Reklama

Wczoraj postanowiłam zostać wróżką. Kiedy obwieściłam to rodzinie, mój mąż powiedział:

Reklama

– Wreszcie. Jak długo można unikać przeznaczenia?

Po czym pocałował mnie czule i zabrał naszego czteroletniego synka do łóżka, poczytać mu przed snem. Co się stało? Otóż w poniedziałek jak zwykle po pracy – z zawodu jestem przedszkolanką – przyjechałam z Krzysiem do domu. Mąż zajął się synkiem, a ja zaczęłam szykować obiad. Barszcz ukraiński. Gdy usiedliśmy do stołu, wzięłam łyżkę do ręki i już zamierzałam nabrać zupy, kiedy zamarłam.

Coś w zupie mnie zastanowiło. Przyjrzałam się bliżej. Hm, wiem, że mózgi ludzi są tak zbudowane, że najważniejszą ich funkcją jest rozpoznawanie twarzy. Dlatego często widzimy twarze w chmurach, sękach, na szybach – co prowadzi niekiedy do religijnych histerii. Lecz to, co zobaczyłam w talerzu zupy, daleko wykraczało poza kształt, który jedynie przypomina twarz czy postać.

Właściwie był to film...

Piękna, dwudziestoparoletnia dziewczyna krzątała się w kuchni, przygotowując posiłek. Obok pojawiła się starsza kobieta. Gdy młodsza zdejmowała coś z patelni, starsza pochyliła się nad jakąś szklanką i wsypała do niej proszek z niewielkiej papierowej torebki. Wkrótce obie zasiadły do posiłku. Potem przed moimi oczami pojawiły się kolejne sceny, jakby pocięte na sekwencje filmowe. Dziewczyna coś zjadła i sięgnęła po napój. Chwyciła się za gardło i w konwulsjach osunęła na podłogę. Szpitalny korytarz, pędzący po nim wózek i biegnąca za nim zapłakana kobieta. Sala reanimacyjna. I na koniec obraz prosektorium, gdzie do chłodni sanitariusze wsuwali zwłoki nieżyjącej.

Zobacz także

– Agnieszka… Kochanie!

– Musia? Musia!!!

Głupi wypadek

Nabrzmiały lękiem i płaczem głos mojego synka przywrócił mnie rzeczywistości. Uspokoiłam Krzysia, że wszystko w porządku, że tylko przysnęłam zmęczona nad zupą. Ale mój mąż wiedział, że coś się stało. Więc to był sen. Jednak coś mnie zastanawiało. Poznałam tę dziewczynę. Iwona. Moja najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa, niemal bliźniaczka duchowa. Mieszkałyśmy obok siebie w bloku. Byłyśmy niemal nierozłączne. Potem kiedy zdałam do liceum, moi rodzice kupili nowe mieszkanie po drugiej stronie miasta. Jeszcze przez kilka lat spotykałyśmy się kilka razy w tygodniu, ale powoli odległość, różne środowiska, szkoły, chłopcy... Co tu dużo mówić, stopniowo nasze kontakty się rozluźniały, aż wreszcie ona wyszła za mąż, wyjechała do innego miasta. I jakoś tak…

Ostatni raz rozmawiałyśmy na Skypie kilka miesięcy temu, kiedy zadzwoniła zrozpaczona, żeby mi powiedzieć, że jej mąż nie żyje. Głupi wypadek. Ona z teściową wyjechały na kilka godzin, on został i zaczadził się. Znalazły go po powrocie w wannie. Mówiła, że mało nie oszalała z bólu, tak bardzo go kochała. A teraz została sama w dużym domu z teściową, która nigdy jej nie lubiła. Gdyby miała dokąd pójść… Cała się trzęsłam, kiedy wybierałam numer jej domowego telefonu. Miałam tylko nadzieję, że zobaczyłam przyszłość. Przyszłość, którą uda mi się zmienić.

– Słucham – w telefonie odezwał się męski, nieznany mi głos. – Kto mówi?

Już wiedziałam, że jest za późno. Pojechałam do N., gdzie mieszkała Iwona. Na szczęście jeden z jej przyjaciół był policjantem i dużo o mnie słyszał od Iwony. Opowiedziałam Robertowi o swojej wizji, a on, choć patrzył na mnie nieufnie, swoimi kanałami dowiedział się wszystkiego o stanie śledztwa.

Moje podejrzenia się potwierdziły

Moja wizja pchnęła śledztwo na nowe tory. Sprawdzono domek, w którym mieszkały teściowa z synową. Badania specjalistyczne wykluczyły, by umieszczony w piwnicy piec grzewczy wydzielał tlenek węgla w ilościach zagrażających zdrowiu domowników. Dlatego też przyjrzano się śmierci męża Iwony sprzed kilku miesięcy. Okazało się, że kilka tygodni po jego zgonie teściowa mojej przyjaciółki uzyskała znaczną kwotę z ubezpieczenia na życie syna. Sprawdzono więc polisy Iwony – i bingo! Kilka miesięcy wcześniej z inicjatywy teściowej moja przyjaciółka wykupiła polisę na wypadek zgonu na sumę 100 tysięcy złotych.

Z jej zeznań wynikało, że od początku nienawidziła synowej, którą syn poślubił wbrew jej woli. A kiedy zagroził, że wyprowadzi się z domu, jeśli matka będzie ją źle traktować, zmieniła front i stała się kochającą teściową i matką. Wiedziała, że synowa ma uczulenie na orzechy. Bardzo poważne. Chciała ją nastraszyć, jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli i dziewczyna zmarła w wyniku komplikacji.

Reklama

Moje podejrzenia się potwierdziły. Już nigdy nie zignoruje swoich przeczuć.

Reklama
Reklama
Reklama