„W spadku po cioci Zosi dostałam jej pamiętnik. Już po pierwszej stronie wiedziałam, że muszę go zniszczyć”
„Tyle że to nie była fikcja. A przynajmniej nie wyglądała na fikcję. Styl cioci był rzeczowy, skrupulatny. Notatki datowane, opisane miejscowości, nazwiska, czasem nawet godziny. Jakby prowadziła kronikę, nie pamiętnik”.

- Redakcja
Wszyscy mówili, że ciocia Zosia była kobietą z klasą. Zawsze w garsonce, zawsze z uśmiechem, pachnąca jak reklama luksusowych perfum. Nawet jej ostatnia droga była starannie zaplanowana – z kwiatami białymi jak porcelana i marszem żałobnym w wersji smyczkowej. Patrząc na to wszystko, prawie dałabym się nabrać, że ją znałam. To były tylko pozory.
Dlatego, kiedy prawnik wręczył mi niewielką paczkę przewiązaną bordową wstążką, poczułam nie tyle wdzięczność, ile lekką konsternację. W środku był pamiętnik – stary, skórzany, z wyraźnymi śladami użytkowania. Nie był piękny. Ani sentymentalny. Był... intrygujący. A ja, choć powinnam się już wtedy domyślić, że nie powinnam w to wchodzić, oczywiście otworzyłam. I już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że powinnam go zniszczyć.
Musiałam poznać prawdę
Nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Spakowałam pamiętnik ciotki do torby i pojechałam do mamy. Może ona coś wie. Może mi powie, że to wszystko to jakieś stare bzdury.
– Dobrze, że jesteś, akurat parzę herbatę. Malinową?– powiedziała mama, otwierając drzwi.
– Może być – odpowiedziałam i weszłam, czując znajomy zapach lawendy i cynamonu.
Usiadłam przy kuchennym stole. Mama krzątała się przy czajniku, a ja położyłam pamiętnik przed sobą. Spojrzała na niego kątem oka.
– To po Zosi?
– Tak. Przeczytałam jedną stronę i… nie wiem, co z tym zrobić.
– A co tam było?
– Nie mogę ci teraz powiedzieć. Tylko że… to nie pasuje do tej „cioci Zosi”, którą wszyscy znaliśmy.
Mama postawiła przede mną filiżankę z herbatą. Usiadła.
– Zosia miała swoje tajemnice. Jak każdy. Ale była dobrym człowiekiem.
– Może. Albo po prostu dobra w udawaniu.
– Nela... – zaczęła ostrożnie – nie każda prawda jest potrzebna. Czasem lepiej zostawić rzeczy takimi, jakie były.
– Jeśli to coś więcej? Coś, co zmienia wszystko?
Spojrzała na mnie uważnie, po czym wzruszyła ramionami.
– Wtedy decyzja należy do ciebie. Pamiętaj: niektórych rzeczy nie da się cofnąć.
Pokiwałam głową. Wiedziałam jedno: nie zostawię tego tak. Musiałam wiedzieć, co było dalej.
Nikt mi nie wierzył
Wieczorem usiadłam w łóżku z pamiętnikiem. Było coś dziwnie intymnego w tym, że trzymałam w rękach czyjeś najbardziej prywatne myśli. Zwłaszcza że były to myśli cioci Zosi – tej, która nigdy nie mówiła zbyt wiele, ale zawsze wszystko miała pod kontrolą. Kolejne strony odkrywały coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Nie chodziło o romanse, długi, ani żadne rodzinne dramaty rodem z taniego serialu. To było coś... bardziej subtelnego. I jednocześnie bardziej niepokojącego. Jakby ciocia przez całe życie grała w jakąś dziwną grę. A ja właśnie odkrywałam jej zasady. Następnego dnia zadzwoniłam do kuzyna.
– Hej, masz chwilę?
– Dla ciebie zawsze. Co tam?
– Dostałam coś po cioci. Pamiętnik. Czy ona kiedykolwiek wydawała ci się… inna?
– Inna? Zosia? Eee, nie. Może była trochę wyniosła, ale to przecież była jej poza. W środku miała serce jak złoto.
– A gdybym ci powiedziała, że... mogła prowadzić jakieś podwójne życie?
