„Ostatnią noc jako kawaler wykorzystałem do ostatniej minuty. Nauczka za uciechy przyszła szybciej niż kac”
„Kładę się do łóżka, ale sen nie przychodzi. Jutro wielki dzień. Nagle słyszę ciche pukanie do drzwi. Marszczę brwi i podnoszę się na łokciu. Może Magda jeszcze raz przyszła mnie zobaczyć? Podchodzę do drzwi i uchylam je ostrożnie. To nie Magda. To jej siostra, Sara”.

- Redakcja
W domu unosi się zapach świeżych kwiatów i słodkiego szampana. Wszyscy są radośni, podekscytowani. Magda tańczy w salonie z ciotką, jej ojciec wzruszony patrzy na nią, a przyszła teściowa już planuje, gdzie powiesi zdjęcia ze ślubu. Jutro jest ten dzień. Nasz wielki dzień.
Idę do swojego pokoju, z dala od gwaru gości. To symboliczna, ostatnia noc jako kawaler. Siadam na łóżku, w dłoniach obracam spinki do mankietów – prezent od Magdy. Czuję ciepło w sercu, ale też coś jeszcze… coś, czego nie umiem nazwać.
Nagle słyszę pukanie do drzwi.
– To ja, Magda.
Otwieram. Stoi w szlafroku, z błyszczącymi oczami.
– To ostatnia noc, kiedy jesteśmy osobno. Jutro już będziesz moim mężem.
– Nie mogę się doczekać – odpowiadam, choć czuję dziwne napięcie.
– Obiecaj, że to będzie wspaniały dzień.
– Obiecuję.
I naprawdę w to wierzę.
Poddałem się namiętności
Kładę się do łóżka, ale sen nie przychodzi. Wpatruję się w sufit, wsłuchuję w szum wiatru za oknem. Gdzieś w oddali słychać śmiechy gości, gwar rozmów cichnący z każdą minutą. Wszyscy śpią. Jutro wielki dzień.
Nagle słyszę ciche pukanie do drzwi. Marszczę brwi i podnoszę się na łokciu. Może Magda jeszcze raz przyszła mnie zobaczyć? Podchodzę do drzwi i uchylam je ostrożnie. To nie Magda. To jej siostra, Sara.
Stoi w progu, bosa, owinięta cienkim swetrem. Na jej twarzy maluje się napięcie.
– Sara? – szepczę. – Co ty tu robisz?
– Muszę z tobą porozmawiać. To ważne.
– Teraz? – rozglądam się nerwowo. – Jeśli ktoś cię zobaczy…
– To wejdę do środka – przerywa mi i zanim zdążę zaprotestować, przemyka się do pokoju.
Zamykam drzwi. Patrzę na nią uważnie. Jest spięta, ale zdeterminowana.
– Powinnaś wracać do siebie – mówię cicho.
– Jutro ją poślubisz i wszystko się skończy – ignoruje moje słowa. Jej spojrzenie wbija się we mnie, jakby chciała mnie zmusić, żebym wreszcie coś zrozumiał. – Nie mogę dłużej tego ukrywać.
Przez moment stoję w miejscu, jak sparaliżowany.
– Sara…
– Kocham cię, Piotr. Od zawsze.
Serce wali mi jak oszalałe.
– Nie mów tak. To nie ma sensu.
– Dla ciebie może nie. Ale dla mnie… – robi krok w moją stronę. – Jutro już nic nie będę mogła z tym zrobić.
– To nie jest fair.
– A to, że przez lata udawałeś, że między nami niczego nie ma, było fair?
Nie wiem, co powiedzieć. Bo ma rację. Wiedziałem. Zawsze czułem, że między nami iskrzy. Ale to miała być tylko zabawa.
– Proszę… daj mi chociaż tę jedną noc – mówi ledwie słyszalnym szeptem.
Patrzę na nią. Powinienem powiedzieć „nie”. Ona dotyka mojej dłoni, ramienia, policzka. Całuje mnie delikatnie. Oplata moją szyję ramionami. Powinienem kazać jej wyjść. Powinienem… Ale nie robię nic. Poddaję się jej namiętności.
