„W pociągu znalazłam list miłosny. Myślałam, że to pomyłka, dopóki jego nadawca sam się nie ujawnił”
„Otworzyłam złożone kartki, a moje oczy prześlizgnęły się po pierwszych zdaniach: «Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Każdy dzień bez Ciebie wydaje się pusty…». Zamarłam. To była jakaś pomyłka. Na pewno”.
Pociągi zawsze przypominały mi scenę teatralną – każdy pasażer miał swoją rolę, swoje rekwizyty, swoją historię. Tego dnia grałam zmęczoną pracoholiczkę, wracającą z kolejnej podróży służbowej. Zwaliłam się na miejsce przy oknie, torba zsunęła się na podłogę, a ja westchnęłam ciężko.
Byłam zmęczona życiem
Standardowy rytuał – sprawdzić bilet, wyjąć laptopa, zająć się jakimś raportem, żeby nie myśleć o tym, jak bardzo nie chce mi się żyć. Sięgnęłam do torby i zaczęłam w niej grzebać. Laptop był, kosmetyczka była, sterta papierów też. A biletu… brak.
– Jak zwykle coś zgubiłam… No świetnie, bilet – wymamrotałam, zerkając nerwowo na siedzących wokół.
Ludzie rzucali ukradkowe spojrzenia, a ja czułam, jak robi mi się gorąco. Co za wstyd. Wtedy właśnie go zobaczyłam. Między dokumentami leżał jakiś list. Eleganckie pismo. W życiu nie widziałam czegoś takiego na żywo. Czy to możliwe, żeby należał do mnie?
Wyciągnęłam go ostrożnie. Otworzyłam złożone kartki, a moje oczy prześlizgnęły się po pierwszych zdaniach: „Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Każdy dzień bez Ciebie wydaje się pusty…”. Zamarłam. To była jakaś pomyłka. Na pewno. Ktoś musiał go tu wrzucić przypadkiem… a może specjalnie? Serce zaczęło mi bić szybciej.
Naprzeciwko mnie siedział mężczyzna. Wysoki, ciemnowłosy, z nutą pewności siebie wymalowaną na twarzy. Wpatrywał się we mnie.
– Wygląda na to, że znalazła pani coś ciekawszego niż bilet – powiedział spokojnie.
O co tutaj chodziło?
Przez chwilę wpatrywałam się w niego, próbując rozszyfrować, czy sobie ze mnie żartuje, czy naprawdę wie coś o tym liście.
– Czy to pana sprawka? Ten list? – rzuciłam, unosząc lekko brew. W moim głosie słychać było irytację, której nawet nie próbowałam ukryć.
Mężczyzna, nieznacznie się pochylając, zachował kamienną twarz, choć w jego oczach igrał cień rozbawienia.
– A co, jeśli tak? – zapytał irytująco spokojnym tonem. – Przepraszam, ale proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie chcę być nachalny… Ale wygląda na to, że przeznaczenie się panią zainteresowało.
Przeznaczenie? Czy on powiedział to na serio? Prychnęłam, choć sama nie wiedziałam, czy bardziej z rozbawienia, czy z niedowierzania.
– Przeznaczenie? – powtórzyłam. – Niech mi pan wybaczy, ale to jest kompletnie absurdalne. Kto normalny wtyka obcej kobiecie list miłosny do torby? To nie jest romantyczne, to po prostu dziwne.
Nieznajomy wyprostował się na swoim miejscu, wciąż mnie obserwując. Miał w sobie coś, co mnie irytowało – zbyt dużą pewność siebie, jakby był panem tej sytuacji.
– A tak z ciekawości… – zaczął, pochylając się odrobinę bliżej. – Przeczytała pani chociaż cały?
Był wkurzający
– To nie pana interes – odpowiedziałam szybko.
Uśmiechnął się. Tym razem szerzej, jakby moja reakcja go bawiła.
– Ma pani rację. Przepraszam, nie powinienem być wścibski. – Jego ton nagle złagodniał. – Adam – przedstawił się, wyciągając dłoń.
Zawahałam się, patrząc na jego rękę. To wszystko było dziwne, ale jakoś nie mogłam się zmusić do całkowitego zignorowania go.
– Ewa – odpowiedziałam w końcu, niechętnie uścisnąwszy jego dłoń. Była ciepła. Jego uśmiech znów się powiększył.
– Myślę, że ta podróż będzie ciekawsza, niż się pani spodziewała – rzucił.
