„W moim przypadku żart o byciu dzieckiem listonosza to fakt. Zamiast listu dostarczył mojej matce ciążę”
„Odkąd Janek powrócił z wakacji, nie potrafił przestać myśleć o jednym – o Zosi. Każdego dnia zasiadał do pisania, tworząc obszerne listy, w których opisywał swoje emocje i przywiązanie do niej. Radość przepełniała go za każdym razem, gdy dziewczyna natychmiast odpisywała na jego wiadomości”.

- Listy do redakcji
Historia początków związku moich rodziców jest wyjątkowa. Poznali się w czasach, gdy nie istniały smartfony ani sieć internetowa, a na dodatek dzieliła ich spora odległość. Pomimo tych przeszkód ich młoda miłość okazała się tak silna, że są szczęśliwą parą do dziś!
Mama chciała się wyszaleć
Był rok 1984. W małej mazurskiej wiosce mieszkała nastolatka imieniem Zosia, która właśnie rozpoczynała drugą klasę liceum. Choć na co dzień była grzeczną i spokojną uczennicą, pewnego dnia uległa namowom swojej przyjaciółki Irenki. Razem wymyśliły dość szalony plan – postanowiły wybrać się w góry, nie mówiąc o tym nikomu z rodziny. Nigdy wcześniej nie były na południu Polski, a że do tej pory nie wyjeżdżały poza swoje rodzinne strony, bardzo zależało im na zrealizowaniu tego pomysłu.
Pierwszy raz w życiu Zosia okłamała swoich rodziców, twierdząc że wybiera się na obóz harcerski. Zabrała ze sobą wszystko co najpotrzebniejsze, nie zapomniała o namiocie i pewnego ranka w lipcu ruszyła w nieznane razem z koleżanką Irenką. Dziewczyny podróżowały koleją, zmieniając pociągi po drodze, aż dotarły do celu – małej wioski w okolicach Żywca. Właśnie w tym miejscu parę lat wcześniej spędzał wakacje Marek, starszy brat Irenki.
Wędrując po okolicy, przyjaciółki w końcu zauważyły świetne miejsce na nocleg – dużą, malowniczą polanę tuż obok strumyka. Zanim jednak rozłożyły się tam z namiotem, postanowiły zapytać o zgodę gospodarza i zapukały do stojącej niedaleko drewnianej chaty.
– Nie ma sprawy, ta polana i tak nie jest używana – odparł z uśmiechem starszy pan, który otworzył im drzwi. – A zresztą w sezonie letnim tylu młodych tu się przewija, że już ich nie rozróżniam. Co drugi zwraca się do mnie per wujek...
Dziewczyny nie mogły uwierzyć w swoje szczęście – miejsce podarowane przez znajomego „wujka” było wprost wymarzone. Miały dostęp do wody ze studni gospodarza, a dobroduszny darczyńca czasem podrzucał im świeży prowiant – jajka od kur, pachnący chleb czy własnoręcznie robiony ser. W upalne dni chłodziły się w przepływającej obok rzeczce i wygrzewały na słońcu, a wieczorami siedziały przy płonącym ogniu, rzucając kostkami i śpiewając razem piosenki. Czuły się wspaniale, mogąc robić co chcą, z dala od wścibskich oczu. Niestety, ich sielanka skończyła się czwartego dnia, gdy na drugim krańcu łąki grupa głośnych chłopaków zaczęła stawiać swój obóz.
To musiało być przeznaczenie
W samym środku wakacji Janek wybrał się z bratem i przyjaciółmi w żywieckie strony. Tradycyjnie rozstawili obóz na łące, którą udostępnił im wujek Maniek. Ten letni wyjazd miał jednak wyjątkowy charakter. Za kilka miesięcy przed Jankiem ostatni rok nauki w szkole górniczej, a potem czekała go praca w kopalni. Wielkimi krokami zbliżał się moment, kiedy będzie musiał stawić czoła obowiązkom dorosłego życia. Z daleka dostrzegli obcy namiot stojący na skraju polany, ale początkowo nie zwrócili na niego większej uwagi. Mieli własne grono znajomych na biwaku i nie szukali dodatkowego towarzystwa. Ciekawość jednak nie dawała im spokoju... Wieczorem, podczas gry w piłkę, Stasiu celowo wykopał ją w stronę jasnego, niebieskiego namiotu.
– No co ty wyprawiasz?! – zdenerwował się Jasiek, biegnąc za toczącą się piłką.
