Reklama

Z nikim nie miałam tak dobrego kontaktu jak z babcią. Oczywiście nie miałam pretensji do rodziców. Pewnie taka kolej rzeczy wynikała z tego, że oni byli przede wszystkim skupieni na pracy i nie spędzaliśmy ze sobą aż tak dużo czasu w ciągu dnia. Babcia za to była przy mnie odkąd pamiętam. Na początku chyba też pracowała, ale zawsze z domu. Nie do końca wiem, czym się wtedy zajmowała, ale zawsze znajdowała chwilę, by skupić się na mnie.

Reklama

Kochałam ją

W dzieciństwie były długie spacery, zabawy w parku czy wyjścia na lody. Kiedy weszłam w okres młodzieńczy i rodzice zaczęli narzekać, że taka rozwydrzona ze mnie nastolatka, ona stała się powierniczką wszystkich moich sekretów – tych, które na to miano zasługiwały i tych, które tylko wydawały mi się ważne.

Wciąż spacerowałyśmy we dwie, tyle że długie godziny spędzałyśmy nad stawem w parku czy, jeśli była kiepska pogoda, u niej w domu, przy pysznych kruchych ciasteczkach. Nie wiem, jak to robiła, ale zawsze potrafiła mnie pocieszyć. Przy niej czułam się lepsza, pewniejsza i bardziej zrozumiana.

– Nie musisz przepraszać za to, jaka jesteś – lubiła mawiać. – Ludzie mają to do siebie, że popełniają błędy. Ważne, by zdawać sobie z nich sprawę i się na nich uczyć.

Do tych naszych spotkań i wyjątkowej relacji, która nas łączyła, podchodziłam bardzo swobodnie – byłam przekonana, że tak już będzie zawsze i nie myślałam, że przerwanie tego wszystkiego może nastąpić tak niespodziewanie. A kiedy babci nagle zabrakło, wszystko runęło jak domek z kart.

Nie mogłam się pozbierać

Czułam się, jakby ktoś wydarł mi kawałek serca. To stało się tak nagle. Przez dłuższy czas byłam w ciężkim szoku. Bo jak to tak – odeszła? Była chora i nic nikomu nie powiedziała. Nawet mi, a może zwłaszcza mi! Byłam na nią zła, że zachowała tak ważną informację dla siebie.

Pewnie nie chciała mnie martwić, ale to i tak niczego nie zmieniało. Uważałam, że jej decyzja była bardzo lekkomyślna, poczułam się zresztą zdecydowanie pominięta. Ja przecież mówiłam jej wszystko…

Co gorsza, matka nagle ubzdurała sobie, że powinna zastąpić babcię i za wszelką cenę próbowała do mnie dotrzeć. Co chwila zagadywała, zapraszała na spacery, kawki, podwieczorki – a wszystko po to, by odwrócić moją uwagę od śmierci babci. Wydawało jej się chyba, że potrzebuję przyjaciółki, więc ona miała stać się taką idealną, dopasowaną do wszystkiego, na czym mi zależało. Problem w tym, że mi wcale nie brakowało „jakiejś tam” przyjaciółki, tylko tej konkretnej – babci.

Cały czas myślami byłam przy niej. Zastanawiałam się też, co matka zrobi ze wszystkimi rzeczami, jakie pozostały w domu babci. Uznałam, że warto by odwiedzić to miejsce, by uchronić choć część z nich przed zapomnieniem lub zniszczeniem.

Tęskniłam za nią

Chciałam przejrzeć jej rzeczy, choć to wiązało się z podróżą do domu babci, który przecież miał mi ciągle przypominać, że jej nie ma. Zebrałam się w sobie i pojechałam. Wspomnienia uderzyły we mnie, jak tylko przekroczyłam próg.

Przypominało mi się, jak siedziałyśmy we dwie i rozmawiałyśmy o wszystkim – trochę o rodzinie, trochę o moich znajomych, a trochę o jej przyjaciółce, pani Róży, która chyba jako jedyna ze wszystkich wokół rozumiała moje przywiązanie do babci.

Najpierw dotarłam do albumów. W pierwszych, tych na samej górze, były głównie nasze zdjęcia. Śmiałam się, gdy spoglądałam na pogodną twarz babci, moje śmieszne miny, tę dziwną, trochę nieobecną powagę rodziców. Potem było już więcej łez, bo docierałam do zbiorów, w których babcia trzymała swoje zdjęcia z przeszłości. Widziałam ją młodszą, szczęśliwą, roześmianą i beztroską. Choć do samego końca zachowała pełnię pogody ducha, takiej jej jeszcze nie znałam. I to chyba zabolało najmocniej.

