„W pociągu spotkałem kochankę mojego kumpla. Nie dziwię mu się, bo dla tych nóg i ust każdy by stracił głowę”
„Moja była koleżanka też nosiła imię Zuza. Szalałem na jej punkcie i nie potrafiłem wybaczyć Tymonowi, że ją zdradza z dziewczyną z pracy. Przez to zakończyłem tę długoletnią znajomość. I to pewnie ta jego koleżanka siedziała naprzeciwko mnie w przedziale pociągu”.

- listy do redakcji
Nie miałem ochoty na towarzystwo
Jej nagłe pojawienie się brutalnie przerwało moją popołudniową drzemkę. Akurat śniło mi się coś miłego, dopiero co uwolniłem się od ponurych myśli, które jak ciężki, żołnierski hełm przygniatały mi głowę, dopiero co... A ona wtargnęła bez pardonu, bez ogródek, bez cienia litości.
– Wolne? – rzuciła.
Nie zdążyłem zareagować, zresztą nie oczekiwała odpowiedzi. Zajęła miejsce dokładnie po przekątnej przedziału – naprzeciw mnie, ale tuż przy drzwiach.
Zatopiłem wzrok w krajobrazie za szybą. Liczyłem, że soczysta zieleń drzew i krzewów, dodatkowo rozświetlona blaskiem słońca, wchłonie całą narastającą we mnie złość. Ale ona wcale nie znikała. Ja nie mogę, kobieta może wybierać z całej masy wolnych miejsc, ma do wyboru cały ten opustoszały pociąg, któremu jakimś cudem udało się w końcu ruszyć do celu. I musiała wybrać akurat to miejsce? No jasne, że nie musiała.
Skoro taka z niej gaduła, to czemu nie poszuka sobie jakiegoś innego gościa do rozmowy? Na tym świecie aż roi się od przystojniaków, którzy daliby się pokroić, żeby taka laseczka dosiadła się do nich w pustym przedziale. Na bank nawet w tym pociągu paru by się znalazło. Z jakiego powodu padło akurat na mnie? Może dlatego, że nie grzeszę urodą. Takie młode ślicznotki pewnie widzą we mnie co najwyżej bezpieczną przystań. Faceci mojego pokroju nie startują do lasek pokroju jej.
Spojrzałem zaintrygowany w kierunku wejścia. Czy ona rzeczywiście jest taka śliczna, jak mi się początkowo zdawało? Owszem. Wyciągnęła do przodu zgrabne, długie nogi odziane w ciemne pończochy (przepadam za kobiecymi nogami w seksownej czerni), zupełnie nieświadoma ich uroku. Zrzuciła szpilki, bardzo gustowne, i zaczęła wykonywać jakieś ćwiczenia swoich stóp, całkowicie się na nich koncentrując. Podobnie jak ja. Mój wzrok unikał jej oblicza. Obawiałem się, że potraktuje to jako zachętę. W końcu przerwie to nienaturalnie przedłużające się milczenie i zacznie paplać. Pewnie będzie bredzić.
Mój dobry nastrój gdzieś się ulotnił
Zrobiłem się nerwowy. Najchętniej wpatrywałbym się w ekran komórki (szkoda, że nie zabrałem żadnej książki), ale żeby po nią sięgnąć, musiałbym niestety wstać, podnieść się i chwycić za marynarkę, którą – o zgrozo – zostawiłem na półce. Gdyby telefon chociaż zadzwonił, ale gdzie tam, akurat teraz postanowił milczeć. Za to po chwili z jej komórki popłynęła tkliwa melodia. No tak, pewnie będzie teraz rozmawiać przez godzinę. Mimo to nadstawiłem uszu. W końcu byłem ciekaw, jak brzmi jej głos.
– Cześć, jestem teraz w pociągu. Odezwę się później…
To nie był głos ani sprzedawczyni z bazaru, ani profesjonalnej kusicielki. Brzmiał zupełnie przeciętnie i można było wyczuć w nim nutkę nudy.
– No przecież ci tłumaczę, że w tej chwili nie mogę gadać. Siedzę w pociągu. Nie podróżuję sama, mam towarzystwo w przedziale.