Zdawał się być wyjątkowo zadowolony z tego, jak sprawy się rozwijały. Ja natomiast miałam ochotę wstać i zmienić przedział, ale coś mnie powstrzymywało. Może ciekawość? A może to, że jego pewność siebie była równie irytująca, co intrygująca?
Zerkałam na niego ukradkiem, podczas gdy on siedział swobodnie, jakbyśmy prowadzili zupełnie zwyczajną rozmowę. W pewnym momencie wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku.
– Chodźmy na kawę. W restauracyjnym wagonie jest ciszej. Może łatwiej nam będzie porozmawiać.
Zaintrygował mnie
Spojrzałam na niego podejrzliwie. Zdecydowanie za dużo wiedział o mnie, o liście, a teraz proponował wspólną kawę, jakbyśmy byli starymi znajomymi.
– Nie mam ochoty na żadne dziwne rozmowy – rzuciłam.
– To tylko kawa – odpowiedział z lekkim wzruszeniem ramion. – Jeśli zmieni pani zdanie, zapraszam. – Skinął głową i ruszył w stronę wagonu restauracyjnego, zostawiając mnie z całą tą absurdalną sytuacją.
Westchnęłam. Może kawa mi nie zaszkodzi.
Znalazłam go przy jednym z małych stolików w restauracyjnym wagonie. Na mój widok uśmiechnął się szeroko.
– Widzisz? To nie było takie trudne – powiedział w końcu.
– Nie wiem, dlaczego tu jestem. Ale jeśli masz jakiekolwiek wyjaśnienia dotyczące tego listu, to mów.
Przez chwilę patrzył na mnie z tym swoim tajemniczym uśmiechem. W końcu skinął na kelnera i zamówił dwie kawy, jakby w ogóle nie brał pod uwagę, że mogłabym nie chcieć.
– Czasem trzeba zaufać intuicji.
– I sądzisz, że jestem osobą, która ufa intuicji? – zapytałam ironicznie.
– Może nie od razu – przyznał. – Ale myślę, że są w tobie ukryte pokłady romantyzmu.
– Naprawdę? – prychnęłam. – I to wywnioskowałeś po jednym spotkaniu w pociągu?
– Po tym, jak przeczytałaś ten list – odparł spokojnie. – Widziałem to w twoich oczach. Może i starasz się pani być cyniczna, ale coś tam cię poruszyło.
Drwił ze mnie
Nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek pozwala sobie na takie uwagi, jakby znał mnie lepiej niż ja sama. Co gorsza, miał rację. List faktycznie mnie poruszył. Ale to nie znaczyło, że zamierzam to przed nim przyznać.
– Dlaczego to robisz? – zapytałam w końcu. – Jeśli to twój list, jeśli to wszystko jest jakimś dziwnym planem, to powiedz.
– A może to po prostu los chciał, żebyśmy się poznali? – zapytał znowu. – Nie sądzisz, że w życiu przydarzają się nieprzewidywalne rzeczy?
Może miał rację, że nie wszystko można było wytłumaczyć logiką, ale w tej chwili czułam się bardziej zagubiona niż kiedykolwiek wcześniej.
– To brzmi jak tani romans – odparłam, próbując zachować swój sceptycyzm. – A życie jest dużo bardziej skomplikowane.
Nie odpowiedział od razu, jakby wiedział, że zostawił mnie z pytaniami, na które sama musiałam znaleźć odpowiedź.
– To wszystko było zaplanowane? – zapytałam ostro, wbijając w niego spojrzenie.
Zaplanował to
Adam milczał przez chwilę. W końcu spojrzał na mnie z czymś na kształt żalu w oczach.
– Tak, widziałem cię wcześniej. Na konferencji. Wyglądałaś… wyjątkowo – przyznał cicho. – Chciałem dać losowi szansę.
Poczułam, jak gniew miesza się z zawodem. Więc to nie była magia, przypadek, przeznaczenie. To była zimna kalkulacja. Plan.
– Czyli włożyłeś mi ten list do torby, licząc, że zacznę cię szukać? – zapytałam.
– Chciałem, żebyś mnie zauważyła – odpowiedział spokojnie. – Może to głupie, ale…
– Głupie to mało powiedziane – przerwałam mu, odsuwając się. – Manipulowanie ludźmi to kiepski sposób na znajomość.
Wstałam od stolika. Musiałam odejść, zanim powiem coś, czego będę żałować.
– Poczekaj – próbował mnie zatrzymać, ale tylko spojrzałam na niego z żalem.
– Daj mi spokój.
Odeszłam, zostawiając go w pustym wagonie.
