Reklama

Wreszcie się doczekaliśmy

Od dawna marzyłam o naszym własnym gniazdku. Przez całe sześć lat naszego małżeństwa koczowaliśmy w przeróżnych wynajmowanych mieszkaniach, co nieraz doprowadzało nasz związek na skraj przepaści. Zarówno ja, jak i mój mąż mieliśmy serdecznie dosyć tego stanu tymczasowości, nieustannych zmian i kaprysów właścicieli. Teraz miało się to wreszcie odmienić.

Reklama

Gdy dotarłam pod blok, w którym mieliśmy zamieszkać, poczułam, jak ogarnia mnie fala emocji. Uniosłam wzrok na czwarty poziom budynku, spoglądając na nasz balkon i już chciałam skomentować, jak pięknie wygląda, kiedy nagle poczułam mocne uderzenie w nogę, przez które straciłam równowagę.

– Kora! – rozległ się donośny głos.

Niespodziewanym napastnikiem okazał się pełen energii maluch – mały owczarek niemiecki.

– Strasznie panią przepraszam! To jeszcze szczeniak i taki głuptas. Chciała się tylko pobawić – tłumaczył się jej właściciel.

Zobacz także

– Och, nic się nie stało – odpowiedziałam z uśmiechem. – Kiedyś też miałam pieska. I kto wie, może znów jakiegoś przygarnę? Dopiero co wprowadziliśmy się do tego budynku! – pochwaliłam się facetowi, nie kryjąc dziecięcej ekscytacji.

– Naprawdę? Ja też! – odparł. – No to wychodzi na to, że będziemy sąsiadami.

Dokładnie mu się przyjrzałam. Był raczej wysokim facetem, dobrze zbudowanym i sprawiał wrażenie, jakby był w podobnym wieku co ja. Miał w sobie coś niezwykle przyjaznego, a jego włosy, może odrobinę zbyt długie, wpadały mu do oczu. Przyszło mi do głowy, że super będzie mieszkać z kimś takim za ścianą. Zamieniliśmy parę zdań na temat spraw osiedlowych i firmy remontowej. Już mieliśmy się pożegnać w sympatycznej atmosferze, kiedy nagle zjawił się mój mąż. W jednej chwili ogarnęło mnie wrażenie, jakby wiosenne słońce schowało się za ogromną, ciemną chmurą.

– Siema, Tomasz – mój współmałżonek przywitał sąsiada oschłym głosem.

– Piotr? – tamten zareagował zaskoczeniem.

– Owszem, rozmawiasz z moją żoną – mój facet nerwowo zacisnął zęby.

– Coś takiego, ależ ten świat jest mały! – zaśmiał się koleś. – Przed chwilą ustaliliśmy, że mieszkamy obok siebie.

– Naprawdę? Cóż za zbieg okoliczności… – wydusił Piotrek przez zaciśnięte zęby.

– No nie? – Tomasz ciągle się szczerzył. – To na razie, do zobaczenia, bo raczej się jeszcze spotkamy – pomachał w naszą stronę i poszedł, gwiżdżąc pod nosem, a jego piesek pobiegł tuż za nim.

– Skąd się znacie? – zagadnęłam.

– Z czasów szkolnych – odparł oschle.

Coś było na rzeczy

Zbyt dobrze go znałam, by nie dostrzec, że aż kipi ze złości. Uświadomiłam sobie z przerażającą wyrazistością, że ta relacja wykraczała daleko poza zwykłą, jaka łączy ludzi, którzy kiedyś razem chodzili do szkoły. Chodziło mi po głowie, żeby podpytać go o więcej szczegółów, bo dosłownie zżerała mnie ciekawość, ale nie chciałam być nachalna. Znając Piotrka, gdybym za mocno na niego nacisnęła, pewnie by się zawziął i nic bym z niego nie wyciągnęła. Trzeba było poczekać na lepszą okazję, a ta chwila zdecydowanie taka nie była.

Niedługo później dowiedzieliśmy się, że nasz synek i córka Tomka chodzą do jednej grupy przedszkolnej. To ja przyprowadzałam Maćka, a Tomek swoją małą Asię, ponieważ jego żona musiała być wcześniej w pracy. Dlatego praktycznie codziennie widywaliśmy się przed przedszkolem i chwilę gawędziliśmy. Nic w tym dziwnego, że po paru miesiącach sporo już o sobie wiedzieliśmy. W pewnym momencie te szybkie pogawędki zaczęły nam nie wystarczać.

Szczerze mówiąc, sama nie jestem pewna, czy już wtedy zaczęłam darzyć Tomka jakimś głębszym uczuciem. Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, co dokładnie czułam w tamtym czasie. Jedno wiem na pewno – poświęcał mi uwagę, której tak bardzo mi brakowało w relacji z mężem. On ciągle narzekał na to, że haruje jak wół w dwóch robotach. A ja to co, nie pracuję? Też mam swoje obowiązki.

Piotrek to niezwykle tajemniczy facet. Jest zdania, że z kłopotami każdy powinien mierzyć się w pojedynkę – skoro on nie zawraca nikomu głowy swoimi zmartwieniami, to nikt nie powinien go obarczać swoimi, nawet jego żona. Kobiety i ich sposób patrzenia na świat to dla niego czarna magia. Nie zdaje sobie sprawy, że niekiedy zwykła pogawędka i skupienie, z jakim wsłuchujemy się w słowa drugiej osoby, wystarczą, by przestały ją nękać rozterki.

Jeśli chodzi o nasze pożycie intymne, to również nie wyglądało najlepiej. Miałam nadzieję, że przeprowadzka rozwiąże wszystkie nasze kłopoty i od razu na nowo poczujemy się wspaniale w sypialni. Niestety, nic takiego nie nastąpiło… Sytuacja chyba jeszcze bardziej się pogorszyła, ponieważ Piotrek ciągle narzekał na zmęczenie związane z urządzaniem mieszkania.

– Daj mi święty spokój, w tym momencie zasuwam praktycznie na dwóch posadach – marudził, krążąc z wiertarką po całym mieszkaniu, zupełnie jakby pragnął zademonstrować, jak ciężko pracuje.

Moje serce biło dla niego szybciej

Natomiast jeśli chodzi o Tomka, to zupełnie inna historia. Świetnie się dogadywaliśmy i rozumieliśmy bez słów. Potrafił jak nikt inny poprawić mi humor, gdy było mi ciężko. Po pewnym czasie zaczęłam zauważać, że w ciągu dnia coraz bardziej brakuje mi naszych pogaduszek.

– Ja również za tym tęsknię... – odpowiedział, spoglądając mi prosto w oczy, kiedy kiedyś niby żartem mu o tym wspomniałam.

Od tego czasu zaczęliśmy regularnie wymieniać się wiadomościami tekstowymi i dzwonić do siebie. Robiliśmy to tak często w ciągu dnia, że w pewnej chwili zaczęłam się obawiać, co sobie pomyśli Piotrek, jeśli kiedyś przez przypadek dowie się, jak bardzo nas do siebie ciągnie z Tomkiem. Żeby uniknąć takiej sytuacji, zaopatrzyłam się w zapasową kartę sim z nowym numerem i wkładałam ją do swojej komórki za każdym razem, gdy miałam ochotę pogadać z Tomkiem.

Zdawałam sobie sprawę, że moje postępowanie względem małżonka nie jest właściwe. Nigdy wcześniej nie ukrywałam przed nim niczego. Niestety, nie byłam w stanie nad sobą zapanować. I, prawdę mówiąc, nawet nie próbowałam… Trudno powiedzieć, w którym momencie pojawiły się między mną a sąsiadem sprośne sugestie. Początkowo rzucaliśmy tylko niewybredne żarty, ale z czasem nasze rozmowy robiły się coraz poważniejsze. Tomek do niczego mnie nie zmuszał, ale wyczuwałam, że bardzo mu na tym zależy. Było mi z tego powodu miło. No bo która z nas nie lubi, gdy facet za nią szaleje? Zwłaszcza jeśli własny chłop woli trzymać się z daleka…

Pewnego razu, gdy spotkaliśmy się jak zwykle bez żadnych ukrytych intencji, nagle zaczęliśmy się całować. Początkowo robiliśmy to dość nieporadnie, jednak po chwili zapłonęła między nami prawdziwa namiętność. Wtedy oboje zrozumieliśmy, że nic nie zdoła nas powstrzymać przed wylądowaniem razem w łóżku. Ani fakt, że oboje jesteśmy w związkach, ani to, że nie mamy gdzie się kochać. Nasze własne mieszkania były oczywiście wykluczone.