Jej głos stał się prawie niesłyszalny, ledwo docierał do moich uszu.
– Pogadamy wieczorem. Nie, jest okej, mam dobry nastrój, po prostu… – można było wyczuć, że zaczyna być coraz bardziej poirytowana.
Doszedłem do wniosku, że zaczynam ją traktować z mniejszą niechęcią, a nawet z lekką sympatią. Okazało się, że sama doświadczyła czyjegoś ataku, tak samo jak ja wcześniej ucierpiałem przez jej zachowanie. Karma szybko dała o sobie znać.
– Daj spokój, nie opowiadaj mi o takich sprawach! Wolę nic nie wiedzieć
Uniosła oczy ku górze. Nie byłem w stanie się powstrzymać i w końcu zerknąłem na nią, bo i tak by tego nie zauważyła. Mała, subtelna buzia prezentowała się ładnie, ale nie aż tak, jak myślałem na początku. Miała dość spory nos, do tego jeszcze taki kartoflowaty. Za to zdobiły ją przepiękne, pomalowane na czerwono wargi, układające się w grymasy, plastyczne. Miała też troszkę więcej lat na karku niż początkowo sądziłem, może z trzydziestkę. Nie taka już młódka, ale nadal niezła sztuka, bez dwóch zdań.
– Słuchaj, tak naprawdę to on jest mi już całkiem obojętny. Nie widzę sensu, żeby przysłuchiwać się temu, co mówisz. Te informacje mnie nie ciekawią i nie ekscytują mnie jak ciebie. I nie sprawiają mi bólu, nie myśl tak. Dziękuję ci, Tereska, że zadzwoniłaś, ale pogadamy kiedy indziej. I koniecznie o czymś innym.
Mówiła o moim kumplu
Kobieta sukcesu? Eleganckie, błyszczące szpilki zdawały się to potwierdzać, a pomarańczowy sweter raczej nie sugerował niczego przeciwnego. Nie przepadam za damami biznesu. Ale akurat tej osobie zacząłem współczuć. Pomimo pozornie pewnej siebie postawy, ostatecznie okazała się bezsilna wobec salwy słów wystrzelonej przez Teresę. W efekcie dała się wciągnąć w dyskusję, biedna istota.
– Powiem ci szczerze, kiedy tak sobie rozmyślam o Tymonie, to teraz widzę, że było to niezłe ziółko w tych swoich wyprasowanych ciuszkach. Cały czas próbował zamaskować ten okropny, nie do wytrzymania smród potu, od którego robiło mi się niedobrze, nakładając tony najnowszych perfum od Armaniego…
W tym momencie zacząłem słuchać z największą uwagą. Rozmowa zrobiła się doprawdy interesująca. Tymon? Dokładnie tak nazywał się mój kumpel jeszcze z czasów podstawówki, z którym niestety od trzech lat nie utrzymuję kontaktu. On też miał problem z nadmierną potliwością i nie pachniał zbyt przyjemnie, co usiłował zatuszować, oblewając się hektolitrami wody toaletowej. Cóż za zbieg okoliczności! Z niecierpliwością wyczekiwałem, co padnie za chwilę.
– No, ja też jej trochę żałowałam, wiesz? To może zabrzmieć idiotycznie, ale serio – było mi jej szkoda. Biedactwo, naprawdę biedactwo. Jakby tylko usłyszała, co on mi o niej gadał! Może nawet wybaczyłabym mu skoki w bok, ale nie te okrutne teksty, które o niej rzucał. Co za świństwo z jego strony, po prostu świństwo. Faceci to beznadziejny przypadek. A ten to już w ogóle… No ba! A to, co mi na koniec wypalił… Że ze mną zrywa przez żonę, dla żony. Bo Zuzia powiedziała, bo Zuzia zagroziła, bo Zuzia obiecała. Zuzia zrobiła to, Zuzia zrobiła tamto. Ale obłuda, co za zakłamanie. Nienawidzę drania. Upiekłabym go na wolniutkim ogniu, soliła i polewała octem, żeby się wił z bólu.
