Reklama

Mój związek z Krzysztofem zawsze opierał się na szczerości. Przynajmniej tak mi się wydawało. Byliśmy razem od sześciu lat, dzieliliśmy się wszystkim – problemami w pracy, planami na przyszłość, a nawet drobnymi zmartwieniami dnia codziennego. Wiedziałam, że praca w korporacji to dla niego duże wyzwanie. Ostatnio często mówił o nowych projektach i rosnącej presji, więc kiedy stał się bardziej milczący, uznałam, że to stres.

Reklama

Zmienił się

Zawsze wspieraliśmy się w trudnych momentach. Ale coś się zmieniło. Krzysztof unikał rozmów, nawet naszych cotygodniowych wieczorów przy winie. A potem nagle zaczął kupować droższe rzeczy. I choć zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą, nie mogłam się pozbyć wrażenia, że coś przede mną ukrywa.

– Krzysiek, ostatnio jesteś jakiś inny – zaczęłam, gdy siedzieliśmy przy kolacji. – Coś się dzieje?

Spojrzał na mnie szybko, potem z powrotem wbił wzrok w talerz. Przez chwilę milczał, a ja czułam narastające napięcie w powietrzu.

– Nic takiego – odpowiedział w końcu, trochę zbyt szybko, zbyt powierzchownie. – To tylko praca. Wiesz, deadline’y, nowe projekty. Nic, czym warto się przejmować.

Unikał mojego wzroku. To nie było normalne. Zawsze ze sobą rozmawialiśmy, zwierzaliśmy się z problemów, a teraz czułam, że coś ważnego mnie omija. Może to tylko mój paranoiczny umysł, ale ten nowy Krzysztof, ten bardziej milczący i zdystansowany, nie pasował do mężczyzny, którego znałam.

– Zawsze dawałeś sobie z tym radę – powiedziałam, starając się zachować spokój. – Może jest coś więcej, o czym nie mówisz?

Pokręcił głową, uśmiechnął się lekko, ale ten uśmiech był pusty.

– Naprawdę, to tylko praca – powtórzył, jakby chciał zakończyć rozmowę.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, co się dzieje. Zawsze byliśmy szczerzy wobec siebie. Czułam, że coś przede mną ukrywa.

Nie wierzyłam własnym oczom

Tydzień później znalazłam coś, co nie dawało mi spokoju. Krzysztof pośpiesznie wychodził do pracy, zostawiając swoje dokumenty na biurku. Zawsze był zorganizowany, ale tym razem kartki były porozrzucane. Kiedy sprzątałam, zauważyłam wyciąg bankowy. Zwykle nie przeglądałam jego rzeczy, ale tym razem coś mnie tknęło.

Spojrzałam na sumę. Konto na jego nazwisko. Kwota… ogromna. Zdecydowanie nie taka, jaką zwykle widziałam na wspólnych wyciągach. Moje serce zabiło szybciej. Skąd te pieniądze? Co to za konto?

Próbowałam sobie to racjonalizować. Może to jakaś premia? Może nie zdążył mi powiedzieć? Ale coś nie pasowało. Krzysztof zawsze mówił o pieniądzach otwarcie. Kiedy dostawał premię, planowaliśmy, jak ją wydać – może na wakacje, może na spłatę kredytu. A teraz nic. Ta suma była za duża, żeby to była zwykła premia.

Przez resztę dnia nie mogłam się skupić. Patrzyłam na ten wyciąg, jakby miał mi odpowiedzieć na pytania, które coraz głośniej huczały w mojej głowie. Czułam, że coś w naszym związku zaczyna pękać. A może to pękło już dawno, tylko ja nie chciałam tego widzieć.

Musiałam to wyjaśnić

– Krzysiek, możemy porozmawiać? – zapytałam, gdy wrócił z pracy.

Był zmęczony, co widziałam od razu po jego twarzy. Sięgnął po szklankę wody, udając, że nie słyszy niepokoju w moim głosie. Zbyt długo czekałam na tę rozmowę, nie mogłam już dłużej trzymać tego w sobie.

– Jasne, o co chodzi? – rzucił obojętnie, jakby nasza rozmowa miała być zwykłą wymianą zdań o codziennych sprawach.

Zebrałam odwagę, choć moje ręce lekko drżały, trzymając wyciąg bankowy. Podsunęłam mu go pod nos.

– Co to jest? Dlaczego na tym koncie jest taka kwota? – zapytałam, starając się opanować głos, choć wewnątrz czułam, że zaraz wybuchnę.

Zamarł. Na ułamek sekundy widziałam, jak jego twarz zdradza zdziwienie i strach. Chwilę później spróbował się uśmiechnąć, ale uśmiech nie dotarł do jego oczu.

– A, to… nic wielkiego. Dostałem awans.

– Awans? – powtórzyłam, nie dowierzając. – I nie powiedziałeś mi o tym?

– No tak… chciałem ci powiedzieć w odpowiednim momencie – tłumaczył się, jakby próbował złagodzić sytuację. – Nie chciałem, żebyś się martwiła.

Wiedziałam, że kłamie

Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Nie chodziło o pieniądze, to było coś głębszego. On, mój partner, z którym dzieliłam życie, ukrywał przede mną coś tak fundamentalnego. Nie mogłam w to uwierzyć.