Roześmiał się.
– Co, Zosia? Tajna agentka? Przestań, chyba za dużo filmów oglądasz.
– Mówię serio.
– To pewnie jakieś stare bzdury. Ludzie piszą różne głupoty do szuflady. Nie wszystko trzeba brać na poważnie.
– Wiesz co? Może masz rację. Jednak coś mi mówi, że jednak powinnam to wszystko przeczytać do końca.
– Nie wciągaj się za bardzo. Jeszcze ci się przyśni, że Zosia była królową szpiegów.
– Zobaczymy – mruknęłam, kończąc rozmowę.
Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, co już przeczytałam. A przecież to był dopiero początek.
Zaintrygowała mnie
Kolejne dni spędzałam z pamiętnikiem tak, jak inni spędzają czas z książką, od której nie mogą się oderwać. Tyle że to nie była fikcja. A przynajmniej nie wyglądała na fikcję. Styl cioci był rzeczowy, skrupulatny. Notatki datowane, opisane miejscowości, nazwiska, czasem nawet godziny. Jakby prowadziła kronikę, nie pamiętnik. W jednym z jej wpisów pojawiło się nazwisko, które znałam. Nie z naszej rodziny, ale z miasta. Była to kobieta, która kiedyś pracowała w urzędzie. Kojarzyłam ją z dzieciństwa – zawsze nienagannie ubrana, z ostrym spojrzeniem. I ciocia pisała o niej z dziwnym szacunkiem... i pewnym napięciem.
– Pamiętasz panią z urzędu, co miała zawsze czerwone paznokcie? – zapytałam mamę podczas kolejnej wizyty.
– Tę wysoką, co mieszkała koło parku? Jak najbardziej. Czemu pytasz?
– Była znajomą cioci Zosi?
Mama zawiesiła rękę w powietrzu, jakby nagle nie wiedziała, co zrobić z łyżeczką do cukru.
– Nie wiem… chyba tak. Czasem się widywały. Tylko to było lata temu. Czemu pytasz?
– Bo ciocia pisała o niej. Sporo. Jakby... razem coś robiły.
– Zosia miała różne znajomości. Pracowała przecież w wielu miejscach. Może miały wspólne sprawy?
– Albo wspólne tajemnice – mruknęłam, bardziej do siebie niż do niej.
Mama popatrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach.
– Czy ty się w to nie angażujesz za bardzo?
– Za późno. Teraz już muszę wiedzieć wszystko.
Bo im więcej czytałam, tym mniej rozumiałam. I tym bardziej czułam, że ciocia nie chciała, żebym ten pamiętnik po prostu odłożyła na półkę.
Coś rozumiałam
Zaczęłam łączyć kropki. Przeglądałam stare zdjęcia, dokumenty dostępne w archiwach cyfrowych. Nie robiłam tego dla zabawy. Z każdym dniem miałam coraz mocniejsze przeczucie, że ten pamiętnik to nie tylko zbiór refleksji, ale coś większego. Jakby ciocia chciała, żeby ktoś – właśnie ja – połączył wszystkie nici. Pewnego wieczoru zadzwoniłam do znajomego z liceum, który pracował teraz w bibliotece miejskiej, przy cyfryzacji archiwów.
– Hej, mam dziwne pytanie – zaczęłam.
– To się zapowiada ciekawie. Dawaj.
– Potrzebuję informacji o kobiecie, która pracowała w urzędzie w latach dziewięćdziesiątych. Mam nazwisko, ale nie wiem, czy mogę przez telefon...
– Wiesz, że to nie do końca legalne.
– Nie proszę o nic nielegalnego. Po prostu... czy są jakieś wzmianki? Zdjęcia? Cokolwiek?
Westchnął.
– Zobaczę, co się da. Co to za sprawa?
– Rodzinna. Dostałam w spadku pamiętnik cioci Zosi.
– Miała sekrety?
– Więcej niż myślisz.
– To nie mów więcej. Wiesz, jak jestem ciekawski, a nie chcę potem żałować, że wiem.
– Dzięki, odezwij się, jeśli coś znajdziesz, dobra?
– Zrobione.