Wróciłam na swoje miejsce, czując, jak emocje we mnie buzują. Gniew, rozczarowanie, ale też… coś na kształt żalu. Z jakiegoś powodu ten list, tych kilka godzin rozmowy, wszystko to wydawało się teraz absurdalne, a jednak nie mogłam przestać o nim myśleć.
Byłam wściekła
Patrzyłam przez okno, próbując zebrać myśli. Ale im bardziej starałam się wyrzucić Adama z głowy, tym silniej jego słowa do mnie wracały. „Chciałem dać losowi szansę.” Czy to naprawdę było takie złe? Może działał nierozsądnie, ale… czy to świadczyło o złych intencjach?
W końcu nie wytrzymałam. Podniosłam się i ruszyłam z powrotem do wagonu restauracyjnego. Adam wciąż tam był. Kiedy mnie zobaczył, wyprostował się, a na jego twarzy pojawiła się nadzieja.
– Przyszłaś – powiedział cicho.
– Nie rób sobie nadziei – odparłam szybko. – Chcę jedynie zrozumieć, dlaczego zrobiłeś coś tak… dziwnego.
– Byłem zmęczony samotnością. Zauważyłem cię i poczułem, że muszę spróbować. Może to był głupi pomysł, ale po prostu chciałem cię poznać.
Patrzyłam na niego długo, próbując odgadnąć, czy mówi prawdę. W jego oczach nie widziałam już tej pewności siebie, tylko jakąś delikatność, którą wcześniej przeoczyłam.
– Jeśli naprawdę chciałeś mnie poznać, mogłeś po prostu powiedzieć to wprost – odpowiedziałam.
– Masz rację – przyznał. – Ale bałem się, że mnie odrzucisz. Może to była moja jedyna szansa.
Cisza między nami była gęsta. W końcu usiadłam naprzeciw niego.
– Dobra, powiedz mi wszystko. Ale tym razem szczerze – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
– Poznałem cię na konferencji – zaczął. – Siedziałaś w pierwszym rzędzie, robiłaś notatki. Byłaś skupiona, a jednocześnie jakby gdzieś indziej. Wyglądałaś, jakbyś wszystko miała pod kontrolą, ale ja dostrzegłem coś więcej. Smutek, może zmęczenie. Nie wiem, co to było, ale poruszyło mnie.
Miał nadzieję
Słuchałam w milczeniu, a w mojej głowie kotłowały się sprzeczne uczucia. Czy to możliwe, że ktoś zapamiętał mnie w taki sposób? Ja, zwykła uczestniczka jakiejś nudnej prezentacji?
– Chciałem podejść wtedy, ale wydawałaś się nieosiągalna – kontynuował. – A potem, gdy zobaczyłem cię w pociągu, pomyślałem, że to znak. Głupie, wiem. Napisałem ten list i włożyłem go do twojej torby.
– Nie można tak po prostu wkraczać w czyjeś życie, jakby to był jakiś film.
– Masz rację – odpowiedział, opuszczając wzrok. – Może to był egoizm. Chciałem czegoś wyjątkowego.
Serce zabiło mi mocniej, choć nie chciałam, by cokolwiek w jego słowach mnie ruszyło. Zacisnęłam dłonie na stole, próbując zachować spokój.
– I co teraz? – zapytałam. – Myślisz, że po tym wszystkim uwierzę w twoje dobre intencje?
– Nie wiem – przyznał szczerze. – Ale chciałem spróbować. Nawet jeśli oznacza to, że mnie odrzucisz.
Spojrzałam na niego. Było coś rozbrajającego w jego szczerości. Już nie wyglądał jak ten pewny siebie mężczyzna, który siedział naprzeciwko mnie na początku podróży. Teraz widziałam kogoś, kto ryzykował więcej, niż chciał się do tego przyznać.
– To ryzykowne zagranie – powiedziałam cicho. – Nie wiem co o tym myśleć.
– Nie proszę cię o odpowiedź teraz – powiedział. – Po prostu chciałem, żebyś wiedziała, że to wszystko było szczere.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na siebie. W końcu wstałam, biorąc torbę.
– Muszę to przemyśleć – rzuciłam, zanim zdążył coś odpowiedzieć.
Wróciłam do swojego miejsca, czując, jak serce wali mi w piersi. List nadal leżał w mojej torbie, a jego słowa w mojej głowie. Nie wiedziałam, co zrobię, ale jedno było pewne – Adam sprawił, że świat na moment wydawał się mniej przewidywalny. I trochę bardziej intrygujący.
Ewa, 33 lata