Najwyraźniej w ogóle wyleciało jej z głowy, że jestem razem z nią w przedziale. Miałem poczucie, że wypada wstać, wyjść i dać jej trochę prywatności, żeby mogła spokojnie dociągnąć tę rozmowę do końca. Ale z drugiej strony zżerała mnie po prostu ciekawość, co będzie dalej.
Byłem ciekaw, jak to się rozwinie
Moja była koleżanka też nosiła imię Zuza. Szalałem na jej punkcie i nie potrafiłem wybaczyć Tymonowi, że ją zdradza z dziewczyną z pracy. Przez to zakończyłem tę długoletnią znajomość. I to pewnie ta jego „koleżanka” siedziała naprzeciwko mnie w przedziale pociągu. Zjawiskowa, seksowna Joanna, o której tyle razy słyszałem, zanim stwierdziłem, że mam tego dosyć. Wcale nie była żadną bizneswoman, a jedynie asystentką jakiegoś kierownika w dużej firmie. Ale ten świat to mała wiocha!
Niech sama idzie na ten korytarz jak ma ochotę... Wtedy nie będę w stanie pojąć sensu tej opowieści i ogarnąć, o czym ona w zasadzie jest, no ale cóż. Tylko czemu ja mam się wykazywać taktem, podczas gdy ona tego nie robi, kiedy gada przy mnie o tych wszystkich sprawach.
– Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że mógłby zrobić coś takiego. Byłam przekonana, że mimo wszystko darzy ją jakimś uczuciem, ten drań, nawet jeśli wygadywał o niej różne rzeczy. Wiesz, jak to jest, ludzie mają tendencję do szukania wymówek. Zawsze wymyślą jakieś powody, żeby usprawiedliwić zdradę. Bo żona nie chce, bo od lat nie uprawiają seksu, bo skończyła się chemia. Znamy te teksty na wylot, prawda? Ale gdy przychodzi co do czego i trzeba ją zostawić, to nagle robi się żal. Dzieci przed maturą, no i jak tu sprzedać taki ładny dom. I raptem okazuje się, że jednak rodzina jest najważniejsza. Ale da się jakoś to przetrwać, bo w sumie rzeczywiście, rodzina jest najważniejsza. Najwidoczniej…
Kiedy mówiła ostatnie zdanie, nagle w połowie głos się jej załamał i przeszedł w jakieś mroczne, niskie tony. Ponownie zerknąłem na nią z lekkim niepokojem.
Oby tylko nie zaczęła mi tu beczeć. Dobrze, że Tereska gruchała gdzieś po „drugiej stronie”. Panna przysłuchiwała się koleżance bez słowa i raczej opanowała emocje. A może wcale nie opanowała, gdyż naraz zaczęła sypać bluzgami, jakich nikt by się nie spodziewał po tak uroczo skrojonym i umalowanym dzióbku. Nawet nie będę przytaczać tych rzeczy, które wygadywała, są zbyt nieprzyzwoite. Skupię się jedynie na tym, co powiedziała na koniec:
– Nic dziwnego, śmieci na świecie jest od groma. A faceci to już w ogóle, żadnego szacunku dla podstawowych wartości. Daj spokój, nie drążmy już tego tematu. Mam głęboko w poważaniu Tymona i jego nowe wcielenie, i nie krępuj się mu o tym powiedzieć przy najbliższej okazji. Kładę laskę na jego eks i na tę nową pannę, którą sobie znalazł, i na całą resztę panienek, które dopiero pojawią się na horyzoncie. Koniec rozmowy w tej kwestii, jasne? Zejdźmy wreszcie z tematu, bo pędzę tą przeklętą koleją i nie mam warunków do pogaduch. Narka!
Niezły ananas z tego Tymona
W końcu na mnie zerknęła. Czy dopiero teraz zdała sobie sprawę z mojej obecności? Raczej nie. Choć nasze oczy się skrzyżowały, to wyglądało to tak, jakby nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia… Przez resztę podróży trwała zatopiona w swoich rozmyślaniach, z głową odgiętą w tył. Ktoś mógłby uznać, że drzemie, gdyby nie te jej nogi, nieustannie wykonujące coś na kształt przytupywania w miejscu. No i jeszcze kciuki wirujące jak śmigła.
Mój wzrok przykuły jej dłonie niczym w transie: smukłe i delikatne jak u wirtuoza klawiszy, blade, prawie prześwitujące. Zdradzały jej ogromną wrażliwość. Opuściła przedział zanim pociąg dotarł do stacji, najwyraźniej nie mogąc już usiedzieć spokojnie. Kiedy się podniosła, ponownie przyjrzałem się jej z zaciekawieniem. Doprawdy olśniewająca. Niezwykle kształtna, wysoka i dobrze zbudowana.
Stała wyprostowana, emanując pewnością siebie. Nie odważyłbym się do niej zagadać, ani teraz, ani nigdy, ale kroczyłem za nią niczym zabłąkany kundel po obszernym dworcu, mając cichą nadzieję, że jakimś zrządzeniem losu mnie przygarnie. Ona jednak wskoczyła do taksówki i zniknęła mi z oczu. Ogarnął mnie smutek, tak przejmujący smutek.
Minęło jeszcze parę godzin, nim dotarłem do hotelu, szedłem pieszo, podziwiając nieznane mi miasto – a może to jej rodzinne strony? Po co by tu przyjeżdżała koleją i bez swojego przełożonego? Chyba jedynie odwiedzić bliskich. Zakwaterowałem się w pokoju, rozpakowałem z pewną niepewnością i zadzwoniłem do swojej Hani. Biedna Hania, taka nieciekawa. Jak zawsze zasypała mnie potokiem słów – co, gdzie i za ile kupiła oraz jak niewygodnie robić zakupy w maseczce. Każdego dnia te same bolączki. Nawet nie zapytała, jak mi minęła podróż. Już mieliśmy kończyć rozmowę, kiedy nagle odezwała się tonem tak dla niej niespotykanym, podekscytowanym.
– Słuchaj, słuchaj! Masz pojęcie, co nawywijał ten twój kumpel Tymon?
Wypowiadając wyraz „kumpel” zdołała nawet użyć użyć uszczypliwego tonu.
– Chyba się domyślam. W końcu zostawił Zuzkę, i to wcale nie przez tę swoją byłą. Wygląda na to, że dla jakiejś gówniary. Bierze z nią ślub czy co?
Zatkało ją na chwilę. Przez moment nie była w stanie wykrztusić ani słowa.
– Podobno nie masz z nim kontaktu od kiedy zaczął chodzić z tą latawicą, prawda?
– Owszem, zgadza się. Od dobrych trzech lat zero kontaktu.
– Więc jakim cudem jesteś tak dobrze poinformowany?
– Cóż, to mój mały sekrecik.
– Jasne, rozumiem. Pewnie masz wtyki tu i ówdzie. Nie ja pierwsza z tym do ciebie przychodzę.
– No powiedzmy, że coś w tym stylu.
– Nie muszę chyba tego powtarzać, sam dobrze wiesz – w głosie Hani słychać było rozczarowanie. – I tak niewiele więcej mogłabym dodać. Zgadza się, masz całkowitą słuszność, zostawił ją dla jakiejś smarkuli i planują wziąć ślub. Zuza jest kompletnie załamana, Elka mi o tym wspomniała.
– Cóż, typowe dla Tymona. Odezwę się do ciebie jutro, do usłyszenia, Haniu.
– Na razie.
Hania, moja małżonka, była strasznie rozczarowana. Aż mi się smutno zrobiło gdy ją sobie wyobraziłem. Przymrużyłem oczy i nagle, zamiast dobrotliwej twarzy mojej połowicy, zobaczyłem tę laskę z pociągu, Asię. Jakoś nie miałem zapału, żeby znowu patrzeć na świat. Te nogi… Te dłonie… Te seksowne, karminowe wargi.
Miałem rację jak cholera, że trzy lata temu ostro zerwałem wieloletnią przyjaźń. Tymon to skończony dureń. W tej chwili gardziłem nim jeszcze mocniej, o ile to w ogóle realne. I chyba jednak nie chodziło o Zuzannę. Nazajutrz przejdę się trochę po okolicy – złożyłem sobie obietnicę. Może gdzieś wpadnę na Joasię. Bardzo bym tego pragnął.
Szymon, 39 lat