Rozłączyłam się i przez chwilę siedziałam w ciszy, gapiąc się na pamiętnik. Leżał na biurku, otwarty na stronie z dziwnym symbolem. Nigdy wcześniej go nie widziałam. I nagle dotarło do mnie, że być może ten pamiętnik miał nie tyle ujawnić prawdę, ile wystawić mnie na próbę.
Byłam w szoku
Następnego dnia dostałam wiadomość:
„Musisz to zobaczyć. Przyjdź dziś wieczorem”
Mój znajomy z biblioteki nie był typem, który dramatyzuje. Jeśli coś napisał w takim tonie, to znaczyło, że naprawdę znalazł coś wartego uwagi. Spotkaliśmy się w czytelni, gdzie w rogu stał stary komputer podłączony do lokalnej bazy. Podszedł do mnie z zaskakująco poważną miną.
– Nie wiem, czy powinnaś to oglądać.
– Za późno na takie teksty. Co masz?
Włączył skan starego dokumentu. Protokół z zebrania sprzed ponad dwóch dekad. Wśród podpisów: nazwisko cioci Zosi. Tyle że tytuł dokumentu był... dziwny. „Stowarzyszenie Niewidzialnej Ręki” – czytałam na głos, marszcząc brwi.
– To jakaś metafora?
– Chyba nie. A tu masz twoją ciocię – powiedział, wskazując podpis.
– I to wszystko siedziało w jej pamiętniku?
– Nie wprost. Teraz rozumiem, dlaczego pisała takim językiem. To było zakodowane. Chroniła coś.
– Lub kogoś – dodałam cicho.
Usiadłam na chwilę, próbując poskładać to w całość. Ciocia Zosia, znana z idealnie ułożonego życia, a to, co mi zostawiła, nie było przypadkowe.
– Wiesz – powiedziałam w końcu – chyba rozumiem, dlaczego od pierwszej strony wiedziałam, że powinnam to zniszczyć.
– Ale nie zniszczyłaś.
– Jeszcze nie.
Musiałam podjąć decyzję
Kilka dni później siedziałam na balkonie, z kubkiem czarnej kawy i pamiętnikiem na kolanach. Wiał chłodny wiatr. Kartki poruszały się lekko, jakby same chciały się zamknąć. Przeczytałam całość. Do końca. Wszystko. Nie było tam nic nielegalnego. Żadnych zbrodni, żadnych ofiar. To była opisana sieć wpływów, spis zakulisowych spotkań, wymian przysług. A ciocia? Była mistrzynią szachownicy. Nigdy nie wychodziła przed szereg. To ona rozdawała karty. W pewnym momencie zadzwoniła mama.
– I co, podjęłaś decyzję?
– Tak. Przeczytałam wszystko.
– I?
– Nie wiem, kim była. Na pewno nie osobą, za którą ją wszyscy mieli.
– A ty? Co zrobisz z tym pamiętnikiem?
Spojrzałam na niego. Był dla mnie cięższy niż niejedna encyklopedia.
– Schowam. Nie spalę, nie wyrzucę. I nikomu nie pokażę. Jeszcze nie teraz.
– To dobrze. Nie wszystko musi wyjść na światło dzienne.
– Wiem. Tylko że nie chcę zapomnieć. Bo wiesz, co jest najdziwniejsze?
– Co?
– Że mimo tego wszystkiego… nadal ją lubię.
Mama milczała przez chwilę, po czym powiedziała spokojnie:
– Może dlatego to zostawiła właśnie tobie. Żebyś nie oceniała. Tylko zrozumiała.
Rozłączyłam się i wstałam. Włożyłam pamiętnik do pudełka po butach, zawiązałam sznurek i schowałam głęboko w szafie. Nie zniszczyłam go. Nie wszystko musi być ujawnione. Nie każda prawda domaga się światła. Czasem wystarczy wiedzieć.
Nela, 28 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Zdradziłam męża z kochankiem z młodości i przez chwilę było miło. Nie dał mi jednak tego, czego naprawdę potrzebowałam”
- „Od śmierci męża minęło 10 lat, a ja nadal marznę sama pod kołdrą. Jestem gotowa na miłość choćby od dzisiaj”
- „Przez męża pożegnałam luksusowe torebki, a przywitałam kanapki z pasztetem. Sprzedał nasze małżeństwo na pchlim targu”