To nie był zły sen
Budzi mnie ciche skrzypnięcie drzwi. Zamrugałem, próbując zrozumieć, gdzie jestem i dlaczego czuję na skórze ciepło innego ciała. Sara. Przez chwilę mam nadzieję, że to tylko zły sen. Że jeśli zamknę oczy, obudzę się ponownie – tym razem w łóżku sam, z czystym sumieniem i bez tego okropnego ścisku w żołądku.
Ale czuję jej zapach. Ciepło jej skóry. Wspomnienia ostatnich godzin uderzają we mnie jak cios w twarz. Co ja zrobiłem? Podrywam się do pozycji siedzącej, a ona patrzy na mnie spod przymkniętych powiek.
– Nie żałuję – mówi cicho, przeciągając się leniwie. – A ty?
Nie odpowiadam. Szukam wzrokiem swoich ubrań, jakbym mógł w nie wskoczyć i cofnąć czas.
– To był błąd – wyduszam w końcu.
Sara nie wygląda na zdziwioną.
– Mówisz to, bo czujesz się winny, czy naprawdę tak myślisz?
– Mówię tak, bo dziś jest mój ślub. A Magda to twoja siostra – odpowiadam ze złością.
Sara milczy przez chwilę, wpatrując się we mnie.
– Myślisz, że jeśli nie powiesz jej prawdy, to ta noc nie będzie miała znaczenia? – wstaje powoli, sięga po swoją sukienkę. – Piotr, zdradziłeś ją. To już się stało.
Zaciskam dłonie w pięści.
– Wiem – przyznaję szeptem.
W głowie już układam plan. Ubiorę się. Wyjdę stąd. Znajdę Magdę. Powiem jej prawdę. Muszę. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Podskakujemy oboje.
– Piotr? – słyszę głos Tomka, mojego najlepszego przyjaciela. – Idziemy na śniadanie, stary. Wszyscy na ciebie czekają.
Patrzę na Sarę. Ona się nie spieszy. Nie panikuje.
– Ubierz się – rzuca tylko i bierze do ręki swoją torebkę. – I zdecyduj, co dalej.
A ja czuję, jak kłamstwo zaciska się wokół mojej szyi niczym pętla.
Nie mogę żyć w kłamstwie
Próbuję uspokoić oddech, kiedy wychodzę z pokoju. Świat wydaje się za jasny, za głośny. Słońce razi mnie w oczy, ptaki na zewnątrz świergoczą zbyt radośnie, a ja… czuję się jak zdrajca.
Na tarasie czeka na mnie Tomek. Przygląda mi się uważnie, jakby coś podejrzewał.
– Stary, co jest? – marszczy brwi. – Blady jesteś jak ściana.
– Źle spałem – odpowiadam szybko, mijając go i schodząc po schodach.
– Nie wygląda na to, żebyś w ogóle spał – zauważa.
Ignoruję go i ruszam w stronę ogrodu. Muszę znaleźć Magdę. Muszę jej powiedzieć, zanim ta noc wgryzie się we mnie jak trucizna. I wtedy ją widzę. Stoi pod jabłonią, w promieniach słońca, trzymając w dłoniach kubek kawy. Jej włosy, jasne i miękkie, rozwiewa lekki wiatr. Uśmiecha się do mnie tak, jakby nie istniało na świecie nic poza nami. Serce wali mi w piersi, ale nie z miłości. Ze strachu. Podchodzę bliżej, a ona od razu wyciąga do mnie rękę.
– Kochanie, musimy porozmawiać – zaczynam.
– Tak, musimy – przerywa mi, wciąż się uśmiechając. – Ale najpierw… mam dla ciebie niespodziankę.
Przez chwilę mam absurdalną nadzieję, że to nic wielkiego. Że to coś błahego. Może nowa spinka do mankietów. Może zdjęcie z dzieciństwa, które chce mi pokazać. Ale nie. Magda ujmuje moją dłoń i kładzie ją na swoim brzuchu.
– Jestem w ciąży, Piotr.
Świat się zatrzymuje. Nie dociera do mnie nic poza biciem mojego serca i dźwiękiem własnych myśli, krzyczących wewnątrz czaszki. Magda śmieje się, całuje mnie w policzek, szczęśliwa, beztroska, nieświadoma tego, że ja właśnie tracę grunt pod nogami. Powinienem jej teraz powiedzieć. To był moment, w którym powinienem był to zrobić. Ale jedyne, co wyduszam z siebie, to:
– To… cudowna wiadomość.
A moje własne kłamstwo zaczyna mnie zżerać od środka.
Nie mogę w to uwierzyć
Uciekam. Zaraz po śniadaniu, zaraz po tym, jak Magda wpadła w objęcia swojej matki, opowiadając o dziecku, jak jej ojciec wzruszył się do łez, a Tomek poklepał mnie po plecach, mówiąc: „No to teraz nie masz już odwrotu, stary!”. Uciekam do jedynego miejsca, gdzie mogę jeszcze złapać oddech. Do Sary. Znajduję ją w pokoju gościnnym, siedzi na łóżku, paląc papierosa przy otwartym oknie. Gdy mnie widzi, jej twarz nie zdradza żadnych emocji.
– Powiedz mi, że to był tylko sen – mówię na jednym wydechu.
Sara odwraca głowę i wydmuchuje dym.
– Chciałbyś, prawda?
– Magda jest w ciąży.
Słowa padają ciężko, jakby coś we mnie pękło. Sara przez chwilę milczy, ale jej palce zaciskają się mocniej na papierosie.
– Więc to koniec – stwierdza spokojnie.
– To nigdy nie powinno się wydarzyć – powtarzam, bardziej do siebie niż do niej.
Sara odwraca się w moją stronę, jej oczy są inne niż wczoraj. Nie ma w nich już tej desperacji, nie ma błysku nadziei. Jest tylko gniew.
– A co, jeśli ja zaszłam w ciążę?
Czuję, jak żołądek podjeżdża mi do gardła.
– Nie możesz…
– A jeśli? – powtarza, wpatrując się we mnie.
Patrzymy na siebie przez długą chwilę, w powietrzu unosi się zapach dymu i czegoś jeszcze. Czegoś nieuchronnego.
Przed oczami mam tę noc
Kościół jest pełen ludzi. Powietrze pachnie kadzidłem i różami, a światło wpadające przez witraże maluje kolorowe plamy na białym kobiercu prowadzącym do ołtarza. Stoję przy ołtarzu, zaciskając dłonie. Z daleka słyszę ciche rozmowy gości, szeptanie krewnych, przyciszone śmiechy dzieci. Nie mogę się ruszyć. Czuję na sobie wzrok Sary. Siedzi między gośćmi, ubrana w jasną sukienkę, jakby chciała upiornie przypominać pannę młodą. Jej oczy są chłodne, obojętne. I wtedy organista zaczyna grać. Wszyscy wstają.
Powinienem się odwrócić. Powinienem spojrzeć na Magdę, zobaczyć jej uśmiech, jej szczęście, jej miłość. Ale przed oczami mam tylko minioną noc. Skórę Sary pod moimi dłońmi. Jej szept. „A jeśli zaszłam w ciążę?”. Kapłan zaczyna mówić. Nawet go nie słyszę.
Tylko pulsowanie w skroniach, dudniące pytanie: „Powiedz jej prawdę. Zatrzymaj to teraz. Jeszcze możesz”. Ale co, jeśli nie mogę? Co, jeśli już jest za późno?
Kapłan podnosi wzrok.
– Czy ty, Piotrze, bierzesz Magdalenę za żonę?
Otwieram usta. Cisza.
Jeśli powiem „tak”, wejdę w życie pełne kłamstw, w życie, w którym każda kolacja, każdy dotyk Magdy, każdy pocałunek będzie przypomnieniem tego, co zrobiłem. Jeśli powiem „nie”, zniszczę ją. Zniszczę wszystko. Jeśli powiem prawdę… Nie wiem, czy znajdę w sobie siłę. Patrzę na Magdę. Jej oczy lśnią. Wierzy we mnie. Patrzę na Sarę. Jej twarz nie zdradza niczego. Patrzę na kapłana. Czeka.
Sam nie wiem, kim jestem. Otwieram usta. Co mam powiedzieć?
Piotr, 31 lat