Dosłownie oniemiałam

Przejrzałam jeszcze kilka drobiazgów, a wśród nich dostrzegłam stary, podniszczony notes. Zauważyłam w nim jakieś zapiski, listę imion i nazwisk, które nic mi nie mówiły. Zmarszczyłam brwi. Może to byli jacyś znajomi? Tacy, z którymi babcia dzieliła jakieś zainteresowania? Tylko czemu to byli sami faceci?

Musiałam się koniecznie dowiedzieć, o co tutaj chodziło i kim oni wszyscy dla niej byli. Tajemniczy notes nie dawał mi spokoju. Gdy wracałam do domu, myślałam tylko o nim. Choć pewnie powinnam skupiać się na innych kwestiach, wciąż czułam, że kryje się za tym jakaś ogromna tajemnica.

„Niepotrzebnie się nakręcasz” – strofowałam sama siebie, wsiadając do tramwaju, który miał mnie zawieźć na nasze osiedle. – „Pewnie to jacyś znajomi ze studiów albo z jakiegoś klubu czy innych zajęć, w których kiedyś uczestniczyła”.

Wiedziałam z opowieści pani Róży, że babcia była kiedyś duszą towarzystwa. Wszyscy wokół ją podziwiali i w wielu kwestiach naprawdę słuchali, bo stanowiła dla nich pewnego rodzaju autorytet. Kładąc się spać, starałam się o tym nie myśleć. I chociaż wmawiałam sobie, że to wszystko przecież nie ma zbyt wielkiego znaczenia w obliczu tego, że jej po prostu już ze mną nie ma, i tak nie mogłam z jakiegoś powodu zmrużyć oka.

Chciałam poznać prawdę

Ostatecznie uznałam, że muszę koniecznie porozmawiać z panią Różą. Miałam nadzieję, że to właśnie ona rzuci trochę światła na moje znalezisko. W końcu kto jak nie ona?

Staruszka, a zarazem najbliższa przyjaciółka babci, nie była zaskoczona moim widokiem.

– Jak to dobrze, że jesteś… Odkąd Balbiny zabrakło, nic nie jest już takie samo.

Zgodziłam się z nią, powoli kiwając głową. Kiedy zaprosiła mnie do środka i zaproponowała herbatę, powoli wyciągnęłam z torby notes babci.

– Pani Różo – zaczęłam ostrożnie. – Może wie pani, co to takiego?

Staruszka spojrzała na przedmiot, który trzymałam w rękach i uśmiechnęłam się smutno.

– Tak sądziłam, że prędzej czy później znajdziesz ten notes – przyznała.

Otworzyłam go na stronie, na której znajdowała się lista tajemniczych mężczyzn.

– Wie pani, co to za nazwiska? – spytałam, nie kryjąc przejęcia.

Skrzywiła się lekko i jakby zawahała.

– Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić…

– Proszę! – rzuciłam żarliwie. – Chcę wiedzieć, co było dla babci aż takie ważne, że w ogóle mi o tym nie wspomniała.

Miała swoje sekrety

Pani Róża wzruszyła delikatnie ramionami.

– Bo i nie było się czym chwalić, dziecko – przyznała. – Twoja babcia kiedyś była piękną kobietą. Wszyscy z okolicy się w niej podkochiwali. A ona, wtedy trochę beztroska i spragniona wrażeń, postanowiła to wykorzystać.

– Nie rozumiem – rzuciłam nieco zaniepokojona.

– To, co tutaj widzisz, to lista mężczyzn, których wspólnie wytypowałyśmy jako wartych jej uwagi – ciągnęła pani Róża. – Wiesz, jaki był twój dziadek. Solidny i lojalny, ale twardo stąpający po ziemi i bardzo skupiony na pracy. Balbina się przy nim dusiła. Potrzebowała odskoczni, czegoś, co pozwoliłoby jej zachować równowagę w życiu i nie zwariować. A ci wszyscy mężczyźni byli właśnie tą odskocznią.

To, czego dowiedziałam się o babci i jej dawnym życiu, mocno mną wstrząsnęło. Mimo to uznałam, że lepiej tę sprawę zostawić przeszłości. O swoim odkryciu nie wspomniałam matce – tylko tego brakowało, żeby zaczęła przeżywać coś, co miało znaczenie może ze trzydzieści czy czterdzieści lat temu.

Uznałam zresztą, że chcę pamiętać babcię dokładnie taką, jaką znałam – ciepłą, kochaną i wspierającą, a nie jako niespełnioną latawicę, która w młodości nie potrafiła wytrzymać jako wierna żona u boku dziadka.

Paula, 20 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama