Reklama

Była tam całkiem sama

Razem z moją małą księżniczką kochamy wycieczki do kina. Pewnego popołudnia zdecydowaliśmy się na seans najnowszej animacji. Bawiliśmy się przednio. Po zakończeniu filmu nie spieszyliśmy się z wyjściem, pakując nasze drobiazgi. Światła już dawno zgasły, kiedy w końcu ruszyliśmy w stronę drzwi. Nagle na sali rozległo się pełne przerażenia wołanie.

Reklama

– Ciociu.....

Pewna mała dziewczynka, która stała sama gdzieś z przodu sali, nawoływała ciocię, a następnie po prostu zaczęła płakać. Wyglądało na to, że absolutnie nikt nie zwracał na nią uwagi, a w pobliżu nie było widać żadnej cioci, więc po chwili doszedłem do wniosku, że chyba powinienem coś z tym zrobić.

– Słoneczko, co się dzieje? – zbliżyłem się do nieznanej mi dziewczynki. – Nie wiesz, gdzie jesteś?

– To ciocia nie wie, gdzie jestem. – załkała nerwowo. – Ona… gdzieś przepadła.

Zobacz także

Nie byłem w stanie zostawić jej samej. Chwyciłem dłoń dziewczynki i udałem się wraz z nią do obsługi kina, zapewniając, że odnajdziemy jej ciotkę.

– Jakaś kobieta przyprowadziła tu tę małą. Poprosiła o zajęcie się nią w trakcie seansu, bo ona rzekomo idzie na zakupy – dotarło do moich uszu od personelu.

Czy to możliwe, że ktoś pozostawił malutką dziewczynkę w sali kinowej i po prostu rozpłynął się w powietrzu? Aż krew mnie zalała, gdy to zobaczyłem. Chciałem natychmiast poinformować obsługę kina, żeby podjęli jakieś kroki, ale potem pomyślałem, że policja i opieka społeczna mogłyby jeszcze bardziej wystraszyć to dziecko.

– Słoneczko, a czy ty wiesz, gdzie jest twój domek? – zagadnąłem z nadzieją, że okaże się bystrą dziewczynką.

Pokiwała główką na tak i wspomniała, że mieszka blisko stąd, a następnie wyrecytowała dokładny adres oraz swoje pełne dane.

Nie mogłem jej tam zostawić

No to faktycznie, mieszkanie Dominiki znajdowało się niedaleko. I co teraz? Może to nie było najmądrzejsze posunięcie, bo ktoś mógłby sobie pomyśleć nie wiadomo co, ale wyprowadziłem małą z sali kinowej i nikt nawet nie zwrócił na to uwagi. Mała poszła ze mną tylko dlatego, że byłem tam z moją córką w jej wieku.

Po przybyciu na miejsce okazało się, że dom świeci pustkami. Ponieważ pogoda tego popołudnia nie rozpieszczała i lał deszcz, zdecydowałem się zostawić za drzwiami kartkę z numerem telefonu i informacją, że mała przebywa u mnie, raptem dwie przecznice dalej.

Dziewczynki po dotarciu do mojego mieszkania dostały po ciastku i kubku ciepłego mleka, po czym poszły się bawić. Po godzinie usłyszałem dzwonek u drzwi. Gdy je otworzyłem, zobaczyłem wystraszoną mamę dziewczynki. Pomimo widocznego w jej oczach przerażenia i zmierzwionych włosów, zrobiła na mnie spore wrażenie. Miała burzę loków w odcieniu świeżo spadłych kasztanów, a jej oczy miały identyczny kolor. Natomiast usta... cóż, wspomnę jedynie, że ich kształt był po prostu perfekcyjny.

Opowiedziałem jej w skrócie o tym, jak natrafiłem na dziewczynkę i że zdecydowałem się nie wzywać stróżów prawa, bo doszedłem do wniosku, że konfrontacja z mundurowymi mogłaby być dla małej bardzo stresującym przeżyciem. Niewiasta zaczęła mi składać wyrazy wdzięczności, a chwilę później popłakała się ze wzruszenia.

– W tym miesiącu to już kolejna niania, która mnie rozczarowała. Wydawało się, że ta dziewczyna, choć niedoświadczona, będzie w porządku. Mówiła, że już pracowała z dziećmi i nawet pokazała jakieś papierki z opinią. No i proszę, co za niespodzianka. Dokąd ona poleciała? Na zakupy? Też coś!

Kobieta sprawiała wrażenie kompletnie załamanej. Po chwili westchnęła zrezygnowana:

– Brakuje mi już sił. Muszę przecież zarabiać. Nie daję rady posłać Dominiki do przedszkola, bo ma słabą odporność. Kiedyś próbowałam, ale w pierwszym miesiącu złapała chyba wszystkie wirusy, jakie tylko istnieją, i praktycznie cały czas siedziała z katarem w domu. W drugim miesiącu sytuacja się powtórzyła, więc dałam sobie z tym spokój…

Sytuacja była mi aż nazbyt znajoma

Moja córeczka, Ania, też miała problemy z adaptacją w przedszkolu, więc byłem zmuszony zatrudnić nianię. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak mozolny i czasochłonny był to proces, by znaleźć odpowiednią osobę do opieki. Pogrążyłem się w rozmyślaniach, gdy nagle w mojej głowie zaświtała pewna koncepcja.

– Może pani Halinka wzięłaby pod swoje skrzydła również Dominikę?

– O nie, to byłoby nadużycie pana dobroci – mama dziewczynki zdecydowanie odmówiła. – Już i tak wyświadczył mi pan ogromną przysługę.

– Proszę tak nie mówić, to czysta przyjemność z mojej strony – zapewniłem. – Przynajmniej moja Ania będzie miała towarzyszkę do zabawy. A poza tym, niech pani tylko spojrzy...

Matka Dominiki weszła na chwilę do sypialni, gdzie dziewczynki wspólnie urządziły sobie zabawę lalkami. Wyglądały tak, jakby były najlepszymi przyjaciółkami od lat.

– Hmmm, no dobrze... Chyba możemy zaryzykować – odparła mama Dominiki, wzdychając z pewną ulgą. – Jeśli pana opiekunka jest godna zaufania… Ale czy pana małżonka wyrazi na to zgodę? – zapytała z nagłym niepokojem w głosie.

Sam wychowuję swoje dziecko – powiedziałem, a moje słowa wywołały w niej konsternację i zaskoczenie.

Samotne matki to żadna nowość, ale ojcowie w takiej sytuacji wciąż budzą zdziwienie... W moim przypadku po prostu tak wyszło, że ta, którą kochałem, postanowiła związać się z kimś innym. Dobrze, że zostawiła mi przynajmniej córeczkę, bo nie mam pojęcia, co bym zrobił, gdyby na przykład robiła problemy z moimi spotkaniami z Anusią, która jest dla mnie wszystkim.

Wszystko dobrze się skończyło

Następnego dnia poszedłem pogadać z Halinką. Powiedziałem jej o całej sprawie, że mała jest grzeczna i nie sprawia kłopotów, a jej dodatkowa kasa zawsze się przyda. Wiadomo, jak to jest. Halinka od razu się zgodziła, nawet się nie zastanawiała.

Jeśli chodzi o dotychczasową nianię, to „odnalazła się” – następnego dnia po seansie filmowym, jak gdyby nigdy nic, stawiła się w pracy. Zapytana o to, jak mogła postąpić tak lekkomyślnie, porzucając dziecko samotnie w kinie, odpowiedziała nonszalancko, wzruszając przy tym ramionami, że trochę jej zeszło na zakupach w butiku z odzieżą. Potem dowiedziała się od pracowników kina, że jakiś mężczyzna już zaopiekował się dziewczynką. W związku z tym wywnioskowała, iż był to ktoś z rodziny i beztrosko udała się do mieszkania. Na całe szczęście owym tajemniczym „wujkiem” nie okazał się żaden kryminalista, lecz ja we własnej osobie...

Anita była tak wzburzona, że rozważała nawet złożenie zawiadomienia na komisariacie. W końcu opiekunka swoim zachowaniem wystawiła jej córeczkę na niebezpieczeństwo. Ostatecznie jednak dała sobie spokój, choć nie jestem pewien, czy postąpiła słusznie. Osobiście chyba bym tej pannie nie odpuścił. Całe zajście miało miejsce jakieś 3 miesiące temu, a ja cieszę się, że tak to się potoczyło. Wspólna niania dla naszych dziewczynek to był strzał w dziesiątkę. Zmieniamy się z Anitą i raz maluchy bawią się u niej, a innym razem u mnie. Między naszymi domami są raptem dwie przecznice, więc to żaden kłopot.

Kto wie, może za jakiś czas po prostu będziemy mieszkać pod jednym dachem? Anita wywarła na mnie niesamowite wrażenie, a ja z kolei zaimponowałem jej tym, jak sobie radzę z byciem tatą. Jako single wychowujący pociechy borykamy się z podobnymi trudnościami i mamy ze sobą wiele wspólnego. Coraz częściej się widujemy i... za nami pierwsze buziaki. Obydwoje już raz doświadczyliśmy w życiu rozczarowania, dlatego podchodzimy z pewną rezerwą do przejścia na wyższy poziom relacji, ale... Dostrzegam, że wszystko idzie w pozytywnym kierunku.

Reklama

Krzysztof, 35 lat

Reklama
Reklama
Reklama