Zmierzając w stronę niewielkiego, dwuosobowego namiotu, dostrzegł dziewczynę odpoczywającą na składanym krzesełku turystycznym. Zaplatała swoje jasne, rozpuszczone włosy, zerkając na niego bez entuzjazmu. Janek poczuł wtedy coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył – nagłe olśnienie trafiło go jak piorun: „Ona jest tą jedyną!”. Na razie jednak tylko schylił się po piłkę i wymamrotał „cześć”, bo kompletnie nie wiedział, co mógłby powiedzieć.
Bez wahania zabrał ze sobą kolegów na sąsiedzkie odwiedziny. Atmosfera podczas spotkania okazała się bardzo sympatyczna. Ekipa siedziała razem do nocy, popijając herbatę z menażek i chrupiąc wojskowe suchary. Irka żywo uczestniczyła w rozmowach z nowo poznanymi chłopakami, podczas gdy Zosia odzywała się tylko sporadycznie, dając do zrozumienia, że niezbyt odpowiada jej to zgromadzenie. Nie mogła jednak nic z tym zrobić, ponieważ przyjaciółka nalegała na wspólne spędzanie czasu. Zresztą Irena zdążyła już zaprzyjaźnić się ze Stasiem...
Po tym pamiętnym wieczorze Janek nie odpuścił i dalej starał się o uwagę Zosi. Regularnie zapraszał ją na spacery, służył pomocą przy noszeniu wody ze źródełka i rozpalaniu ognia. Kiedy przyszło do pożegnania, wszystko odbyło się bez wielkich emocji, tak jak między znajomymi. Na dworcu, żegnając się z dziewczynami, poprosił Zosię o adres żeby mógł pisać listy i zapewnił, że na pewno napisze. Ona z kolei stwierdziła w myślach: „Będzie miło, jak dostanę od niego wiadomość, choć świat się nie zawali, jeśli tego nie zrobi”.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Po powrocie do domu szybko wróciła do swoich obowiązków w gospodarstwie i przestała myśleć o nowych przyjaciołach z górskiej krainy. Minęły dwa tygodnie, gdy pewnego dnia gminny listonosz Marek przyniósł jej błękitną kopertę. Na początku Zosia nie mogła skojarzyć nazwiska nadawcy, ale w końcu dotarło do niej, kto napisał ten list. Młodzieniec pisał z entuzjazmem o tym, jak świetnie spędził z nią czas podczas wakacji – najwspanialszych w jego życiu. List kończył się pytaniem o możliwość kolejnego spotkania.
Świadoma sporej odległości między nimi, Zosia wiedziała, że spotkanie z Jankiem może nigdy nie nastąpić. W swoich wiadomościach opowiadała mu o tym, co dzieje się w domu, marzyła o studiowaniu medycyny i pisała, co myśli o książkach, które przeczytała. Zaczęli pisać do siebie regularnie. Początkowo dla Zosi ta wymiana listów nie miała większego znaczenia. Z czasem jednak przyłapała się na tym, że niecierpliwie wygląda przez okno, wypatrując człowieka z pocztową torbą.
Chłopak w ostatnim liście wyznał, że zakochał się w kimś i chciałby znów tę osobę zobaczyć. Dopytywał też, czy ich relacja mogłaby się rozwinąć. W odpowiedzi dziewczyna napisała tylko, że traktuje go jako fajnego znajomego – nic więcej. Później zaczęła się jednak zastanawiać nad swoimi uczuciami. Postanowiła więc w następnej wiadomości napisać mu coś miłego. Niestety, Janek przestał odpisywać. „Pewnie się obraził albo stracił ochotę na wymianę listów – rozmyślała. – Albo już zdążył zainteresować się kimś innym”.
Mijały kolejne miesiące, jeden za drugim. Z jednej strony brakowało jej wieści od Janka, a z drugiej – jego zachowanie mocno ją zabolało. „Widać pomyliłam się co do niego” – myślała ze złością. Postanowiła, że już nigdy nie wyśle mu żadnej wiadomości.
Tylko z nią chciał być
Odkąd Janek powrócił z wakacji, nie potrafił przestać myśleć o jednym – o Zosi. Każdego dnia zasiadał do pisania, tworząc obszerne listy, w których opisywał swoje emocje i przywiązanie do niej. Radość przepełniała go za każdym razem, gdy dziewczyna natychmiast odpisywała na jego wiadomości. W końcu postanowił zdobyć się na odwagę i wyznać jej miłość. Wrzucając swój list do skrzynki, czuł ogromne zdenerwowanie i niecierpliwie czekał na jej reakcję. Ale czas płynął – jeden tydzień, następnie drugi, a od Zosi nie było żadnego odzewu. „Może się obraziła? Czy moje wyznanie ją przestraszyło? A może coś ją zdenerwowało?” – zastanawiał się zmartwiony.
