nad tym, jaki temat mógłbym poruszyć w rozmowie z dziewiętnastoletnią dziewczyną. – Po prostu zaskoczyło mnie, jak bardzo jest podobna do swojej matki.

Dogadaliśmy się

– No, wreszcie zaczynasz gadać do rzeczy – Karolina klepnęła mnie lekko w policzek. – Słuchaj, może się umówimy, że jeśli oboje przekroczymy czterdziestkę i wciąż będziemy singlami, to damy sobie szansę, co ty na to? Myślę, że małżeństwo i posiadanie z tobą dzieci nie byłoby wcale takim złym pomysłem, ale chyba jeszcze nie nadszedł na to odpowiedni moment.

Zadzwoniła do mnie po tygodniu. Powiedziała, że na razie nie jest gotowa stanąć na ślubnym kobiercu i zostać mamą, ale dała mi nadzieję – jeśli dam jej trochę przestrzeni i nie będę jej popędzał, to będzie się ze mną spotykać, dopóki nie poczuje, że to już ten moment na poważne deklaracje.

– No to jak? Poczekasz na mnie? – spytała. – Odpowiada ci to?

– Nie ma mowy – odparłem do telefonu. – Ty poczekasz na mnie!

– Ja mam czekać? – Zaskoczył ją mój pomysł. – Ale jak długo?

– Jakieś dwadzieścia minut!– Wrzasnąłem, wkładając jednocześnie stopę do buta i rękę w rękaw kurtki. – Zaraz będę u ciebie!

Reklama

Antek, 45 lat

Reklama
Reklama
Reklama