Nie było innego wyjścia

Nadszedł moment, kiedy po wielu tygodniach ukradkowych buziaków i przytulania, Tomek zasugerował, że jest w stanie zdobyć klucze do mieszkania swojego kumpla. Miałam identyczne odczucia jak wtedy, gdy szykowałam się do swojego debiutu w te klocki. Postanowiliśmy się spotkać. Do tego czasu musiałam wymyślić jakąś sensowną bajkę dla Piotrka, czemu mnie nie będzie kilka godzin. Myślałam, czy zrzucić winę na pracę, czy lepiej poprosić jakąś kumpelę, żeby mnie kryła...

Sama nie wiem, czego tak naprawdę chciałam. Z jednej strony pragnęłam dodać trochę iskier do mojego nudnego życia, ale z drugiej – zdradzać męża? Toż to szaleństwo! A jednak... Już nawet powiedziałam Tomkowi, że wszystko zaplanowałam i na bank się spotkamy. Postanowiłam, że w przeddzień randki nie pisnę ani słówka przyjaciółkom, które lubią plotkować i mogłyby narobić mi problemów. Po prostu powiem mojemu facetowi, że umówiłam się z przyjaciółką ze szkolnych lat na pogaduchy przy kawie. Gdyby coś się działo z naszym dzieckiem, to będę dostępna pod telefonem.

Poranek w dniu spotkania rozpoczęłam od wyjątkowo dokładnego doboru garderoby do pracy. Podczas gdy mój mąż korzystał z kabiny prysznicowej, pospiesznie sięgnęłam po nowo zakupioną bieliznę, którą do tej pory skrzętnie ukrywałam w czeluściach szafy. Postawiłam na takie modele, które nie ulegają łatwo pognieceniom i prezentują się doskonale nawet po niedbałym rzuceniu ich na podłogę. Na samą myśl o tym, jak Tomasz będzie mnie z tego powoli rozbierał, czułam uderzenia fali gorąca...

Nagle zdałam sobie sprawę, że chyba nie zdążę na czas, więc krzyknęłam do syna, który akurat zajmował się zabawą w swoim królestwie, żeby się pospieszył. Po chwili przybiegł do mnie, trzymając w ręku telefon.

– Mamuś, przyszedł do ciebie SMS – oznajmił i w mgnieniu oka zniknął.

Machinalnie zerknęłam na wiadomość. Początkowo sądziłam, że to Tomek potwierdza, gdzie się spotykamy, bo na ekranie wyświetlił się numer jego telefonu, a poniżej adres mieszkania i czas spotkania. Jednak gdy przeczytałam treść SMS-a, dosłownie ścięło mnie z nóg.

Wszystko nagle ułożyło się w mojej głowie w jedną całość i poczułam, jak robi mi się niedobrze... Telefon, który przyniósł mi mój mały skarb, nie był moją własnością, lecz Piotra! W tej chwili ktoś dał mu znać o moim spotkaniu z Tomkiem! Tylko kto mógł to zrobić? Przecież o miejscu i adresie wiedzieliśmy tylko my dwoje – ja i Tomek!

Czułam się zdradzona i upokorzona

Zupełnie wstrząśnięta, od razu skasowałam SMS-a i odłożyłam komórkę. Jak we śnie założyłam synowi ubranka i bez pożegnania z mężem pognałam z nim do przedszkola, spóźniając się grubo ponad kwadrans, który, nawiasem mówiąc, ocalił mój związek. No bo przecież to Tomek wysmarował tę wiadomość, pewnie myśląc, że mnie już nie ma w domu. W końcu świetnie zdawał sobie sprawę, o której godzinie mam autobus do pracy, ileż to razy odprowadzał mnie spod przedszkola na przystanek.

„Co go do tego skłoniło?!" – zadręczałam się tą myślą, bo nic nie było dla mnie jasne. Zaufałam mężczyźnie, który pod pretekstem wielkiego uczucia spiskował przeciw mojemu małżonkowi… Przeczuwałam, że jego postępowanie wiąże się jakoś z latami młodości i okresem nauki w szkole. Lecz co to mogło znaczyć?

