„W prezencie ślubnym córka zażyczyła sobie od nas domu. Chyba oszalała, bo ja na swój ślub dostałam zestaw garnków”
„Zaczynałam widzieć ją w zupełnie innym świetle, a to, co odkrywałam, przerażało mnie. Czy naprawdę liczyły się dla niej tylko pieniądze? Czułam, jak mój świat zaczyna się walić. Piotr próbował apelować do jej serca, a ona patrzyła na wszystko jak na transakcję”.
- redakcja
Nie poznawałam swojej córki
Magda od miesięcy planowała swoje wymarzone wesele, a ja, jako matka, początkowo cieszyłam się jej radością. Jednak z każdym kolejnym tygodniem widziałam, że jej wymagania rosną, a wszystko zaczyna kręcić się wokół luksusu. Kwiaty z zagranicy, drogi hotel, najlepszy fotograf – nic nie mogło być „zwyczajne”. Coraz mniej widziałam w niej zakochaną kobietę, a coraz bardziej kogoś skupionego na prestiżu. Zaczęłam się zastanawiać, czy ten ślub to wciąż marzenie o miłości, czy już tylko wyścig po uznanie. Czy ona naprawdę kocha Piotra, czy chodzi tylko o pieniądze?
Siedzieliśmy przy stole z Irkiem, a temat ślubu Magdy zdominował rozmowę. Irek, zazwyczaj cierpliwy, w końcu nie wytrzymał.
– Nie możemy już spełniać każdej jej zachcianki – zaczął. – Te kwiaty, hotel, a teraz dom w prezencie ślubnym? Skąd ona bierze takie pomysły?
Próbowałam jej bronić.
– Irek, to jej wielki dzień. Zawsze marzyła o czymś wyjątkowym.
Ale on nie ustępował.
– Marzenia marzeniami, ale to już przesada. Zauważyłaś, że Piotr się wycofuje? Milczy, kiedy mowa o weselu. Jakby go to już nie interesowało.
Zacisnęłam usta, próbując to zignorować, ale Irek miał rację. Piotr wyglądał, jakby to wszystko go przerosło.
– On ją kocha, po prostu chce, żeby była szczęśliwa – powiedziałam, choć nawet dla mnie brzmiało to nieprzekonująco.
Irek westchnął.
– A może widzi coś, czego my nie chcemy dostrzec? Że to nie chodzi już o miłość, a o wygody.
Cisza, która zapadła, była ciężka. Wiedziałam, że musimy coś z tym zrobić.
Chciała dom w prezencie
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Magdą. Przy stole, gdzie zawsze toczyły się spokojne rozmowy, atmosfera była napięta.
– Magda, kochanie, musimy porozmawiać o kosztach wesela – zaczęłam delikatnie. – Ten dom na prezent, o którym wspominałaś... to po prostu za dużo.
Jej twarz natychmiast spochmurniała.
– Za dużo? Mamo, to mój ślub! Wszyscy będą na mnie patrzeć. Nie chcę, żeby to było byle jakie wydarzenie.
Zaskoczyła mnie jej reakcja, ale próbowałam ją uspokoić.
– Rozumiem, ale dom? To ogromne zobowiązanie. Nas po prostu na to nie stać.
Magda zmrużyła oczy, a jej głos stał się chłodny.
– Zawsze myślałam, że chcecie dla mnie jak najlepiej. Macie czas, żeby to załatwić. Piotr i ja musimy mieć dobry start.
Czułam, jak coś we mnie pęka. To nie była ta sama córka, którą znałam. Nigdy wcześniej nie widziałam jej tak stanowczej, prawie... bezdusznej. Czy naprawdę liczyła, że kupimy jej dom? Co się z nią stało? Zaczynałam się bać, czego jeszcze może zażądać. Cisza, która zapadła po tej rozmowie, była jeszcze cięższa niż wcześniej.
Jej narzeczony był rozsądnym człowiekiem
Kilka dni później przypadkiem usłyszałam rozmowę Magdy i Piotra. Stali w kuchni, ich głosy były ciche, ale wyraźne. Piotr brzmiał na zmęczonego.
– Magda, ten dom… nie musimy tego robić. Możemy żyć skromniej, w końcu to nasz ślub, a nie pokaz bogactwa – powiedział spokojnie.
Magda westchnęła z irytacją.
– Nic nie rozumiesz. To nie chodzi tylko o nas. Ludzie patrzą, oceniają. Ten dom to inwestycja w naszą przyszłość, musimy dobrze wypaść.
Piotr spojrzał na nią ze smutkiem.
– A ja myślałem, że chodzi tylko o nas, o miłość, a nie o to, żeby zaimponować znajomym. Jaki sens ma to wszystko, jeśli nie myślisz o mnie, tylko o luksusach?
Słysząc te słowa, ścisnęło mnie w żołądku. Piotr był taki spokojny, rozsądny, kochający. A Magda... Czy ona w ogóle rozumiała, co mówił? Zaczynałam widzieć ją w zupełnie innym świetle, a to, co odkrywałam, przerażało mnie. Czy naprawdę liczyły się dla niej tylko pieniądze? Czułam, jak mój świat zaczyna się walić. Piotr próbował apelować do jej serca, a ona patrzyła na wszystko jak na transakcję. Czy to naprawdę moja córka?
Nie wierzyłam w jej intencje
Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Magdą. Wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale musiałam zrozumieć, co się z nią dzieje.
– Magda, kochanie – zaczęłam łagodnie. – Muszę zadać ci jedno pytanie, i chcę, żebyś odpowiedziała szczerze. Czy ty naprawdę kochasz Piotra?
Magda spojrzała na mnie zaskoczona.
– Mamo, co to za pytanie? Oczywiście, że go kocham!
Nie mogłam powstrzymać się przed kolejnymi słowami.
– Ale... to wszystko, te żądania, luksusy... czy naprawdę chodzi o wasze życie, czy o to, żeby zaimponować ludziom? Piotr cię kocha, a ty... Czy jesteś pewna, że to, co robisz, jest dla niego, a nie dla siebie?
Jej twarz zmieniła się natychmiast, jakby uraziłam ją do żywego.
– Jak możesz tak mówić, mamo? Przecież to wszystko dla nas! Chcę, żebyśmy mieli najlepsze życie, jakie można sobie wyobrazić! Nie rozumiesz, że ten dom, te luksusy, to nasza przyszłość?
– Ale miłość to nie luksusy. Miłość to wzajemne wsparcie, kompromisy. Piotr... on jest gotowy zrezygnować z tego wszystkiego, byleby być z tobą. A ty?
Magda milczała, ale widziałam w jej oczach gniew. Miałam wrażenie, że moja córka coraz bardziej oddala się od tego, co naprawdę ważne.
Nie zgodzimy się na te fanaberie
Kilka dni później Irek i ja postanowiliśmy postawić sprawę jasno. Siedzieliśmy z Magdą w salonie, atmosfera była ciężka. Irek, zwykle cierpliwy, teraz był stanowczy.
– Twoje żądania zaczęły przekraczać nasze możliwości. Zamiast cieszyć się ślubem, to wszystko zamienia się w chory wyścig o luksus. Nie możemy już dłużej tego wspierać.
Magda patrzyła na niego zszokowana.
– O czym ty mówisz? To mój ślub, powinniście mnie wspierać! Zawsze mówiliście, że chcecie dla mnie najlepiej.
Irek westchnął.
– To nie o to chodzi. My chcemy, żebyś była szczęśliwa, ale to nie luksusy dają szczęście. Ty tracisz z oczu to, co najważniejsze. Zaczynasz tracić Piotra – powiedział spokojnie, ale stanowczo.
Magda zacisnęła pięści, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Jak możecie mi to robić? Przecież to wszystko jest dla nas! Piotr to rozumie, tylko chwilowo się waha.
Irek pokręcił głową.
– Jeśli tego nie zrozumiesz, to może stracisz coś, co jest znacznie ważniejsze niż te wszystkie rzeczy. My nie możemy dać ci tego domu, a jeśli nadal będziesz wymagać rzeczy niemożliwych, stracisz nas i... może też Piotra.
Magda wstała gwałtownie i wybiegła z domu. Wiedziałam, że ta rozmowa musiała ją zaboleć, ale baliśmy się, że jeśli tego nie usłyszy, nic się nie zmieni. Zawsze chciałam dla Magdy wszystkiego, co najlepsze. Ale teraz zaczynam się bać, że nie to, co ona uważa za najlepsze, jest tym, czego naprawdę potrzebuje. Czy zrozumie to, zanim będzie za późno?
W końcu się opamiętała
Minęło kilka dni od tamtej rozmowy, a Magda nie odezwała się do nas ani słowem. Widziałam, jak Piotr coraz bardziej się wycofuje, jego ciepło gasło, jakby coś w nim pękło. Wiedziałam, że czeka na moment, kiedy Magda spojrzy prawdzie w oczy. Obawiałam się jednak, że jeśli tego nie zrobi, może go stracić.
Pewnego wieczoru usiadłam sama w kuchni, zastanawiając się, gdzie popełniliśmy błąd. Chciałam dla mojej córki miłości i szczęścia, ale wszystko wskazywało na to, że jej pragnienia były zupełnie inne. Irek podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
– Daliśmy z siebie wszystko, Teresa. Musi sama zrozumieć, co naprawdę jest ważne.
Przytaknęłam, ale w sercu czułam strach. Bałam się, że Magda nie dostrzeże, co traci, dopóki nie będzie za późno.
Kilka dni później Magda wróciła do domu. Była zmęczona, a w jej oczach widziałam smutek.
– Macie rację – powiedziała cicho, siadając przy stole. – Chyba za bardzo skupiłam się na rzeczach, które nie mają znaczenia. Ale... co, jeśli już jest za późno?
Spojrzałam na nią, czując ulgę, że wreszcie zaczyna widzieć prawdziwy problem.
– Nigdy nie jest za późno, Magda – powiedziałam delikatnie. – Tylko musisz zrobić pierwszy krok.
Miałam nadzieję, że tym razem posłucha swojego serca, a nie portfela.
Teresa, 51 lat