– Nie chodzi o te pieniądze! – głos mi się łamał. – Chodzi o to, że nie byłeś ze mną szczery. Co jeszcze przede mną ukrywasz? Wydajesz to na kogoś innego?

W naszym mieszkaniu zapanowała cisza. Nie ta zwykła, kiedy każde z nas zajmuje się swoimi sprawami. To była ta ciężka cisza, w której każde słowo wydaje się ważyć tonę.

Wciąż miałam przed oczami ten wyciąg bankowy. Przecież to były ogromne pieniądze, o których nigdy nie wspomniał ani słowem. Skoro mógł ukryć awans i pieniądze, co jeszcze przede mną zatajał?

W końcu nie wytrzymał.

– Wiem, że zawaliłem. Nie powinienem tego przed tobą ukrywać. Ale to naprawdę nie było nic złego. Chciałem tylko, żebyś się nie martwiła o pieniądze.

– To nie chodzi o pieniądze. Jeśli ukrywasz coś takiego, jak mam ci teraz ufać? W co jeszcze mnie wciągasz, o czym nie wiem?

– To był tylko awans. Po prostu nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. A potem zrozumiałam. On naprawdę nie widział, że problemem nie były te pieniądze. Dla niego związek mógł przetrwać bez pełnej szczerości, ale dla mnie zaufanie było wszystkim.

Nic nie rozumiał

– Jak mam ci teraz ufać? Jak mam wierzyć w cokolwiek, co powiesz, skoro coś takiego ukrywałeś przez tyle miesięcy?

– Przesadzasz. To tylko awans, nie żadne kłamstwo! Zrobiłem to, bo myślałem, że tak będzie lepiej. Po prostu nie chciałem cię obciążać.

– Nie obciążać? – powtórzyłam, a w moim głosie pojawiła się gorzka nuta. – Nie potrzebuję od ciebie ochrony. Potrzebuję zaufania. A teraz, przez twoje sekrety, niczego nie jestem pewna. Każde twoje słowo będzie dla mnie podejrzane.

Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie rozumiał. Myślał, że to tylko kwestia pieniędzy. Że awans i ukryte konto to jedynie niewinna sprawa. Ale dla mnie to był cios w serce, bo ukrywanie takich rzeczy oznaczało, że nie uważał mnie za kogoś, z kim można dzielić wszystkie aspekty życia.

– A co miałem zrobić? – uniósł głos, zirytowany moim tonem. – Zawsze mówisz, że oszczędzamy, że nie szastamy pieniędzmi. Jak ci miałem powiedzieć, że nagle mam dodatkowe tysiące? Myślałem, że to przyniesie więcej kłopotów niż radości.

– I dlatego nic mi nie powiedziałeś? Bo bałeś się mojej reakcji? – poczułam, jak żal we mnie narasta. – To ja już nie wiem, czy w ogóle jesteśmy partnerami, skoro wolisz mnie okłamywać, niż mówić prawdę.

Znowu zapadła cisza. Obserwowałam, jak przyswaja moje słowa. Może dopiero teraz zaczęło do niego docierać, jak bardzo to, co zrobił, nas oddaliło.

– Nie chciałem, żeby to tak wyglądało – wyszeptał w końcu. – Po prostu bałem się, że to nas poróżni.

– A jednak to, co zrobiłeś, właśnie to spowodowało – odpowiedziałam gorzko.

Byłam zawiedziona

Siedzieliśmy w ciszy, każde pogrążone we własnych myślach. Czułam, jak odległość między nami rosła z każdą chwilą. Krzysztof, mężczyzna, któremu ufałam bezgranicznie, okazał się kimś, kto nie potrafił być wobec mnie szczery.

– Nie chciałem, żeby tak to wyglądało – powiedział w końcu. – Może powinniśmy jakoś to naprawić? Mogę ci wszystko wyjaśnić, z każdym szczegółem.

Spojrzałam na niego. Każda cząstka mnie krzyczała, że to za mało. Pieniądze to tylko symbol, prawdziwy problem tkwił w tym, że nasze zaufanie było podważone. Co z tego, że teraz mi powie prawdę, skoro kiedyś mógł z taką łatwością ją przede mną ukryć?

– Kocham cię, ale nie wiem, czy to wystarczy. Jeśli będziemy dalej razem, to czy kiedykolwiek będę mogła ci zaufać? Co się stanie przy następnym sekrecie, przy następnym kłamstwie? Będę żyć w ciągłej niepewności.

Przez chwilę patrzył na mnie, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć. Może nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak ważne jest zaufanie, zanim je stracił.

– Mogę ci to jakoś udowodnić, zmienić się – próbował jeszcze raz. – Zasługujesz na kogoś, kto będzie z tobą szczery, a ja naprawdę tego chcę.

– Krzysiek… nie wiem, czy to wystarczy – szepnęłam, po czym wstałam i wyszłam z pokoju, zostawiając go samego z jego myślami. A może i z moimi.

Wiedziałam, że to może być koniec. Ale czasami lepiej odejść, zanim zniszczy się wszystko, co kiedyś było piękne.

Reklama

Monika, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama