Reklama

Dla niego wszystko

Zasuwałam jak dziki osioł, nadzorowałam budowlańców, biegałam po marketach, a do tego musiałam im gotować. Dlaczego? Bo byłam głupia jak but, jak się później okazało. Mam całe dłonie zdarte do surowego mięcha przez ten cholerny remont. Używam rękawic, ale i tak zawsze gdzieś się upaprze farbą albo klejem i potem ciężko to domyć. Tylko rozpuszczalnik daje radę. Kamil musi mieć zadbane rączki. Pracuje w banku, nie wypada, żeby pokazywał klientom dłonie sponiewierane jak u drwala. W sumie to on się i tak totalnie nie nadaje do ciężkiej pracy.

Reklama

Uwielbiam mojego ukochanego Kamil. Dla niego jestem w stanie zrobić dosłownie wszystko. To właśnie dlatego zdecydowałam się samodzielnie ogarnąć ten remont. W końcu oboje będziemy mieszkać razem w naszym cudownym, świeżutkim i przytulnym mieszkanku, co da nam mnóstwo radości i satysfakcji. Mojemu facetowi co chwilę wpadają do głowy nowe pomysły. Na początku łazienka miała być w kolorach czarnym i czerwonym, później mój ukochany stawiał na czerń i szafir, a ostatecznie wybraliśmy duże, szare kafelki z amarantową mozaiką.

Ile ja się naszukałam po składach budowlanych tych wszystkich dekorów, bo jak mieli jedno, to brakowało drugiego. Myślałam, że padnę, zanim udało mi się skompletować wszystkie potrzebne materiały. Z całym cementem, klejem i masą szpachlową musiałam się samodzielnie męczyć. Mój facet nie chciał mi nawet pożyczyć auta, bo panicznie bał się, że poplami mu tapicerkę farbami. Ale jakoś dawałam sobie radę, w końcu mam busa prosto spod hipermarketu z materiałami pod samo mieszkanie.

On mi tylko rozkazywał

Miałam do czynienia z wieloma fachowcami. Wśród nich znaleźli się specjaliści od rur, betonu, farb czy instalacji elektrycznych. Dałam sobie radę z każdym. Umiem postawić na swoim, gdy sytuacja tego wymaga. Jedynie w przypadku Kamila nie potrafię skutecznie się przeciwstawić. On bez trudu mną manipuluje. Łatwo wpada w złość i wtedy mówi wszystko prosto z mostu. Wpadł na pomysł, by jedną ze ścian w pokoju dziennym pomalować na kolor „gołębi”.

– Musi mieć srebrzysto-szare refleksy – zaznaczył stanowczo. – Dopilnuj tego za wszelką cenę.

Zobacz także

Moim zdaniem efekt końcowy jest świetny. Kamilowi jednak nie przypadł do gustu.

– Czy to ma być odcień szarości? – denerwował się. – Chyba masz jakieś zaburzenia w percepcji kolorów. Karolina stwierdziła, że to nawet w przybliżeniu nie jest szare.

– A co Karolina ma z tym wspólnego? – dopytywałam. – Była u nas? Oglądała to na własne oczy?

– Tak, wyobraź sobie, że tak.

– Kiedy? Nic mi o tym nie wspominałeś.

– No właśnie teraz ci o tym mówię. Szwendałaś się po galeriach handlowych, więc nic dziwnego, że cię nie spotkała.

Karolina i Kamil są współpracownikami, a także długoletnimi przyjaciółmi. Kontaktują się telefonicznie nawet kilkukrotnie w ciągu dnia.

– Nie denerwuje cię to? – dopytuje moja znajoma. – Ja bym jej dała do wiwatu. Za bardzo wtrąca się w waszą relację.

Początkowo faktycznie mi to nie pasowało, ale Kamil stanowczo zabronił mi się do tego wtrącać.

– Nie będziesz decydować, z kim się przyjaźnię – oświadczył stanowczo. – Ja ci nie wybieram przyjaciółek!

Myślałam o wspólnej przyszłości

Wyleciało mu z głowy, że zdołał sprawić, iż wszyscy moi dotychczasowi faceci stali się dla mnie odrażający. Określał ich jako matołków, niezbyt lotnych, prostackich i pozbawionych finezji chłopców… Tak się o nich wyrażał, bo byli mechanikami samochodowymi, technikami albo pracowali w call center. Z Kamilem jesteśmy razem od dwóch lat. Nazywam go „narzeczonym”, ale wyłącznie wtedy, gdy tego nie słyszy. Mam nadzieję, że w końcu weźmiemy ślub, mimo że Kamil nie porusza tego tematu.

Nowe mieszkanie to świetna okazja, by zrobić kolejny krok i się zaręczyć. Choć wszystko robiliśmy na kredyt i tak się cieszyłam. Dzięki dwóm pożyczkom (głównie mojej) i kasie, którą uzbierałam, udało się przepisać własność na nasze nazwiska. Dla mnie sprawa była jasna – tworzymy gniazdko dla siebie i naszych pociech. Dlatego dałam z siebie wszystko podczas remontu – całą energię, czas i naprawdę sporo pieniędzy. Efekt końcowy był naprawdę czadowy.

Wśród gości na parapetówce znaleźli się wyłącznie kumple Kamila. Tak po prostu wyszło. Obiecał mi, że zorganizujemy drugą imprezę, tym razem dla moich znajomych.

– Wiesz przecież, że nie mieliby wspólnych tematów z tą ekipą, którą zaprosiłem. To zupełnie inny poziom.

Zażartowałam, pytając, czy ja też należę do tej gorszej ligi, bo przecież tyrać w dyskoncie? Kamil tylko się uśmiechnął. Ja, naiwna, nie zwróciłam na to uwagi. Karolina zdecydowanie była gwiazdą imprezy. Można było odnieść wrażenie, że to ona jest tutaj panią domu. Czuła się swobodnie, jak na własnym podwórku. A ja? Latałam jak głupia – przynieś to, wynieś tamto, pozmywaj.

Podjęłam decyzję – muszę z tym skończyć! Tuż po imprezie z okazji przeprowadzki powiem jasno: Karolina niech idzie w odstawkę, a ja muszę być na pierwszym miejscu. Ci pracownicy banku byli już mocno wstawieni. Zachowywali się bez klasy i kultury. Karolina również miała sporo w czubie. Wirowała w tańcu wyłącznie z Kamilem, przywierała do niego jak rzep... Nikt nawet nie kiwnął palcem, żeby pomóc mi w kuchni. Musiałam się nieźle nagimnastykować, bo Kamil uparł się na wykwintne dania, ale zostawił to na mojej głowie.

Dałam się wykorzystać jak głupia

Kiedy w końcu zaniosłam na stół ostatni talerz, mogłam trochę odsapnąć i na trzeźwo ocenić sytuację. Co tu się wyprawia? Ani Kamilka, ani Karolinki nigdzie nie widziałam... Początkowo sądziłam, że poszli zapalić na balkon, ale nikogo tam nie było. Zerknęłam do toalety, potem do pokoju Kamila i nagle dotarły do mnie ich głosy. Nawet nie zadali sobie trudu, żeby porządnie domknąć drzwi. Byli w naszym łóżku.

– Masz zamiar ją uświadomić? – dopytywała się Karolina.

– Lada moment. Pozwólmy jej skończyć jeszcze parę pierdółek. Chyba że masz ochotę sama zabrać się za dokończenie remontu?

– Oszalałeś? Czy ja wyglądam na osobę pracującą fizycznie?

– To nie poganiaj mnie. Najpierw trułaś mi głowę, żeby z niej wycisnąć, ile tylko się da, a teraz masz z tym problem. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, po prostu ją wywalimy.

– Denerwuje mnie. Zachowuje się, jakby to był jej dom.

– No ale sama powiedz, czy nie jest przydatna? Masz pojęcie, jaką kasę trzeba by wybulić jakiemuś majstrowi za robotę?

– Zadziera nosa i gra ważniaka. Mam dość tego, że trzyma nasze klucze.

– To kwestia czasu skarbie. Dasz radę, króliczku. No chodź, buziak i wracamy. Jeszcze się zorientuje, że nas nie ma tak długo.

– Daj spokój! Bawi się garami. Niezły pomysł, co? Żeby ją zaprzęgnąć do roboty po same łokcie. Głupia chciała zaszpanować, że gotuje jak w MasterChefie, to niech się wykaże.

Nabijali się ze mnie. Cmokali się, a ja stałam jak kołek pod drzwiami i o mało nie zemdlałam z tego całego pecha, który na mnie spadł.

Zobaczą, na co mnie stać

Gdy ogarnia mnie prawdziwa furia, krew odpływa mi z mózgu, więc nie za bardzo pamiętam, w jaki sposób wtargnęłam do pokoju. Na bank zrobiłam to z potężnym impetem. W pierwszej kolejności chwyciłam Karolinę. Miała kupę farta, bo błyskawicznie zsunęła się z łóżka i oberwała ode mnie zaledwie raz, ale tak, że do końca życia nie zapomni. Kamil zerwał się na równe nogi i sterczał jak kołek, bez koszulki, przerażony moim gniewem. Jeden strzał wystarczył, by zwinął się w kłębek na podłodze.

Pracownicy banku uciekali w panice, kiedy filiżanki i inne naczynia zaczęły latać w ich kierunku. Zanim policja pojawiły się na miejscu zdarzenia, całe lokum było kompletnie rozwalone. Po tej renowacji nabrałam formy, nie miałam pojęcia, że drzemie we mnie taka moc. Kamil odgraża się, że podejmie kroki prawne za demolkę. Karolina ponoć będzie mnie ciągała po sądach za złamany nos. Oby taki już jej został, bo należy jej się nauczka.

Po rozmowach z adwokatem postanowiłam wymienić wszystkie wkładki w zamkach. Mam w planach zwrócić byłemu partnerowi jego część pieniędzy, które włożył w nasze wspólne mieszkanie. Rzecz jasna, odejmę od tej sumy kwotę za nadzorowanie prac remontowych i mój osobisty wkład. Kiedy lokal będzie już wyłącznie na moje nazwisko, wystawię go na sprzedaż. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła spokojnie w nim zasnąć. To dla mnie zbyt duża trauma. Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, czy w ogóle będę potrafiła jeszcze zaufać jakiemukolwiek facetowi. Teraz gdy pomyślę o moim byłym, czuję obrzydzenie na poziomie fizycznym.

– Kiedy opowiadasz o Karolinie, masz takie mroczne spojrzenie, że aż ciarki przechodzą po plecach – zauważa moja przyjaciółka. – Naprawdę przerażająco to wygląda.

– No bo ona jest po prostu okropną osobą – stwierdzam stanowczo. – To dwulicowa, zakłamana, podstępna i nieuczciwa baba. Kompletnie zrujnowała mi psychikę. Przez nią straciłam nawet apetyt. Dosłownie robi mi się ciemno przed oczami, gdy o niej myślę.

– Dasz radę to przeboleć, w końcu z czasem wszystko mija…

Jasne, tylko jak długo będę musiała czekać, zanim wrócę do normalności? Tygodnie, miesiące, a może lata?

Reklama

Olga, 31 lat

Reklama
Reklama
Reklama