Co sprawiło, że relacja między Tomkiem a Piotrkiem stała się tak napięta? Dlaczego Tomek zdecydował się uwieść małżonkę swojego znajomego, narażając tym samym ich wieloletnią znajomość i skazując związek Piotra na porażkę? Przecież takie działanie mogło też pogrzebać jego własne szczęście w miłości… Tego wieczoru obiecałam sobie, że wyciągnę z Piotrusia wszystkie brudy dotyczące jego i Tomka wspólnych doświadczeń z dawnych lat.

Gdy nadchodził czas, abym opuściła biuro, usłyszałam dźwięk telefonu. To mój ukochany, upewniając się, czy dotrzymam słowa i pojawię się na spotkaniu. Sposób, w jaki do mnie mówił, sprawił, że z trudem zapanowałam nad sobą. Zastanawiałam się, kto go tego nauczył, udając przy tym niecierpliwość. Zapewniłam go, że na pewno stawię się w umówionym miejscu i nie mam zamiaru zmieniać planów. On chyba wyczuł podniecenie w moim głosie, bo odpowiedział tylko zmysłowym śmiechem.

Gdy skończyliśmy rozmowę, sięgnęłam po specjalną kartę SIM, z której korzystałam podczas rozmów z Tomaszem. Bez wahania wrzuciłam ją do kosza na śmieci pod biurkiem. Na dobre. Potem, jak gdyby nigdy nic, ruszyłam w stronę domu. Nie mam zielonego pojęcia, czy mój prawie-kochanek usiłował się ze mną skontaktować tamtego wieczoru, bo już nie miałam dostępu do tamtej karty, a na mój normalny numer jakoś nie zadzwonił. Ja natomiast, zamiast dać się mu uwieść, sama uwiodłam własnego małżonka...

Chcę o tym zapomnieć

Koronkowa bielizna okazała się strzałem w dziesiątkę, Piotrek był nią totalnie oczarowany. Zaskoczył go też mój apetyt na igraszki w sypialni... Więc dzięki Tomkowi tej nocy kochaliśmy się jak za starych, dobrych czasów. Potem, gdy wylegiwaliśmy się w pościeli, wtuleni w siebie nawzajem, wykończeni i radośni po cudownych uniesieniach, Piotrek w końcu wyjawił mi powód wzajemnej niechęci między panami.

– Mój ojciec miał kiedyś romans z matką Tomka – rozpoczął opowieść. – Kiedyś był niezłym łowcą damskich serc. Mówią, że żadna laska nie potrafiła go odrzucić, również matka Tomka. Obaj mieliśmy wtedy po siedemnaście lat. – Ale to nie koniec – kontynuował Piotrek – Tomek wrócił do domu wcześniej i przyłapał ich na igraszkach w łóżku. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co wtedy przeżywał… Sprawa się rozniosła po okolicy, bo od razu powiedział wszystko swojemu staremu. A ten, zamiast spuścić łomot mojemu ojcu, zostawił żonę. I w taki sposób Tomek stracił obydwoje rodziców, dom i beztroskie lata dzieciństwa. Zdaję sobie sprawę, że nigdy mi tego nie wybaczy, mimo że nie ponosiłem za to żadnej odpowiedzialności.

– Ja też nie! – przyszło mi do głowy. – W końcu planował wykorzystać mnie do odwetu! Wszystko starannie przygotował! Jak misternie mnie omamił udawanym zainteresowaniem... Ten koleś chyba nie do końca ma po kolei w głowie – doszłam do wniosku z odrobiną strachu. – Przydałaby mu się jakaś terapia. Ale ja już się w to nie mieszam.

Kolejnego dnia w przedszkolu przeszłam obok Tomka, nawet na niego nie spoglądając. Nie usiłował nawiązać ze mną kontaktu. Od tamtego zdarzenia upłynęło już pół roku, a ja wciąż odnoszę się do niego tak, jakby nie istniał. Czyli dokładnie tak, jak sobie na to zasłużył.

Reklama

Agata, 36 lat

Reklama
Reklama
Reklama