Napisał do niej następny list, przepraszając za wyrządzoną krzywdę. Prosił, aby napisała cokolwiek, bo nie mógł wytrzymać bez żadnego kontaktu. Zosia jednak w ogóle nie reagowała na jego błagania. Po pięciu kolejnych próbach nawiązania kontaktu nadal nie otrzymał od niej ani słowa. Mimo że dziewczyna uporczywie milczała, Janek wciąż nie przestawał o niej myśleć i nadal ją kochał. W końcu postanowił przejść do czynów...
Końcówka marca, niedziela. Zosia siedziała przy kuchennym stole, odrabiając lekcje. W pewnym momencie jej uwagę przykuł ruch za oknem – ktoś szybko przeszedł obok. Po krótkiej chwili rozległo się stukanie do drzwi. Kiedy je otworzyła, zamarła z wrażenia – przed nią stał Janek.
– Hej Zosia – powiedział nieśmiało. – Możemy porozmawiać przez moment?
Byli zdezorientowani i niepewni sytuacji – każde zastanawiało się, czemu druga strona milczy. On nie rozumiał, dlaczego nie odpisywała na wysyłane przez niego wiadomości. Ona tłumaczyła, jak bardzo brakowało jej kontaktu i przekonywała, że nic od niego nie otrzymała. W końcu Zosi zaświtało w głowie, kto może być odpowiedzialny za całe to zamieszanie. Niedługo po zjedzonym obiedzie wspólnie zdecydowali się odwiedzić początkującego pracownika poczty.
– Hej – powiedziała, ledwo powstrzymując złość na widok swojego znajomego. – Masz nam chyba sporo do wyjaśnienia, co?
Chciał pokrzyżować ich plany
Od dłuższego czasu brat Ireny skrycie kochał się w Zosi, choć ona nie odwzajemniała jego uczuć. Pracując na poczcie, szybko zorientował się, że Janek stanowi dla niego konkurencję – przez zawiść zatrzymywał więc korespondencję, która miała trafić do dziewczyny! Co więcej, przechwycił też ostatnią wiadomość napisaną przez nią. Tamtego pamiętnego dnia prosił ich ze łzami w oczach o przebaczenie, tłumacząc swoje postępowanie i okazując żal za to, co zrobił. Podobno chciał wyznać prawdę z własnej woli, bo gryzło go sumienie, jednak paraliżował go strach przed reakcją Zosi.
– Zgłoszę to wszystko! Niech ludzie poznają prawdę o tobie! – krzyknęła rozwścieczona.
– Chodź już, daj spokój – Janek delikatnie pociągnął Zosię w kierunku wyjścia. – Spójrz tylko, jak on cierpi. Musiał naprawdę szaleć z miłości do ciebie, żeby się tak zachować. Wybacz mu. Bał się, że straci cię na rzecz kogoś innego... Sam bym tak zrobił, żeby mieć cię przy sobie. I nie zawahałbym się przed jeszcze poważniejszymi krokami – szepnął, gdy po raz pierwszy otulił ją ramionami.
Zeszłe wakacje spędziłem z rodzicami i jedną z moich sióstr w miejscu, które skrywa najpiękniejszą historię naszej rodziny. Długo musiałam ich przekonywać do tej wyprawy. Najbardziej poruszyło nas odkrycie intrygi zazdrosnego Marka, który ukrywał korespondencję – brzmiało to jak fragment romansu! Ukochana łąka wujka wyglądała dokładnie według moich wyobrażeń, choć domek był już zniszczony i opustoszały. Tata nie potrafił powstrzymać łez, gdy tam dotarliśmy.
– Pamiętasz, kochanie... – zwrócił się do żony – już czterdzieści lat minęło od naszego pierwszego spotkania. Jak tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że to miłość. Choć ty początkowo kompletnie mnie ignorowałaś!
– Mało brakowało, a ta szansa na wspólne życie by przepadła. Gdyby nie twój upór i pomysł z tym motorem, nie doczekalibyśmy się naszych dzieci... I kto wie, jakie jeszcze niespodzianki na nas czekają!
Robert, 38 lat